NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

McGuire, Seanan - "Pod cukrowym niebem / W nieobecnym śnie"

Weeks, Brent - "Na krawędzi cienia" (wyd. 2024)

Ukazały się

Kingfisher, T. - "Cierń"


 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Lloyd Banwo, Ayanna - "Kiedy byłyśmy ptakami"

 Jadowska, Aneta - "Tajemnica domu Uklejów"

 Sablik, Tomasz - "Mój dom"

 Pilipiuk, Andrzej - "Czasy, które nadejdą"

 Szmidt, Robert J. - "Szczury Wrocławia. Dzielnica"

 Bordage, Pierre - "Paryż. Lewy brzeg"

Linki

Deaver, Jeffery - "Zegarmistrz"
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Tłumaczenie: Łukasz Praski
Data wydania: Listopad 2006
ISBN: 83-7469-422-X
Oprawa: miękka
Liczba stron: 392
Cena: 29.90



Deaver, Jeffery - "Zegarmistrz"

Thriller jako gatunek znajduje się w jeszcze większej zapaści niż fantasy, pomyślałem patrząc na „Zegarmistrza” Jeffreya Deavera. O ile w fantasy pojawili się w końcu odważni Don Kichoci walczący z tolkienowskim archetypem gatunku, o tyle thriller wciąż tkwi w mrokach średniowiecza i nie ma szans na renesans.

„Zegarmistrz” zapowiadał się interesująco, nawet jeśli nie jest to specjalnie oryginalna powieść. Trudno zresztą żeby była, thriller rządzi się swoimi żelaznymi prawami, które bardzo trudno podważyć czy obejść. Mimo wszystko spodziewałem się po autorze znakomitego „Kolekcjonera kości” czegoś znacznie, znacznie lepszego. W miarę czytania łapałem się za głowę widząc tak nieudolnie skonstruowaną pod względem fabularnym powieść.
A zaczyna się całkiem interesująco, choć zgodnie z kanonem gatunku. Mamy psychopatycznego mordercę, tytułowego „Zegarmistrza”, który w okrutny sposób morduje pozornie przypadkowo wybrane osoby. Jego wspólnikiem jest gwałciciel-nekrofil. Naprzeciwko parze zbrodniarzy stają detektywi znani z poprzednich powieści Deavera – sparaliżowany kryminalistyk Lincoln Rhyme i jego piękna partnerka, Amelia Sachs. I po prawdzie tylko do nich nie można mieć zastrzeżeń, jeśli chodzi o bohaterów.

Reszta jest niestety po prostu zła. Autor nie potrafił się najwyraźniej zdecydować czy rzeczywiście Zegarmistrz miał być zimnym skurwysynem pragnącym zemsty; perfekcjonistą planującym zbrodnie z dużym wyprzedzeniem. Zbrodnie, w których najważniejszą rolę gra precyzja i czas, oraz prowadzona przez mordercę zabawa w kotka i myszkę z prowadzącymi śledztwo detektywami. Niestety w połowie książki charakter Zegarmistrza ulega nagłej zmianie, która – nie uzasadniona – pojawia się praktycznie znikąd. W pewnym momencie okazuje się bowiem, że morderca to tak naprawdę wynajęty terrorysta, który ma wysadzić w powietrze przyjęcie z przebywającą nań generalicją. Co to ma być, u licha ciężkiego?! Niech się pan, panie Deaver zdecyduje! Wygląda to tak, jakby cały zamysł powieściowy w pewnej chwili diabli wzięli, albo autor został zmuszony do napisania innej książki niż początkowo zamierzał. Amerykanie wszędzie muszą wcisnąć terrorystów. A szkoda, bo przez to jedno zagranie został zmarnowany materiał, na niezłą powieść, gdyby tylko cała była napisana tak jak jej pierwsza połowa...
Bo przecież do momentu ujawnienia prawdziwego celu Zegarmistrza, wszystko idzie całkiem nieźle. Obserwujemy prowadzone śledztwo niejako z dwóch stron. Co jakiś czas autor kręci kamerą pokazując wszystko oczyma bohaterów negatywnych – Zegarmistrza i jego pomocnika, poznajemy motywy i sposób ich działania, a potem patrzymy jak do tego dochodzą prowadzący pościg Sachs i Rhyms. Sami możemy kombinować na miejscu zbrodni, zastanawiając się, gdzie może być ślad pozostawiony przez zabójcę. Z czasem dla pierwotnego Zegarmistrza, psychopaty-perfekcjonisty, nabieramy szacunku i powoli zaczynamy jemu kibicować. A potem nagle BANG! I wszystko diabli biorą.
W pewnych momentach denerwowała mnie też logika scen. Na przykład bogaty biznesmen, którego przesłuchują Sachs i sprowadzona specjalnie do tego celu specjalistka od przesłuchań, Kathryn Dance, umawia się z prostytutkami z ulicy, zamiast wynająć luksusową call-girl i mieć wszystko gdzieś. Trudno uwierzyć, że nie mógł tego zrobić, skoro stać go na złote roleksy. Inne sceny także są naiwne. Na przykład żołnierz po służbie w Iraku – ech, panie Deaver... – zapomina o sprawdzeniu, kto stoi za drzwiami domu i że w Stanach Zjednoczonych także są źli ludzie (!).

Jak wspomniałem, złego słowa nie można powiedzieć o bohaterach pozytywnych powieści. Zarówno Lincolna Rhyme’a, jak i Amelię Sachs autor skonstruował bardzo sprawnie – tej pary detektywów, jak i innych postaci pozytywnych, choćby policjanta Pulaskiego, nie sposób nie polubić. Co jednak najważniejsze – mimo że nieco sztampowi (motyw mistrza i ucznia, prywatna wendetta) – są wiarygodni. No i jest jeszcze pomagier Zegarmistrza – Vincent, do którego też trudno mieć zastrzeżenia.
Czy coś jeszcze? Ach tak, fabuła. Dwutorowa. Oprócz sprawy Zegarmistrza jesteśmy jeszcze świadkami zagadki „St. James” – skorumpowanych glin, fałszerzy pieniędzy i handlarzy narkotyków – w którą zamieszani są nie tylko policjanci, ale także władze Nowego Jorku (miasta, gdzie dzieje się akcja powieści). Banalnie? Jasne. Wciąga? Początkowo tak, co akurat dobrze o autorze świadczy, ale jako całość nagle ulega rozmyciu. Niestety.
Kompletnie od czapy wzięto natomiast okładkę – ale nie wiem czy to wina polskiego wydawcy, czy autora. Wiersz z tyłu książki sugeruje, że mamy do czynienia z zagadką trochę w stylu Umberto Eco – jasne! Autor o wierszu zapomina, jest tylko kolejnym rekwizytem mającym ubarwić fabułę.

Szkoda zmarnowanego potencjału, nawet jeśli ”Zegarmistrz” to powieść skonstruowana według znanych schematów, z przeznaczeniem na ekranizację i bez żadnych oryginalnych elementów. Powieść, która mogła być całkiem przyzwoita, gdyby zachowano klimat i charakter pierwszej części. A jest: nie do końca zła, ale zwyczajnie niedorobiona, pomieszana pod względem koncepcyjnym. Czy warto po nią sięgnąć? Może i tak. Ale są ciekawsze książki na rynku, nawet thrillery.



Ocena: 5/10
Autor: Żerań


Dodano: 2007-02-06 16:47:01
Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

kurp - 17:43 06-02-2007
Dzięki za ostrzeżenie :)

ajsber - 21:32 11-04-2007
Nie jest tak źle. Tylko końcówka - ostateczne rozwiązanie problemu - jest faktycznie bezsensowna i naciągana. Poza tym sytuacja jak zawsze u Deaver`a, z zaskakującymi zwrotami akcji i całkiem fajnymi pomysłami.
Być może nie dałbym wyższej oceny ale nie zabarwiłbym jej tak pejoratywnym kolorem.

Tigana - 00:35 12-04-2007
ajsber pisze:Nie jest tak źle. Tylko końcówka - ostateczne rozwiązanie problemu - jest faktycznie bezsensowna i naciągana. Poza tym sytuacja jak zawsze u Deaver`a, z zaskakującymi zwrotami akcji i całkiem fajnymi pomysłami.

Deaver ma ostatnio największy problem z końcówkami. W "Magu" nie wiedział, kiedy skończyc i książka miała w sumie 2 zakończenia. Rozczarowuje także ostateczne rozwiązanie intrygi w "13 karcie". "Zegarmistrza" jeszcze nie przeczytałem, dopiero dzisiaj wypożyczyłem więc na razie nie będę sie wypowiadał.

Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"


 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

 Simmons, Dan - "Czarne Góry"

Fragmenty

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

 Sablik, Tomasz - "Próba sił"

 Kagawa, Julie - "Żelazna córka"

 Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS