NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Weeks, Brent - "Poza cieniem" (wyd. 2024)

Weeks, Brent - "Na krawędzi cienia" (wyd. 2024)

Ukazały się

Brown, Pierce - "Czerwony świt" (wyd. 2024)


 Kade, Kel - "Los pokonanych"

 Scott, Cavan - "Wielka Republika. Nawałnica"

 Masterton, Graham - "Drapieżcy" (2024)

 He, Joan - "Uderz w struny"

 Rowling, Joanne K. - "Harry Potter i Zakon Feniksa" (2024, Gryffindor)

 Rowling, Joanne K. - "Harry Potter i Zakon Feniksa" (2024, Hufflepuff)

 Rowling, Joanne K. - "Harry Potter i Zakon Feniksa" (2024, Ravenclaw)

Linki

Wrede, Patricia C. - "Konszachty ze smokami"
Wydawnictwo: ISA
Cykl: Wrede, Patricia C. - "Kroniki Zaczarowanego Lasu"
Tytuł oryginału: Dealing with Dragons
Tłumaczenie: Elżbieta Gepfert
Data wydania: 2006
Liczba stron: 175
Tom cyklu: 1



Wrede, Patricia C. – "Konszachty ze smokami" (rozdział 5)

ROZDZIAŁ 5
w którym Cimorena przyjmuje oficjalną wizytę towarzyszek straszliwej niewoli

Następnego ranka Kazul spała do późna i Cimorena obawiała się, że smoczyca wyjdzie gdzieś, zanim zdoła ją zapytać o rozmowę smoków przy kolacji. Ku jej uldze, Kazul wezwała ją, gdy tylko się obudziła. Poprosiła księżniczkę, żeby przyniosła szczotki i wyczyściła jej łuski.
– O co chodziło z tym kryształem, o którym wczoraj wieczorem wspomniała twoja przyjaciółka? – spytała Cimorena, rozkładając szczotki. – Tym, który król Tokoz może wykorzystać, żeby sprawdzić, co robią magowie?
– Królewski Kryształ? – upewniła się Kazul. – To jeden z magicznych obiektów, które należą do Króla Smoków.
– Ale co on robi? I dlaczego Woraug uważał, że król Tokoz nie będzie chciał go użyć?
– Praca z kryształem jest trudna i męcząca, a Tokoz się starzeje. Zareth miała rację, mówiąc, że należałoby go użyć, ale aby przekonać króla, musielibyśmy przedstawić lepsze argumenty, niż mamy w tej chwili. A co do jego funkcji, to kryształ pokazuje to, co dzieje się w innych czasach i miejscach. Bardzo użyteczne, ale właściwa interpretacja jest niezwykle trudna.
– Ach, kryształowa kula. – Cimorena pokiwała głową. Stuknęła w skórę Kazul i smoczyca zgięła łokieć, by ułatwić dostęp do łusek. – Nadworny mag Linderwallu miał taką, ale musiałam przerwać lekcje magii, zanim zdążył mi pokazać, jak działa.
– Królewski Kryształ bardziej przypomina talerz, ale zasada jest ta sama.
– Kryształowy talerz? – Cimorena zamrugała. – Nic dziwnego, że nikt o nim nie wspomina. Nie brzmi zbyt dobrze.
Kazul wzruszyła ramionami.
– Królewski Kryształ jest dokładniejszy niż zwykła kryształowa kula, a jeśli kryształowy talerz dziwnie brzmi dla większości ludzi, to znaczy, że niewielu spróbuje go ukraść.
– A co miała na myśli srebrnozielona smoczyca, kiedy mówiła, że skoro już magowie zaczęli włóczyć się po górach, to zanim się kto obejrzy, stracicie połowę magii? Nie słyszałam nigdy, żeby magowie kradli magiczne pierścienie, miecze czy inne rzeczy.
– Nie chodzi o magiczne przedmioty. Chodzi o magię. Magowie kradną magię. Z tego bierze się ich moc.
– Jak mag może ukraść magię? – zapytała sceptycznie Cimorena. Wspięła się na stołek i zaczęła czyścić smocze skrzydła.
– Laski magów absorbują magię ze wszystkiego, co dzieje się w pobliżu, a ma magiczny charakter. – Kazul wyprostowała lewe skrzydło, aby księżniczka mogła sięgnąć do nasady. – Dlatego zawsze kręcą się wokół takich miejsc jak Góry Poranka czy Zaczarowany Las. Im więcej magii jest w pobliżu, tym więcej ich laski mogą wysączyć.
– A co by się stało, gdyby ktoś ukradł laskę maga? Czy taki mag nadal mógłby jej używać?
– Nie mógłby rzucać żadnych czarów, dopóki by jej nie odzyskał – wyjaśniła Kazul. – Z tego właśnie powodu większość magów chroni swoje laski mnóstwem antyzłodziejskich czarów. Oczywiście, od czasu do czasu one i tak gdzieś przepadają, a dopóki mag i jego laska są rozdzieleni, laska nie absorbuje żadnej magii.
– Nie wygląda to na rozsądny system – uznała Cimorena. – Mogę wymyślić z dziesięć możliwości, gdzie laska może być zgubiona, zapomniana, ukradziona lub coś jeszcze. To chyba nierozsądne, aby mag był tak bardzo uzależniony od czegoś, co łatwo stracić.
Kazul wzruszyła ramionami.
– Im się to podoba.
– Ale nie rozumiem, dlaczego nie chcecie, aby kręcili się w waszej części gór.
– Naprawdę? Masz w ogóle pojęcie, jakie to nieprzyjemne, gdy wysysają z ciebie część twojej własnej esencji i nawet nie pytają o zgodę? Nie wspominając już o skutkach ubocznych.
– Skutki uboczne? – Cimorena zdziwiła się szczerze. – Gotowe. Odwróć się teraz, to wyczyszczę z drugiej strony.
– Roxim nie jest jedynym smokiem, który ma alergię na magów – stwierdziła oschle smoczyca, zmieniając pozycję. – A raczej na ich laski. Wszyscy mamy alergię. Roxim jest po prostu bardziej wyczulony niż reszta. Dlatego zresztą zawarliśmy z nimi układ.
– Smoki mają układ z magami?
Kazul kiwnęła głową.
– Ściślej mówiąc, Król Smoków ma układ z przewodniczącym Towarzystwa Magów. Magowie trzymają się z daleka od naszej części Gór Poranka, a my pozwalamy im na częściowy dostęp do Grot Ognia i Nocy. Przynajmniej tak to powinno działać, lecz król Tokoz się starzeje i zapomina o pewnych sprawach, więc magowie pojawiają się ostatnio w różnych miejscach, gdzie w ogóle nie powinni się znaleźć.
– Jak ten mag, którego spotkałam na ścieżce? – domyśliła się Cimorena. – Myślisz, że to naprawdę był ten Zemenar, przewodniczący Towarzystwa Magów?
– Wątpię, by ktokolwiek, nawet inny mag, ośmielił się za niego podawać – odparła Kazul. – Ma fatalną reputację.
Cimorena przypomniała sobie zimne czarne oczy i ostre rysy twarzy spotkanego maga. Rzeczywiście wyglądał paskudnie, nawet kiedy udawał, że jest miły. Był też chytry, inaczej nie próbowałby jej oszukać. I bardzo zirytowany, gdy bez jego pomocy zeszła ze skalnej półki. Zmarszczyła brwi.
– Ciekawe, czego właściwie chciał – zastanowiła się. – Czy sądzisz, że zajrzy do nas przy okazji, tak jak powiedział?
– Prawie chciałabym, żeby spróbował – rzekła smoczyca.
Oczy błysnęły jej gniewnie, a rozprostowane szpony zazgrzytały o podłogę jaskini.
– Nie kręć się – poprosiła Cimorena. – Jeśli Zemenar jest taki sprytny, jak wszyscy twierdzą, to nie zjawi się, kiedy jesteś w domu. Poczeka, aż gdzieś odlecisz, a ja zostanę sama.
– To fakt. – Kazul zmarszczyła czoło. Potem spojrzała na Cimorenę zamyślonym wzrokiem. – Pewnie uważa, że jesteś tak głupia, jak większość księżniczek, więc ma nadzieję, że zdoła cię namówić, abyś mu dała to, czego potrzebuje. A jeśli tak...
– To może zdołam go przechytrzyć – dokończyła Cimorena. – A kiedy się już dowiemy, czego szuka, pomyślimy, co zrobić w tej sprawie.
Omówiły ten pomysł, podczas gdy księżniczka kończyła czyszczenie smoczych łusek. Niewiele mogły poczynić przygotowań, gdyż nie wiedziały, kiedy Zemenar się pojawi i co może zrobić, kiedy już przyjdzie. Potem Kazul odleciała, aby zbadać skalną półkę, na której Cimorena spotkała maga, i sprawdzić, czy jeszcze jakieś fragmenty pozostały niewidzialne.
Gdy Kazul zniknęła, dziewczyna zajrzała do biblioteki, aby wśród książek i zwojów poszukać zaklęć. Zachowanie smoków przy wczorajszej kolacji wywarło na niej duże wrażenie. Postanowiła sprawdzić, czy nie znajdzie jakiegoś zaklęcia, które uczyni ją ognioodporną. Do tej chwili nie zdawała sobie sprawy, że gdy smok wpada w gniew, zaczyna ziać ogniem. Nie miała zamiaru robić niczego, co mogłoby rozgniewać Kazul – ani też żadnego innego smoka, jeśli już o tym mowa – lecz smoki przy kolacji nazbyt się rozzłościły, aby uważać, a nie chciałaby zostać spalona przypadkiem; nieważne jak przykro byłoby potem smokowi.

* * *

Z początku nie miała wiele szczęścia. Brakowało jej czasu, aby porządnie zorganizować zbiory w bibliotece, więc większość zwojów i książek leżała ciśnięta przypadkowo na ten lub inny zakurzony stos. Niektóre nawet spadły na podłogę, a wszędzie łaziło pełno pająków. Cimorena uświadomiła sobie, że aby coś odszukać, musi najpierw zająć się sprzątaniem. Z ciężkim westchnieniem poszła po wiadro wody, trochę szmat do mycia i odkurzania oraz chustkę, aby zawiązać ją sobie na głowie.
Pracowała przez kilka godzin, odkurzając książki i manuskrypty, wycierała brudne półki i, kiedy już były suche, w równych rzędach układała na nich czyściutkie księgi. Znalazła dwie książki i pięć starych zwojów, które wyglądały, jakby mogły ją zainteresować. Te odłożyła na stół, aby zająć się nimi później. Właśnie gdzieś z kąta przedostatniej półki wyciągnęła poplamiony, mocno pożółkły plik papierów, kiedy usłyszała, jak ktoś woła przed drzwiami.
– Co znowu? – mruknęła niechętnie.
Położyła papiery na stole z resztą książek, które planowała przejrzeć później, i wyszła sprawdzić, kto się pojawił.
Ku jej zaskoczeniu wołanie dobiegało zza tylnego wejścia, nie sprzed frontu jaskini. Pobiegła korytarzem, skręciła za róg i zobaczyła trzy piękne, elegancko odziane księżniczki. Wszystkie były jasnowłose, błękitnookie i smukłe, a także o kilka cali niższe od Cimoreny. Pierwsza miała włosy koloru dojrzewającego zboża i złotą koronę z diamentami. Druga nosiła srebrną koronę z szafirami i miała włosy barwy scukrzonego miodu. Ostatnia włożyła perłowy diadem, a jej włosy były barwy dojrzałych moreli. Wszystkie wyglądały na zdumione widokiem Cimoreny w zakurzonej sukni i z chustką na głowie.
– O rany – mruknęła pod nosem Cimorena. Potem uśmiechnęła się jak najuprzejmiej. – Witam w jaskiniach smoczycy Kazul. Czy mogę w czymś pomóc?
– Podjęłyśmy niebezpieczną wyprawę poprzez tunele, by spotkać księżniczkę Cimorenę, która niedawno przybyła do tych jaskiń, aby pocieszyć ją i wspólnie lamentować nad naszym smutnym i nieszczęśliwym losem – oświadczyła wyniośle pierwsza księżniczka. – Powiedz jej, że przybyłyśmy.
– To ja jestem Cimorena. Nie potrzebuję pociechy, nie jestem specjalnie smutna i nie lamentuję z powodu tego, że się tu znalazłam. Ale będzie mi bardzo miło, jeśli zechcecie wejść i napić się herbaty.
Pierwsze dwie księżniczki wyglądały, jakby miały ochotę poczuć się zdumione i oburzone jednocześnie tym oświadczeniem, zostały jednak zbyt dobrze wychowane, aby to okazać. Księżniczka w perłowym diademie wydawała się zaintrygowana, więc spojrzała z nadzieją na swoje towarzyszki. Nie zwracały na nią uwagi, lecz po chwili pierwsza z nich odparła z godnością:
– Dobrze więc, skorzystamy z zaproszenia.
Wyminęła Cimorenę i wkroczyła do jaskini. Pozostałe księżniczki ruszyły za nią, a ta w perłowym diademie uśmiechnęła się nieśmiało do Cimoreny, która – niepewna, w co się wplątała – zamykała tyły.
Księżniczki zatrzymały się, gdy dotarły do głównej jaskini. Dwie pierwsze wydawały się odrobinę zniechęcone, a ta w perłowym diademie rozglądała się z niekłamanym zachwytem.
– Ojej – powiedziała. – Ależ masz tu miejsca.
– Alianoro! – rzuciła ostro księżniczka w złotej koronie, a księżniczka w perłowym diademie zarumieniła się i ucichła zasmucona.
– Tędy – rzekła pospiesznie Cimorena, prowadząc gości do kuchni. – Proszę, usiądźcie. – Wskazała ławę przy kuchennym stole.
Księżniczka w złotej koronie spojrzała na ławę z niesmakiem, ale po chwili usiadła. Dwie pozostałe poszły za jej przykładem. Przez chwilę panowało milczenie, gdy Cimorena nalewała wodę do miedzianego czajnika, który zawiesiła nad ogniem.
– Zaniedbałam dobre wychowanie – przyznała księżniczka w złotej koronie – gdyż nie przedstawiłam nas jeszcze. Jestem księżniczka Keredwela z królestwa Raxwel, obecnie więziona przez straszliwego smoka Gornula. To – skinęła na dziewczynę w srebrnej koronie – księżniczka Hallanna z królestwa Poranbuth, więziona przez straszliwą smoczycę Zareth. A to – kiwnęła na dziewczynę w perłowym diademie – księżniczka Alianora, z królestwa Toure-on-Marsh, obecnie jeniec strasznego smoka Worauga.
– Bardzo mi miło was poznać – powiedziała Cimorena. – Jestem księżniczka Cimorena z królestwa Linderwall, obecnie księżniczka smoczycy Kazul. Jakiej herbaty chciałybyście się napić? Mam jeżynową, imbirową, rumiankową i zieloną. Obawiam się, że rano zużyłam resztkę lapsang souchong.
– Jeżynową poproszę – rzekła Keredwela. Przyjrzała się uważnie Cimorenie. – Wydajesz się bardzo filozoficznie nastawiona do swego losu.
– Och, gdybym ja miała tak mężnego ducha – westchnęła ciężko Hallanna. – Ale jestem zbyt czuła, by iść za twoim przykładem.
– Jeżeli nie chcecie być smoczymi księżniczkami, to dlaczego nie uciekniecie? – zdziwiła się Cimorena, pamiętając opowieść Kazul, jak to księżniczki po kolei uciekały od żółtozielonego Moranza.
Keredwela i Hallanna były zaszokowane.
– Tak bez ratowania? – Hallanna żachnęła się. – Tak sobie odejść, gdy smoki, trolle i nie wiadomo co jeszcze kryje się wśród skał, żeby mnie pożreć? Och, nie mogłabym!
– Tego się nie robi – oświadczyła chłodno Keredwela. – Zauważyłam, że ty również tego nie próbowałaś.
– Ale mnie się podoba bycie księżniczką Kazul – odparła wesoło Cimorena. – Pewnie byłabym trochę zła, gdybym została porwana, tak jak wy. Ale w tej sytuacji chyba nie mogę narzekać, prawda?
Alianora pochyliła się ze zdziwieniem.
– Naprawdę sama chciałaś być księżniczką Kazul?
Keredwela i Hallanna spojrzały z wyższością na towarzyszkę.
– Skąd przyszedł ci do głowy taki bezsensowny pomysł, Alianoro? – oburzyła się Hallanna.
– Wo... Woraug mówił... – Alianora zająknęła się.
– Z pewnością źle zrozumiałaś – oświadczyła surowo Keredwela. – Nikt nie zgłasza się na smoczą księżniczkę. Tego się nie robi.
– Prawdę mówiąc, Alianora ma rację – oświadczyła Cimorena, stawiając kubki przed gośćmi. – Jestem tu na ochotnika. – Uśmiechnęła się słodko, widząc jakby rażone gromem twarze pierwszych dwóch księżniczek. – Miałam już dość haftowania i etykiety.
Keredwela i Hallanna wyraźnie nie wiedziały, jak zareagować na to oświadczenie, więc podjęły uprzejmą rozmowę na temat herbaty i wypytywały Cimorenę, co jest obecnie w modzie. Alianora nie odzywała się zbyt często, a te kilka razy, kiedy próbowała, Keredwela lub Hallanna ją uciszały. Cimorenie zrobiło się trochę żal Alianory.
Księżniczki, wciąż mocno zdziwione zachowaniem gospodyni, w końcu odeszły. Cimorena odetchnęła z ulgą i zabrała się za sprzątanie w kuchni. Właśnie myła ostatnie kubki, kiedy usłyszała za sobą niepewne chrząknięcie. Obejrzała się i zobaczyła stojącą w drzwiach Alianorę.
– Witaj ponownie – rzekła Cimorena. – Zapomniałaś czegoś?
– Właściwie nie – odparła Alianora. – To znaczy powiedziałam Keredweli, że tak, ale tak naprawdę chciałam się na chwilę od nich uwolnić. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu.
– Nie, o ile tylko nie wymagasz, aby zajmować się wyłącznie tobą – uspokoiła ją Cimorena. – Wracam do pracy w bibliotece.
– A co robisz? – spytała Alianora.
Wydawała się naprawdę zaciekawiona, więc Cimorena opowiedziała jej o poszukiwaniach czaru ognioodporności.
– To chyba świetny pomysł – przyznała Alianora. – Smoki są przy nas dość ostrożne, ale chyba nie można liczyć na to, że zawsze będą nad sobą panować. – Zawahała się. – Mogę ci pomóc?
– Kazul nie powinno to przeszkadzać – uznała Cimorena. – Ale lepiej najpierw się przebierz. Obawiam się, że w bibliotece nie jest zbyt czysto.
Alianora spojrzała na swoją jedwabną suknię, haftowaną złotem i perłami, i zachichotała. Cimorena zabrała ją do sypialni i w magicznej szafie znalazła prostą, praktyczną sukienkę. Dopiero po dwóch przymiarkach szafa zrozumiała, że potrzebna jest sukienka dla kogoś innego, ale kiedy już to pojęła, dostarczyła wspaniałej kolekcji rozmiarów Alianory. Potem dziewczęta poszły do biblioteki i wzięły się do pracy.

* * *

Sprzątanie w towarzystwie Alianory okazało się o wiele przyjemniejsze. Kiedy kończyły odkurzać i ustawiać ostatnie półki, dziewczęta zdążyły się szczerze zaprzyjaźnić. Alianora czuła się już na tyle swobodnie, że wprost zapytała, jak doszło do tego, że Cimorena sama zgłosiła się do smoka.
– To długa historia – odparła Cimorena, lecz Alianora bardzo chciała jej wysłuchać.
Opowiedziała więc, a potem spytała, w jaki sposób jej towarzyszka została porwana przez Worauga. Ku jej zaskoczeniu, księżniczka się zarumieniła.
– To było chyba ostatnie, co zdołali wymyślić – odparła niezbyt pewnie. – To znaczy moja rodzina.
– Nie rozumiem – przyznała Cimorena.
– To dlatego, że nie jestem całkiem udaną księżniczką. Próbowałam, naprawdę, ale... Wszystko się zaczęło, kiedy ta zła wróżka przyszła na mój chrzest.
– Rzuciła na ciebie klątwę.
– Nie. Jadła tort i lody, aż omal nie pękła. Do świtu tańczyła z moim wujem Arturem i świetnie się bawiła. Więc wróciła do domu, nie rzucając na mnie klątwy, a ciotka Ermintruda twierdzi, że od tego zaczęły się wszystkie kłopoty.
– Wiele księżniczek nie posiada chrzestnej klątwy – zauważyła Cimorena.
– Ale nie wtedy, gdy zła wróżka przychodzi na przyjęcie – stwierdziła stanowczo Alianora. – Zresztą to tylko początek. Gdy miałam szesnaście lat, ciotka Ermintruda przysłała mi na urodziny złoty kołowrotek, więc siedziałam i przędłam, ale nie ukłułam się w palec, ani nic.
Cimorena zaczynała rozumieć, do czego zmierza Alianora.
– No wiesz, jeżeli nie rzucono na ciebie złego czaru przy chrzcie...
– No więc ciotka powiedziała mamie, żeby zamknęła mnie z kołowrotkiem w pokoju pełnym siana i żebym przędła z tego złoto – kontynuowała. – No i próbowałam! Lecz wychodziła mi tylko lniana nitka. A czy ktoś słyszał o księżniczce, która potrafi ze słomy uprząść lnianą nić?
– To rzeczywiście dość niezwykłe.
– Potem dali mi bochenek chleba, kazali iść przez las i podzielić się z każdym, kto poprosi. Zrobiłam, co kazali, a druga żebraczka okazała się wróżką w przebraniu. Lecz zamiast powiedzieć, że kiedy się tylko odezwę, z mych ust posypią się diamenty i róże, powiedziała, że skoro jestem taka uprzejma, nie będę miała żadnych kłopotów z zębami.
– Naprawdę? I to działa?
– Wiesz, odkąd ją spotkałam, ani razu nie bolał mnie ząb.
– Wolałabym mieć zdrowe zęby niż sypiące się róże i diamenty podczas mówienia – uznała Cimorena. – Pomyśl, jakie to niewygodne, gdybyś na przykład zaczęła mówić przez sen! Obudziłabyś się podrapana przez ciernie i kamienie.
– A wiesz, że to nie przyszło mi do głowy – zdumiała się Alianora.
– I to wszystko? – spytała Cimorena.
– Nie. Ciotka Ermintruda przekonała jedną ze swych przyjaciółek, wróżek, żeby dała mi suknię i parę szklanych pantofelków i żebym w tym poszła na bal w sąsiednim królestwie. A ja stłukłam jeden, zanim w ogóle dotarłam do zamku!
– Nic dziwnego. Szklane pantofelki są dla pięknych córek kupców, a nie dla księżniczek.
– Spróbuj to wytłumaczyć mojej ciotce – mruknęła Alianora. – To chyba ona odkryła, że Woraug ma zamiar zaatakować wioskę tuż przy granicy, i dopilnowała, żebym udała się tam z wizytą we właściwym dniu, by mógł mnie porwać. Nawet mnie nie ostrzegła. Pewnie pomyślała, że jeśli się dowiem, to na pewno coś popsuję.
– Nie wydaje mi się, żebym polubiła twoją ciotkę – uznała po namyśle Cimorena.
– No wiesz, nie było tak źle. Przynajmniej z początku – zapewniła Alianora. – Woraug prawie wcale nie zwracał na mnie uwagi, zwłaszcza gdy odkrył, że nie potrafię gotować. I naprawdę cieszyłam się, że nie ma już w pobliżu ciotki Ermintrudy. Dopiero kiedy Gornul przyniósł Keredwelę, a Zareth Hallannę, wtedy...
– One zaczęły utrudniać ci życie – dokończyła Cimorena. – Czemu się im nie sprzeciwisz?
– Próbowałam, ale nawet nie wiesz, jakie one są. – Alianora westchnęła ciężko. – Keredwela cały czas opowiada o właściwym zachowaniu, a Hallanna rozpływa się we łzach, kiedy tylko zaczyna przegrywać w dyskusji. Obie mają całe dziesiątki rycerzy i książąt, którzy próbują je ratować. A ja miałam tylko dwójkę.
– Jak to robisz? – spytała Cimorena. – Miałam już dziewięciu i strasznie mi przeszkadzają.
Alianora spojrzała na nią i zachichotała.
– Co w tym śmiesznego? – spytała Cimorena.
– Keredwela przez tydzień się chwaliła, że dwaj rycerze i książę próbowali ją ratować już w ciągu pierwszego miesiąca – wyjaśniła wciąż rozbawiona Alianora. – Powiedziała, że to chyba rekord. A ty jesteś z Kazul przez cztery tygodnie i miałaś dziewięciu i nawet o tym przy Keredweli nie wspomniałaś. Będzie wściekła, kiedy się dowie.
– Jeśli ma ochotę, może sobie ich zabrać. – Cimorena zastanowiła się nagle. – A może łatwiej się ich pozbędę, jeśli odeślę ich do innej księżniczki, zamiast przekonywać, żeby wrócili do domu?
– O! – zawołała Alianora i ponownie wybuchnęła śmiechem.
Cimorena spojrzała na nią pytająco.
– Przepraszam, ale pomysł, że Keredwela... ojejku, będzie ratowana przez rycerza z drugiej ręki. – Alianora z trudem chwytała oddech. – Ojej!
Cimorena rozejrzała się niepewnie.
– Mogę najpierw im się przyjrzeć, aby sprawdzić, czy są jej godni, zanim ich odeślę – zaproponowała.
Tego było już dla obu zbyt wiele – niemal pokładały się ze śmiechu.
– Nie zrobiłabyś tego, prawda? – spytała Alianora, kiedy trochę się uspokoiły.
– Odesłać rycerzy, żeby ratowali kogoś innego? Oczywiście, że tak – potwierdziła stanowczo Cimorena. – Nie żartowałam, kiedy mówiłam, że strasznie mi przeszkadzają. Ale nie chciałabym zirytować Keredweli. Muszę się zastanowić, jak najlepiej to rozwiązać. Na szczęście przez parę tygodni raczej nie powinni się pojawiać. Będę miała dość czasu, aby się nad tym zastanowić.
– A skąd wiesz? – spytała Alianora.
Cimorena opowiedziała jej o napisie ostrzegawczym, o Therandilu i „skręconej kostce”. Na księżniczce zrobiło to duże wrażenie i obiecała pomóc, jeśli tylko zdoła.
– Powiem Hallannie, że skręciłaś nogę. Wiem, że ona opowie o tym pierwszemu rycerzowi, który przybędzie jej na ratunek. Wtedy już nie ma znaczenia, czy książę Therandil powtórzy to komuś, czy nie.
Kiedy podjęły decyzję, usiadły i zaczęły przeglądać księgi i zwoje, które Cimorena odłożyła na stół. Alianora, wychowana na prawdziwą księżniczkę mimo maleńkich rozmiarów jej kraju, nie znała łaciny, więc Cimorena musiała studiować zwoje sama. Pozostał jednak cały stosik książek i Alianora z entuzjazmem zagłębiła się w lekturze. Lecz to Cimorena znalazła w końcu zaklęcie, którego szukały.
– To chyba to! – zawołała, unosząc głowę znad starożytnego, bardzo już pożółkłego zwoju. – „Zaklęcie to jest, by stawić opór gorącu i płomieniom wszelkiego rodzaju, zwłaszcza tym, które są produktem bestii magicznych” – przeczytała. – Tak, i jest też lista, i są na niej smoki.
– Myślałam, że będą na samej górze – powiedziała Alianora. – Jest trudne?
– Nie wygląda. – Cimorena studiowała kartę. – Niektóre składniki są dość rzadkie, ale piszą tu, że są konieczne tylko do wstępnego czaru. Potem można reaktywować zaklęcie, rzucając w powietrze szczyptę suszonego złocienia i recytując magiczną strofę.
– To nie tak źle – ucieszyła się Alianora.
Obeszła stół dookoła i zajrzała Cimorenie przez ramię.
– To po łacinie?
– Nie, to tylko takie ozdobne pismo. Nietrudno przeczytać, jeśli człowiek już się przyzwyczai. Patrz, to jest ta zwrotka.


Niech powietrza, wody oraz ziemi siła
Zwróci ogień bestii, która go zrodziła.


– To odmiana smoczego zaklęcia – dodała z namysłem Cimorena.
– Skąd to wiesz?
– Wspominał o tym nadworny mag, kiedy uczył mnie magii – odparła, studiując instrukcję.
– To może rzeczywiście działać na smoczy ogień. Czy uda nam się zebrać wszystkie składniki na wstępne rzucenie czaru?
– Chyba tak, ale to trochę potrwa – uznała Cimorena. – Nie mam ani odrobiny liści wilczego ziela i nie jestem pewna co do wody jednorożca. Chodź, sprawdzimy i zobaczymy, czego nam brakuje.
Zabrały zwój do kuchni i zaczęły przeszukiwać półki i spiżarnię. Cimorena znalazła więcej składników, niż się spodziewała, i zaczęła się zastanawiać, czy może któraś z poprzednich księżniczek Kazul studiowała magię. Jednak nie znalazły ani wilczego ziela, ani wody jednorożca, nie potrafiły też odszukać ani jednego pióra białego orła. Alianora odkryła zakurzony słoik z etykietą: SPROSZKOWANE KURZE ZĘBY, ale był całkiem pusty.
Cimorena przygotowała listę potrzebnych składników, a Alianora przebrała się z powrotem w haftowaną perłami suknię. Zabrała kopię listy i wróciła do swojej kwatery; nie mogła się doczekać, kiedy będzie mogła sprawdzić, czy znajdzie coś użytecznego w zakurzonych i zapomnianych zakątkach kuchni jej smoka. Cimorena wątpiła, czy jej się uda, ale w końcu nie zaszkodzi, gdy trochę poszuka.
Gdy tylko Alianora wyszła, Cimorena sprzątnęła w kuchni i wszystkie teksty odłożyła na półki w bibliotece, oprócz dwóch. Jednym z nich był zwój z zaklęciami, w którym znalazła czar ognioodporności, miała bowiem zamiar przyjrzeć się innym czarom i zaklęciom, które tam opisano. Drugim był gruby tom, oprawiony w wytartą skórę ze spękanym złoconym napisem Historia Dracorum na okładce. Cimorena uznała, że naprawdę pora popracować nad łaciną.


Dodano: 2006-08-01 13:41:56
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fonstad, Karen Wynn - "Atlas śródziemia


 Fosse, Jon - "Białość"

 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

Fragmenty

 Grimwood, Ken - "Powtórka"

 Lewandowski, Maciej - "Grzechòt"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS