NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

Iglesias, Gabino - "Diabeł zabierze was do domu"

Ukazały się

Iglesias, Gabino - "Diabeł zabierze was do domu"


 Richau, Amy & Crouse, Megan - "Star Wars. Wielka Republika. Encyklopedia postaci"

 King, Stephen - "Billy Summers"

 Larson, B.V. - "Świat Lodu"

 Brown, Pierce - "Czerwony świt" (wyd. 2024)

 Kade, Kel - "Los pokonanych"

 Scott, Cavan - "Wielka Republika. Nawałnica"

 Masterton, Graham - "Drapieżcy" (2024)

Linki

Moon, Elizabeth - "Przeciw wszystkim"
Wydawnictwo: ISA
Cykl: Moon, Elizabeth - "Esmay Suiza"
Data wydania: 2005
ISBN: 83-7418-082-X
Oprawa: miękka
Format: 135 x 205 mm
Liczba stron: 432
Tom cyklu: 4



Moon, Elizabeth - "Przeciw wszystkim" #5

Rozdział piąty
Dowództwo Sektora Pięć

Heris Serrano i jej cioteczna babka Vida – znów admirał w aktywnej służbie – natknęły się na siebie w korytarzu tymczasowych kwater dla podróżujących oficerów; obie były w drodze na przydzielone im stanowiska. Heris, która wciąż była zła na admirał za jej wystąpienie w trakcie zebrania rodzinnego, nie traciła czasu na krążenie wokół tematu.
– Chcę z tobą porozmawiać o Barinie i Esmay – zaczęła.
– A ja nie chcę z tobą o tym rozmawiać. Już się pobrali i narobili niezłego bałaganu.
– Mylisz się – stwierdziła Heris. – Nie wiem, czy to odmładzanie, czy co, ale zachowujesz się jak idiotka.
– Komandorze...
– Mówię poważnie, pani admirał. Podziwiałam cię, zanim jeszcze poszłam do Akademii, ale teraz już nie mam dla ciebie szacunku. Najpierw nie dopuściłaś, by udzielono mi wsparcia, gdy Lepescu mi groził, a teraz rujnujesz karierę świetnego młodego oficera, odznaczającego się wyjątkowymi zdolnościami i odwagą. Nie mogę nie zadać sobie pytania, czy Lepescu był jedynym zdrajcą.
– Jak śmiesz!
– Owszem, śmiem. Myślisz, że Serrano wystraszy się krzyku? Czy naprawdę uważam cię za zdrajczynię? Nie, raczej nie, ale sądząc po twoim zachowaniu, tej możliwości nie można wykluczyć. Rozumiem, że admirałowie muszą robić rzeczy nie objęte przepisami, których młodsi oficerowie mogą nie rozumieć, ale wiem też, że i admirałowie popełniają błędy. Lepescu to tylko jeden przykład, obie mogłybyśmy wymienić wiele innych. Wiem, że admirałowie nie są tylko złotymi figurkami na szczycie hierarchii Floty, oni są ludźmi i także mogą popełniać błędy.
– I sądzisz, że ja popełniłam błąd.
– Sądzę, że tak, podobnie jak ja. – Heris głęboko odetchnęła. – To, co zrobiłam na Patchcock, było taktycznie słuszne i w najmniejszym stopniu tego nie żałuję. Ale później powinnam była zostać i zażądać sądu wojennego, niezależnie od tego, czy popierał mnie jakikolwiek Serrano. Nie miałam racji, rezygnując ze służby i zostawiając swoją załogę na łasce Lepescu. Myliłam się, polegając na wsparciu rodziny, pozwalając, by to ona wskazywała mi, co dalej robić. Później myliłam się, oceniając ludzi na podstawie kartotek Floty; powinno być dla mnie oczywiste, że to nie Sirkin była problemem, tylko Ilkind. Ale zaufanie do Floty, tak samo jak zaufanie do rodziny, zaciemniło mi mózg. Przez moje błędy zginęli ludzie – ludzie mi bliscy i tacy, o których nawet nie wiem  ale nie zamierzam ponownie popełnić tego błędu.
– A co, twoim zdaniem, powoduje, że ja popełniam błędy? – Głos Vidy był spokojny, ale Heris nie dała się zwieść.
– Nie wiem, tylko ty znasz powody swoich decyzji. Ale kiedy podejmujesz niewłaściwe, wszyscy to widzą.
– A ty wciąż masz do mnie żal, że nie przyszłam ci z pomocą?
Heris machnęła ręką.
– Nie rozmawiamy o moim żalu czy złości, rozmawiamy o twoich działaniach. Niedopuszczenie do tego, by moi rodzice skontaktowali się ze mną przed lub po mojej rezygnacji, miało bardzo przykre konsekwencje. Ponadto dwukrotnie zwróciłaś się przeciwko Esmay Suizie: raz wierząc w plotki, że brała udział w porwaniu Brun, a drugi raz z powodu jakiejś starej książki – skamieniałej plotki – o jej przodkach. Przyjrzyj się faktom, admirale.
Vida przeniosła spojrzenie na ścianę, a Heris była nieco zaskoczona, że farba na niej nie zaczęła skwierczeć.
– Zdaję sobie sprawę, że na początku moje niezadowolenie z porucznik Suizy było nieuzasadnione. Gdyby ta rozmowa dotyczyła jakiejś obcej osoby, musiałabym uznać, że chodzi o stetryczałego starego admirała, który powinien zwolnić miejsce na szczycie dla błyskotliwych młodych oficerów. – Znów spojrzała na Heris. – Ale niezależnie od tego, co myślisz, nie jestem zniedołężniała. Zadałam sobie trud poddawania się regularnym badaniom, i moje odruchy, zdolności poznawcze i umiejętność oceny sytuacji są takie, jakie powinny być.
– Ale nikt nie wie, jak na zdolność oceny sytuacji, w szczególności na analizę strat i zysków, może wpływać świadomość nieśmiertelności.
– Nieśmiertelność! Odmładzanie to tylko... – Vida zamyśliła się na chwilę. – Nigdy nie myślałam o tym w ten sposób.
– Planowanie długoterminowe – powiedziała Heris – do pewnego momentu jest bardzo cenne. Sądzę, że w moim przypadku operowałaś skalą czasową wybiegającą poza moje zdolności rozumienia... i nie przejmowałaś się skutkami ubocznymi.
– Rozumiem. – Vida splotła palce. – Przypuszczam, że mogło tak być. Od tamtej pory tyle się wydarzyło, że jest mi trudno dokładnie sobie przypomnieć, jakimi kierowałam się motywami. Ale masz rację, nie przejmowałam się tym, co się działo z twoimi ludźmi.
– U wielu Odmłodzeńców – zarówno wojskowych, jak i cywilnych – widzę jakby oderwanie się od rzeczywistości. Traktują tych, którzy nie są odmłodzeni, jak efemerydy bez znaczenia, chyba że wtrącą się w czyjeś plany, a wtedy można ich spisać na straty.
Vida zmarszczyła brwi.
– Nie wydaje mi się, żebym tak na nich patrzyła, ale... rozumiem, że to może tak wyglądać.
– Liczą się skutki, a nie intencje – rzuciła odruchowo Heris. Zmarszczki na twarzy Vidy pogłębiły się.
– Wiesz, że wnioskowanie o intencjach na podstawie skutków jest niebezpieczne.
– Ale jeśli tego nie robimy, to także jest niebezpieczne. Ale to bezcelowa szermierka słowna, a ja chciałabym się tylko dowiedzieć, czy poddasz ponownej analizie swoje stanowisko wobec Suizy i uznasz, że jest dla nas cennym nabytkiem.
– Ignorując długofalowe spojrzenie?
– Nie, ale zrewiduj priorytety. Mamy w tej chwili do czynienia z buntem i mamy zewnętrznych wrogów. Potrzeba nam każdego dobrego żołnierza, a ona właśnie jest świetnym oficerem.
– Była – powiedziała Vida i rozsiadła się wygodniej w fotelu. – Heris, jej już nie ma na liście. Uważa, że została zwolniona z Floty moim rozkazem, i zniknęła. Ostatnio widziano ją wsiadającą na statek niezależnych kupców, Terakian Fortune. I choć statek zgłosił plan lotu, może wcale się go nie trzymać.
– Zwolniłaś ją ze służby? – zapytała Heris przez zaciśnięte zęby.
– Nie, to ona tak myśli. Przedstawiono jej rozkaz podpisany przez admirała Serrano. Ona uważa, że chodzi o mnie.
– A ty twierdzisz, że nie? – zapytała Heris.
– Nie. Dzięki temu kretyństwu zafundowanemu nam przez Hobarta Conselline’a mamy teraz spore zamieszanie wśród admirałów Serrano. Mamy takich, którzy poszli w odstawkę, ale teraz wracają do aktywnej służby, i takich, którzy w tym czasie zostali promowani. My, Serrano, nie dostaliśmy tyle gwiazdek, co inne rodziny – Consellinowie nigdy nie lubili Serrano – ale jest nas przynajmniej pięcioro, a może nawet ośmioro lub więcej. Ktoś kazał zwolnić Suizę, a przy tym całym chaosie panującym w Dowództwie, który jest wynikiem buntu, nikt mi o tym nie powiedział. Sądzę, że jeden z Serrano, słysząc o mojej kłótni z Suizą, uznał, że zrobi mi przysługę, zwalniając ją.
– Albo ktoś podrobił twój podpis i uwierzono, że to ty, ponieważ wasz spór był powszechnie znany – stwierdziła Heris. – Cholera, a ja byłam na ciebie naprawdę wściekła.
– Wiem. – Vida westchnęła. – Gdyby nam nie przerwano... gdyby był czas o tym porozmawiać, Suiza prawdopodobnie mogłaby mnie przekonać do wzięcia pod uwagę tego, o czym mówiła. Wiem, że ona nie jest karierowiczką, i zdaję sobie sprawę, że moja wściekłość była wtedy nieuzasadniona. Gdyby zdrada faktycznie była dziedziczona, pewnie nikomu nie mogłabym zaufać, nawet sobie. Właśnie dlatego skontaktowałam się z jej rodziną po tym, jak pobrali się z Barinem.
– Co zrobiłaś?
– Wysłałam im wiadomość o ślubie. Nie wiedziałam, co słyszeli o kłótni, więc wspomniałam o tym i powiedziałam, że moim zdaniem można to wyjaśnić.
– I co?
– I... oni widzą to zupełnie inaczej.
– Co? To, że są winni tych wszystkich okropnych zarzutów, czy że można to wyjaśnić?
Vida wyjęła ze stojaka na biurku kostkę i wsunęła ją do czytnika.
– Zobacz. Przysłała to jej rodzina.
Heris spojrzała na obraz młodej kobiety w kolorowym stroju.
– To Oblubienica Ziemi – wyjaśniła Vida.  Przyjrzyj się uważnie. – Dotknęła kontrolek i powiększyła twarz.
– Esmay Suiza? – zapytała Heris.
– Tak. Teraz wreszcie wiem, kim jest Oblubienica. – Vida znów dotknęła kontrolek i pojawiły się dwa pola; na jednym z nich był stary dokument  gdzieniegdzie na nierównej powierzchni atrament był już wyblakły  a na drugim ostry i wyraźny druk na białym tle. – To po prawej to Statut Oblubienicy, jeden z najstarszych dokumentów na Altiplano. Rodzina Suizów dostarczyła nam tłumaczenia. Wiedziałaś o tym, że przepisy Floty zabraniają zawierania ślubu z Oblubienicą Ziemi Altiplano, prawda?
– Nie – odpowiedziała Heris, przeglądając gęsto zapisane strony. Słownictwo, nawet w tłumaczeniu, zdawało się stare. “... i dla honoru oraz zdrowia ziemi nie wolno jej opuścić tego, co do niej należy”.
– Zanim to przeczytałam, myślałam, że to z powodu buntu na Altiplano – i może tak było – ale okazuje się, że obowiązki Oblubienicy Ziemi są nie do pogodzenia z obowiązkami oficera Floty.
– To... prymitywne – stwierdziła Heris. Vida wydęła wargi.
– Nie sądzę, żeby to było właściwe słowo. To jest znacznie bardziej złożone niż myślałam, oparte na bardzo wyszukanej, zupełnie mi obcej teologii. I to rzeczywiście jest teologia, ponieważ oni naprawdę wierzą w istnienie jednego lub więcej bóstw. Ponadto są Aegistami, choć nie używają tego terminu.
– Są przeciwni odmładzaniu?
– Tak. W każdej formie i z jakiegokolwiek powodu. Niektórzy z tak zwanych Starowierców sprzeciwiają się nawet używaniu zbiorników regeneracyjnych do leczenia złamanych kości, a inni uważają, że nikt nie powinien otrzymywać pomocy medycznej po przekroczeniu ichniego sześćdziesiątego roku życia. Stosują również kontrolę przyrostu naturalnego i uważają jej przeciwników za niemoralnych.
– Czyli... nie uważasz już Suizów za zbrodniarzy?
– Nie sądzę, żeby Esmay Suiza czy jej ojciec byli bezpośrednio odpowiedzialni za masakrę naszych patronów. Uważam jednak, że poślubienie przez nią Barina stwarza bardzo poważne problemy, wcale nie związane z historią. Jako Oblubienica Ziemi przysięgła wypełniać obowiązki religijne, które wymagają, by przedkładała dobro ziemi – w szczególności ziemi Suizów – ponad wszystko.
– Ale ona...
– To rodzi konflikt, niezależnie od tego, jak na to patrzeć, Heris. Jej przysięga wobec Zawodowej Służby Kosmicznej, którą wygłosiła, wstępując na służbę, wymaga, by nad wszystko inne przedkładała służbę. Dla jej rodziny i dla mnie jest jasne, że to stoi w sprzeczności z jej przysięgą Oblubienicy. Jej rodzina już jest ostro krytykowana za wypuszczenie Oblubienicy z planety.
– W takim razie czemu przyjęła ten tytuł?
– Tytuł jest przekazywany przez bezpośrednie wskazanie następczyni. Z jakiegoś powodu jej prababka wybrała ją, i nie zmieniła zdania nawet wtedy, gdy dziewczyna wstąpiła do Floty. Kiedy jej prababka umarła, a ona była wtedy w niełasce we Flocie, przyjęła tytuł i przeszła przez wszystkie rytuały.
– Czy wyznaczyła swoją następczynię?
– Jej ojciec sądzi, że wybrała swoją młodszą kuzynkę. Ale żeby przenieść obowiązki z jednej Oblubienicy na drogą, obie muszą wziąć udział w Ceremonii. A tymczasem Esmay zniknęła... Terakian i Synowie to szanowana firma, więc jestem pewna, że gdzieś się pojawi, ale nie mam pojęcia, gdzie.
Heris zastanawiała się przez chwilę.
– Czekaj... Rozumiem, czemu bycie Oblubienicą stoi w sprzeczności z zajmowaniem stanowiska oficera Floty, ale nie wiem, co ma wspólnego z poślubieniem Barina.
– Przepisy – przypomniała jej Vida. – Pamiętasz?
Heris stłumiła cisnące się jej na usta „Do diabła z głupimi przepisami” i kiwnęła głową.
– Ale chyba można je zmienić?
– Kiedy już stłumimy bunt i upewnimy się, że nie zaleje nas zaraz Benignity, Krwawa Horda ani stado piratów, pewnie tak. Ale na razie... jest spora szansa, że Flota unieważni ślub, a Barin dostanie krechę w aktach. Suiza też by ją dostała, gdyby przebywała teraz w systemie.
– A gdyby nie była już Oblubienicą?
– Wtedy mogłaby wziąć ślub z Barinem. Co do ponownego wstąpienia do Floty... nie jestem pewna. – Vida podniosła rękę, zanim jeszcze Heris zaczęła mówić. – Nie, nie miej do mnie pretensji. W tej chwili nie chcę rzucać im kłód pod nogi, ale musisz wiedzieć, że mogą to robić inni.
– Potrzebujemy jej, i to zaraz. Nie możesz się dowiedzieć, kto ją wykopał?
– Teraz, w drodze? Jeśli zechcesz uprzejmie poczekać, aż dotrę do swojego biura, to wtedy mogę się dowiedzieć. Ale nie wcześniej.
– To nie fair – rzekła Heris. – Barin będzie się martwił i może zrobić jakieś głupstwo...
– Nie zrobi – stwierdziła jego babka. – I nie spodziewam się też, żeby Suiza zrobiła coś głupiego. Ani ty. Chyba nie wyślą cię z powrotem na twój okręt?
– Nie, na Indefatigable. Jest w remoncie, a załoga prawdopodobnie będzie się składać z tego, co uda im się zebrać z doków.
– W takim razie dobrze, że to ty będziesz kapitanem.
Heris zostawiła ciotkę samą i poszła sprawdzić, czy może przesłać jakąś wiadomość do Esmay lub Barina; chciała im przekazać, że to nie jest wina Vidy. Ale zwykły komandor będący przejazdem nie miał siły przebicia w komunikacji.


OSK Rosa Maior
Barin Serrano wywołał bazę danych personelu Floty i zaczął szukać Esmay. Robił to na każdej stacji od czasu ich rozdzielenia. Zastanawiał się, czy ona robiła to samo. Wciąż nie wiedział, czemu dostała nowe rozkazy i została wysłana aż do Sektora Trzy. Na szczęście nazwisko Suiza jest na tyle rzadkie, że łatwo będzie ją znaleźć.

„Nie odnaleziono żadnej osoby o nazwisku Suiza. Czy chcesz zmienić pisownię i powtórzyć zapytanie?”

To bez sensu. Zaledwie dwa tygodnie wcześniej była w systemie. Sprawdził inne dostępne opcje, ale wszystkie poszukiwania dały taki sam rezultat. Wreszcie zajrzał do rejestru “Wydaleni lub emerytowani”.

„Suiza, Esmay, ostatnia ranga 0-3, ostatni przydział, zwolniona na rozkaz admirał Serrano na stacji Trynidad...”

Barin spojrzał na datę. Dziewięć dni temu. Po drugiej stronie przestrzeni Familii.
Wściekłość uniemożliwiła mu odczytanie reszty informacji. Admirał Serrano, jego własna babka, zemściła się na Esmay i wyrzuciła ją ze służby, którą tak kochała, i to w chwili, gdy Flota potrzebuje każdego dobrego oficera. Jego babka! Oszukała ich, wbiła im nóż w plecy i on... on...
Uspokoił się. Był tylko pepekiem, a babka starszym admirałem. Mógł się złościć i jej nienawidzić, ile tylko chciał, ale był oficerem Floty, trwała wojna i próba sił nikomu by nie pomogła.
Gdzie jest Esmay? Nie miał pojęcia. Co teraz robi? Czy leci na Rockhouse Major, żeby zaprotestować w Dowództwie Floty? Czy na Altiplano, żeby tam osiąść jako Oblubienica Ziemi? Nie, na pewno nie, chyba że chce znaleźć dowody, iż oskarżenie Suizów o zdradę jest fałszywe.
On tymczasem ma własne obowiązki, i nawet jeśli jego babka zapomniała o swoich, by zaspokoić pragnienie osobistej zemsty w sytuacji prawdziwego zagrożenia, on tego nie zrobi. Jako pepek na pokładzie statku kierującego się w rejon walki ma mnóstwo obowiązków, które nie pozwalają mu na bezczynność.
* * *
W mesie młodszych oficerów chorąży i inni pepekowie odwrócili głowy w jego stronę, gdy tylko wszedł. Nie mogli słyszeć o Esmay, ten wyraz twarzy musi znaczyć coś innego.
– Barin, słyszałeś coś? – zapytał Cossy Forlin, który był z nim na jednym roku w Akademii.
– O buncie? – zapytał Barin, zajmując swoje miejsce. – Nie.
– Myślałem, że skoro masz tych wszystkich krewnych...
– Zastanawiam się... – Luca Tavernos zerknął na drzwi i ściszył głos. – Zastanawiam się nad tym, jakie to przerażające, że nie wiadomo, komu można ufać.
– Jak na Despite – rzucił Cossy. – Skąd można wiedzieć... – Urwał gwałtownie, gdy do środka weszło trzech poruczników i jeden z nich, Marcion, usiadł u szczytu stołu.
Najpierw zerknął na juniorów z nieprzeniknionym wyrazem twarzy, a potem wskazał widelcem w stronę Cossy’ego.
– Przynajmniej wiemy, że pan nie należy do żadnej konspiracji, pepeku Forlin. Spiskowcy mają dość rozumu, żeby nie rozmawiać przy otwartych drzwiach. Dobrze, że pana specjalnością nie jest wywiad.
Cossy poczerwieniał i zajął się jedzeniem.
– No jak tam, Barin, czy rodzina przekazała ci jakieś informacje?
– Nie, sir – odpowiedział Barin. – Wie pan, że łączność nie jest w tej chwili dostępna.
– A ma pan jakieś wątpliwości co do lojalności oficerów na tym statku?
– Nie, sir, ale gdybym miał, zgłosiłbym to odpowiednim władzom.
Marcion roześmiał się.
– Jestem pewien, że tak. Wy, Serrano, jesteście twardzi. Jak pan ocenia taktykę buntowników?
– Na podstawie dostępnych mi skąpych informacji podejrzewam, że chcą dokonać skradzionymi statkami zmasowanego uderzenia na Copper Mountain. Byłbym zdziwiony, gdyby jeszcze jacyś buntownicy byli na innych okrętach.
– Zakłada pan, że jest ich stosunkowo niewielu.
– Tak, mniej od lojalnego kontyngentu, sir.
– Ciekawe... Znam wielu ludzi, których mocno zdenerwowały zmiany wprowadzone przez Conselline’a, poczynając od mianowania nowego ministra obrony.
– Tak, sir, ale nie buntowników – stwierdził Barin i zacytował swoją babkę: “Politycy przychodzą i odchodzą, ale Flota pozostaje”.
– Ja też tak uważam, ale chciałem poznać opinię legendarnych Serrano.
Barin zignorował ten przytyk.
– Jak pan myśli, czego naprawdę będą chcieli buntownicy? – zapytał. – Sądzi pan, że to Consellinowie doprowadzili do buntu?
– Nie wiem – odpowiedział Marcion. – W końcu nie jestem jednym z nich, a zgadywanie motywów przeciwnika to ryzykowne zajęcie. Byłbym skłonny przypuszczać, że wykorzystali nieobecność starszych oficerów, którzy zostali odsunięci od aktywnej służby z powodu problemów z odmładzaniem. Pańska babka też została usunięta, prawda?
– Tak jest, sir.
– Przypuszczam, że to zamieszanie w Dowództwie, wynikające z wyrzucenia przynajmniej połowy admirałów, pozwoliło buntownikom na działania, które w innym wypadku wymagałyby znacznie dłuższych przygotowań. Personel szalał, próbując obsadzić zwolnione nagle stanowiska nowymi ludźmi, a komisje promocyjne pracowały na okrągło.
– Skąd pan o tym wie? – zapytał Cossy.
– Byłem w ramach rotacji personelu w Dowództwie. Najpierw u admirał Stearns, a kiedy zdjęli ją ze służby, u admirał Rollinby. Byłbym tam nadal, gdyby nie to, że z powodu buntu znów poprzenosili ludzi. Spotkał pan kiedyś admirał Stearns, Barin? Mówiła, że zna pańską babkę.
– Nie, sir. Admirał... ma wielu znajomych w Dowództwie.
– Tak przypuszczam. Najwyraźniej też na własną rękę zajmowała się problemem odmłodzeń. Razem z admirał Stearns były w jakieś grupie badawczej.
– A słyszał pan, co się z nią stało, poruczniku? – zapytał jakiś siedzący dalej przy stole chorąży.
– Consellinowie zablokowali środki na badania, ponieważ istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że to właśnie ich leki spowodowały cały problem. A bez funduszy na badania i leczenie wielu ludzi znalazło się w beznadziejnej sytuacji... – Marcion przerwał. – Bywają takie chwile, kiedy jest mi trudno pozostać tak apolitycznym, jak tego wymagają przepisy.
To praktycznie zakończyło rozmowę. Barin dojadł swój posiłek, nie odzywając się już więcej, a inni rozmawiali cicho o wynikach gier sportowych i zbliżających się egzaminach.

* * *

Po posiłku Barin postanowił spokojnie przemyśleć całą sytuację. Czemu ktoś właśnie teraz wyrzucił Esmay ze służby? Pierwsze reakcje ich rodzin na ślub wyrażały niezadowolenie, ale w umiarkowany sposób. Czyżby pojawiły się jakieś nowe dowody zdrady Suizów? Nie wierzył w to. Serrano łatwo się denerwowali, ale w sytuacji ustania wszelkich wrogich działań niemal równie szybko się uspokajali. Jego babka, jak przystało na admirała, jest arogancka, ale zawsze sprawiedliwa.
Tak mu się przynajmniej wydawało. Musiał jednak przyznać, że nie zna jej tak dobrze, jak mógłby. I przecież widział, że rozkaz o wyrzuceniu Esmay ze służby wydał admirał Serrano.
Ale jego babka nie jest jedyną admirał Serrano wśród oficerów flagowych. Czy tam napisano, który admirał Serrano? Tak naprawdę nie zwrócił na to uwagi...
A teraz już nie mógł sprawdzić. Rozległy się syreny alarmowe sygnalizujące, jak miał nadzieję, kolejne ćwiczenia. Popędził korytarzem, zsunął się po drabince i dotarł do wyznaczonego stanowiska bojowego jeszcze dobrze przed czasem. Starszy oficer wręczył mu komputer i zaczął sprawdzać obecność: Ackman... Averre... Betenkin... Zanim nadszedł starszy porucznik, sekcja Barina była już przygotowana do inspekcji; wszyscy stali obok otwartych szafek, z kombinezonami próżniowymi w rękach. Porucznik odebrał raport Barina i sprawdził kombinezony tak, jakby nie oglądał ich dzień wcześniej.
Barin był w połowie drogi z powrotem do kabiny, gdy rozległ się kolejny alarm.

* * *

Bitwa we wnętrzu krążownika może być albo nudna, albo śmiertelna. Mówiono mu o tym już w Akademii. Miał nadzieję, że tym razem będzie nudno. Barin dowodził grupą oceny uszkodzeń z powodu braków w kadrze podoficerskiej, co oczywiście miało związek z buntem i nieudanymi odmłodzeniami. Ponieważ już od kołyski uczono go, że młodsi oficerowie zawsze wiedzą mniej niż podoficerowie, którymi dowodzą, dbał o dobre stosunki z przydzielonym do jego sekcji matem, człowiekiem o dużym doświadczeniu w zakresie oceny uszkodzeń i ich kontroli.
Przez trzy godziny jego zespół nie miał do czynienia z żadnymi uszkodzeniami. Sprawdzali i zgłaszali temperaturę w przedziałach, prędkość przepływów w różnych rurach i mnóstwo innych parametrów, które były ważne, ale nie dawały żadnej wskazówki co do tego, co się dzieje na zewnątrz statku. Sztuczna grawitacja nie podlegała fluktuacjom, światła nie mrugały, w ogóle nic się nie działo.
Kiedy nadszedł rozkaz odwołania alarmu, Barin złożył oficerowi kontroli uszkodzeń końcowy raport i wrócił do swoich zwykłych obowiązków. Próbował trochę czytać o ocenie uszkodzeń i ich kontroli, ale nie słyszał nic na ten temat w trakcie kursu na specjalizacji dowódczej, dlatego ciężko mu to szło.
– To nie takie trudne, sir – powiedział mu jeden ze starszych bosmanów. – Zasadniczo wszystko się sprowadza do tego, że mamy rury i kable oraz oczywiście powietrze i ciążenie.
– Ale piszą tutaj, że pomieszczenie może być wypełnione parą, dymem lub...
– Najprawdopodobniej chodzi o parę wodną, jeśli doszło do utraty ciśnienia – odpowiedział bosman.
– A skąd mamy wiedzieć, która rura jest do czego, jeśli jej nie widzimy?
– No cóż, zasadniczo powinien pan znać swoją sekcję na wylot. Oczywiście jeśli potrzebują pana gdzie indziej...
– Bosmanie, czy był pan kiedyś na statku, który doznał ciężkich uszkodzeń?
– Byłem. Raz na skutek działań przeciwnika – jeszcze w czasie tej pierwszej afery z Patchcock – i raz przez kretyna, który wrócił z przepustki i się popisywał. Wybił dziurę w linii hydraulicznej w komorze promowej. Wywaliliby go dyscyplinarnie, gdyby nie to, że wyciek poleciał prosto na niego.
– Wyciek?
– Linia była pod wysokim ciśnieniem, synu, a on przyniósł ze sobą igłowiec, którego dostał od kuzyna z okazji jakiegoś święta... co oczywiście było wbrew przepisom. I nie sprawdził amunicji, którą dostał razem z nim. Jak się później okazało, była to najcięższa amunicja, jaką można było kupić. No i ten dureń pokazał igłowiec swojemu kumplowi, zaczęli się wygłupiać i oczywiście... bum! Z rury wystrzelił strumień i poleciał wprost na niego, a prom gwałtownie opadł na pokład, przez co pękły dwie opony. Kawałek jednej z nich walnął jakiegoś człowieka w głowę, a inny fragment uderzył gościa z palnikiem. Nie można go winić za upuszczenie palnika, skoro opona złamała mu ramię, ale palnik coś podpalił, nie pamiętam już co. A więc mieliśmy pożar i wyciek płynu hydraulicznego, a ponieważ płyn wyparował, wylatując pod tak dużym ciśnieniem, jak myślisz, co się stało?
– Wybuchło – powiedział Barin.
– Właśnie. To było na starym Harknessie, który przeżył dwie bitwy z grupami bojowymi Benignity, a przez jednego idiotę rozleciał się na kawałki. Ale wybuch w doku promowym to był dopiero początek. Na tamtych krążownikach – właśnie od czasu Harknessa robią je teraz inaczej – w jednym miejscu były różne warsztaty, magazyny części oraz – dla usprawnienia pracy – główny węzeł elektryczny. Nie mieliśmy więc tylko jednego wybuchu i pożaru... Kapitan kazał nam odciąć magazyny amunicji – w każdej chwili ogień mógł tam dotrzeć  a w końcu musieliśmy wyrzucić wszystko w przestrzeń. Walczyliśmy z ogniem dwadzieścia osiem godzin, ledwie starczyło nam układów podtrzymywania życia dla pozostałej załogi. Ponad trzysta ofiar, całkowicie zniszczony statek... Musieli nas ewakuować w kombinezonach próżniowych i przenieść na inną jednostkę.
– Nie wiedziałem, że płyn hydrauliczny się pali – powiedział Barin.
– Od lat próbują wynaleźć coś, co będzie lepiej działało i się nie paliło, ale jak dotąd... jeśli go odparujesz i podpalisz, wybuchnie. I nie zapominaj, że przetnie cię jak skalpel laserowy. – Starszy bosman na chwilę wciągnął policzki. – Ten drugi raz – powiedział – nie było tak źle. Przebicie kadłuba przez ciężki pocisk, ale na szczęście nie eksplodował. Trochę trudno było go wydostać i jeden biedak w przedziale zginął, ale nie było aż tak źle. Jedynym prawdziwym problemem był jakiś młodzik, który chciał mieć pamiątkę, więc zaczął grzebać przy panelu odpalającym, żeby go zabrać i schować w szafce. Starszy bosman Meharry omal nie urwał mu za to głowy. Dureń mógł nas wszystkich wysadzić w powietrze.
Barin był ciekaw, czy tamten Meharry był spokrewniony z członkiem załogi jego ciotki, Methlin Meharry.
– Proszę, to najlepsza kostka, jaką mamy – powiedział bosman, wręczając ją Barinowi. – Najwięcej się pan nauczy w sytuacjach, które pan przeżyje, ale ta kostka da panu trochę więcej wiedzy niż inne.
– Dzięki. – Barin postanowił spędzać nad nią każdą wolną chwilę. Musi dowiedzieć się wszystkiego o pokładzie załogowym, od kadłuba aż do hydrauliki.

* * *

Dopiero następnego dnia po południu kapitan poinformował załogę o przebiegu starcia.
– Gdy wyszliśmy ze skoku, natknęliśmy się na kilku buntowników. Admirał spodziewał się tego, więc wszystko było w pełnej gotowości. Zaminowali właśnie punkt skokowy, ale przebiliśmy się przez pierwszy kordon bez uszkodzeń i wszystkie jednostki przeciwnika zostały zniszczone. Zaliczono nam pół zestrzelenia.
Barin zastanawiał się, skąd wiedzieli, że tamte statki należały do buntowników... ale zdawał sobie sprawę, że gdyby zatrzymali się, by zadać parę pytań, bitwa mogłaby mieć znacznie bardziej groźny przebieg.
Grupa bojowa miała zostać w układzie tak długo, aż wyłapie pozostałe miny, a następnie mieli zaminować punkt skokowy własnymi ładunkami, zaprogramowanymi na rozpoznawanie zmienionych kodów Floty.


Dodano: 2006-10-19 13:11:03
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fonstad, Karen Wynn - "Atlas śródziemia


 Fosse, Jon - "Białość"

 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

Fragmenty

 Grimwood, Ken - "Powtórka"

 Lewandowski, Maciej - "Grzechòt"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS