NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

Ukazały się

Esslemont, Ian Cameron - "Kamienny wojownik"


 Kagawa, Julie - "Dusza miecza"

 Pupin, Andrzej - "Szepty ciemności"

 Ferek, Michał - "Pakt milczenia"

 Markowski, Adrian - "Słomianie"

 Sullivan, Michael J. - "Epoka legendy"

 Stewart, Andrea - "Cesarzowa kości"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku"

Linki

Wójtowicz, Milena - "Podatek"
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: Maj 2005
ISBN: 83-89011-53-0
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
Liczba stron: 336
Cena: 24,99 zł
miejsce wydania: Lublin
seria: Kuźnia Fantastów



Wójtowicz, Milena - "Podatek" #2

Duża strata

Na mokrej ściółce leżały plecak i kryształ Fiskusa pełen Podatku. Kawałek dalej, na plecach, leżała Monika z rozrzuconymi ramionami, wpatrzona nieruchomymi oczami w niebo.
Pod sosną pojawił się kopczyk, jakby usypany przez niewidzialnego kreta, i z ziemi, wypluwając żyjątka, wychylił się Piotrek. Jens pomógł mu wygrzebać się do końca.
— Co to niby było? — jęknął Piotrek, otrzepując się z błota. Niewiele mu to pomogło, dalej wyglądał jak ekshumowany nieboszczyk.
— Sam chciałbym wiedzieć. — Niemiec stanął przy Monice w odległości mniej więcej dwóch metrów, bo bliżej podejść się nie dało. Iskry strzelały w powietrzu.
— To miało być proste jak żyłka od wędki. — Piotrek ostrożnie podszedł do kryształu. — Dostaliśmy cynk o jakimś nielegalnym lokatorze, więc wysłałem młodą, niech się wczuwa. Z tymi nielegalnymi to zwykle nie ma kłopotu. Srają w gacie, jak tylko usłyszą, że Urząd Skarbowy się nimi interesuje.
— Z tym kłopot był. — Jens wyciągnął papierosy, wsadził jednego do ust. Drugiego, już zapalonego, wetknął w rękę Piotrkowi. Ten zaciągnął się nerwowo, a potem rozkaszlał spazmatycznie.
— Co teraz robimy? — wykrztusił po dłuższej chwili. Nadal był do tego stopnia ogłuszony wydarzeniami, że nie docierało do niego, iż o decyzję prosi swojego podwładnego.
— I tak jej stąd nie zabierzemy, przynajmniej dopóki to pole wokół się nie wyczerpie. Czekamy na Centralę. — Niemiec nawet nie zauważył tego występku przeciw służbowej hierarchii, wciąż przyglądał się leżącej nieruchomo Monice.
Usiedli na jednym ze świeżo zwalonych pni i czekali.
Warszawa raczyła odezwać się po półgodzinie. Nad poziomkami zafalowało powietrze.
— Jest Łukasz. — Jens zgasił papierosa. Na polanie pojawił się elegancik w towarzystwie staruszka odzianego w coś pomiędzy opończą a koszulą nocną. Dziadek, nucąc pod nosem, ruszył w las, a Łukasz rozejrzał się nerwowo po pobojowisku.
— No, troszkę się popieprzyło — westchnął.
— Popieprzyło się, pewnie, że się popieprzyło! — jęknął Piotrek. — Ziemia mnie zeżarła, a Monika... — Machnął ręką w stronę leżącej dziewczyny.
Łukasz poprawił krawat. Minę miał nieco niewyraźną i już na pierwszy rzut oka było widać, że nie zamierza zanadto roztrząsać problemu.
— No niestety, humanum errare est i dotyczy to nawet naszego Urzędu.
— Czyli? — Jens nie dał się zbyć przysłowiem.
Łukasz troszkę się zdenerwował. Nie lubił tego Niemca, bynajmniej nie ze względu na narodowość, ale poglądy i metody pracy. Jako urodzony biurokrata nie czuł się dobrze w towarzystwie awanturników i lekkoduchów, a do tej kategorii zaliczał Jensa.
