Patronat
Swan, Richard - "Tyrania Wiary"
Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)
Ukazały się
King, Stephen - "Billy Summers"
Larson, B.V. - "Świat Lodu"
Brown, Pierce - "Czerwony świt" (wyd. 2024)
Kade, Kel - "Los pokonanych"
Scott, Cavan - "Wielka Republika. Nawałnica"
Masterton, Graham - "Drapieżcy" (2024)
He, Joan - "Uderz w struny"
Rowling, Joanne K. - "Harry Potter i Zakon Feniksa" (2024, Gryffindor)
Linki
|
|
|
Wydawnictwo: ISA Cykl: Takeshi KovacsData wydania: 2005 ISBN: 83-7418-039-0 Oprawa: miękka/warda Format: 115 x 175 mm Liczba stron: 528 Tom cyklu: 2
|
CZĘŚĆ I
STRONY POSZKODOWANE
Wojna jest jak każdy kiepski związek. Oczywiście, że chcesz
się wyrwać, ale za jaką cenę? I, co być może ważniejsze, kiedy już się
wyrwiesz, czy będzie ci lepiej?
QUELLCRISTA FALCONER
Dzienniki kampanii
Rozdział pierwszy
Jana Schneidera pierwszy raz spotkałem, straszliwie cierpiąc w orbitalnym szpitalu Protektoratu, trzysta kilometrów nad poszarpanymi chmurami Sanction IV. Formalnie rzecz biorąc, w całym systemie Sanction nie powinno być żadnych jednostek Protektoratu - resztki planetarnego rządu ze swych podziemnych bunkrów uparcie głosiły, że sprawa ma charakter czysto wewnętrzny, a lokalni udziałowcy korporacyjni milcząco zgodzili się trzymać tej wersji.
W związku z tym, statki Protektoratu kręcące się po systemie od chwili, gdy Joshua Kemp podniósł w Indigo City sztandar rewolucji, zmieniły swoje kody identyfikacyjne i zostały odstąpione w długoterminową dzierżawę różnym zainteresowanym korporacjom, a następnie wypożyczone oblężonemu rządowi w charakterze lokalnego funduszu rozwojowego (z ulgą podatkową). Te, których nie strąciły z orbity nadspodziewanie skuteczne, czarnorynkowe pociski samonaprowadzające Kempa, zostaną w końcu odsprzedane Protektoratowi bez zrywania umowy, a wszelkie straty netto znów odpisze się od podatku. Wszystkie ręce czyste. A w tym samym czasie cały starszy rangą personel ranny w walce z siłami Kempa zostanie wywieziony promem ze strefy walk, co stanowiło dla mnie istotny czynnik w wyborze stron. Wiedziałem już, co znaczy brudna wojna.
Prom wyładował nas bezpośrednio na pokład hangaru szpitala
przy pomocy urządzenia przypominającego potężny pas amunicyjny, wyrzucając
tuziny kapsuł noszowych i sprawiając przy tym wrażenie bezceremonialnego
pośpiechu. Gdy grzechocząc i stukając, zjeżdżaliśmy przez skrzydło na
pokład, wciąż jeszcze słyszałem jękliwe wycie gasnących silników, a kiedy
otworzyli moją kapsułę, powietrze hangaru sparzyło mi płuca mrozem świeżo
przegnanej próżni. Na wszystkim, łącznie z moją twarzą, uformowała się
natychmiast cienka warstwa kryształków lodu.
- Ty! - Kobiecy głos, ostry z przemęczenia. - Czujesz
ból?
Mrugając, pozbyłem się części lodu z oczu
i spojrzałem na swój zalany krwią kombinezon.
- Niech pani zgadnie - zaskrzeczałem.
- Sanitariusz! Dawka endorfin i przeciwwirusowych. -
Nachyliła się nade mną i poczułem równoczesny dotyk palców
w rękawiczkach na czole oraz ukłucie hipnosprayu na karku. Ból znacząco
osłabł. - Pan z frontu Evenfall?
- Nie - udało mi się słabo zaprzeczyć. - Szturm na Północną
Grań. Co się stało w Evenfall?
- Jakiś pieprzony, cholerny kretyn zrzucił tam właśnie
głowicę jądrową. - W głosie lekarki słychać było ledwie kontrolowaną zimną
furię. Jej dłonie przesuwały się po moim ciele, oceniając uszkodzenia. - Czyli
nie ma uszkodzeń z promieniowania. Jakieś chemikalia?
Przechyliłem lekko głowę w stronę klapy.
- Dozymetr... powinien... to wyjaśnić.
- Przepadł - odparła ostro. - Razem z większą częścią
ramienia.
- Och. - Zebrałem myśli. - Chyba jestem czysty. Nie możecie
zrobić skanu komórkowego?
- Nie, tutaj nie. Skanery komórkowe wbudowane są
w pokłady szpitalne. Może wrócimy do tego później, jak uda się nam zrobić
tam dla pana trochę miejsca. - Dłonie mnie opuściły. - Gdzie ma pan kod
paskowy?
- Lewa skroń.
Ktoś starł z tego miejsca krew i niewyraźnie
poczułem przesunięcie przez twarz skanera laserowego. Maszyna świergotem
wyraziła aprobatę i zostawiono mnie samego. Zaliczony.
Przez chwilę po prostu tam leżałem, pozwalając dawce
endorfin z uprzejmą skwapliwością lokaja odbierającego płaszcz pozbawić
mnie zarówno bólu, jak i świadomości. Jakaś mała część mnie zastanawiała
się, czy ciało, które noszę, uda się jeszcze uratować, czy będą musieli mnie na
nowo upowłokowić. Wiedziałem, że Klin Carrery utrzymuje garść klonów dla swojej
tak zwanej niezastąpionej kadry, a jako jeden z pięciu walczących dla
Carrery byłych Emisariuszy zdecydowanie zaliczałem się do tej elity. Niestety,
bycie niezastąpionym to dwusieczne ostrze. Z jednej strony, zapewnia
elitarną opiekę medyczną, aż do całkowitej wymiany ciała. Minusem jest fakt, że
jedynym celem takiego traktowania jest możliwość rzucenia człowieka
z powrotem do walki przy pierwszej nadarzającej się okazji. Szeregowcowi
na poziomie planktonu, którego ciało zostało zbyt mocno uszkodzone, wycięto by
po prostu z przytulnego gniazdka na szczycie rdzenia kręgowego stos
korowy, i wrzucono by go do pojemnika, w którym prawdopodobnie
zostałby do końca wojny. Nie było to idealne wyjście, i pomimo reputacji
Klina, który dbał o swoich ludzi, nie miało się właściwie gwarancji
upowłokowienia, ale po kilku ostatnich miesiącach szalejącego chaosu tego
rodzaju odejście w niepamięć wydawało mi się absolutnie pożądane.
- Pułkowniku. Hej, pułkowniku.
Nie byłem pewien, czy utrzymało mnie w stanie
przytomności warunkowanie Emisariusza, czy do świadomości przywrócił mnie
dochodzący z boku głos. Ociężale przekręciłem głowę, by sprawdzić, kto mnie woła.
Wyglądało na to, że nadal byliśmy w hangarze. Na
noszach obok mnie leżał muskularny młodzieniec z gęstą szopą krótkich
czarnych włosów i widoczną na twarzy przenikliwą inteligencją, której nie
mogło zamaskować nawet oszołomienie wywołane endorfiną. Ubrany był
w kombinezon bojowy Klina, taki jak mój, ale na niego nie pasował zbyt
dobrze, a otwory w stroju zdawały się nie pokrywać z dziurami
w ciele. Na lewej skroni, gdzie powinien znajdować się kod kreskowy,
czerniała wygodna oparzelina po strzale z blastera.
- Do mnie mówisz?
- Tak jest. - Podniósł się na jednym łokciu. Musieli mu dać
znacznie mniej niż mnie. - Wygląda na to, że naprawdę nieźle pogoniliśmy Kempa
tam na dole, prawda?
- A to ciekawe ujęcie sytuacji. - Przez głowę
przeleciały mi obrazy mojego 391 plutonu rozrywanego wokół mnie na strzępy. -
Jak ci się zdaje, dokąd będzie uciekał? Biorąc pod uwagę, że to jego planeta.
- Och, myślałem...
- Odradzałbym to, żołnierzu. Nie czytałeś warunków swojego
kontraktu? A teraz zamknij się i oszczędzaj płuca. Jeszcze będziesz
ich potrzebował.
- Hm, tak jest, sir. - Gapił się trochę, a sądząc po
odgłosach odwracanych na okolicznych noszach głów, nie on jeden był zaskoczony,
że oficer Klina Carrery mówi w taki sposób. Podobnie jak większość wojen,
Sanction IV wzbudzała dość intensywne emocje.
- I jeszcze jedno.
- Pułkowniku?
- To mundur porucznika. A struktura dowodzenia Klina
nie przewiduje pułkownika. Postaraj się to zapamiętać.
Nagle z jakiejś okaleczonej części ciała nadpłynęła
nieoczekiwana fala bólu, przedarła się przez uścisk stojących na straży drzwi
do mego mózgu endorfinowych goryli i zaczęła histerycznie wywrzaskiwać
raporty o uszkodzeniach do wszystkich, którzy mogli słyszeć. Uśmiech,
który przykleiłem do twarzy, rozpłynął się tak samo, jak musiał roztopić się
krajobraz w Evenfall, i nagle przestało mnie interesować cokolwiek
poza wrzaskiem.
* * *
Kiedy znów się obudziłem, gdzieś pode mną delikatnie
pluskała woda, a łagodne promienie słoneczne ogrzewały mi twarz
i ramiona. Ktoś musiał zdjąć ze mnie poszarpane odłamkami resztki mojej
kurtki bojowej, zostawiając mnie w pozbawionym rękawów podkoszulku Klina.
Poruszyłem ręką, a czubki moich palców przesunęły się po ciepłych,
wygładzonych ze starości drewnianych deskach. Światło słoneczne rysowało na
zamkniętych powiekach tańczące wzory.
Ból zniknął.
Usiadłem. Od miesięcy nie czułem się tak dobrze. Leżałem
rozciągnięty na małym, prostej konstrukcji molo, wcinającym się na jakiś tuzin
metrów w coś, co wyglądało na fiord lub wąską zatokę. Z obu stron
zatoczki wznosiły się niskie góry o łagodnych stokach, a w górze
wiatr przesuwał białe obłoki. Nieco dalej z wody wystawały głowy rodziny
fok, przyglądających mi się poważnie.
Miałem na sobie tę samą Afrokaraibską powłokę bojową, którą
nosiłem w trakcie szturmu na Północną Grań. Bez uszkodzeń i blizn.
A więc...
Na deskach za mną zastukały ciche kroki. Przechyliłem głowę
w bok, automatycznie podnosząc ręce do zasłony. Dużo później niż odruch
przyszła myśl, że w prawdziwym świecie nikt nie byłby w stanie
podejść do mnie tak blisko bez uaktywniania czujnika zbliżeniowego mojej
powłoki.
- Takeshi Kovacs - odezwała się kobieta w mundurze,
stając obok mnie, właściwie wymawiając miękkie słowiańskie "cz" na końcu
nazwiska. - Witamy w przechowalni rekonwalescencyjnej.
- To miło. - Wstałem, ignorując wyciągniętą dłoń. - Nadal
jestem na pokładzie szpitala?
Kobieta potrząsnęła głową i odgarnęła z twarzy
o regularnych rysach długie, niesforne włosy w kolorze miedzi.
- Pańska powłoka wciąż przebywa na intensywnej terapii, ale
świadomość przesłano drogą cyfrową do przechowalni Klina Jeden do czasu, aż
będzie pan gotów do fizycznego ożywienia.
Rozejrzałem się wokół i znów zwróciłem twarz
w stronę słońca. Na Północnej Grani ciągle pada.
- A gdzie mieści się przechowalnia Klina Jeden? Czy to
tajne?
- Obawiam się, że tak.
- No i skąd ja to wiedziałem?
- Pańskie kontakty z Protektoratem bez wątpienia
umożliwiły panu zaznajomienie się z...
- Och, daj spokój, to było pytanie retoryczne. - I tak
orientowałem się, gdzie mieścił się ten wirtualny format. Standardową praktyką
w przypadku wojny planetarnej było umieszczanie na szalonych, eliptycznych
orbitach garści satelitów o niskim albedo w nadziei, że nie zahaczy o
nie żaden sprzęt wojskowy. W takiej sytuacji ma się całkiem duże szanse,
że nikt nigdy tego nie znajdzie. Jak to pisują w podręcznikach, kosmos
jest wielki.
- Przy jakim stosunku to puszczacie?
- Odpowiednik czasu rzeczywistego - odpowiedziała
natychmiast. - Ale mogę to spowolnić, jeśli pan sobie życzy.
Idea rozciągnięcia mojej, niewątpliwie krótkiej,
rekonwalescencji o dowolny współczynnik, na przykład do około trzystu,
była kusząca, ale jeśli miałem zostać ściągnięty z powrotem do walki
w miarę szybko w czasie rzeczywistym, prawdopodobnie lepiej było nie
tracić gotowości. Zresztą, nie byłem pewien, czy dowództwo Klina pozwoliłoby mi
na zbytnie rozciągnięcie odpoczynku. Kilka miesięcy pustelniczego obijania się po tak pięknej, naturalnej okolicy musiałoby ujemnie wpłynąć na mój entuzjazm
do masowej rzezi.
- Tam może pan zamieszkać - stwierdziła kobieta, wskazując
przed siebie ręką. - Jeśli życzy pan sobie jakichś modyfikacji, proszę dać
znać.
Spojrzałem we wskazanym kierunku, gdzie na brzegu
piaszczystej plaży stał dwupiętrowy budynek z drewna i szkła,
przykryty dachem o szerokich okapach.
- Wygląda nieźle. - Owinęły mnie ledwie wyczuwalne macki
seksualnego pobudzenia. - Czy masz stanowić mój ideał interpersonalny?
Kobieta znów potrząsnęła głową.
- Jestem wewnątrzformatowym konstruktem technicznym kontroli
systemów Klina Jeden, wzorowanym fizycznie na porucznik major Lucii Mataran
z Głównego Dowództwa Protektoratu.
- Z tymi włosami? Nabijasz się ze mnie.
- Dysponuję swobodą i dyskrecją. Życzy pan sobie, żebym
wygenerowała dla pana ideał interpersonalny?
Podobnie jak oferta spowolnienia czasu było to kuszące. Ale
po sześciu tygodniach w towarzystwie hałaśliwych zabijaków z komanda
Klina, bardziej niż czegokolwiek chciałem przez jakiś czas pobyć sam.
- Zastanowię się nad tym. Masz dla mnie coś jeszcze?
- Ma pan nagraną odprawę od Isaaca Carrery. Życzy pan sobie
umieszczenia jej w domu?
- Nie. Odtwórz ją tutaj. Zawołam cię, jeśli będę jeszcze
czegoś potrzebował.
- Jak pan sobie życzy. - Przechyliła głowę i zniknęła.
W miejscu, które do niedawna zajmowała, z wolna pojawiła się męska
postać w czarnym mundurze Klina. Gładko zaczesane, czarne włosy ze
srebrnymi nitkami, pobrużdżona twarz patrycjusza, której ciemne oczy
i śniada cera w jakiś sposób były równocześnie twarde i pełne
zrozumienia, a pod mundurem ciało oficera, którego wysoka ranga nie
oznaczała rezygnacji z pola bitwy. Isaac Carrera, odznaczony były kapitan
komanda próżniowego, a następnie twórca najgroźniejszych sił najemnych
w Protektoracie. Przykładowy żołnierz, dowódca i taktyk.
Okazjonalnie, gdy nie miał innego wyboru, kompetentny polityk.
- Witam, poruczniku Kovacs. Przepraszam, że to tylko
nagranie, ale Evenfall postawiło nas w złej sytuacji i nie ma czasu
na zestawianie połączenia. Według raportu medycznego, pańskie ciało może zostać
naprawione w ciągu około dziesięciu dni, więc nie zastosujemy tu opcji
z bankiem klonów. Chcę, żeby wrócił pan na Północną Grań najszybciej jak
to możliwe, ale prawdę mówiąc, zostaliśmy tam zmuszeni do powstrzymania
ofensywy i przez kilka tygodni poradzą sobie i bez pana. Do nagrania
dołączony jest raport z uaktualnieniem statusu, łącznie z listą strat
z ostatniego szturmu. Chciałbym, żeby przejrzał pan to w trakcie
pobytu w wirtualu, zaprzęgając do pracy słynną intuicję Emisariuszy. Bóg
mi świadkiem, że potrzebne nam tam nowe pomysły. W szerszym kontekście
zdobycie terytorium Grani stanowi jeden z dziewięciu głównych celów
koniecznych do doprowadzenia tego konfliktu...
Już byłem w ruchu, idąc wzdłuż pomostu,
a następnie w górę wznoszącego się wybrzeża w stronę
najbliższych wzgórz. Niebo w całości przesłaniały kłębiące się chmury, ale
nie były dość ciemne, by groziła burza. Miałem wrażenie, że jeśli uda mi się
wejść dostatecznie wysoko, będę miał wspaniały widok na całą zatokę.
Za mną głos Carrery cichł na wietrze, w miarę jak
oddalałem się od projekcji na pomoście, deklamującej słowa w powietrze
albo do fok, oczywiście przy założeniu, że nie miały nic lepszego do roboty niż
słuchanie.
Dodano: 2006-04-29 12:01:13
-Jeszcze nie ma komentarzy-
|
|
|
Artykuły
Plaża skamielin
Zimny odczyt
Wywiad z Anthonym Ryanem
Pasje mojej miłości
Ekshumacja aniołka
Recenzje
Fonstad, Karen Wynn - "Atlas śródziemia
Fosse, Jon - "Białość"
Hoyle, Fred - "Czarna chmura"
Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"
Brzezińska, Anna - "Mgła"
Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"
Lindgren, Torgny - "Legendy"
Miles, Terry - "Rabbits"
Fragmenty
Grimwood, Ken - "Powtórka"
Lewandowski, Maciej - "Grzechòt"
Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"
Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2
Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"
Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"
Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)
Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1
|