‘Metamorfozy’ były książką, która ostatnimi czasy na mojej liście oczekiwanych znajdowała się na pierwszym miejscu. Część pierwsza, ‘Uczeń czarnoksiężnika’ po prostu mnie urzekła. Była to barwna historia magii w bliskich nam realiach. Mroczne wątki tworzyły wspaniały nastrój, a rzecz była napisana znakomicie: nowatorsko, rzetelnie i sposobem i stylem, który potęgował klimat. W końcu ukazały się pierwsze wieści, jako że ‘Metamorfozy’ niedługo znajdą się na księgarskich półkach. I stało się…
Słowem wstępu są to realia państwa Polskiego trzynastego wieku, gdzie pogaństwo przeżywa swój renesans. O tych czasach, opisanych sugestywnie i z nastrojem, opowiadają nam autobiograficzne zapiski Witelona, czarnoksiężnika, autora naukowych traktatów i truciciela, znalezione w Tyńcu. W swą opowieść, zawiłą i krętą, wplata mnóstwo wydarzeń historycznych, które stanowią nie lada gratkę dla lubujących się w tamtych czasach.
Po zdarzeniach części pierwszej Witelon wraca z Paryża w ojczyste strony, chwilowo ostaje na dworze Henryka Rogatki w Legnicy, skąd musi wyjeżdżać szybko naraziwszy się władcy (w tych też okolicznościach wywołuje trzęsienie ziemi). Dociera do Wrocławia, gdzie spędził większą część młodości i... z polecenia Henryka Białego ucieka do Italii, gdy już całe miasto huczy od plotek o jego trucicielskich zbrodniach. W Italii przyjdzie mu spędzić najbliższe dziesięć lat - jednak bynajmniej nie straconych. Fabuły nie ma sensu streszczać, wystarczy powiedzieć, że jak poprzednio dzieje się naprawdę dużo.
Pierwsze, co rzuca się w oczy to ‘normalny’ zapis dialogów. Poprzednio jak przystało na ‘pamiętnik’ wypowiedzi było mało, a jeśli już były to w cudzysłowach. Jabłoński (lub wydawca) chyba uległ presji czytelników, którym taka forma nie odpowiadała. Troszkę denerwuje, że nowy styl wprowadzono nagle. Było w pewien sposób, a w następnym odcinku jest inaczej – bez podania powodu. Jeśli wprowadzenie normalnego podziału na dialogi uznano za konieczne, trzeba było dać jakieś wyjaśnienie czemu tak uczyniono, np. coś od samego Witelona, który postanowił zmienić sposób czynienia swoich zapisków. Trudno…
Tu też wypada wspomnieć o oprawie, świetnie wykonanej w stylistyce części pierwszej i znakomicie pasującej do nastroju powieści. Korekta prócz nielicznych literówek i błędów stanęła na poziomie tak wysokim, jak się to tylko da przy rzeczy pisanej językiem tak pokrętnym i zawiłym.
Co mogę powiedzieć? Kontynuacja ‘Ucznia Czarnoksiężnika’ przeznaczona dla tych, którym część pierwsza się podobała. Mi się podobała wielce, dlatego też i chwile spędzone ‘Metamorfozach’ były przyjemne. Po prostu cykl ten jest dla mnie wspaniałym ewenementem na polskim rynku i stosunku tego nie zmieniła kolejna część, wręcz mnie w nim utwierdziła. Mogę tylko polecić.
Ocena: 9/10
Autor:
Vampdey
Dodano: 2006-03-08 12:56:23