NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Weeks, Brent - "Cień doskonały" (wyd. 2024)

Weeks, Brent - "Na krawędzi cienia" (wyd. 2024)

Ukazały się

Kingfisher, T. - "Cierń"


 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Lloyd Banwo, Ayanna - "Kiedy byłyśmy ptakami"

 Jadowska, Aneta - "Tajemnica domu Uklejów"

 Sablik, Tomasz - "Mój dom"

 Pilipiuk, Andrzej - "Czasy, które nadejdą"

 Szmidt, Robert J. - "Szczury Wrocławia. Dzielnica"

 Bordage, Pierre - "Paryż. Lewy brzeg"

Linki


Spacer brzegiem

Na żółtym skrawku plaży, uwięzione pomiędzy rozkołysanym ogromem ciemnego morza i stromizną porosłego sosnami klifu, szły dwie postacie. Ich długie cienie kładły się na piasek stygnący po dziennym skwarze.
Dziewczyna pozwoliła by fala obmyła jej stopy. Stąpając rozplaskiwała słoną, chłodną wodę. Morze szumiało jednostajnie, uspokajająco... od zarania. Języki fal znaczyły piasek poplątanymi krzywymi.
Spojrzała na mężczyznę idącego wolno obok niej. Mężczyznę o zbrużdżonej dojrzałością twarzy i ciemnych włosach. Uśmiechnął się miło. Nikt nie potrafił tak pięknie się uśmiechać. Później popatrzyła w twarz czerwonemu, topniejącemu słońcu. Przed nimi w jego blasku spacerowały dwie ciemne figurki. Anioły?
- Straszny kicz - powiedziała z uśmiechem, wskazując chmury - watę cukrową przesiąkniętą fioletem, czerwienią i różem.
- Dla mnie zachód słońca jest piękny. Stworzyłem go, by był taki. To ludzie w swej przewrotności nazwali piękno kiczem.
- Masz rację.
- Cudowne miejsce na spotkanie, takie ciche i spokojne. - Patrzył jak wiatr porywa kosmyki jej włosów.
- Jak na pocztówce: „pozdrowienia znad Bałtyku”.
Szare fale w monotonnym rytmie zalewały brzeg.
- Coś cię gryzie. O tym chciałaś porozmawiać?
- Tak. O tym.
Rybitwy dreptały wśród wyplutych przez morze, czerniejących na piasku desek i patyków. Szukały smakowitych kąsków w zielonych brodach wodorostów.
- Dziwnie mało ludzi na plaży...- Powiedziała.
- A zachód taki urzekający.
Ptasie ślady tworzyły desenie na miniaturowych wydmach, zagłębieniach po tysiącach stóp.
- Słuchaj, możemy długo tak spacerować. Ale lepiej, żebyś od razu powiedziała, co ci leży na sercu.
Spojrzała mu w oczy.
- Mam dość. Mam dość śmierci, mam dość bycia Śmiercią.
- Ach tak...- Podniósł wyszlifowany przez wodę, niebieskawy kamyk. - Mów dalej.
- Nic więcej nie mam do powiedzenia.
Popatrzył w morze, w jego odwieczny ruch.
Szumiało.
Rzucony kamień chlupnął w słone fale.
Szli dalej w milczeniu.
- Ty obserwujesz. Patrzysz z dystansu na poczynania ludzi. Któż zna ich lepiej? Ale to ja muszę spojrzeć w twarz każdemu z nich. I pamiętam je wszystkie. Pamiętam wszystkie twarze. Jak mogłabym zapomnieć?
W oddali majaczył ciemny kontur statku. Zdawał się nie poruszać.
- Jestem już taka stara. ...taka zmęczona.
Milczał.
- Nawet teraz... W każdej sekundzie pojawiają się nowe. Piegowata dziewczynka, staruszka bez zębów, wąsaty Arab. Tysiące, tysiące. Dołączają do długiego korowodu twarzy; od początku świata. Zajmują swoje miejsce w mojej pamięci.
Na plaży zaczęli pojawiać się ludzie. Schodzili z wydm, ukazywali się zza wrzynających się w morze cypli.
- Cieszę się, że ci o tym powiedziałam. Bo widzisz, chociaż to ty wskazujesz ofiary, ja jestem katem. Zawsze.
Uśmiechnęła się smutno.
- No wiesz, czaszka zamiast głowy, kosa...
- Kolejny głupi ludzki wymysł- powiedział cicho.
- Cholera, ty zawsze jesteś w chmurach, dobry, świetlisty i w ogóle. Łatwo ci mówić.
- Fakt...
- Starzeję się.
Statek przemierzył horyzont o centymetr.
Rybitwy uciekły przed ludzkimi krokami.
- Chwilowy spokój minął, zobacz, ile się tego ludu naschodziło- ogarnął wzrokiem plażę.
Rzeczywiście, ludzie jakby przypomnieli sobie o zachodzie słońca i zeszli na piaszczysty brzeg, zalany pastelowymi kolorami. Barwnie ubrani, hałaśliwi, sprawiali wrażenie radosnych. Wysypali się różnorodnym, wakacyjnym makiem na piasek.
Dziewczyna dotychczas zasępiona nagle rozłożyła ręce.
- Powiedz mi! - Głos jej drżał - Powiedz, kto z nich będzie następny!? Kogo wskażesz palcem!? Matkę z dzieckiem, tego grubasa z gazetą?! Kogo? Kto się dzisiaj utopi? Kto dostanie zawału?
Nie odpowiedział.
- Przepraszam.
- Nie pomyślałaś o tym, że często jesteś ukojeniem...
Obok nich przebiegły trzy roześmiane dziewczyny.
- Cześć, Marysia! - Krzyknęły do niej, taksując jej towarzysza.
Obejrzał się za ich smukłymi ciałami.
- Znasz je?- Zapytał z uśmiechem.
- Tak, mieszkają we Władysławowie.
- Chyba tam zajrzę.
- Mogę dać ci ich adresy.
- Będę bardzo wdzięczny.
Nagle zostali rozbrajająco obryzgani przez wilczura, który z patykiem w zębach wychynął z wody i postanowił się osuszyć, siejąc wokół słonymi kroplami.
Podbiegła jakaś kobieta w dżinsach i polarze i zaczęła ich przepraszać. Poszli dalej, zapewniając ją, że nic się nie stało. Morze obmywało im stopy, w swym odwiecznym ruchu w tą i z powrotem.
- Ale co powiesz o tragicznie zmarłych, o niewinnie zamordowanych? Znikają nagle, a ich matkom pozostają łzy i rozpacz. Kiedyś byłam na to obojętna. Ale czas zrobił swoje, jestem wśród ludzi za długo.
Przyglądał się dwójce dzieci ganiających po piasku.
- Słuchasz mnie?
- Cały czas.
- Jest jeszcze jedno. Ja... ...nie wiem, czy to jest sprawiedliwe. Nie wiem, czy to ma jakiś sens... Czy to szafowanie śmiercią nie jest tylko okrutną grą...
Wykrzywiła usta w gorzkim uśmiechu.
- Straciłam wiarę?
Chłopczyk przewrócił się w piach. Zatarł sobie oko i rozpłakał się na całe gardło. Dziewczynka podbiegła do niego i zaczęła wołać mamę.
- Nic nie mówisz. Gniewasz się na mnie. Jesteś zły?
Patrzył w dal.
- Nie gniewam się. Nie gniewam się na ciebie.
Odwrócił się do niej, spojrzał jej w oczy. Uciekła wzrokiem w bok.
Słońce już prawie zaszło.
- Czego ode mnie oczekujesz? - Powiedział zimno.
- Znajdź kogoś innego... Kogoś na moje miejsce...
Roześmiał się krótko.
- Myślisz, że to tak łatwo? Znaleźć sobie inną śmierć?
- Przecież możesz wszystko. Proszę...
- Lubię cię, nie chcę innej. Czy z inną, tak miło by się spacerowało brzegiem? Czy miałbym kiedyś odwagę, poprosić inną, żeby przyszła... po mnie?
Tylko nikły skrawek słońca wynurzał się jeszcze z wody. Milczeli. Długo.
- Proszę cię.
Przytulił ją mocno.
- Zobaczę, co da się zrobić.
Pozostali przy sobie, tak blisko, chłonąc swoje ciepło.
Słońce zaszło.
Uśmiechnął się. Jak nikt inny.
- Zapowiada się ciepła noc.
Nie odpowiedziała, przytuliła się mocniej.
Morze szumiało jednostajnie.

* * *


Gwiazdy błyszczały na niebie pięknie jak w dniu stworzenia.
Marysia zdawała się nie słyszeć odgłosu fal. Ale on był tu zawsze. I ukołysał ją do snu. Snu, z którego już się nie obudziła.
Kiedy wczesnym rankiem lekarze wynosili ją z ciepłego łóżka, zapewnili wszystkich, że nie czuła, jak umiera. Gdy odjechali, świat znowu pogrążył się we śnie. Przecież były wakacje.
Tylko jeden zabłąkany anioł snuł się po opustoszałej plaży. W końcu rozpostarł białe skrzydła i odleciał w chłodnych, jasnych promieniach jutrzenki.


Autor: Fabiszewski, Bartek "Edgar"
Dodano: 2006-04-13 09:23:45
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"


 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

 Simmons, Dan - "Czarne Góry"

Fragmenty

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

 Sablik, Tomasz - "Próba sił"

 Kagawa, Julie - "Żelazna córka"

 Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS