NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

LaValle, Victor - "Samotne kobiety"

Grimwood, Ken - "Powtórka" (wyd. 2024)

Ukazały się

Grimwood, Ken - "Powtórka" (wyd. 2024)


 Psuty, Danuta - "Ludzie bez dusz"

 Jordan, Robert; Sanderson , Brandon - "Pomruki burzy"

 Martin, George R. R. - "Gra o tron" (wyd. 2024)

 Wyrzykowski, Adam - "Klątwa Czarnoboga"

 Esslemont, Ian Cameron - "Kamienny wojownik"

 Kagawa, Julie - "Dusza miecza"

 Pupin, Andrzej - "Szepty ciemności"

Linki

Pilipiuk, Andrzej - "Weźmisz czarno kure..."
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Cykl: Jakub Wędrowycz
Data wydania: Grudzień 2003
ISBN: 83-89011-28-X
Liczba stron: 334
Tom cyklu: 3



Pilipiuk, Andrzej - ''Weźmisz czarno kure...''

1.Jakub na pogotowiu
W karetce pogotowia zagdakał interkom.
- Mengele? - rozległ się głos dyspozytora. - Jest coś dla ciebie. Facet z wypadku, wpadł pod tira, jeszcze żyje ale...
- Się rozumie - uśmiechnął się lekarz. - Dwadzieścia procent dla ciebie.
- Trupiarz dałby dwadzieścia pięć...
- Ale on jest frajer, co byś zrobił gdyby jego klient przeżył? Gówno byś dostał. A u mnie nie ma strachu...
- Też racja. Ale podnieś mi stawkę...
- Będzie trzeba to podniosę... Ja też muszę chłopakom dolę odpalać - wyłączył mikrofon ucinając dyskusję. - Długo nie pociągnie. Duchołap gaz do dechy - polecił kierowcy, - a ty Skórołapka, przygotuj sprzęt...
Denat w garniturze i gumofilcach leżał na poboczu. Kierowca tira robił mu masarz serca.
- Żyje? - zafrasował się Mengele.
- Na to wygląda - powiedział kierowca. - Nie wiem jakim cudem, miałem z 80 na liczniku jak wylazł mi pod koła.
Miotnęło nim ze dwadzieścia metrów... Zderzak do wymiany...
- Spoko, teraz my się nim zajmiemy...
Załadowali egzorcystę na nosze i ruszyli z piskiem opon. Kierowca uruchomił radio i rozpoczął negocjacje.
- Dom Pogrzebowy „Wesoła Wdówka”? Ile dacie za skórę? 1800? Mało... „Ostatnia posługa”? Mamy dla was sztywniaka. 1700? wypchajcie się. „Uśmiech losu”? Mamy truposza... Dwa tysiące? Ok. dorzućcie jeszcze dwie setki i jest wasz... Załatwione - zwrócił się do szefa.
- Jak tam nasz ptaszek? - ten zwrócił się do Duchołapa.
- Jeszcze dycha... Sukinsyn. Może mu pavulonu strzyknąć?
- Szkoda dobrego środka. Zatkaj mu czymś gębę i po kłopocie.
Pielęgniarz spróbował ręką. Nieoczekiwanie zawył.
- Odgryzł mi palec pierdolony...
- W łeb go czymś ciężkim, zanim się obudzi! Z wypadku jedzie, nikt się nie przyczepi do obrażeń...
Podwładny wyciągnął z szafki specjalnie naszykowaną cegłę i przyładował leżącemu w głowę.
- Bez skutku, ciągle oddycha.
- Złam podstawę czaszki. Co ty, pierwszy dzień jeździsz w pogotowiu?

____________________

2. Okazja

Paweł Bardak orał zagon za stodołą. Dychawiczna szkapa leniwie ciągnęła pług przez rozmiękłą po deszczach ziemię. Oracz żuł wygasły niedopałek zwisający mu z kącika warg. W ustach mełł przekleństwa. Pośrodku pola lemiesz zatrzymał się nieoczekiwanie uderzywszy w coś twardego. Do zamroczonego bimbrem umysłu Bardaka przeniknęła myśl, że w tym miejscu, co roku trafiał na jakąś przeszkodę. Może kamień? Zaklął siarczyście i cofnął się nieco ciągnąc za rączki pługa. Następnie machnął batem i zdzielił szkapę. Koń szarpnął się. Coś zazgrzytało, po czym uwolniony koń pobiegł do przodu ciągnąc za sobą drewnianą ramę. Lemiesz został w ziemi. Bardak zaklął wściekle, a potem poszedł do chałupy. Po półgodzinie powrócił uzbrojony w szpadel. Klnąc pod nosem wykopał sporą dziurę i wyrwał z ziemi żelaza. Oglądał dłuższą chwilę stępiony grot i pękniętą odkładnicę. Z kieszeni wyciągnął flaszkę i pił chciwie. Letni bimber dodał mu sił. Zaczął machać szybko szpadlem i po godzinie z okładem odsłonił leżący w ziemi dwumetrowej długości kamienny słup.
- Kurde - powiedział w zadumie. - Musi pogański bałwan.
Słup pokrywały jakieś zapaćkane ziemią wydłubane w kamieniu rysunki. W pierwszej chwili chciał je oczyścić, ale zrezygnował. Ziemia była wilgotna, a on człowiek oczeń kulturalnyj nie lubił brudzić się bez powodu.
- Przewróciło się, niech leży - powiedział w zadumie, a potem troskliwie przysypał posąg cienką warstwą ziemi. - Siem sprzeda - wydedukował. - Musi, co archeologi kupiom.
Z kieszeni wyciągnął kalkulator i zrogowaciałym paznokciem zaczął wystukiwać na nim różne numera. Przeliczał złotówki na dolary, a dolary na irackie dinary i stawał się coraz weselszy. Dopił resztkę bimbru i cisnął butelkę w stronę stodoły. Trafił w drzwi. Flaszka rozprysła się na tysiące odłamków. Nadal zatopiony w obliczeniach ruszył do chałupy. Jego zamroczony mózg nadal prowadził obliczenia. Taki posąg wart jest, co najmniej z tysiąc zielonych. A może tysiąc pięćset? Nim doszedł do stodoły był już święcie przekonany, że nie może oddać posągu za mniej niż pięć tysięcy baksów.

Ból, który nieoczekiwanie przeszył jego stopę na chwilę przerwał mu precyzyjny tok myślenia. Zawył i przewrócił się. Padając poczuł jak coś wbija się w jego łopatkę. Uniósł ubłocony gumofilc do oczu i spostrzegł, że depnął na denko przed chwilą opróżnionej flaszki. Z denka sterczało kilka paskudnych szklanych drzazg i jedna z nich widocznie przebiwszy podeszwę, ugodziła go w podbicie. Z niejakim trudem wyrwał denko, a potem wydobył nogę z buta. Stopa krwawiła, a dziurawa skarpetka zgniłozielonego koloru zrobiła się w kilku miejscach czerwona. - Diabli nadali - zaklął.

Poczuł, że coś ścieka mu po plecach. Sięgnął dłonią i stwierdził, że gdy upadł, inny kawałek szkła wbił mu się w plecy. Wyrwał to kalecząc palce, a potem wsparł się drugą ręką o ziemię, aby łatwiej wstać. Odłamek szkła rozciął mu dłoń. Kulejąc i brocząc krwią jak szlachtowana świnia poczłapał do domu, mniej pokaleczoną ręką nadal obliczając przyszłe zyski. Nim otworzył drzwi chałupy, zaklejony krwią kalkulator odmówił posłuszeństwa.

***

Jakub Wędrowycz szarpnął się gwałtownie do tyłu, ale już było za późno. Aparatura eksplodowała obsypując go gradem odłamków defibratora, chłodnicy i termometru. Goła żarówka zawieszona u powały piwnicy zamigotała, ale nie zgasła. Z rurki biegnącej od pokrywy kotła z zacierem nadal wydobywały się obłoczki pary niosącej alkohol, ale obecnie marnowały się bezproduktywnie. Cały układ skraplający diabli wzięli. Egzorcysta przez chwilę wpatrywał się ze smutkiem, jak dopiero co przedestylowany samogon płonie błękitnym płomieniem, a potem z kąta pomieszczenia wziął łopatę i nabrawszy piasku sypnął nim hojnie gasząc pożar. Coś okrągłego potoczyło się po stole.


Dodano: 2006-04-22 12:02:50
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fonstad, Karen Wynn - "Atlas śródziemia


 Fosse, Jon - "Białość"

 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

Fragmenty

 Grimwood, Ken - "Powtórka"

 Lewandowski, Maciej - "Grzechòt"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS