O Marcinie Mortce wiele zostało już powiedziane i właściwie nie trzeba tego powtarzać, co najwyżej można podsumować krótko: jest on jedenym z najbardziej utalentowanych autorów młodego pokolenia.
Pierwszy tom dylogii "Karaibska Krucjata", pt. "Płonący Union Jack" mnie zauroczył. Nie pamiętam kiedy czytałem ostatnio powieść tak sprawnie napisaną, okraszoną naprawdę rozweselającym humorem - a wszystko w pirackim klimacie, który był esenscją tego, czego dotyczyły moje dziecięce marzenia i wyobrażenia przygód na karaibskich morzach.
Nie mogłem się doczekać drugiej części, oczekiwania miałem bardzo duże - wytyczone wysokim poziomem pierwszego tomu. Jak "La Tumba de los Piratas" zaspokaja oczekiwania i wypada na tle tomu poprzedniego? Trudno odpowiedzieć jednym zdaniem, więc omówmy wszystko po kolei.
W dużej mierze nadal jest jak w części pierwszej. Kapitan O'Connor pakuje się w kłopoty, kłopoty same pakują się na pokład "Magdalenki", towarzysze dzielnie znoszą z nim wszelkie przeciwności losu, czytelnik głuchnie od huku salw armatnich, a wszystkiemu towarzyszą przekleństwa zadomowionych na okręcie papug. Wojna na Karaibach nabiera większych rozmiarów; piraci umacniają swoją władzę na kolejnych wyspach, ostatnie forty upadają. Plan szalonego, wspomaganego przez moce nieczyste, Hrabiego Christophera de Lanvierre jest coraz bliższy spełnienia, jednak na drodze staje mu dzielna załoga Magdalenki - kapitan O'Connor wbrew logice i rozpatrzeniu układu sił rozpoczyna na karaibskich wodach swoistą krucjatę przeciw piratom.
Pierwszy tom "Krucjaty..." niewiele miał wspólnego z fantastyką. No tak, gdzieś w tle przewijały się diabły morskie, czy inaczej mówiąc, duchy legendarnych piratów brane za diabły morskie. Jednak powieść nie była czystą fantastyką - bardziej była to powieść przygodowa. O nie do końca wiarygodnej fabule i napisana "z przymrużeniem oka", ale przygodowa. Dla mnie nie ma znaczenia, jak powieść zaklasyfikować, byle się sprawdzała w swojej konwencji. W "La Tumba de los Piratas" fantastyki pojawia się dużo więcej i tu zaczynają się pierwsze zgrzyty. Wątek fantastyczny kompletnie mi nie podpasował i sprawiał wrażenie dość naiwnego. Do tego dochodzi mocno przeplatająca się z nim teologia, która też pozostawia po sobie dziwne wrażenie - dość poważnie ukazywane przez Mortkę tematy religijne nie pasują w tego rodzaju powieści!
W zasadzie jest, jak było wcześniej. Jest humor, niesamowicie szybko następujące po sobie wydarzenia, piracki klimat. Nadal wszystko jest napisane lekkim i sprawnym stylem, a w fabułę wplecione są najróżniejsze odwołania i aluzje. Nie mogę jednak się wyzbyć wrażenia, że coś jest nie tak. Konkretnie to chodzi o to, że podczas lektury z "La Tumba de los Piratas" nie czerpałem takiej przyjemności jak z poprzedniego tomu, że coś tu było na gorszym poziomie. Nie potrafię dokladnie powiedzieć co; może nie było już tego zaskoczenia, jakie towarzyszyło poprzedniej części i dobrze wiedziałem, jak to będzie wyglądać? Owa nieszcześliwa partia powieści wypełniona wątkiem fantastycznym? Może zacząła mnie irytować wręcz przesadna momentami irracjonalność następujących po sobie wydarzeń? Może negatywne wrażenie pozostawił po sobie epilog? Nie jest zły, jednak nigdy nie lubiłem epilogów, w których drogi grupy przyjaciół rozchodziły się i rozpoczynali oni własne życie, nawet, jeśli było ono szczęśliwe - ot, taki odchył mojego gustu.
Myślę jednak, że nawet jeśli owe obniżenie poziomu rzeczywiście w "La Tumba de los Piratas" występuje to nie jest zbyt znaczące. Ba, jestem przekonany, że jeżeli ktoś z przyjemnością zaczytywał się w "Płonącym Unionie Jacku" - to i tu znajdzie dobrą rozrywkę. Ja w gruncie rzeczy żałuję, że to koniec tej przygody. Zarówno "La Tumba de los Piratas" jak i tom poprzedni polecam każdemu, kto chce się trochę rozerwać - chociaż tu omawianą część oceniam na jeden punkt niżej. Mam też nadzieję, że Marcin Mortka zaprezentuje nam jeszcze jakieś książki w tych klimatach.
Ocena: 7/10
Autor:
Vampdey
Dodano: 2006-05-27 10:17:55
Sortuj: od najstarszego | od najnowszego
Spriggana - 17:44 27-05-2006
Z *przymrużeniem*, na Trygława!
Vampdey - 17:56 27-05-2006
Mój błąd!
Poprawione.