NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

LaValle, Victor - "Samotne kobiety"

Crouch, Blake - "Upgrade. Wyższy poziom"

Ukazały się

Kingfisher, T. - "Cierń"


 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Lloyd Banwo, Ayanna - "Kiedy byłyśmy ptakami"

 Jadowska, Aneta - "Tajemnica domu Uklejów"

 Sablik, Tomasz - "Mój dom"

 Pilipiuk, Andrzej - "Czasy, które nadejdą"

 Szmidt, Robert J. - "Szczury Wrocławia. Dzielnica"

 Bordage, Pierre - "Paryż. Lewy brzeg"

Linki

Białołęcka, Ewa - "Naznaczeni błękitem", część 1
Wydawnictwo: Agencja Wydawnicza Runa
Cykl: Kroniki Drugiego Kręgu
Data wydania: Październik 2005
ISBN: 83-89595-20-6
Format: 125×185 mm
Liczba stron: 368
Miejsce wydania: Warszawa
Ilustracja na okładce: Stephanie Pui-Mun Law
Tom cyklu: 1 (wersja poszerzona)



Białołęcka, Ewa - "Naznaczeni błękitem"

(Kroniki Drugiego Kręgu. Księga I)

Sezamie, otwórz się - ja chcę wyjść!

Also sprach Kamyk1


Z reguły dość łatwo określić czym przeczytana książka jest (przy czym „z reguły” i „dość” stanowią tu wyrażenia kluczowe). Najczęściej najpierw myślimy o tym, czy rzecz nam się podobała. Jednak stwierdzenie, że dany utwór jest dobry/zły, zakomunikuje jedynie czytelnikowi, że przypadł/nie przypadł do gustu twierdzącemu. Nie przekaże natomiast niczego o nim samym. Najprostsze remedium jest takie: zależnie od tego, w jakiej poetyce napisane jest to, co przeczytaliśmy, mówimy, że mamy do czynienia albo z magicznym realizmem, albo z historia magica, albo z hard science fiction, albo... Będzie to już pewien opis – krótki a treściwy – i (jeśli prawdziwy) z pewnością okaże się dla odbiorcy bardziej pomocny. Ale nie zawsze. Co jakiś czas przytrafia się dzieł(k)o, którego nie warto charakteryzować w sposób lapidarny. Informacja oszczędna w słowa raczej zmyliłaby adresata niźli przedstawiła mu rzeczywistość; dlatego potrzebna jest deskrypcja dłuższa, dokładniejsza. Na przykład taka: przygodowo-obyczajowe young fantasy maczane w humorystycznym sosie i przyprawione szczyptą pikantnej psychologii. Właśnie tę etykietę chciałbym przypiąć „Naznaczonym błękitem”, czyli nowemu, poszerzonemu wydaniu „Tkacza Iluzji” Ewy Białołęckiej.2

Na tym kłopoty się nie kończą, gdyż ciężko także jednoznacznie stwierdzić, jaką literacką formę nadano recenzowanej książce (a właściwie książkom). Czy jest to fixup – zbiór uszeregowanych zgodnie z wewnętrzną chronologią opowiadań, które zestawione razem tworzą coś na kształt powieści?3 Czy może po prostu rozbita na dwa tomy powieść z prologiem? Osobiście skłaniam się ku drugiej opcji. Do takiej interpretacji zachęca też autorka oraz wydawca (a definicja interesującego nas gatunku epiki nie sprzeciwia się temu), ale jeśli miałbym być szczery, to również ona nie podoba mi się zbytnio (bo zgodność struktury utworu z pojęciem „powieść” to jedno, a ogólne wrażenie płynące z lektury – to drugie).

Świat przedstawiony jest, jak na gatunek, standardowy, nie wychodzi w ogólnym zarysie poza ramy przeciętnego Neverlandu, zmiksowano w nim – w podobnych jak gdzie indziej proporcjach – elementy zaczerpnięte z różnych epok.4 Przedstawiana czytelnikowi kraina, Lengorchia, znajduje się jeszcze przed rewolucją przemysłową (i to chyba sporo „przed”). Rozwój techniczny opóźnia najprawdopodobniej magia, która u Ewy Białołęckiej jest magią nadzmysłową, „nieostrą”, rozmytą (per analogiam: fuzzy magic), podlegającą znacznej subiektywizacji. Działa kapryśnie, bez sztywnych reguł, wyłącznie dzięki sile woli obdarzonych specjalnymi zdolnościami ludzi, kategoryzowanych od naszych telepatów, teleportantów, pirokinetyków itd. (W „Naznaczonych błękitem” mamy odpowiednio: Mówców, Wędrowców, Iskry.)

Pomysłem znakomitym, bardzo prostym i bezlitosnym zarazem, który wzbogaca pokrótce scharakteryzowany system, jest wprowadzenie powszechnie funkcjonującej zależności: „im większy magiczny talent, tym wyższy jego koszt”. W uniwersum Ewy Białołęckiej każdy, kogo natura obdarzy zbyt dużymi paranormal activities, musi zapłacić za to własnym zdrowiem. Potencjalni arcymagowie rodzą się z poważnymi genetycznymi defektami: głuchota, albinizm, niedorozwój kończyn – to tylko lżejsze ze spotykanych mutacji. (Te poważniejsze w praktyce uniemożliwiają jakiekolwiek sensowne wykorzystanie magicznych zdolności.) Ergo: taki talent często bardziej niż darem – jest przekleństwem. Ewa Białołęcka dostrzegła i świetnie wykorzystała wynikające z takiego stanu rzeczy implikacje.

Bohaterowie – nastoletni najczęściej – przedstawiani są nam niespiesznie, stopniowo (z czasem autorka zbierze ich w jedną grupę). Poznajemy na przykład Nocnego Śpiewaka – zlęknionego i skrzywdzonego, a potem wygadanego i uroczego kudłacza; spotykamy wytatuowanego i porywczego górala-iluzjonistę, imieniem Wiatr Na Szczycie, przedkładającego nad magię walkę bronią białą, a nad zajmowaną pozycję – kodeks wyznawanych wartości. Żywych, niepapierowych postaci, do tworzenia których pisarka ma wyraźnie talent, jest w „Naznaczonych błękitem” więcej. Jagoda, Zwycięski Promień Świtu, Pożeracz Chmur – każde z nich to interesujący lub/i zabawny „okaz”.

Natomiast główną figurą całej historii jest uparty jak kozioł i momentami bezmyślnie odważny Kamyk. Ten obdarzony bogatą wyobraźnią i talentem do tworzenia wspaniałych iluzji głuchoniemy, dojrzały jak na swój wiek piętnastolatek wykazuje się godną podziwu siłą woli – konsekwencją i determinacją w dążeniu do wyznaczonego sobie celu. Kamyk chce zdobyć błękitną szarfę i w efekcie stać się pełnoprawnym magiem (konkretnie: Tkaczem Iluzji). Upośledzenie nie jest dla niego barierą nie do przebycia, stanowi jedynie kolejną zalegającą na obranej ścieżce przeszkodę, którą trzeba pokonać. Kiedy okazuje się, że nie zdoła jej „przeskoczyć”, Kamyk postanawia zawalidrogę „usunąć” (mimo że wydaje się to jeszcze trudniejsze). Jego niezłomna postawa – i na początku, i później – staje się jednocześnie przesłaniem, chyba najistotniejszym w „Naznaczonych błękitem”, brzmiącym mniej więcej: „warto i trzeba walczyć, być odważnym, starać się, próbować chociaż, by to, co słabością, bólem i kalectwem – stało się modlitwą, światłem i świadectwem”.

Akcja powieści toczy się powoli – wydarzenia ukazywane są szczegółowo, czasem z dwóch perspektyw, nie pomijając uczuć bohaterów. Opis zachodzących pomiędzy postaciami interakcji staje się z czasem coraz ważniejszym aspektem utworu (i jedną z jego największych zalet). „Przy okazji” Ewa Białołęcka porusza różne kwestie – poświęcenia, przyjaźni, potrzeby akceptacji, dorastania, oswajania się z własną nieomylnością, czy też tego, że czasem trzeba coś sobie drastycznie (pozytywnie/negatywnie) przewartościować. Autorka przedstawia to wszystko zazwyczaj celnie, z dystansem, nie stroniąc od humorystycznych konstatacji.5 Ogólnie jest naprawdę sympatycznie – powieść emanuje radością i optymizmem, a jednocześnie nie pociesza, nie uszczęśliwia czytelnika na siłę. Te zalety są na tyle duże, że dość skutecznie tłumią pojawiające się co jakiś czas rozdźwięki, dysharmonie.

Ano tak, bo „Naznaczeni błękitem” swoje wady mają, w wyniku których niekiedy wyraźnie nie domagają, z tego powodu jakąś (quasi) epikryzę wypada spisać.

Primo: hypogonadyzm (opóźnione, przewlekłe pokwitanie). Sygnalizowana już wcześniej nie do końca spójna i niezbyt dobrze zbalansowana struktura powieści wywołuje uczucie dezorientacji i niepewności. Właściwa akcja zawiązuje się dopiero około setnej strony drugiego tomu – czyli mamy ponad 450 stron (!) wprowadzenia. To tak, jak by dojrzeć po sześćdziesiątce.

Secundo: słoniowacizna. Przypadłość wywołana przerostem tkanki tekstowej. Niektóre partie „Naznaczonych” można by bez szkody dla ogólnej wartości i wymowy utworu amputować. Całość być może zmieściłaby się wtedy w jednym woluminie.

Tertio: konfabulacje. Zastępowanie wydarzeń bardziej prawdopodobnych – bardziej widowiskowymi. (Co pociąga za sobą usprawiedliwianie mało realnych działań bohaterów motywacjami wątlejszymi od dających się wnioskować z książki kontrmotywacji.) Jakkolwiek na ogół niegroźne, to niekiedy mogą przyczynić się do pewnych powikłań (o których niżej).

Quarto: zakażenia. Infekcje fabularne, czyli nawarstwienie deusexmachinacji i zadziwiających koincydencji. Objawy typowe – skurcze mięśni mimicznych czytelnika połączone z przebąkiwaniami: „Za łatwo poszło”, „Ale mamy szczęście” głównych bohaterów. (Zakaźne czynniki chorobotwórcze wtargnęły zwłaszcza do treści „Magów Drugiego Kręgu”.) Mogą prowadzić do odłożenia książki na półkę; jednak apetyt, by lekturę dokończyć, dość prędko wraca.

Quinto: nekrobioza. Obumieranie przedstawianych historii, przejawiające się słabymi lub przeciętnymi końcówkami poszczególnych rozdziałów-opowiadań.

Z powyższych chorób, te, które mogłyby się okazać dla utworu śmiertelne, mają przebieg stosunkowo lekki, więc książka, a razem z nią czytelnik, znoszą opisane dolegliwości całkiem dzielnie. Krótko: nie ma powodów do paniki.

Obcowanie z prozą Ewy Białołęckiej przypomina trochę przysłuchiwanie się lekcji biologii, na której nauczycielka z taką pasją, tak interesująco i wprawnie opowiada o jakimś organizmie i jego gatunkowej historii, że czynione gdzieniegdzie uproszczenia i koloryzacje (powiedzmy: nie do końca zgodne z teorią ewolucji) prędzej uczniów bawią niż konfundują lub mylą.6 Bardzo dobrze zresztą, bo summa summarum owe niedociągnięcia to sprawy marginalne i nieistotne. Wykład ma przede wszystkim być przystępny – ma ułatwić słuchaczom zdobycie wiedzy o tym, co w danym zagadnieniu jest najważniejsze, CO JEST PRAWDZIWE i co dydaktyk chce, aby zostało zapamiętane. Ewie Białołęckiej to się udało. „Naznaczeni błękitem” pozostają w czytelniczym sercu.


PS: Nie chciałbym wyjść tu na katona czy innego ortodoksa, ale znów wypomnę wydawcy brak spisów treści w opublikowanych książkach. Również tym razem takowe spisy przydałyby się bez dwóch zdań.



Przypisy:
1 Właściwie to Stanisław Jerzy Lec. Ale Kamyk też – tylko czynami.
2 Dodano dwa teksty – „Twierdza na Kozim Wzgórzu” oraz „Gwiazdy i róża”; wszystkim wcześniej publikowanym opowiadaniom zmieniono tytuły (czasem tylko symbolicznie, np. „Tkacz Iluzji” to teraz „Tkanie iluzji”); narrację przestawiono z pierwszo- na trzecioosobową (dzięki temu uzyskano kompatybilność z kolejnymi tomami cyklu: „Kamieniem na szczycie” oraz „Piołunem i miodem”); dodano – rzadziej wycięto – pewne wątki. W sumie całość wydłużyła się z 350 w wydaniu Supernowej do ponad 700 stron w edycji Runy (przy podobnej wielkości czcionki).
3 Ta koncepcja jest o tyle naciągana, że ostatnia historia zawarta w „Naznaczonych błękitem”, „Magowie Drugiego Kręgu”, liczy sobie około 250 stron.
4 In plus wyróżniają się tu futrzaste, charakterne smoki wzięte z mitologii chińskiej.
5 Posługuje się przy tym językiem stosunkowo prostym. Styl dobry – daleki od eufuizmu, klarowny i konkretny – irytuje jedynie nieco zbyt częste używania wielokropka.
6 Z tą oczywiście różnicą, że w przypadku pisarza analogiczne działania nie wywołują pytania, czy pozwolenie sobie na taką dezynwolturę jest etyczne, czy nie.

W recenzji wykorzystano fragmenty „Filozofii fantasy” Jacka Dukaja („Nowa Fantastyka” 8-9/97).


Ocena: 7/10
Autor: Mateusz Wodyk
Dodano: 2006-01-24 13:22:35
Komentarze
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"


 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

 Simmons, Dan - "Czarne Góry"

Fragmenty

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

 Sablik, Tomasz - "Próba sił"

 Kagawa, Julie - "Żelazna córka"

 Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS