NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Iglesias, Gabino - "Diabeł zabierze was do domu"

Crouch, Blake - "Upgrade. Wyższy poziom"

Ukazały się

King, Stephen - "Billy Summers"


 Larson, B.V. - "Świat Lodu"

 Brown, Pierce - "Czerwony świt" (wyd. 2024)

 Kade, Kel - "Los pokonanych"

 Scott, Cavan - "Wielka Republika. Nawałnica"

 Masterton, Graham - "Drapieżcy" (2024)

 He, Joan - "Uderz w struny"

 Rowling, Joanne K. - "Harry Potter i Zakon Feniksa" (2024, Gryffindor)

Linki

Moon, Elizabeth - "Być bohaterem"
Wydawnictwo: ISA
Cykl: Moon, Elizabeth - "Esmay Suiza"
Data wydania: 2005
ISBN: 83-88916-69-6
Oprawa: miękka
Format: 135 x 205 mm
Liczba stron: 428
Tom cyklu: 1



Moon, Elizabeth - "Być bohaterem" #3

Rozdział trzeci

Esmay miała czas, aby medytować nad tymi słowami, gdy działprawny Floty oddzielił ją od pozostałych młodszych oficerów, umieścił napokładzie kurierskiego eskortowca i ściągnął do kwatery głównej całe osiemdni przed przybyciem pozostałych. Tutaj poznała swojego obrońcę, łysiejącegomajora w średnim wieku, który wyglądał bardziej jak biurokrata niż oficer.Jego niewielki brzuszek wskazywał, że unika ćwiczeń, z wyjątkiem kilkuostatnich tygodni przez corocznymi testami sprawnościowymi.
- Znacznie rozsądniej byłoby powiązać te wszystkiesprawy razem - marudził major Chapin, zaglądając do kartoteki Esmay. -Zaczynając od końca, jest pani bohaterką Xaviera; ocaliła pani planetę, układi tyłek siostrzenicy pani admirał. Niestety...
- Już mi to wyjaśniono - przerwała mu Esmay.
- Dobrze. Przynajmniej nie brakuje żadnych dokumentów.Będziemy musieli przygotować się osobno do przesłuchania przed KapitańskąKomisją Śledczą i do każdego z trzech głównych oskarżeń w sądziewojennym. Mam nadzieję, że ma pani spokojny umysł...
- Tak mi się wydaje.
- To dobrze. Na czas procesu darujmy sobie protokółwojskowy, jeśli to możliwe. Będę zwracał się do ciebie Esmay, a ty mów domnie Fred, bo mamy zbyt wiele pracy, żeby spowalniały nas formalności. Dobrze?
- Tak jest, sir... Fred.
- Dobrze. Teraz powiedz mi wszystko to, co powiedziałaśśledczym, a potem wszystko to, czego im nie powiedziałaś. Opowiedz mi teżcałą historię twojego życia. Nie będę wiedział, co jest przydatne, dopóki tegonie usłyszę.
W ciągu kilku następnych dni Esmay przekonała się, że majorChapin mówił zupełnie poważnie. Stwierdziła też, że jest jej coraz łatwiej doniego mówić, a to nieco ją niepokoiło. W końcu nie jest dzieckiem,które szukając pocieszenia, może rzucać się na każdego życzliwego dorosłego. Wspomniałamu nawet o koszmarach, tych związanych z Xavierem.
- Możesz wziąć pod uwagę sesję psychoterapeutyczną -powiedział - jeśli to cię tak bardzo martwi.
- Teraz to już przeszło. Tylko przez te kilkapierwszych dni po...
- Dla mnie to jest całkowicie naturalne. Jeśli śpiszdostatecznie dobrze... lepiej, żebyś teraz nie zgłaszała się do psychiatrów,ponieważ mogłoby to sprawiać wrażenie, że chcesz bronić się psychicznąniedyspozycją.
- Och.
- Ale jeśli tylko jest ci to potrzebne...
- Nie jest - oświadczyła zdecydowanie Esmay.
- To dobrze. A wracając do tych kradzieżyz szafek załogi, o których mówiłaś...

* * *

Okoliczności sprzysięgły się, żeby przesunąć datę rozprawysądu wojennego, więc najpierw zebrała się Kapitańska Komisja Śledcza. MajorChapin też na to narzekał.
- Przed Komisją Śledczą nie towarzyszy ci obrońca, więcbędziesz musiała sama pamiętać o tym wszystkim, o czym rozmawialiśmy.Zawsze możesz poprosić o krótką przerwę i przyjść do mnie, aby sięporadzić, ale to sprawia złe wrażenie. Niech to szlag, chciałem, żebyś nabrałajakiegoś doświadczenia, zanim staniesz przed nimi sama.
- Nic na to nie poradzimy - stwierdziła Esmay. Obrońcaspojrzał na nią lekko zaskoczony, co niemal ją zirytowało. Czy spodziewał się,że będzie narzekać w sytuacji, kiedy to nic nie pomoże? Bezsensowniemarudzić, i to jemu?
- Cieszę się, że tak do tego podchodzisz. No dobrze,jeśli nie podniosą sprawy uszkodzenia komputera nawigacyjnego, masz dwiemożliwości... - Ta ich sesja ciągnęła się godzinami, aż Esmay doszła do wniosku,że rozumie linię obrony Chapina.
Rankiem tego dnia, w którym zaczęło się przesłuchanieprzed Komisją, Chapin odprowadził ją aż do budynku i obiecał, że będzieczekał w korytarzu na wypadek, gdyby potrzebowała jego pomocy.
- Uszy do góry, poruczniku - powiedział, gdy otwarłysię drzwi. - Niech pani pamięta, że wygrała pani bitwę i nie straciłastatku.

* * *

Komisja Śledcza nie zastosowała taryfy ulgowej z powoduniezwykłych okoliczności, które zmusiły Esmay do przejęcia dowodzenia naDespite. Przynajmniej takie miała wrażenie na podstawie zadawanych jej pytań.Jeśli pepek dowodzi statkiem w trakcie bitwy, lepiej, żeby wiedział, corobi, dlatego wyłapali każdy popełniony przez nią błąd.
Czemu nie przygotowała się na objęcie dowodzenia, zanimjeszcze starszy oficer zginął od ran? Z pewnością można by było szybciejopanować ten bałagan na mostku. Esmay przypomniała sobie stan paniki,w jakim działała, potrzebę zabezpieczenia dosłownie każdego pomieszczeniai sprawdzenia wszystkich członków załogi; nadal uważała, że miała nagłowie ważniejsze sprawy niż ścieranie krwi z kapitańskiego fotela. Niepowiedziała tego, ale wyliczyła inne problemy, które zdawały jej się bardziejnaglące. Przewodniczący Komisji, jednogwiazdkowy admirał o kamiennejtwarzy, o którym Esmay nigdy nie słyszała niczego dobrego ani złego,zacisnął tylko usta; z jego miny nie była w stanie niczego wyczytać.
W takim razie czemu po przejęciu dowodzenia postanowiławkraść się w jeden system - wszyscy zgadzali się, że był to właściwy ruch,biorąc pod uwagę to, co tam znalazła - a potem z pełną prędkościąwróciła do Xaviera, skoro miała podstawy sądzić, że wrogie siły zastawiłypułapkę? Czy nie zdawała sobie sprawy, że bardziej fachowe zaminowaniekorytarza wyjściowego punktu skokowego mogłoby doprowadzić do tego, że jejmisja stałaby się samobójcza? Esmay nie miała zamiaru spierać się co dosensowności swojej decyzji; kierował nią instynkt, a nie rozsądek,a instynkt znacznie częściej zabija niż ratuje.
I dlaczego nie pomyślała wcześniej o mikroskoku dowyhamowania rozpędu, skoro mogła w ten sposób uratować dwa statki,a nie tylko jeden? Esmay opowiedziała o komputerze nawigacyjnymi potrzebie przemontowania sterującego chipa z jednegoz urządzeń kontroli rakiet. Przesłuchanie ciągnęło się godzina za godziną.Członkowie Komisji sprawiali wrażenie znacznie mniej zainteresowanych -a właściwie nawet wcale - tym, w jaki sposób Despite zniszczył okrętflagowy wroga, niż jej błędami. Komisja odtworzyła materiały podglądu, wskazałana rozbieżności, pouczyła ją, a kiedy wreszcie to się skończyło, Esmayczuła się tak, jakby gotowano ją tak długo, aż jej kości rozpuściły sięw zupie.
Major Chapin, który czekał na nią w korytarzu, gdziemiał na ekranie podgląd przesłuchania, podał jej szklankę wody.
- Pewnie mi nie uwierzysz, ale biorąc pod uwagęokoliczności, spisałaś się naprawdę doskonale.
- Nie wydaje mi się. - Major Chapin przyglądał się jej,aż opróżniła szklankę.
- Poruczniku, wiem, że jest pani zmęczona i pewnieczuje się tak, jakby przeciągnięto panią przez wyciągarkę do drutu, ale proszęmnie wysłuchać. Komisja Śledcza musi wyczerpywać. Taka jest jej rola. Stałapani tam i mówiła prawdę; nie dała się pani wyprowadzić z równowagi,nie zalała ich pani słowami, nie próbowała się tłumaczyć. Doskonale poradziłasobie pani z kwestią awarii komputera nawigacyjnego; przedstawiła im panifakty, i to wszystko. Pozwoliła pani Timmy’emu Warndstadtowi maglowaćpanią, a mimo to wciąż odpowiadała pani uprzejmie na głupie pytania.Pracowałem z bardzo doświadczonymi oficerami, którzy w takiejsytuacji radzili sobie o wiele gorzej.
- Naprawdę? - Nie była pewna, czy to, co czuła, tonadzieja, czy po prostu zdumienie, że ktoś mógł uznać za właściwe to, cozrobiła.
- Naprawdę. Proszę także pamiętać, co powiedziałem napoczątku: nie straciła pani statku i wykonała decydujący ruchw bitwie. Nie mogą tego pominąć, nawet jeśli uważają, że był to ślepytraf. A po przesłuchaniu pani takie myślenie jest znacznie mniejprawdopodobne. Szkoda, że nie pytali o więcej szczegółów, ale miała panirację, nie przedstawiając ich, bo wyglądałoby to na tłumaczenie się... Irytujemnie, kiedy ignorują akta. Wszystko tam wyłożyłem, mogli to przynajmniejprzeczytać i zadać właściwe pytania. Oczywiście, że będą negatywnekomentarze; zawsze jakieś są, jeśli coś dotrze aż do Komisji. Ale wiedzą -niezależnie od tego, czy zechcą się do tego przyznać - że doskonale się panispisała jak na młodego oficera po raz pierwszy biorącego udział w bitwie.
Otwarły się drzwi i Esmay musiała wrócić na salę.Zajęła z powrotem swoje miejsce przed stołem, za którym zasiadało pięciuoficerów.
- To skomplikowana sprawa - odezwał się admirałWarndstadt - dlatego wyrok także jest skomplikowany. Poruczniku Suiza, Komisjauznała, że sposób, w jaki kierowała pani Despitem od chwili objęciadowództwa po tym, jak Dovir został ranny, do pani... pochopnego... powrotu doXaviera mieści się w standardach wymaganych od kapitana Floty. - Esmaypoczuła pierwszy promyk nadziei, że może jednak nie zostanie wyrzucona tużprzez uwięzieniem jej przez sąd wojenny.
Admirał Warndstadt mówił dalej, tym razem czytającz notatek.
- Niestety pani decyzje taktyczne po powrocie dosystemu Xaviera zostały uznane za poniżej standardów. Komisja wzięław swojej ocenie pod uwagę, że były to pani pierwsze doświadczenia bojowei że pierwszy raz dowodziła pani statkiem. Mimo wszystko Komisja zaleca,aby nie obejmowała pani dowództwa okrętu Zawodowych Sił Kosmicznych do czasu,aż wykaże pani w sytuacjach bojowych poziom taktycznej i operacyjnej kompetencjiwymagany od dowódców okrętów. - Esmay pokiwała głową. Tak jak mówił Chapin, niemogli pominąć milczeniem jej błędów. Tego rodzaju Komisje istnieją po to, byuświadamiać kapitanom, że szczęście, nawet wielkie, nie może zastąpićkompetencji.
Warndstadt znów na nią spojrzał i tym razem kącik jegowąskich ust był lekko wykrzywiony; z trudem można by to nazwać uśmiechem.
- Z drugiej strony Komisja zauważyła, że paninieortodoksyjne manewry umożliwiły pokonanie wrogiego okrętu o znaczącowiększej sile ognia i masie oraz obronę Xaviera. Zdaje się paniw pełni świadoma swoich ograniczeń jako dowódcy okrętu bojowego. Komisjauważa, że pani charakter i postawa kwalifikują panią do zajmowaniaw przyszłości stanowisk dowódczych, pod warunkiem, że najpierw uzyska paniwymagane doświadczenie. I tak niewielu podporuczników dowodzi czymświększym niż prom, w związku z czym opinia Komisji powinna dać paniczas na rozwinięcie pani potencjału. Gdyby chciała pani składać apelację,kompletny transkrypt opinii Komisji zostanie przekazany pani i obrońcy.
Musiałaby chyba oszaleć, żeby się odwoływać; nie mogłaliczyć na lepszy wyrok.
- Tak jest, sir - odpowiedziała. - Dziękuję, sir. -Przebrnęła przez resztę rytuału polegającego na złożeniu koniecznychpodziękowań każdemu z członków Komisji bez pełnej świadomości tego, comówi. Najchętniej rzuciłaby się do łóżka i spała przez miesiąc... ale zatrzy dni miał się zacząć sąd wojenny. W tym czasie musiała nagrać swojezeznania dla potrzeb pozostałych procesów, w tym procesu komandor Serrano.
- To wszystko jest dziwne - skomentował Chapin, któremuz zasady nie podobało się coś takiego. - Mieli problemy, żeby znaleźć dośćoficerów, aby wszystkie te komisje i rozprawy odbywały się równocześnie,brakuje im też miejsca. Uznali, że w niektórych sprawach mogą imwystarczyć nagrania twoich zeznań. Przy odrobinie szczęścia nie będzieszmusiała w ogóle pojawić się na żadnej z rozpraw...a w każdym razie z pewnością nie będą mogli wyciągnąć cięz twojego własnego procesu tylko po to, żebyś odpowiedziała na pytanie czydwa w sprawie jakiegoś innego pepeka. W tej chwili jesteś przez tobardziej obciążona, ale za to twoja obrona będzie łatwiejsza.
- Łatwiejsza?
- W zasadzie tak. Byłaś konspiratorem planującymwszczęcie buntu? Nie. Byłaś zdrajczynią na żołdzie obcej potęgi? Nie. Toproste. Spodziewam się, że będą zadawać najbardziej bezsensowne pytania, jakietylko przyjdą im do głowy, tylko po to, żeby zrobić dobre wrażenie, i nawypadek, gdyby przesłuchujący cię po raz pierwszy coś pominęli... Ale dla mniejest jasne, tak samo jak powinno być jasne dla nich, że byłaś zwykłympodporucznikiem, który zareagował na rozwijającą się sytuację - na szczęściew najlepszym interesie zarówno Floty, jak i Familii Regnant. Jedynyproblem, jaki widzę... - Przerwał i przyjrzał się jej uważnie.
- Tak? - zapytała w końcu Esmay, kiedy zbyt długowpatrywał się w nią.
- Trudno będzie przedstawić cię jako zwykłegopodporucznika - choć twoje profile psychologiczne lokują cię dokładnie pośrodkutwojej klasy - skoro stałaś się niezwykłą najmłodszą kapitan, jaka kiedykolwiekzniszczyła ciężki krążownik Benignity. Będą chcieli wiedzieć, czemu ukrywałaśswoje zdolności... i jak ci się to udało. Czemu odmawiałaś Flocie prawa dokorzystania z twojego talentu.
- To samo powiedziała admirał Serrano. - Esmay zmusiłasię do wyprostowania ramion; miała ochotę zwinąć się w kulkę.
- I co jej odpowiedziałaś?
- Nie potrafiłam odpowiedzieć. Nie wiem. Niewiedziałam, że to potrafię, do chwili, kiedy to zrobiłam, i wciąż jeszczemnie samej trudno w to uwierzyć.
- Cóż za skromność. - Coś w jego tonie zmroziłoją. - Jestem twoim obrońcą, i co więcej, prawnikiem o wieloletnimdoświadczeniu. Prowadziłem cywilną praktykę i byłem w rezerwie, zanimprzeszedłem na pełny etat do Floty. Możesz oszukiwać samą siebie, młoda damo,ale nie mnie. Zrobiłaś to, co zrobiłaś, ponieważ masz wyjątkowe zdolności.Część z nich ujawniła się na egzaminach wstępnych i umożliwiła ciprzyjęcie do Floty. Czy może już o nich zapomniałaś?
Tak było. Odrzuciła je jako artefakt, kiedy jej stopniew szkole wstępnej Floty tylko nieznacznie przekraczały średnią.
- Jestem przekonany - mówił dalej Chapin - że nieukrywałaś swoich talentów z żadnej oczywistej przyczyny - w rodzajubycia agentem Benignity - ale jednak je ukrywałaś. Unikałaś specjalizacjidowódczej, jakby była najeżona kolcami. Ściągnąłem twoją kartotekę ze szkoływstępnej i rozmawiałem z instruktorami z Akademii. Wszyscyzgodnie stwierdzają teraz, że nie rozumieją, jak mogli nie zauważyć i nierozwijać tak oczywistego talentu dowódczego...
- Ale popełniłam błędy - wtrąciła Esmay. Miała wielkieszczęście, niezwykłych podoficerów, którzy wykonali większość pracy... Podczasgdy wyrzucała to z siebie jak z karabinu, Chapin przyglądał się jejze sceptycznym wyrazem twarzy.
- To na nic - oznajmił w końcu. - Dla twojegowłasnego dobra, poruczniku Suiza... - Zesztywniała; nie nazywał jej tak odpierwszego dnia. - Dla twojego dobra - powtórzył łagodniej - musisz pogodzićsię z tym, kim jesteś, musisz przyznać, ile z tego, co się wydarzyło,było twoją zasługą. Twoje bardzo trafne decyzje... twoja umiejętność przejęciaodpowiedzialności i wydobycia wszystkiego z ludzi, którymidowodziłaś. To nie był przypadek. Niezależnie od tego, czy sąd będzie torozgrzebywał, czy nie, ty musisz. Jeśli naprawdę nie wiedziałaś, do czegojesteś zdolna, jeśli nie zdawałaś sobie sprawy, że posiadasz takieumiejętności, to musisz odkryć, z jakiego powodu je ukrywałaś.W przeciwnym wypadku reszta twojego życia będzie jednym wielkim ciągiemkatastrof. - Zanim zdążyła się odezwać, szybko wycelował w nią palec. - Potym wszystkim, co się stało, nie możesz być teraz tylko jeszcze jednym zwykłympodporucznikiem. Cokolwiek ogłosi sąd, rzeczywistość już zdecydowała. Jesteśwyjątkowa. Ludzie będą od ciebie więcej oczekiwać, i lepiej, żebyśnauczyła się radzić sobie z tym.
Esmay z wysiłkiem zachowywała spokój. Część jej umysłudziwiła się, dlaczego tak trudno jest jej uwierzyć w swoje talenty, jednakwiększa część skupiała się na potrzebie kontrolowania jej emocji.

* * *

Komisja, która technicznie rzecz biorąc, była organemadministracyjnym, a nie sądowym, nie przyciągnęła uwagi mediów, jednakodbywające się równolegle przed sądem wojennym rozprawy wielu młodych oficerówbiorących udział w buncie - a następnie w skutecznej obronieXaviera - były dla nich łakomym kąskiem. Flota trzymała oskarżonychw izolacji tak długo, jak mogła, ale Chapin ostrzegł Esmay, że politykawymaga, by rozprawy były jawne przynajmniej dla wybranych mediów.
- Zazwyczaj sądy wojenne nikogo nie obchodzą - wyjaśnił.- Te rzadkie rozprawy, które przyciągają uwagę publiczności, przeważnieodbywają się za zamkniętymi drzwiami z powodu potrzeby zachowaniatajemnicy wojskowej. Ale ta sprawa - a raczej wszystkie wasze sprawy -jest wyjątkowa w historii Familii. Zdarzało się już, że sądziliśmy całegrupy oficerów, na przykład biorących udział w Buncie Trannvisa, ale nigdynie musieliśmy sądzić grupy, która zrobiła coś dobrego. Reporterzy rzucą się nato jak na świeżą krew... a w tak złożonej sytuacji to oczywiste, żektoś musi krwawić.
Esmay skrzywiła się.
- Wolałabym, żeby nie...
- Oczywiście. A ja nie chcę, żebyś siedziała przedekranem i śledziła to, co dzieje się w mediach; tylko niepotrzebniesię zdenerwujesz. Musisz jednak zdawać sobie sprawę, że media będą za wszelkącenę próbowały wyciągnąć z ciebie jakieś oświadczenia, choć oficjalnie niewolno ci z nimi rozmawiać. Dlatego w trakcie przechodzeniaz sali sądowej do pomieszczeń, w których będziesz przebywać międzysesjami, absolutnie niczego nie mów. Tobie nie muszę przypominać, żebyśzachowywała kamienną twarz, bo i tak zawsze taką masz.
Pomimo ostrzeżenia, gdy pierwszy raz przechodziłaz kwatery na salę sądową, masa kamer i mikrofonów oraz głosyprzekrzykujących się nawzajem reporterów uderzyły w nią jak cios pięścią.
- Poruczniku Suiza, czy to prawda, że osobiście zabiłapani kapitan Hearne?
- Poruczniku Suiza, proszę jedno słówko na tematkomandor Serrano.
- Poruczniku Suiza, jak się pani czuje jako bohaterka?
- Poruczniku Suiza, co pani rodzina sądzi o postawieniupani przed sądem wojennym?
Czuła, jak jej twarz zmienia się w kamienną maskę, alepod nią narastała bezradność i przerażenie. Morderczyni? Bohaterka? Nie,była bardzo niedoświadczonym podporucznikiem, który miał szczęście przez dekadętrwać w cieniu. Opinia jej rodziny o sądzie wojennym? Nie chciałao tym myśleć. Wysłała do najbliższych tylko bardzo lakoniczną wiadomośći poprosiła, żeby nie odpowiadali. Nie ufała, że Flota pod naciskiemwszystkich agencji prasowych w służbie Familii utrzyma jej korespondencjęw tajemnicy.
Na sali sądowej stanęła wobec kolejnej baterii kamer.Poddając się rytuałom procesu sądowego, nie potrafiła nawet na chwilęzapomnieć, że każde jej słowo, każda zmiana wyrazu twarzy zostaną przekazane nawszystkie planety, że wszyscy ją zobaczą i usłyszą. Czekający przy stoleobrońcy Chapin wyszeptał do niej:
- Niech się pani odpręży, poruczniku. Wyglądasz, jakbyśto ty miała ich sądzić, a nie odwrotnie.
Wszystkie procesy powiązane były wymogiem składania przezoficerów zeznań na temat zachowania ich kolegów, ponieważ konieczne byłoustalenie, czy bunt był skutkiem spisku. Jednak Esmay jako najstarszy żyjącyoficer została dodatkowo formalnie oskarżona o naruszenie Kodeksu. Chapinwyjaśnił jej konieczność sformułowania takiego oskarżenia, ale dodał, że biorącpod uwagę dowody, zostanie ono dość szybko odrzucone.
- Niestety - powiedział - sam fakt, że Hearne byłazdrajcą, nie oznacza, że buntownikom nic nie grozi. Jeśli istnieją jakiekolwiekdowody na konspirowanie, zanim odkryto zdradę Hearne, automatycznie spowodujeto oskarżenie ich o wszczęcie buntu.
O ile Esmay wiedziała, nikt z nie będących na żołdzieWspółczującej Dłoni nie podejrzewał o nic Hearne i pozostałych.A już z pewnością nie ona. Hearne była może trochę niedbaław pewnych sprawach, ale mówiło się, że jest błyskotliwa w walcei ma wyjątkowe zdolności bojowe, a jej niesumienność dotyczywyłącznie "niepotrzebnych" przepisów.
Znów musiała opowiedzieć historię swojego przydziału naDespite’a, przedstawić swoje obowiązki, zwykłe zajęcia po służbie, powinnościwobec jeszcze młodszych oficerów, ocenę kolegów i koleżanek.
- I niczego pani nie podejrzewała, jeśli chodzio kapitan Hearne, majora Cossordi, majora Stek czy porucznika Arvada?
- Nie, sir - powtórzyła Esmay. Mówiła to już wcześniej,gdy pytano ją o każdego z nich z osobna.
- I zgodnie z pani wiedzą, nikt inny niepodejrzewał, że byli na żołdzie Benignity?
- Nie, sir.
- Czy łączył panią jakiś szczególny związekz Dovirem? - Pomysł był tak absurdalny, że Esmay omal nie straciłakontroli nad wyrazem swojej twarzy.
- Dovir? Nie, sir. - Cisza przeciągała się; kusiło ją,żeby wyjaśnić preferencje Dovira co do wyboru towarzyszy, ale zdecydowała, żelepiej tego nie robić.
- I nigdy nie słyszała pani niczego na tematzbuntowania się przeciwko kapitan Hearne?
- Nie, sir.
- Żadnego narzekania ze strony oficerów czy załogi?
To była zupełnie inna sprawa. Ludzie narzekali tak samo, jakoddychali. Narzekali na wszystko, począwszy od jedzenia, a na zbyt małejliczbie przyrządów gimnastycznych kończąc. Zawsze tak było. Esmay ostrożniedobierała słowa.
- Oczywiście, sir, że słyszałam narzekania, ale tochyba normalne. Nie było ich więcej niż na jakimkolwiek innym statku.
Jeden z oficerów sapnął z irytacją
- Można by pomyśleć, że ma pani doświadczeniez tak wielu jednostek! - skomentował z sarkazmem.
Chapin wstał.
- Sprzeciw.
- Podtrzymuję. - Przewodniczący spojrzał nieprzychylniena oficera, który się odezwał. - Przypominam panu o przepisach, Thedrun.
- Sir.
Przewodniczący zerknął na Esmay.
- Proszę poinformować nas, czego dotyczyły narzekania,poruczniku Suiza. Sąd nie jest pewien, czy niedoświadczony oficer potrafiocenić, jaki poziom narzekań jest normalny.
- Tak jest, sir. - Esmay wyciągnęła z głębinpamięci kilka konkretnych przypadków. - Kiedy Despite przebywał w doku,zanim zostałam na niego przydzielona, przestrzeń rekreacyjną zmniejszonoo około trzydziestu procent w celu zainstalowania na sterburcieulepszonego generatora naładowanych wiązek. Oznaczało to utratę piętnastuurządzeń gimnastycznych, ale kapitan Hearne zatwierdziła to i kazałaciaśniej ustawić pozostałe przyrządy. Spowodowało to skrócenie czasu ćwiczeńi część załogi nie mogła zaliczyć wymaganej porcji gimnastyki bezćwiczenia w trakcie nocnej zmiany. Niektórzy narzekali, że Hearne powinnabyła ograniczyć nieco wymagania albo zainstalować urządzenia gdzie indziej.
- Co jeszcze?
- No cóż, w szafkach załogi grasował jakiśzłodziejaszek. Wywoływało to wiele złości, ponieważ powinno się go łatwozłapać, a tymczasem skanery nigdy niczego nie zarejestrowały.
- Ktoś przy nich grzebał?
- Główny mechanik Bascome tak przypuszczał, ale niemógł tego udowodnić. Trwało to... jakieś dwadzieścia czy trzydzieści dni...a potem już nigdy się nie powtórzyło. Rzadko ginęło coś wartościowego, zawszebyły to osobiste skarby. - Czy powinna wspomnieć, że znaleziono je pozakończeniu bitwy, w czasie sprzątania szafki kogoś, kto zginął? Tak,uczono ją, że ukrywanie informacji jest równoznaczne z kłamstwem. -Znaleźliśmy te rzeczy po bitwie - dodała. - Znajdowały się w szafce osoby,która zginęła w trakcie walki.
- Ma pani na myśli bunt.
- Tak jest, sir. Biorąc pod uwagę okoliczności,oddaliśmy rzeczy właścicielom, to znaczy tym, którzy przeżyli.
Przewodniczący wydał jakiś odgłos, którego Esmay nie była w staniezinterpretować.
Proces trwał dalej, godzina za godziną. Pytania przeważniemiały sens, dotyczyły tego, co wiedziała, czego była świadkiem i cozrobiła. Czasami jednak sąd uparcie drążył jakiś bezsensowny wątek - jak choćbysprawę narzekania, o której mówiła wcześniej - pogrążając sięw dywagacjach, aż wreszcie któryś z sędziów przerywał i wracałdo głównego wątku sprawy.
Jedna z tych pobocznych spraw okazała się bardzonieprzyjemna. Thedrun zaczął zadawać napastliwe pytania o jej obowiązkiw zakresie nadzorowania chorążych, tak jakby była winna czegoś potwornego.
- Czy to prawda, poruczniku Suiza, że była paniodpowiedzialna za pilnowanie, by chorążowie wypełniali swoje obowiązkii spędzali wymagany czas na nauce?
- Sir, to było zadanie czterech starszychpodporuczników, pod nadzorem porucznika Hangarda. Zostałam do niego wyznaczonana pierwsze trzydzieści dni po tym, jak Despite opuścił sektor kwatery głównej,następnie przeszło ono na trzydzieści dni na podporucznika Pelisandra,i tak dalej.
- Ale jako starsza była pani ostatecznieodpowiedzialna...
- Nie, sir. Porucznik Hangard wyraźnie zaznaczył, żechce, aby pepek... Przepraszam...
- Nie szkodzi - odpowiedział przewodniczący. - Wiemy,co oznacza to słowo.
- No więc porucznik Hangard chciał, żeby pepekodpowiedzialny za chorążych rozliczał się bezpośrednio przed nim. Powiedział,że choć przez krótki czas musimy poczuć smak odpowiedzialności.
- Zatem nie jest pani świadoma, że chorąży Arphan brałudział w nielegalnej sprzedaży sprzętu wojskowego?
- Co!? - Esmay nie potrafiła opanować zdumieniaw swoim głosie. - Chorąży Arphan? Ależ on jest...
- Chorąży Arphan - odezwał się przewodniczący - zostałuznany winnym dywersji i nielegalnej sprzedaży sprzętu wojskowego nielicencjonowanym kupcom - w tym przypadku firmie przewozowej swojego ojca.
- Ja... Trudno mi w to uwierzyć - odpowiedziałaEsmay. Jednak po zastanowieniu mogła... Czemu niczego nie zauważyła? Jak ktośinny dowiedział się o tym?
- Nie odpowiedziała pani na pytanie: czy była paniświadoma, że chorąży Arphan nielegalnie sprzedawał sprzęt wojskowy?
- Nie, sir, nie byłam tego świadoma.
- Bardzo dobrze. Teraz wracając do sprawy buntu... -Esmay zastanawiała się, czemu zawracali sobie głowę zadawaniem pytań, na któreodpowiedziały już zapisy sprzętu rejestrującego. Hearne próbowała zniszczyćwszystkie zapisy jej rozmowy z Serrano, ale doszło do buntu, zanim jej sięto udało. Co więcej, sąd widział nagranie obu stron... ponieważ Serranooczywiście nagrała transmisję Hearne; oba nagrania pokrywały się.
Sąd zdawał się najbardziej przejmować możliwością, że młodsioficerowie spiskowali, zanim jeszcze Hearne odmówiła podporządkowania sięSerrano. Esmay powtórzyła swoje wcześniejsze oświadczenia, a terazsędziowie rozbierali je na czynniki pierwsze. Jak to możliwe, że nie wiedziaławcześniej, iż Hearne jest zdrajczynią? Jak to możliwe, że wzięła udziałw udanym buncie, jeśli nie planowała go wcześniej razem z innymibuntownikami? Czy rzeczywiście tak łatwo było wywołać spontaniczny bunt?
Pod koniec drugiego dnia rozprawy Esmay miała ochotę rozbićkilka głów. Trudno jej było uwierzyć, że cała grupa starszych oficerów nie jestw stanie zrozumieć oczywistej prawdy i próbuje znaleźć jeszcze cośinnego. Hearne była zdrajczynią, tak jak kilku innych oficerów i częśćzałogi. Nikt tego nie zauważył, ponieważ aż do chwili odmówieniapodporządkowania się Serrano jej działania nie wzbudzały żadnych podejrzeń.
- Nigdy nie przypuszczała pani, że ona używanielegalnych środków farmaceutycznych? - zapytał ją po raz trzeci jedenz sędziów.
- Nie, sir - odpowiedziała Esmay. Mówiła to jużwcześniej. Kapitan Hearne nigdy nie wydawała się być pod wpływem jakichśśrodków, choć Esmay miała wątpliwości, czy byłaby w stanie rozpoznaćskutki działania leków... nawet gdyby często widywała Hearne. A pozakończeniu buntu nie przeszukiwała kabiny Hearne, bo miała do rozegraniabitwę.
Kolejne pytania dotyczyły motywów działania Hearne, ale tena szczęście ucinał major Chapin. Esmay bardzo się cieszyła, że może to za niązałatwić ktoś inny; czuła się wypalona i zmęczona. Oczywiście, że niewiedziała, czemu Hearne została zdrajcą. Oczywiście, że nie wiedziała, czyHearne miała długi albo powiązania polityczne z obcym rządem i czyżywiła jakieś urazy do Floty. Skąd mogła wiedzieć?
Kwestionowano także jej motywy; Esmay odpowiadałanajspokojniej jak mogła. Nie miała urazy do kapitan Hearne, która rozmawiałaz nią zaledwie kilkakrotnie. Kiedy jako dowód pojawił się prywatnydziennik Hearne, dowiedziała się, że kapitan opisała ją jako "kompetentną, alebezbarwną; nie sprawia kłopotów, ale brak jej inicjatywy".
- Czy uważa pani, że brak jej inicjatywy? - zapytałprzewodniczący sądu.
Esmay zastanowiła się nad odpowiedzią. Czy mają nadzieję, żepowie "tak", czy "nie"? Na jakim haku chcą ją powiesić?
- Sir, jestem pewna, że kapitan Hearne miała powody,aby tak uważać. Zwykle jestem ostrożna, żeby mieć pewność, że dobrze rozumiemsytuację, zanim wyrażę swoją opinię. W związku z tym nie byłampierwszą osobą podsuwającą rozwiązania czy sugestie, jeśli kapitan przedstawiłajakiś problem.
- Czy miała pani do niej żal o tę opinię?
- Nie. Uważałam, że miała rację.
- I satysfakcjonowało to panią?
- Sir, nie byłam zadowolona sama z siebie, aleopinia kapitan wydawała się uczciwa.
- Zauważyłem, że użyła pani czasu przeszłego... Czywciąż uważa pani, że ocena kapitan była trafna?
- Sprzeciw - szybko wtrącił się Chapin. - Aktualnasamoocena porucznik Suizy i porównanie jej z wcześniejszą ocenąkapitan Hearne nie mają związku ze sprawą.
W końcu doszło do podsumowania. Przedstawiono wszystkiedowody, zadano wszystkie pytania, potem jeszcze raz postawiono te same pytania,wreszcie wymieniono wszystkie argumenty oskarżyciela i obrońcy. Esmayczekała na wynik narady sądu; w przeciwieństwie do procedury Komisji, zostałana sali sądowej, podczas gdy sędziowie wyszli.
- Odetchnij głęboko - poradził jej Chapin. - Wyglądaszblado... ale bardzo dobrze sobie poradziłaś.
- Wydawało się to takie... skomplikowane.
- Cóż, gdyby pozwolili, żeby wyglądało to tak prosto,jak jest w istocie, nie mieliby innego powodu, żeby przeprowadzać proces,niż ten, że wymagają tego przepisy. Ze względu na wszystkich tych reporterówchcą sprawiać wrażenie, że byli dokładni i wymagający.
- Domyśla się pan...
- Jaki będzie werdykt? Będę bardzo zdziwiony, jeśli nieoczyszczą cię ze wszystkich zarzutów. Mają raport Komisji i wiedzą, że jużcię wymęczono w sprawie popełnionych błędów. A jeśli cię nieuniewinnią, będziemy się odwoływać. Właściwie to będzie prostsze, bo niebędziemy już na widoku mediów. Zresztą znaleźli sobie czarną owcę do ukarania,tego młodego Arphana.
Oficerowie wrócili i Esmay wstała z sercem bijącymtak mocno, że aż trudno jej było oddychać. Jaki będzie wyrok?
- Podporuczniku Esmay Suiza, sąd uznał panią zaniewinną stawianych jej zarzutów; sąd jednomyślnie głosował za uniewinnieniem.Gratulacje, poruczniku.
- Dziękuję, sir. - Ledwie zdołała utrzymać się nanogach w trakcie końcowych ceremonii, kiedy to znów musiała podziękowaćkażdemu z zasiadających w sądzie oficerów oraz prokuratorowi, który -kiedy przestał przywalać ją pytaniami - zdawał się wyglądać dość przyjaźniei niegroźnie.
- Wiedziałem, że nie mamy szans - powiedział,potrząsając jej ręką. - Tak naprawdę było to oczywiste na podstawie materiałudowodowego, ale musieliśmy przez to przejść. Była pani całkiem bezpieczna,chyba że przyszłaby tu pani pijana w sztok i zaatakowała admirała.
- Wcale nie czułam się bezpieczna - stwierdziła Esmay.
Prokurator roześmiał się.
- To znaczy, że spełniłem swoje zadanie, poruczniku. Towłaśnie powinienem robić: przerazić oskarżonego tak, żeby przyznał się dowszystkich grzechów. Pani po prostu nie miała niczego na sumieniu. - Odwróciłsię do Chapina. - Fred, czemu to ty zawsze dostajesz łatwych klientów? Ostatnigość, którego broniłem, był zarozumiałym draniem, który szantażował rekrutów.
- To nagroda za moje cnoty - odpowiedział poważnieChapin i obaj wybuchnęli śmiechem. Esmay nie bardzo miała ochotę do nichdołączyć. Marzyła, aby znaleźć jakieś spokojne miejsce i przespać całytydzień.
- Co pani teraz zrobi, poruczniku? - zapytał jedenz oficerów.
- Wezmę urlop. Powiedziano mi, że chwilę potrwa, zanimbędą mieli dla mnie nowy przydział. Mogę dostać trzydzieści dni urlopu plusczas na podróż. Nie byłam w domu od chwili wstąpienia do Floty. - Wcale niebyła taka chętna, żeby pojechać do domu, ale nie znała lepszego miejsca doukrycia się przed mediami.


Dodano: 2006-10-19 13:11:03
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fonstad, Karen Wynn - "Atlas śródziemia


 Fosse, Jon - "Białość"

 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

Fragmenty

 Grimwood, Ken - "Powtórka"

 Lewandowski, Maciej - "Grzechòt"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS