„M jak magia” to już trzecia pozycja Neila Gaimana, która domyślnie skierowana jest do młodszych czytelników. Jednakże w odróżnieniu od „Koraliny” czy „Wilków w ścianach” nie jest to bogato ilustrowana książeczka, ale zbiór opowiadań. W tym miejscu ostrzeżenie dla fanów – „M jak magia” zawiera jedenaście utworów, ale tylko trzy z nich są premierowe, reszta została już wcześniej opublikowana w „Dymie i lustrach” i „Rzeczach ulotnych”. Na osłodę pozostaje niewysoka cena książki – niespełna 20 złotych i fakt, że właśnie u nas miała ona swoją światową premierę.
„Sprawa dwudziestu czterech kosów” – to istny miszmasz gatunków. Na pierwszy rzut oka jest to czarny kryminał – prywatny detektyw spotyka femme fatale i wpada w kłopoty, ale kiedy śledztwo prowadzi Tom Paluch wszystko jest możliwe. Strasznie zakręcona historia pełna literackich smaczków i odnośników do kultury popularnej.
Fol rol de ol rol. „Trollowy most” to opowieść o przemijaniu. Zmienia się świat wokół nas, zmieniamy się my, jedynie troll czekający pod mostem jest wciąż ten sam. Nie wiem dlaczego, ale to opowiadanie na długo zapadło mi w pamięci. Fol rol de ol rol.
Chyba każdy z nas w dzieciństwie miał swoją ulubioną zabawkę, ale też taką, której się bał, wzbudzała jego niepokój. W „Nie pytaj diabła” taką funkcję spełnia pudełko. Zgrabnie napisana miniaturka, lecz nic więcej.
„Jak sprzedać Most Pontyjski” to charakterystyczne dla twórczości Gaimana opowiadanie-szkatułka. Oto Klub Złoczyńców i opowieść jednego z bywalców o pewnym przekręcie. Jeśli można sprzedać wieżę Eiffla, to czemu nie Most Pontyjski? Potrzebny jest tylko pomysł i znajomość ludzkiej psyche. Klasyczna łotrzykowska historyjka niewzbudzająca niestety u czytelnika zbytnich emocji, a w której o wiele ciekawsze jest opakowanie (Klub Złoczyńców) niż sama zawartość.
Na podobną przypadłość cierpi kolejny utwór „Październik w fotelu”. Obraz dwunastu ożywionych miesięcy siedzących przy ognisku, piekących kiełbaski i pijących cydr należy do moich ulubionych w literaturze, ale do samej opowieści Października rzadko wracam. I tylko jedno pytanie nasuwa się po lekturze, kim był (o ile był) ten tajemniczy obserwator? Samym Gaimanem?
O poszukiwaniach świętego Graala napisano do tej pory setki książek, ale chyba nikt nie wymyślił czegoś takiego jak „Rycerskość”. Po co wyruszać w niebezpieczną podróż, kiedy wystarczy pójść na wyprzedaż, a Święty Kielich sam trafi w wasze ręce. Przewrotne a zarazem przesympatyczne opowiadanko delikatnie kpiące z heroic fantasy.
Czasami życie daje w kość i marzymy o tym, żeby przelać na kogoś cały swój ból, smutek, niepowodzenia, ale wszystko ma swoją „Cenę”. Rzecz o kotach, o ludziach i o tym jak ulotne może być szczęście. A czy wy zasłużyliście na swojego Czarnego Kota?
Ciężkim orzechem do zgryzienia jest dla mnie tekst „Jak rozmawiać z dziewczynami na prywatkach”. Dwóch nastolatków trafia na imprezę, spotykają tam przedstawicielki płci pięknej i próbują je uwieść. Czy to miała być opowieść o wchodzeniu w dorosłość, czy coś w stylu „Kobiety są z Wenus, a mężczyźni z Marsa” – nie wiem.
Podejrzewam za to, że każdy z nas lubi dobrze i smacznie zjeść – bohaterowie „Ptaka słońca” także. Członkowie Klubu Epikurejczyków mają wielkie zmartwienie. Otóż udało im się już skosztować wszystkiego, co było możliwe do spróbowania. A jeśli jednak istnieje coś więcej? Coś mitycznego? Pomysł ciekawy, niestety samo opowiadanie jest przewidywalne i nie robi na czytelniku zbyt dużego wrażenia.
Główny bohater „Nagrobku dla wiedźmy”, Nik, jest chłopcem mieszkającym na cmentarzu. I nie byłoby w tym fakcie nic bardzo dziwnego, gdyby nie to, że jego jedynymi opiekunami i przyjaciółmi są duchy pochowanych tam ludzi. Mała rzecz, a cieszy. W tej historii Nik pragnie spełnić marzenie jednej ze zjaw i zdobyć tytułowy nagrobek. Niestety dobre chęci często prowadzą do kłopotów. Przesympatyczny utwór z iście cmentarnym klimatem, a także z nierozwiązaną do końca tajemnicą.
Zbiór opowiadań Gaimana bez krótkiego utworu pisanego wierszem nie byłby ważny. Stąd „Instrukcja” – czyli spis reguł jak zachować się w krainie magii. Powiem szczerze, że nisko sobie cenię liryczne próby autora, niemniej ten utwór na tle innych jego poetyckich osiągnięć prezentuje się całkiem dobrze.
Zbiór „M jak magia” to w moim odczuciu książka nierówna. Obok zapadających w pamięć utworów jak „Trollowy most”, „Rycerskość” czy „Październik na tronie”, znalazły się utwory przeciętne „Ptak słońca”, „Jak sprzedać Most Pontyjski”, a nawet słabe – „Nie pytaj diabła”. Nie jestem również przekonany, czy wszystkie utwory będą zrozumiałe dla dzieci. Inna sprawa, że dzisiejsza dziatwa wychowana na telewizji i Internecie jest często o wiele mądrzejsza niż nam się wydaje. Podsumowując – najnowsza książka Neila Gaimana może nieco rozczarować jego wiernych fanów, za to jest świetną propozycją dla tych, którzy przygodę z twórczością autora Sandmana chcą dopiero rozpocząć.