— To nie jest zwyczajny nielegalny lokator. To... no nie wiem, jak to nazwać... sól tej ziemi, duch Lubelszczyzny, pradawny byt. Ma prawo do terenu przez zasiedzenie. Płaci, rzecz jasna, podatki, tyle że według innej stawki, no i ostatnio był aktywny paręset lat temu! Wtedy nie było jeszcze instytucji, takich Poborców jak teraz, sami wiecie. Nie bardzo wiedzieliśmy, co z nim zrobić, na szczęście przypomniałem sobie o dziadziu. — Wskazał na staruszka, który właśnie z dziecinną radością śpiewał coś do kępki mchu. — Rodzice upchnęli go w domu spokojnej starości dla wariatów, ale jakoś dało się go wyciągnąć. Pogada z tym czymś i będzie okay. — Uśmiechnął się z niejakim przymusem.
— Okay?! A Monika?
Łukasz zerknął na nieruchome ciało dziewczyny i natychmiast odwrócił wzrok.
— No niestety, nieprędko trafi się nam kolejny mag. Duża strata do Urzędu.
Coś poderwało go w powietrze i prawie rozpłaszczyło na pniu sosenki.
— Dla Urzędu?! — Monika wstawała z trudem. — A dla mnie to niby nie strata? Siedzicie na tych swoich tyjących tyłkach i nawet nie chce wam się sprawdzić, gdzie posyłacie nowicjuszy?! Mogła mi głowa pęknąć od nadmiaru mocy! Mogłam zwariować od tego! Już się dziwnie czuję!!!
Łukasz unosił się coraz wyżej i wyżej. Bezradnie zamachał nogami nad wierzchołkami drzew. Jens rzucił się w stronę dziewczyny, chciał złapać ją za rękę, zdekoncentrować, ale odepchnęła go tak, że przeleciał kilka metrów, wyrywając po drodze spore kępy trawy. Nucący staruszek patrzył na to wszystko z dziecięcym zachwytem. A Monika prychnęła jak rozjuszona kotka, złapała plecak i wyteleportowała się z lasu. Gdy tylko zniknęła, Łukasz runął na ziemię, łamiąc po drodze gałęzie. Jens w ostatniej chwili zaklęciem złagodził upadek. Dziadek z radości zaczął podskakiwać i klaskać w ręce.
— Niech dziadek przestanie! — wrzasnął Łukasz, wyrywając z garnituru igły i gałązki. — To wcale nie jest śmieszne! Znajdźcie ją! Zapłaci Grzywnę zgodnie z szóstym Prawem Poboru.
— Takie proste to nie będzie. — Piotrek podrapał się w głowę. — Zanim tu przyjechaliśmy, zarejestrowałem ją jako maga, a zgodnie z dziesiątym Prawem Magów: „W odwecie za narażenie życia mag ma prawo domagać się sprawiedliwości lub też wymierzyć ją samodzielnie, jednak zgodnie z zasadą proporcji”. Tak teoretycznie, to jej kara była mniejsza od krzywdy, więc możesz ją, co najwyżej, oskarżyć o miłosierdzie.
— Nie będzie mi mag uciekał z Urzędu — zagrzmiał Łukasz, wygrażając pięścią. — Skoro nie będzie płaciła Grzywny, to przynajmniej będzie pracować. Jest Poborcą, nie może odmówić Poboru. Chwilowo udzielam jej bezpłatnego urlopu, z którego ma jak najszybciej wrócić, jasne?
— Niby ja mam ją znaleźć? — zdziwił się Jens, do którego te słowa były skierowane.
— No niby ty! Nudzisz się tu przecież, no to już!
Niemiec wzruszył ramionami i teleportował się z lasu. To samo zrobił Łukasz, przykazawszy przedtem Piotrkowi pilnować dziadka.


Dodano: 2006-12-06 18:28:52
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fosse, Jon - "Białość"


 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

Fragmenty

 Lewandowski, Maciej - "Grzechòt"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

 Mara, Sunya - "Burza"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS