Wstęp do "Zdrowych zwłok" autorstwa Paula Kearneya
Fantasy – jak można ją zdefiniować? Trzeba przyznać, że powstaje jej bardzo wiele, całe tony pretensjonalnych opowieści zrodzonych w rozgorączkowanej wyobraźni grupy bezkrytycznych entuzjastów. Niektórym mogłoby się wydawać, że książki z tego gatunku łatwo jest pisać. Oto naiwny młodzieniec o nieznanym pochodzeniu, którego dzieciństwo pełne jest tradycyjnych omenów i niesamowitych zbiegów okoliczności. W pewnej chwili nasz bohater odkrywa w sobie pragnienie wędrówki, poznania szerokiego świata, który stworzył dla niego autor. Dodajmy pomagiera, magiczny miecz, przyda się też smok albo i dwa et voila. Cóż mogłoby być prostsze?
Jak już wspomniałem, pisze się tego mnóstwo i nie brak takich, którzy uważają, że przed zasadami gatunku nie ma ucieczki. Jednakże ten gość, którego utwór za chwilę przeczytacie, ten Erikson, przebija się przez mur owych zasad pociągiem towarowym. Czytelnik może potem tylko otrzeć pył z oczu i zadać sobie pytanie, co, u licha, tędy przejechało.
Oczywiście, spotkacie tu czarodziejów. I wojowników, całe tysiące wojowników. Skrytobójców, szlachetnie urodzonych, żebraków, ekscentryków, bogów i demony. Widzieliśmy już ich wszystkich, ale nikt dotąd nie opisywał ich w taki sposób. Świat Imperium Malazańskiego jest nieprawdopodobnie skomplikowany, podobnie jak
jego mieszkańcy. Moje słowa mogą zabrzmieć banalnie, ale są to realistyczne postacie o urozmaiconych motywach i duszach udręczonych trudnościami życia codziennego. To mi się podoba. Zawsze mi się podobało. Uczynić fantasy tak realną, jak to tylko możliwe, to świadectwo prawdziwego mistrzostwa.
Podam tylko garść z całego morza możliwych przykładów. Na początek, magia Eriksona. To najbardziej skomplikowany, wiarygodny (jeśli to odpowiednie słowo) i instynktownie zrozumiały system magii, jaki kiedykolwiek spotkałem w książkach fantasy. Robi na czytelniku wrażenie realnego. A także straszliwie niebezpiecznego.
Żołnierze Eriksona również są autentyczni. Mówią tak, jak powinni mówić żołnierze. Nie są bohaterami, ale zawodowcami wykonującymi swoją pracę. Z powodu swego zajęcia czują się starzy i znużeni, a ich serca zżera zgnilizna.
Jego prymitywne ludy – w tym punkcie muszę się przyznać do gwałtownej zawiści, jaką budzi we mnie wiedza Eriksona i to, jak potrafi ją wykorzystać – są autentyczne we wszystkich szczegółach, aż po brud pod paznokciami. Erikson wie, jak funkcjonują prymitywne cywilizacje, wie też, jakie to wrażenie rozpalić ogień na pustkowiu, wsłuchiwać się w nocne dźwięki i patrzeć na lśniące na niebie gwiazdy. Podobnej wiedzy nie można sobie wymyślić, musi ona stanowić integralną część psychiki pisarza.
Niniejsza opowieść ma lżejszy ton niż większość materiału dotyczącego Imperium Malazańskiego, jego powstania i upadku. Niemniej jednak jej pomysłowość i polot robią równie wielkie wrażenie. Tę historię chciałoby się czytać na głos grupie przyjaciół o podobnych upodobaniach w pubie rozświetlonym blaskiem kominka i najlepiej wypełnionym też kłębami fajkowego dymu. Z pewnością znalazłoby się tam również kilku kandydatów na Zdrowych Rycerzy, przyglądających się temu z dezaprobatą. Bogactwo przedstawionych w niej pomysłów przyprawia o zawrót głowy, ale wchodzą one na scenę tak skromnym i ujmującym krokiem, że łatwo jest przeoczyć ich niezwykłość oraz oryginalność. Czytając Eriksona, człowiek odnosi w pierwszej chwili wrażenie, że autor spłoszył zająca dla samej zabawy, że jakiś pomysł, wizja albo postać odwróciły jego uwagę od zasadniczego wątku opowieści. Potem jednak widzimy przed sobą całe stado zajęcy, a pod koniec autor chwyta wszystkie z powrotem do worka i okazuje się, że od samego początku wiedział, dokąd zmierza. W jego wykonaniu wydaje się to łatwe, ale to złudne wrażenie.
Żeby wyrazić to inaczej, bardziej osobiście: jako pisarz podczas lektury Eriksona raz po raz zgrzytałem zębami i uderzałem się w czoło, jęcząc: „Cholera! Że też na to nie wpadłem!”. Wszyscy, którzy wykonują to zajęcie, są okropnymi egocentrykami, więc trudno wśród nas o większą pochwałę.
Paul Kearney
Luty 2004
Dodano: 2006-06-11 14:10:55