Powieścią „Słodki srebrny blues” rozpoczyna się wielotomowy cykl Glena Cooka o przygodach prywatnego detektywa Garretta. Zaliczany jest on do humorystycznego nurtu fantasy i uznawany jako jedna z ciekawszych i ważniejszych pozycji w tej kategorii. Pierwszy raz zetknąłem się z tą książką kilka lat temu, a ostatnio postanowiłem ją sobie odświeżyć. Wyprzedzając nieco fakty powiem, że jest to chyba najsłabsza część cyklu, kolejne odsłony oceniam jako znacznie bardziej udane.
Garrett jest prywatnym detektywem, można go uznać za fantastyczną wersję słynnego Marlowe’a – postaci wykreowanej przez Raymonda Chandlera. Główny bohater „Słodkiego srebrnego bluesa” ma dwie zasadnicze słabości – piwo i kobiety. Pierwsza powoduje przepuszczanie całej zarobionej kasy, a druga pakuje w nieustanne kłopoty. Jest on też zbyt leniwy, by się brać za jakąkolwiek robotę, gdy ma pieniądze – więc gdy już jest zmuszony do przyjęcia jakiegoś zlecenia z powodów finansowych, to zwykle jest to praca najpaskudniejsza z możliwych.
Właśnie tak jest i w tym przypadku. Początkowo robota wydaje się prosta – ojciec zmarłego przyjaciela prosi o odnalezienie tajemniczej kobiety, której syn zapisał cały, całkiem niemały majątek. Wydaje się, że nie ma nic prostszego – gdyby nie fakt, że ostatni raz była widziana w krainie ogarniętej brutalną wojną... do której Garrett obiecał sobie nigdy nie wracać. Niestety, honorarium jest kuszące i detektyw zgadza się sprowadzić poszukiwaną. Decyzja ta okazuje się pechowa, a przeszkody piętrzą się w zastraszającym tempie. Dodatkowo jego śladem podążają zgraje osiłków, służby wywiadowcze, wojskowi, a nawet wampiry... Garrett musi skorzystać ze swych wszystkich umiejętności oraz pomocy przyjaciół – i by wypełnić misję, i by wynieść cało głowę z tej eskapady.
Jak pisałem we wstępie, przygody Garretta są okraszone dużą dozą humoru. Sam bohater jest oportunistą, cynicznym aż do bólu. Nigdy nie zaprzepaszcza okazji, by wypowiedzieć jakiś złośliwy komentarz. Dużo wnoszą także postacie drugoplanowe. Każda z nich to oryginał, by nie powiedzieć dziwak, gotowy aż po grób walczyć o swoje przekonania, z czego wychodzą przeurocze polemiki.
Te walory zanikają niestety w drugiej połowie powieści, gdy fabuła przekształca się w typowo przygodową. Nie ma już mozolnego zbierania informacji, a jest dużo walki i heroicznych czynów. To znacząco wpływa na obniżenie oceny „Słodkiego srebrnego bluesa”. Końcówka zbytnio przypomina mi „Czarną kompanię” tego samego autora – cykl, który do mnie jakoś nie przemówił.
Ciężko mi jednoznacznie stwierdzić, czy powieść Cooka mogę polecić. Na pewno jest godna uwagi, choć raczej jako wprowadzenie do kolejnych, znacznie lepszych części, niż jako powieść sama w sobie. Na jej podstawie można będzie stwierdzić, czy specyficzny sposób pisania Cooka i prezentowany przez niego humor będą odpowiadać. Jeśli tak, to bez wahania można sięgnąć po następne tomy.
Ocena: 6/10
Autor:
Shadowmage
Dodano: 2006-08-17 16:53:55