NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Swan, Richard - "Tyrania Wiary"

Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

Ukazały się

Nayler, Ray - "Góra pod morzem" (czarna)


 Nayler, Ray - "Góra pod morzem" (niebieska)

 Kingfisher, T. - "Cierń"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Maas, Sarah J. - "Dom płomienia i cienia"

 Lloyd Banwo, Ayanna - "Kiedy byłyśmy ptakami"

 Jadowska, Aneta - "Tajemnica domu Uklejów"

 Sablik, Tomasz - "Mój dom"

Linki

Wojciechowski, Piotr - "Doczekaj nowiu"
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: Styczeń 2007
ISBN: 83-247-0494-9
Oprawa: twarda z obwolutą
Format: 130 x 215 mm
Liczba stron: 384
Cena: 32 zł



Wojciechowski, Piotr - "Doczekaj nowiu"

Meta fiction


– Hej, a powiedz, jak uważasz, ale tak szczerze, poważnie mówię, kto naprawdę nami rządzi?
Zadał wam ktoś to pytanie? (Najlepiej z dopowiedzeniem pomocniczym: „przecież nie ci pozerzy, nie te marionetki z Wiejskiej”). Podobno takie poczucie nieprzezroczystości władzy, z którego takie pytanie się rodzi, mają nie tylko Polacy, ale też ludzie z Europy Zachodniej czy Ameryki. I podobno sporo z nich uważa, że demokracja to tylko fasada dla naiwnych, festiwal pozorów, za którego dekoracjami dopiero zapadają naprawdę ważne decyzje – podejmowane przez niejawne struktury. To podobno w tajnych służbach są prawdziwi profesjonaliści, wprawieni w pociąganiu za sznurki, znający się na rządzeniu.
W demokratycznej Rosji prezydentem został – niemal dekadę już jest – oficer wywiadu i prawie nikomu to nie przeszkadzało i nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie. Bo jeśli służby specjalne rządzą niejawnie, to niby czemu nie zawierzyć agentowi 007 z KGB (kultura masowa podpowiada, że to prawdziwy facet z klasą – w odróżnieniu od żałosnych pajaców z parlamentu), czemu nie dać całej władzy tajniakowi, by ten zrobił porządek z idiotycznym ustrojem, który dziko kompromituje się w mediach? W głowach – zarówno przyjmujących, jak i tych odrzucających spiskową teorię dziejów – kołatała i kołacze się myśl granicząca z pewnością, iż tylko taki fachowiec/cwaniak, jak Putin, mógł dźwignąć na nogi gigantyczną, fatalnie za Jelcyna upadłą Matuszkę Rosiję.

Akcja „Doczekaj nowiu”, powieści Piotra Wojciechowskiego, w której służby zdają się posiadać właśnie niemal nieograniczone możliwości i takąż władzę, osadzona zostaje w nieodległej przyszłości, po odejściu Putina, gdy jego następcy znów pozwolili – lub pozwolił ktoś, kto z głębokiego cienia nimi kierował – aby potężne cielsko bizantyjskiego kakomorfa znów straciło równowagę i w tym rozchwianiu zagroziło pokojowi na świecie. Zachodnie tajne służby dostrzegają w tym swoją szansę, postanawiają jak najwięcej ugrać, doprowadzić do rządów sił sprzyjających im i Zachodowi. Jednym z projektów mających to umożliwić jest „Kossak Vodka” – wypromowany przez Polaków plan restytuowania caratu i osadzenia na tronie najodpowiedniejszego kandydata. Ot, intryga w staromodnym stylu – lekko tylko uwspółcześniona dymitriada.
Narracja zdominowana jest przez dwa przecinające się wątki poświęcone dwójce głównych bohaterów, z których służby specjalne postanowiły skorzystać (znaleźć, wyciągnąć, przymocować sznurki i użyć). W pierwszym wątku: Michał Firlej, kadet amerykańskiej wojskowej szkoły morskiej, na wypełnionym kosmiczną elektroniką jachcie, z załogą tajniaków, zmierza z niewiadomych przyczyn w kierunku lodów i mroków Północy; wątek drugi: Ludmiła Sobieska, była dziewczyna Michała, dziewczyna z przeszłością, pół-Polka, pół-Rosjanka, „przypadkiem” poznaje księcia Dymitra Romanowa, dalekiego potomka „tych” Romanowów, obecnie antykwariusza, a niebawem – za sprawą Ludmiły właśnie – szachowego pionka służb, który przejmie władzę w Rosji. Rzecz jasna, o ile wszystko pójdzie zgodnie z planem.

W „Doczekaj nowiu” toczy się gra między ludzką wolnością a przypadkiem. Obroty tej gry sprawiły, że opowiadana jest historia Michała Firleja i Ludki Sobieskiej. To oni zostali rzuceni między żarna przeznaczenia, oni przed zmieleniem tożsamości się bronią. Ale: „Twoje życie może być też opowiadane. To tylko kwestia sekund, czyj profil wydobędzie ze światła błysk latarni morskiej”.
W roli losu, przypadku występują służby specjalne i organizowany przez nie spisek. Spisek tutaj, jak i gdzie indziej, jest obezwładniającą siłą, żywiołem, któremu ludzie są poddani i który wysysa z nich wolę działania. U Wojciechowskiego jest jednak także przygodą. Przygodą, żeglugą po oceanie wydarzeń, wobec której bohaterowie nie pozostają bierni, ale mierzą się z pojawiającymi się przeciwnościami, walczą z nimi, biorą za bary. Świat wprawdzie odciska się na nich, ale i oni mogą na nim pozostawić swój ślad. Wierzą, przynajmniej czasem, że mają coś do powiedzenia, próbują coś zrobić. Bo nie da się pokierować wiatrem, ale można ustawić żagle. I oczywiście, zupełnie normalnie – o ile w ogóle podjęte, to raz lepiej, a raz gorzej – bardzo różnie bohaterom tego typu próby wychodzą.

Pichcąc tę powieść, autor – a kucharzem jest bardzo sprawnym, pyszne zdania smażącym (na próbę przeczytajcie chociaż prolog) – sięgnął, jak już łatwo można się chyba domyślić, po szereg popkulturowych składników-motywów. Czego tu nie ma: sekty, przymusowa rekrutacja, szkolenie agentów, zakulisowe machinacje i reżyserowanie wydarzeń, przewroty, katastrofy, zagadkowe fenomeny (szepty w jonosferze, podbiegunowe anomalie magnetyczne), a nawet klonowanie i ożywianie. Plus oczywiście miłość i tragedia. Jest niemal wszystko. Gdyby to, jak może wynikać z dotychczasowego opisu, rzeczywiście była akcyjno-przygodowa powieść, to pewnie stałaby się bestsellerem.
Tymczasem w tym, co stworzył Wojciechowski, sensacyjno-przygodowa fabuła, choć wciąga, choć wypełniona jest świetnie skrojonymi – ludzkimi i ikonicznymi jednocześnie – bohaterami, także drugoplanowymi (cieśla Bonawentura Knat), stanowi jednak przede wszystkim pożywkę dla nietypowej konstrukcji narracyjnej, metafikcyjnej gry, jaką autor toczy z czytelnikiem. Specyfika tej zabawy sprawia, że recenzowana książka nie jest powieścią, do której miłośnicy Clancy’ego czy MacLeana mieliby zapałać szczególnie gorącym uczuciem. Czytając „Doczekaj nowiu”, jak gdyby to czytadło było, wyrżnąć się można już na wielopiętrowych retrospekcjach rozbitych na dziesiątki miejsc. Na absurdalnym wręcz czasoprzestrzennym kluczeniu, chaosie wspomnień, chaosie relacji, ich niepewności i sprzeczności – kluczeniu przywołującym niekiedy na myśl senny labirynt z jego pokrętną logiką. Wojciechowski miesza „prawdziwe” dla opowieści wydarzenia z wydarzeniami „fikcyjnymi”, które wydarzyć się mogły lub które ktoś, jeden z bohaterów, wyobraził sobie, że się wydarzyły. A później idzie jeszcze krok dalej...

– Tylko prawda jest ciekawa – mówi wielu.
– Tylko fikcja jest prawdziwa – odpowiada Wojciechowski.
Tym dialogiem podszyta jest cała (przejmująca) powieść. Ten dialog w pewien sposób definiuje, przesądza, że jest taka a nie inna. Osobna, trochę jak z innej bajki, jak z innego świata.
Zresztą sami przeczytajcie. To może być początek fikcyjnie pięknej przyjaźni.



PS: Nie zmieściło mi się kilka rzeczy, które w książce występują a akcentowane są dość mocno. O których informacja, być może, okaże się dla kogoś interesująca. I tak:
1. Mamy panoramę ścierających się poglądów na temat skomplikowanych relacji polsko-rosyjskich. Poglądy jak poglądy – raz bardziej, raz mniej przekonują; ale wyartykułowano, zręcznie wszywając w materię powieści, chyba wszystkie najważniejsze.
2. Znajdziemy rozważania o światach równoległych, czwartym wymiarze: czasie. Ciekawe. Dlatego że znajdują odzwierciedlenie w konstrukcji „Doczekaj nowiu”.
3. Jako dodatkowa struktura występuje Opowiadacz, który zwraca się wprost do czytelnika, odżegnuje się od własnego statusu narratora i osobiście żałuje bohaterów. Dzięki temu forma książki zbliża się do rozmowy, gawędy – silniej przywiązuje odbiorcę do opowieści.
4. Podobno ci, co czytali poprzednie książki Wojciechowskiego, będą mieli sporo frajdy z powodu odnajdywania uczynionych przez autora licznych nawiązań do jego wcześniejszego dorobku. Podobno, bo sam tych poprzednich powieści jeszcze nie czytałem.


Autor: Mateusz Wodyk
Dodano: 2007-08-26 02:09:06
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"


 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

 Simmons, Dan - "Czarne Góry"

Fragmenty

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

 Sablik, Tomasz - "Próba sił"

 Kagawa, Julie - "Żelazna córka"

 Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS