Patronat
Nayler, Ray - "Góra pod morzem" (niebieska)
Wells, Martha - "Protokół buntu. Strategia wyjścia"
Ukazały się
Greathouse, J.T. - " Struktura świata"
Seliga, Aleksandra & Kujawska, Katarzyna - "Serce kniei"
King, Stephen - "Chudszy" (2024)
Le Guin, Ursula K. - "Ziemiomorze. Wydanie rozszerzone" (2024)
Lovecraft, Howard Phillips - "Listy wybrane 1906-1927"
Szostak, Wit - "Oberki do końca świata"
antologia - "Rocznik fantastyczny 2024"
Gwynne, John - "Cień bogów"
Linki
|
|
Zapach. Smak. Słuch. Dotyk i na końcu Wzrok. Pięć elementów tworzących łańcuch pozwalających żyć Zmysłów, uzupełniających się nawzajem, przekazujących bodźce i doznania ze świata zewnętrznego.
Wielka grota miała chropowate, naturalnie ukształtowane ściany w kolorze miodu, na powierzchni lśniła dziwna substancja organiczna. Sprawiała wrażenie, jakby skała żyła i oddychała, poruszała się pod pełzającymi płomykami przymocowanych do ściany pochodni.
Do pomieszczenia wszedł mężczyzna w szarym habicie, z kapturem naciągniętym na głowę i zabrawszy jedną z pochodni, zbliżył się do wyglądającej na krwawiącą miodem ścianę. W niewielkich szczelinach powstałych w ścianie skalnej tkwiło oddzielnie kilka wielkich, błyszczących jaj. Jedno z nich umieszczone było nieco ponad wysokość człowieka, wyglądało też jakoś inaczej, przez skorupę zdawało się widzieć zarysy kształtu wewnątrz. Ale dopiero, gdy mężczyzna wziął ostrożnie owe jajo i zbliżył je do światła, można było dostrzec przepiękną harmonię i niezwykłość cudu dziejącego się wewnątrz. Zarodek zatopiony był w złocistym płynie, przypominającym oliwę, ale delikatniejszym i bardziej lśniącym, emanującym światłością nawet przez skorupę chroniącą stworzenie przed światem zewnętrznym. Istota drgnęła lekko, światło pochodni musiało razić jej dopiero zaczynające widzieć ślepka, poruszyła zaczątkami skrzydeł.
Ludzka dłoń czule musnęła wilgotną od płynu owodniowego jasną skorupę, pod kapturem na pokrytej zmarszczkami twarzy pojawił się uśmiech, gdy jego właściciel wyczuł ruch życia w jaju, dowód na udany wynik ingerencji w naturę, manipulację jej dziećmi i genami. Odłożył jajo na swoje miejsce, upewniwszy się wpierw, iż wystarczająco mocno tkwi w okowach skalnych i przymocował pochodnię do stalowego uchwytu w kamieniu.
Opuścił w milczeniu salę, drewniane sandały stukały cicho. Sala pogrążona była w ciszy i bezruchu, jeśli nie liczyć tańczących po skale cieni, wywołanych blaskiem pochodni.
Poruszył się. Znowu. Zaczątki złotej gardzieli otwarły się lekko, tak samo cienkie jak płatki lilii błony, mające w przyszłości zmienić się w potężne skrzydła, wzbudzające wichry, wzbijające fale. Maleńkie łapki, jeszcze nieuzbrojone w śmiercionośne szpony uderzyły delikatnie w skorupę, przejrzysty, złoty płyn zawirował lekko. Niezasłonięte jeszcze powiekami ślepia skierował ku światłu bijącemu od pochodni i syknął, ale odgłos nie narodził się, jedynie fala w złocistym płynie.
Niewykluty Smoczek pokręcił łebkiem po całej niewielkiej powierzchni, w której egzystował i wysilił całą moc swego maleńkiego, lecz w pełni świadomego mózgu, by sprawdzić inne znajdujące się w grocie nieobudzone Smoczki. Na jego wezwanie, zew wydany dzięki mocy w nienaturalny sposób zrodzonej, odpowiedziały wszystkie poczęte pośrednio przez naukę stworzenia, drgnęły w swych wapiennych więzieniach czekając na dalszy przepływ bodźców i wrażeń, rzeczy tak nowej, a jednocześnie tak pierwotnej i znanej.
Jednak najsilniejszy odzew nadszedł od strony zachodniej, gdzie w skale tkwiły wielkie drzwi z ciemnego drewna, okute lśniącą stalą i właśnie w tą stronę Smok zwrócił słabo widzące przez gęstą ciecz płynu oczy. To była niewykluta Smoczka z gatunku cynamonowych, jednego z najinteligentniejszych rodzajów starożytnych istot, starszych nawet od człowieka. Wyczuł jej geny w sobie, wyczuł, że powstali z jednego nasienia lub komórki jajowej pochodzącej od tej samej Smoczycy. W delikatnym i kruchym ciele żeńskiego zarodka płynęła ta sama krew, co u niego.
Była nieco starsza od niego, może nawet ponad trzy tygodnie. Uznał, że jest wystarczająco silna by się obudzić, opuścić białe kraty i żółte kajdany swego więzienia, i stawić czoło światu, służąc jemu. Jego niewielki, lecz dorównujący, a nawet przewyższający siłą i inteligencją dorosłe Smoki umysł wysłał ku niej impuls, mocniejszy niż poprzedni.
Gdzieś za grubym murem nawarstwionych ścian Smoczka usłyszała szczęk sunącego po kamieniach metalu. Zapewne kolejna Smoczyca miotała się rozpaczliwie z tytanowym łańcuchem uwieszonym u szyi, wijąc długi, łuskowaty ogon wokół pojedynczego jaja, jakie oddane jej było pod opiekę. I ogrzewając go skórną fałdą powstałą przed mostkiem z powodu głodzenia, jakiemu poddawano wszystkie opiekujące się zmienionymi jajami samice.
Wtem jej mózg poddany został ogromnego naciskowi, Smoczka miała wrażenie, że zaraz pęknie i wypłynąwszy przez szczeliny czaszki, zmiesza się z beżowym płynem owodniowym, wypełniającym jajo niczym powietrze grotę. Jednak zamiast tego poczuła, jak kolory w jej pobliżu stają się wyraźniejsze, odgłosy mniej przytłumione, a płyn wewnątrz jaja... ma smak, czego nigdy dotąd nie zauważyła. Lekko kwaśny, a światło dochodzące z zewnątrz zaczęło nagle razić jej wrażliwe ślepka. Poczęła skrobać zaczątkami pazurków w wapienną osłonę i machać niewielkimi, zwiniętymi na grzbiecie skrzydłami. Przez dobre kilka kwadransów nic się nie działo, ale po tym czasie do jaskini znowu ktoś wszedł, tym razem była to inna osoba, odziana jednak w podobny, szary habit. Ze zdziwieniem i zmęczeniem wyzierającym z poznaczonej zmarszczkami twarzy popatrzyła po umieszczonych w skale jajach, niczym pojedynczych klockach dziwnej układanki. Gdy mężczyzna dostrzegł ruszający się szybko i gwałtownie w jaju zarodek, chyba największy ze wszystkich znajdujących się w tej grocie, uśmiechnął się i szybko znalazł się przy nim. Chwycił jajo i delikatnie owinął ociekającą beżowym płynem skorupę kawałkiem szarej flaneli, chroniąc je przynajmniej częściowo przed dalszą utratą płynu owodniowego. Gdy wraz z jajem i usiłującą przebić się przez wapienną skorupę Smoczką w środku, opuszczał jaskinię, podekscytowanie malowało się na jego twarzy.
Złoty Smok nawet nie drgnął w swojej osłonie, gdy pojawił się Człowiek. Nie ruszył ni skrzydełkiem, gdy wraz z jego siostrą i poddaną opuścił grotę. Dopiero wtedy pozwolił sobie na skrzywienie pyszczka, w smoczym odpowiedniku uśmiechu.
Odniósł drugie w swoim życiu wielkie zwycięstwo. Pierwszym było przetrwanie procesu łączenia się komórek, z których pochodził i bycie najsilniejszym z grupy Smocząt, które przeżyły dziwny eksperyment.
Drugie odniósł teraz.
Wygrał. I czekał.
Nie był sam.
Miał Pięć Zmysłów. I Ją.
17 XII 2002
Autor: FoXXXMagda
Dodano: 2006-04-05 14:05:26
-Jeszcze nie ma komentarzy-
|
|
|
Artykuły
Plaża skamielin
Zimny odczyt
Wywiad z Anthonym Ryanem
Pasje mojej miłości
Ekshumacja aniołka
Recenzje
McDonald, Ian - "Hopelandia"
antologia - "PoznAI przyszłość"
Chambers, Becky - dylogia "Mnich i robot"
Pohl, Frederik - "Gateway. Za błękitnym horyzontem zdarzeń"
Esslemont, Ian Cameron - "Powrót Karmazynowej Gwardii"
Sanderson, Brandon - "Słoneczny mąż"
Swan, Richard - "Sprawiedliwość królów"
Iglesias, Gabino - "Diabeł zabierze was do domu"
Fragmenty
McCammon, Robert - "Łabędzi śpiew"
Vaughn, S.K. - "Astronautka"
Howey, Hugh - "Pył"
Simmons, Dan - "Lato nocy"
McCammon, Robert - "Pan Slaughter"
Spinrad, Norman - "Żelazny sen"
Wyndham, John - "Poczwarki"
Holdstock, Robert - "Lavondyss"
|