Jednym z bardziej interesujących ubiegłorocznych debiutów w światku fantastycznym była powieść „Wygnaniec” Krzysztofa Piskorskiego. Czerpiąc pełnymi garściami z kultury Bliskiego Wschodu autor osiągnął ciekawy efekt, łącząc sensacyjne fantasy z tym, co ważne tu i teraz, tj. problemem fundamentalizmu. Na kontynuację nie musieliśmy długo czekać – nawet rok nie minął, a już można zapoznać się z „Najemnikiem”.
W drugim tomie trylogii „Opowieść Piasków” Piskorski ekstrapoluje wątki rozpoczęte w „Wygnańcu”, cała historia nabiera bardziej epickich rozmiarów – świat przedstawiony okazuje się wielokroć rozleglejszy – a narracja toczy się teraz wielotorowo, bo jedni bohaterowie wędrują poza Ocaloną Krainę, a inni – aby spiskować lub współpracować – w tej quasi-Arabii pozostają.
Na początku - w wątku Kashima - otrzymujemy opis zderzenia cywilizacji, interakcji dwóch różnych światów, kultur, mentalności. Autor konsekwetnie, do samego końca podąża w tym kierunku, przedstawiając wydarzenia, za sprawą których jak na dłoni widać skalę różnic generowanych li tylko i jedynie przez otoczenie, w jakim przychodzi danej jednostce dorastać.
Coraz więcej wiadomo o całym uniwersum. I choć może niezbyt finezyjnie (najczęściej wprost) podano kosmologiczne informacje, to jednak „Najemnika” czyta się z zainteresowaniem w dużej mierze właśnie dlatego, aby znaleźć, poznać i dopasować kolejne puzzle układanki, jaką jest wykreowany przez Piskorskiego świat, w jeden spójny, wyrazisty – po drugim tomie „Opowieści Piasków” zdecydowanie pełniejszy – obraz.
Książka rozkręca się ze strony na stronę, autor to coś wyjaśni, to znów zada nam nowe pytania, raz oszuka i zmyli tropy, a kiedy indziej zażartuje. Napięcie rośnie proporcjonalnie do zagęszczającej się w Tel’Halik atmosfery i kiedy w okolicach trzech czwartych powieści wydaje się już, że stracimy grunt pod nogami i porwie nas wartki nurt kolejnych niespodzianek i zwrotów akcji, wtedy właśnie przychodzi wpaść nam na fabularne mielizny. Tempo spada, a dalsze wydarzenia można określić jako „drugiego sortu”. Autor opisuje je wprawdzie z zaangażowaniem, chce nimi zaciekawić czytelnika, lecz ten podskórnie czuje, że tak naprawdę nie są one zbyt istotne - a to dlatego, że ich najważniejszą funkcją jest wypełnienie przestrzeni, po której pokonaniu autor dopiero będzie mógł przejść do tego, co ciekawsze i ku czemu cała historia zmierza. Przy tym - nie ofiarowuje w zamian wystarczająco wiele, by podtrzymać czytelnicze zainteresowanie.
Druga powieść jest dla Krzysztofa Piskorskiego z całą pewnością krokiem naprzód. Jednakowoż ów autorski rozwój ma również, jak już po części wynika z powyższego, czasem negatywne - dla obiorcy - następstwa. Partie interesujące, trzymające w napięciu i niekiedy zaskakujące, w których widać coraz większe pisarskie umiejętności, przeplatają się ze słabszymi, ponad miarę rozbudowanymi i przez to nużącymi. Autor niepotrzebnie chyba jednak tak mocno skupił się na przygodach Kashima – z zajmowanej przez ten wątek książkowej przestrzeni zauważalna część jest powieści niepotrzebna i wpływa raczej negatywnie na odbiór całości.
Mimo to liczę, że Krzysztof Piskorski nie zawiedzie pokładanych w nim nadziei i rozpoczęte wątki doczekają się zgrabnych zakończeń. Szanse na to wciąż są duże, bo choć „Najemnik” wymarzoną kontynuacją nie jest, to nie ma w sobie również wad, które przekreślałyby w ogólności „Opowieść Piasków”. Czyli standardowo: bolączki tomu środkowego mamy za sobą i pozostaje czekać na to, co autor zdoła zaoferować w tomie ostatnim. Wtedy nie będzie już wątpliwości. Na pewno nie będzie - wszak ten trzeci ma się nazywać „Prorok”.
Ocena: 6/10
Autor:
Mateusz Wodyk
Dodano: 2006-04-19 15:07:42