NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

Ukazały się

Grimwood, Ken - "Powtórka" (wyd. 2024)


 Psuty, Danuta - "Ludzie bez dusz"

 Jordan, Robert; Sanderson , Brandon - "Pomruki burzy"

 Martin, George R. R. - "Gra o tron" (wyd. 2024)

 Wyrzykowski, Adam - "Klątwa Czarnoboga"

 Esslemont, Ian Cameron - "Kamienny wojownik"

 Kagawa, Julie - "Dusza miecza"

 Pupin, Andrzej - "Szepty ciemności"

Linki

Rosenberg, Joel - "Srebrna Korona"
Wydawnictwo: ISA
Cykl: Rosenberg, Joel - "Strażnicy Płomienia"
Data wydania: 2001
ISBN: 83-87376-84-1
Oprawa: miękka
Format: 115 x 175 mm
Liczba stron: 352
"strażnicy płomienia", tom 3



Rosenberg, Joel - "Srebrna Korona" (rozdział 6)

ROZDZIAŁ SZÓSTY: Sonda umysłu


Masz przyjaciół tysiąc - zbyt mało ich będzie,
Masz wroga jednego - napotkasz go wszędzie.
- Ali ibn-Abi-Talib



Usłyszawszy odgłos strzałów, Karl zmusił Marchewkę do galopu.

*Wszystko jest pod kontrolą,* powiedział Ellegon, na chwilę głęboko wchodząc do jego umysłu. *Jak widzę, tak samo u ciebie.*

Pewnie. Świetnie. Kolejnych troje niewinnych ludzi martwych, z podciętymi gardłami. Po prostu świetnie.

Zmniejszył nacisk na wodze, Marchewka zwolniła do spokojnego kłusa.

*Dużo na siebie bierzesz, Karlu Cullinanie.*

Na to nie było odpowiedzi i nawet nie próbował jej znaleźć.

Minął zakręt. W bladym świetle odległych czarodziejskich świateł, Ellegon stał nad Tennetty i rozciągniętym trupem ostatniego zabójcy.

Nie, nie trupem. Choć strzał Tennetty równiutko rozpłatał mu brzuch, klatka piersiowa bydlaka wciąż powoli się poruszała.

Smok opuścił głowę.

- Co się dzieje?

- Zamknij się, Ellegon jest zajęty. - Tennetty odwróciła się i spojrzała wściekle na Karla. Palce zaciskała na nadgarstku zabójcy. - Może dobrze byłoby sprawdzić, co on wie, jeśli wie cokolwiek.

*Za dużo bólu. Nie mogę się przebić.*

- Cholera. - Tennetty splunęła, wyjmując butelkę eliksiru leczącego ze swojej sakiewki. Spryskała odrobiną płynu ranę zabójcy, nieco więcej wlała mu do ust. - Nienawidzę tego marnować. - Uniosła głowę. - Może byś mi tak pomógł?

Tennetty już przeszukała zabójcę i pozbawiła go noży oraz sakiewki. Karl uchwycił prawy nadgarstek zabójcy i przycisnął go do ziemi, kobieta podobnie zrobiła z lewym.

*Lepiej. Cii... nie. Jest za bardzo zablokowany, nie mogę przejść przez jego świadomy umysł.*

Wzruszyła ramionami.

- Nie ma problemu. - Uniosła nóż zabójcy i zdjęła pochwę.

Głowa mężczyzny zaczęła się poruszać, otworzył oczy.

- Kto cię przysłał? - spytała. - Powiedz nam, a będziesz żyć.

Mężczyzna o okrągłej twarzy zacisnął zęby.

- Nic wam nie powiem. - Próbował się wyrwać, jednak bez efektu.

- Dziękuję. - Z uśmiechem leciutko nacięła czubkiem noża skórę jego twarzy, tuż nad nerwem trójdzielnym.

*Przestań, Tennetty. To nie jest konieczne. Spróbuj innego pytania, ale tym razem nie odwracaj jego uwagi. Musi pomyśleć o odpowiedzi, żebym mógł ją odczytać.*

Karl wzruszył ramionami. Zawsze było oczywiste pytanie.

- O czym wiesz i nie chcesz, żebyśmy się dowiedzieli? Co ukrywasz?

*"Ahrmin. Chce wiedzieć o Ahrminie."*

Ahrmin? Karl prawie wypuścił rękę łowcy.

Ahrmin zginął w Melawei, spłonął razem z Guźcem.

*Zgaduj raz jeszcze. Wynajął tych trzech w Enkiar mniej niż sto dni temu. Nie są łowcami niewolników, tylko najemnikami. Przebiłem się, Karl. Daj mi chwilę, a... Mam wszystko. Ahrmin, Enkiar, Lecząca Dłoń, wszystko.*

Dłoń?

*Wygląda na to, że Ahrmin wymaga znaczącej rekonstrukcji. Później pokażę ci jego twarz. Na razie odsuńcie się i odejdźcie.*

- Nie! - Tennetty wolną ręką wyjęła zza pasa nóż. - Jest mój.

*Odsuniesz się, Tennetty.*

- Dlaczego?

Mentalny głos Ellegona był spokojny i rzeczowy.

*Odsuniesz się, Tennetty, ponieważ mała dziewczynka miała na imię Anna. Mówili na nią Anna Młodsza, gdyż żona Werthana była Anną Starszą.

Odsuniesz się, ponieważ obiecałem, że nauczę ją pływać. Odsuniesz się też, ponieważ zawsze nazywała mnie Ehgon, gdyż nie potrafiła wymówić "l".

Odsuniesz się też, ponieważ to on uśmiechnął się do niej, żeby ją uciszyć, kiedy podciął jej gardło swoim nożem.

A jeśli nic z tego nie rozumiesz, odsuniesz się, Tennetty, i zrobisz to teraz, gdyż jeśli się nie odsuniesz, to spalę cię w miejscu, gdzie teraz stoisz.*

Tennetty odsunęła się.

Ellegon łagodnie wziął wyrywającego się zabójcę w paszczę i skoczył w niebo. Jego mentalny głos był coraz słabszy, gdy nabierał wysokości i oddalał się.

*W tym świecie są rachunki do wyrównania, Afbee. I choć nie ma sprawiedliwości, niektórzy z nas bardzo się starają. Widzę, że bardzo boisz się spadania...*

- Karl, chcesz, żebym tu wszystko dokończyła?

- Nie mogę. Zgubiłem gdzieś miecz i...

- Znajdę go. Idź do domu. - Twarz Tennetty była mokra. - Idź.

* * *

Karl leżał na wielkim łóżku, głowę oparł na rękach. Powrót do domu miał być czasem radości, czasem namiętności dla niego i Andy-Andy. Niezależnie od tego, co stało się na wyprawie, to było inne, oddzielone. To był dom.

Jednak nie tej nocy. Po prostu nie mógł...

- Nie śpisz - szepnęła Andy-Andy.

- Nie mogę. - Jego oczy były suche i bolały. Można by pomyśleć, że po tym wszystkim, co widziałem, po wszystkim, co zrobiłem, będzie łatwiej. Poklepał ją po ramieniu i wyślizgnął się z łóżka. - Jutro masz szkołę i musisz się zająć plonami. Lepiej się prześpij. Nie czekaj na mnie.

- Karl...

- Proszę.

* * *

Ahira czekał w holu. Krasnolud był ubrany w pełny strój do walki, w ręku trzymał topór. Siedział na krześle opartym o drzwi do pokoju Jasona, jego nogi nie sięgały podłogi.

Karl uniósł brew.

- Kłopoty? - zapytał szeptem.

- Wcale - odpowiedział cicho krasnolud, potrząsając głową. Pod pachą trzymał glinianą butelkę. - Wszędzie spokój. Chak i Ellegon przeszukują równinę, choć jestem pewien, że nic nie znajdą. Po prostu... - Potarł dłońmi przód swojej koszulki kolczej, potem pstryknął paznokciem o ostrze topora. - Czasem zapominam, o co nam chodzi. Czasami czuję się tak bardzo uwikłany w politykę... - Zamilkł, uśmiechnął się smutno. - Jutro będę musiał zorganizować grupę ludzi, żeby poszli do domu Werthana i pochowali jego oraz dwie Anny. To boli. Ale to jutro.

Ahira odkorkował butelkę, pociągnął łyk i zaproponował ją Karlowi.

- Dzisiaj wypiję łyk albo dwa kukurydzianki Riccettiego. Głównie jednak będę siedzieć tutaj w swojej zbroi, z toporem w ręku, koncentrując się na fakcie, że w tym pokoju śpi trójka dzieci, z których dwojga nie kochałbym bardziej, nawet gdyby były krwią z mej krwi i ciałem z mego ciała. I nikt ani nic nie przedostanie się obok mnie, żeby ich skrzywdzić.

- Cholernie głupie zajęcie - stwierdził Karl. Jego oczy zamgliły się.

- Nieprawdaż? Hmm... chcesz, żebym ci znalazł krzesło?

- Sam sobie potrafię znaleźć krzesło.


Dodano: 2006-09-22 12:36:55
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fonstad, Karen Wynn - "Atlas śródziemia


 Fosse, Jon - "Białość"

 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

Fragmenty

 Lewandowski, Maciej - "Grzechòt"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

 Mara, Sunya - "Burza"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS