NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Weeks, Brent - "Cień doskonały" (wyd. 2024)

LaValle, Victor - "Samotne kobiety"

Ukazały się

Grimwood, Ken - "Powtórka" (wyd. 2024)


 Psuty, Danuta - "Ludzie bez dusz"

 Jordan, Robert; Sanderson , Brandon - "Pomruki burzy"

 Martin, George R. R. - "Gra o tron" (wyd. 2024)

 Wyrzykowski, Adam - "Klątwa Czarnoboga"

 Esslemont, Ian Cameron - "Kamienny wojownik"

 Kagawa, Julie - "Dusza miecza"

 Pupin, Andrzej - "Szepty ciemności"

Linki

MacHale, D. J. - "Wędrowiec"
Wydawnictwo: Rebis
Cykl: MacHale, D. J. - "Pendragon"
Tłumaczenie: Lucyna Targosz
Data wydania: Luty 2007
Format: 128x197
Liczba stron: 388
Tom cyklu: 1



MacHale, D. J. - "Wędrowiec"

Czytaliście „Harry’ego Pottera”? „Pendragon” D.J. MacHale’a reprezentuje tę samą rodzinę książek – powieść przygodowo-fantastyczną dla młodzieży. W odróżnieniu od bardziej sławnego poprzednika, tym razem o losach cudownego dziecka, wybranego by uratować uniwersum równoległych światów, pisze profesjonalista, który przed wydaniem swojego dziełka zarabiał na utrzymanie tworzeniem scenariuszy filmowych (a nie szkicowaniem na serwetkach w tanich sieciowych kawiarniach). Produkt finalny jest dzięki temu napisany z iście filmową gracją, która pozwala na moment zawiesić na kołku poczucie realizmu i - recenzentowi - poczuć się znów trzynastoletnim fanem „Świata czarownic”.
Widzicie więc, że recenzent uległ zgubnemu zdziecinnieniu, poległ w starciu ze wspomnieniami i prawdopodobnie nie jest w stanie przyłożyć swej zwyczajnej obiektywnej miary do przedmiotu recenzji (chociaż być może wam przy lekturze grożą te same objawy). W każdym razie, fabuła „Pendragona” jest równie infantylna, jak ideał powieści przygodowej dla młodszych nastolatków. Jest sobie zupełnie typowy czternastolatek, który w chwili pierwszego pocałunku złożonego na chętnych wargach potajemnie ukochanej koleżanki dowiaduje się czegoś, co zmieni jego życie. (Nie, nie chodzi tu o żadne freudowskie skojarzenia! To jest książka dla młodszych nastolatków, nie dla dorosłych zboczeńców!). Konkretnie chłopiec ma pomóc wujowi uratować świat, i to nie tylko Ziemię, ale wszystkie inne światy również; bowiem głęboko w otchłaniach nowojorskiego metra leży przejście do światów równoległych...
Proste, prawda? Proste i urzekające, ale tylko pod warunkiem dobrego wykonania. W literaturze młodzieżowej nie chodzi, jak myślę, o wzbicie się na wyżyny artyzmu (nastoletni czciciele Prousta uprzejmie proszeni o powstrzymanie się od uwag). Celem jest raczej atrakcyjna fabuła, której jednocześnie nie powinien zaciemniać chaos narracyjny, ubóstwo języka czy niewiarygodni bohaterowie (niewiarygodni w sensie psychologicznym naturalnie, ponieważ bohater fantastyczny pewną dozę niewiarygodności winien posiadać). W „Pendragonie” udało się to osiągnąć. Szczególną uwagę poświęcić chciałbym kwestiom wiarygodności psychologicznej. Chociaż parę zim minęło już od moich dni czternastolatka, lektura kart rzekomego dziennika głównego bohatera dała mi poczucie bardzo realnego kontaktu z prawdziwymi opowiadaniami dorastającego chłopca. Ekscytacja i naiwna wiara we własną nieśmiertelność i niezwyciężoną moc, doskonale przedstawione, nadają powieści autentyczny smak.
Świat równoległy w „Pendragonie” jest niestety odrobinę drewniany. Przypomina mi akademicki przykład ilustrujący gospodarkę epoki niewolniczej lub feudalnej: klasa panująca, klasa pracująca i ruch oporu o świetlanych ideałach. Na to nakłada się odwieczny konflikt międzyświatowych podróżników z pradawnym złem. Zbyt mało jest szczegółów, aby kategorycznie określić stopień spójności tak skonstruowanego świata, intuicja recenzencka podpowiada jednak, że niezbyt on wysoki.
Pomimo wszystkich pochwał, „Pendragon” pozostaje powieścią dla młodzieży. Jako taka, nie jest w stanie wzbić się powyżej pewnego pułapu. Nie jest to zresztą jej celem, o ile można mówić o celu innym niż zarabianie dla autora honorariów. Jeśli do czegoś można mieć poważne pretensje, jest to – mimo wszystko – nadmiar przemocy, aczkolwiek w porównaniu z współczesną telewizją i tak jej zaskakująco mało. (Tak na marginesie, więcej zbrodni było w książeczkach z serii o „Wojowniczych żółwiach ninja” wydawanych mniej więcej w połowie lat 90., u szczytu popularności kreskówki). Równocześnie, poza pocałunkiem w samej pierwszej scenie, w książce nie ma praktycznie wcale odniesień do ludzkiej seksualności, co może po części wynikać z amerykańskiego pochodzenia autora. Mamy do czynienia z typową produkcją rodem z USA, sprawnie wykonaną i prawdopodobnie atrakcyjną dla młodego czytelnika.


Ocena: 6/10
Autor: Bleys
Dodano: 2007-05-03 16:05:37
Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

Burzyn - 19:18 03-05-2007
"W odróżnieniu od bardziej sławnego poprzednika, tym razem o losach cudownego dziecka, wybranego by uratować uniwersum równoległych światów, pisze profesjonalista, który przed wydaniem swojego dziełka zarabiał na utrzymanie tworzeniem scenariuszy filmowych (a nie szkicowaniem na serwetkach w tanich sieciowych kawiarniach)."
Powyższy zarzut (?!) jest poniżej pasa i to bez względu na jego (pasa) płeć. Pani Rowling, jak sprawdziłem, odebrała wykształcenie klasyczne, studiowała francuski, a potem była m.in. sekretarką i nauczycielką, a nie żyła z pisania na serwetkach lub tworzenia origami. Nawiasem mówiąc złośliwość i tak jest chybiona, ponieważ pisanie na serwetkach ma bardzo chlubną tradycję, nie tylko pośród poetów czy pisarzy, ale i na przykład matematyków. Ale jeśli już się czepiać, to może także tych piszących na pudełkach od zapałek?
Pan MacHale, jak zdołałem wyczytać, też imał się różnych zajęć, zanim został scenarzystą, ale dlaczego nie wspomniałeś, że na przykład zbierał jaja na fermach? Poza tym nie sądzę, by istniała prosta tożsamość: scenarzysta = pisarz; ani w jedną, ani w drugą stronę.
Nie odbieram prawa do wyrażania swoich antypatii, ale nie wydaje mi się, by forma tego była tutaj trafiona. I nie, nie jestem miłośnikiem twórczyni Pottera, choć dwa pierwsze tomy przeczytałem bez bólu.

PS. Skąd ten Colin, skoro zdaje się, że chodzi o D.J.?

Vampdey - 23:02 03-05-2007
Ten Colin to chyba mała pomyłka. Do poprawienia.

Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fonstad, Karen Wynn - "Atlas śródziemia


 Fosse, Jon - "Białość"

 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

Fragmenty

 Grimwood, Ken - "Powtórka"

 Lewandowski, Maciej - "Grzechòt"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS