NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Gong, Chloe - "Nieśmiertelne pragnienia" (zielona)

Iglesias, Gabino - "Diabeł zabierze was do domu"

Ukazały się

Markowski, Adrian - "Słomianie"


 Sullivan, Michael J. - "Epoka legendy"

 Stewart, Andrea - "Cesarzowa kości"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Kukiełka, Jarosław - "Kroczący wśród cieni"

 Gray, Claudia - "Leia. Księżniczka Alderaana"

 Le Fanu, Joseph Sheridan - "Carmilla"

Linki

Stefanik, Małgorzata - "Dzieci gildii"
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Cykl: Gildia zabójców
Data wydania: Maj 2022
ISBN: 978-83-66737-48-8
Oprawa: miękka
Format: 14.5x20.5 cm
Liczba stron: 388
Cena: 43,90 zł
Tom cyklu: 2



Stefanik, Małgorzata - "Dzieci gildii"

Rozdział I

Po oddaniu strzału życie dziewczynki się zmieniło. Zdała test, a zarazem przeszła inicjację. Czerwień ją pochłonęła, a ona przyjęła ją z otwartymi ramionami.
Pojawiła się, gdy gęsta szkarłatna ciecz wylała się z ciał jej rodziców i wsiąkła w pościel. Była z nią, gdy umierały jej dzieciństwo, poczucie bezpieczeństwa i dawne imię.
Lepka czerwień zakorzeniła się w protegowanej króla, wypełniając puste miejsca. Dodawała jej sił, by mogła wstać z maty, gdy ze złamanego nosa tryskała krew. Wypychała na powierzchnię, gdy dziewczynka na granicy omdlenia rozwiązywała więzy na nogach, uwalniając się od betonowego bloku ciągnącego ją na dno. I to ona pomagała jej zachować spokój, gdy w potarganej różowej sukience czekała na placu zabaw na swój pierwszy cel.
Dziewczynka niczego nie czuła, gdy mężczyzna, który zaproponował jej podwózkę do domu, gładził ją po kolanie, ani gdy zatopiła ukryte ostrze w jego klatce piersiowej, a krew zalała wnętrze samochodu zaparkowanego w ciemnej bocznej uliczce.
Jej oczy błysnęły radośnie dopiero wtedy, gdy po godzinie siedzenia obok martwego pedofila zjawił się Darius i pogłaskał ją po głowie. Ale nawet wtedy czerwień nie znikała.

***

Oliwier podążał korytarzami rezydencji Europejskiej Gildii Zabójców wolnym krokiem, próbując odwlec moment spotkania z królem. Chłód Dariusa go przerażał. Choć Oliwier był ledwie nastolatkiem, spotkał już wiele kanalii, które z dziką przyjemnością znęcały się nad słabszymi i wykorzystywały swoją przewagę fizyczną. Żadna z nich nie umywała się jednak do mężczyzny kierującego Gildią, mimo że chłopak nigdy nie widział, by Darius podniósł na kogoś rękę. Nie musiał. Król gildii nie był wybuchowy ani nie wykorzystywał władzy do wyrównywania osobistych porachunków. Mrok mężczyzny, który tak przerażał Oliwiera, wynikał z czegoś zupełnie innego.
Chłopak zapukał do drzwi gabinetu, wciąż zaniepokojony nagłym wezwaniem. Od wyjazdu Alyssy starał się schodzić z drogi pozostałym zabójcom i nie nawiązywać z nikim kontaktu wzrokowego. Nie ułatwiał tego fakt, że był uczniem dziedziczki Gildii i jednocześnie osoby, która w ciągu ostatniego roku wkurzyła wszystkich jej członków zabiciem trójki z nich. Niewiele zmieniał fakt, że przyszło jej za to zapłacić krwią i półrocznym uwięzieniem pod ziemią, które niemal pozbawiło ją zdrowych zmysłów.
– Wejdź – usłyszał zmęczony głos króla dobiegający zza drzwi.
Otworzył je z ciężkim sercem i wkroczył do gabinetu.
Kasztanowe włosy, zazwyczaj ściśnięte w kucyk, zwisały bezwładnie wokół twarzy Dariusa, nadając jego ostrym rysom jeszcze dzikszego wyrazu. Przypominał bardziej wodza barbarzyńców z minionych czasów niż przywódcę zabójczej organizacji, korzystającego z dobrodziejstw technologicznych, dlatego Oliwiera tym mocniej zaskoczył przytulny wygląd gabinetu. Odkąd chłopak trafił do Gildii, nie miał potrzeby odwiedzać króla ani spędzać zbyt wiele czasu w jego towarzystwie, więc pierwszy raz mógł się przyjrzeć wnętrzom skąpanym w mahoniowym brązie – od skórzanej sofy pod ścianą po trzy fotele ustawione wokół mosiężnego biurka w tym samym kolorze. Oliwier spodziewał się raczej wszechobecnej czerni, na której tle wybijałaby się biel czaszek wrogów lub… irytujących króla nastolatków.
– Za tydzień urządzamy ostateczny test rekrutów.
Chłopak poczuł nieprzyjemny skurcz żołądka. Świadomość, że ten moment w końcu nadejdzie, wcale nie łagodziła objawów.
– Ostateczny test rekrutów? – powtórzył tępo, głośno przełykając ślinę.
Nie wiedział nawet, że był jakikolwiek wcześniejszy, a tym bardziej że go zdał. Kilka tygodni wcześniej, po powrocie z misji w Korei Południowej, dostrzegł nieobecność paru osób, które wraz z nim trafiły do Gildii, lecz jego uwagę szybko pochłonęło zamieszanie związane z oskarżeniem Walerii o próbę zabicia Alyssy i porwanie jego oraz Jaydena. Ponadto prawie nie znał pozostałych rekrutów. Od momentu, gdy Alyssa go kupiła, spędzał czas głównie z nią. Trenowali, jedli i wkrótce również zamieszkali razem poza rezydencją zabójców. Jedynie podczas jej nieobecności był zmuszony powrócić do kwater rekrutów, lecz i tak nocami często wymykał się do jej pokoju, bo nie mógł znieść wygniecionego materaca i poczucia wyobcowania.
– Porażka ucznia Alyssy jest ostatnim, czego aktualnie potrzebuję, więc postaraj się nie umrzeć. – Chłodny głos Dariusa wyrwał go z rozmyślań. – Nie przynieś mi wstydu.
Podobne słowa słyszał wielokrotnie od zabójczyni, lecz w jej przypadku kryła się za nimi troska, a nie wyrachowana strategia. Przeszedł go dreszcz, gdy spojrzał w stalowe oczy mężczyzny. W takich chwilach nie potrafił zrozumieć, jak jedyna osoba, która o niego dba, mogła się wychowywać pod opieką takiego człowieka. Nie mógł jednak zaprzeczyć, że podobieństwo między królem i Alyssą opiera się na czymś więcej niż na wyglądzie, który wielu zwodził, sugerując, że łączą ich więzy krwi. Zabójczyni miała w sobie więcej z Dariusa, niż chłopak by sobie życzył.
– Alyssa wie? – zapytał bezradnie.
Oblicze króla pozostawało niewzruszone, a jednak Oliwier mógłby przysiąc, że mężczyzna spoglądał na niego z pogardą. Od samego początku Darius traktował go jak kolejną fanaberię swojej wychowanki. Nieśmieszny żart. Oliwier miał wrażenie, że każde jego słowo tylko utwierdzało króla, że ma co do niego rację. Choć tak naprawdę to nawet nie słowa, lecz jego postawa była głównym problemem.
– Od zeszłego tygodnia. – Darius sięgnął po kryształową karafkę wypełnioną whiskey, po czym ze spokojem napełnił szklankę.
Druga stała tuż obok, ku niezadowoleniu chłopaka, wciąż pusta. Może alkohol pozwoliłby mu zmyć gorycz, którą poczuł.
– Ostatnio jest wyjątkowo pracowita – dodał po chwili król, z zamyśleniem wpatrując się w zawartość szklanki. – Od dziecka tkwiła w niej nieposkromiona żądza krwi. Nie potrafiła usiedzieć w miejscu. Rwała się do zleceń jak szalona, ale teraz jest inaczej – powiedział bardziej do siebie niż do chłopaka stojącego sztywno na wprost niego. – Przestała być taka wybredna przy wyborze misji.
Opróżnił szklankę, po czym napełnił ją na nowo.
Oliwierowi nie przychodziła do głowy żadna rozsądna odpowiedź, więc milczał.
– Z pewnością w Korei musiało wydarzyć się coś, o czym mi nie powiedzieliście.
Chłopak skurczył się pod jego przeszywającym spojrzeniem.
Po powrocie Alyssa zeznała przed Gildią, że tuż po wykonaniu zlecenia zaatakowała ją Waleria. Tylko dzięki interwencji Kitsune udało jej się ujść z życiem, lecz następnego dnia okazało się, że plan Walerii był bardziej skomplikowany i zamiast zwyczajnie zamordować dziewczynę, chciała wcześniej zabawić się jej kosztem, porywając jej rekruta i chłopaka. Prawda była jednak inna. Waleria rzeczywiście była bliska zabicia młodszej zabójczyni, ale za porwaniem stał ktoś inny. Ktoś, kogo mimo zdrady Alyssa wciąż chroniła. Jej brat. Świadomość kary, która czekała osobę chcącą skrzywdzić posiadacza Pieczęci Gildii, powstrzymała ją przed jego wydaniem. Zamiast tego oskarżyła Walerię, a dzięki zmanipulowanym przez Braine dowodom łatwo było przypisać jej winę. Zresztą sama obecność rudowłosej zabójczyni w pobliżu Alyssy ją pogrążyła. Nawet Marcus był gotowy skazać Walerię na śmierć, gdy pojawiła się sugestia, że musiała mieć pomocnika, bo sama nie byłaby w stanie ustalić, w jakim kraju młodsza zabójczyni wykonywała misję, a tym bardziej kiedy ją zakończyła.
Choć temat Walerii wydawał się zamknięty od momentu wykonania wyroku, Oliwier bał się, że Darius w końcu przyłapie ich na kłamstwie. Jeśli nie teraz, to gdy wypuszczą Walerię z dawnej celi Alyssy.
– Powiedzieliśmy wszystko podczas procesu.
– Lojalność to dobra cecha, ale zapominasz, kto jest twoim królem. Nie każ mi powtarzać pytania.
W jego tonie wyraźnie pobrzmiewała niewypowiedziana groźba.
– Nie jestem pewien… – zawahał się Oliwier, próbując naprędce wymyślić odpowiedź, która zadowoli Dariusa, aż przypomniał sobie, że zabójczyni nieustannie wpajała mu, że najlepsze kłamstwa są zakorzenione w prawdzie. – Wydaje mi się, że może chodzić o Kitsune. Pokłócili się, ale nie wiem dlaczego.
Starał się przywołać na twarzy wyraz zakłopotania połączony z poczuciem winy. Z ulgą zauważył, że król z zamyśleniem pokiwał głową. W gabinecie zapadła cisza. Oliwier nie był pewien, czy przedłużające się milczenie oznacza koniec rozmowy. Był bardziej niż chętny, by czym prędzej zejść Dariusowi z oczu.
– Ten chłopak, któremu dała Pieczęć, to było coś poważnego? – zapytał znienacka król, całkiem zaskakując Oliwiera.
Chłopak nie mógł uwierzyć, że król właśnie zapytał go o życie miłosne zabójczyni. W odpowiedzi tylko wzruszył ramionami. Jego samego ciekawiło, dlaczego dziewczyna pozwoliła Jaydenowi zbliżyć się do siebie. Trudno było mu wyobrazić sobie kogoś mniej dla niej odpowiedniego.
– Możesz odejść – rzucił Darius, ponownie przenosząc całą uwagę na szklankę whiskey.
Oliwierowi nie trzeba było tego powtarzać. Opuścił pomieszczenie, ledwo powstrzymując się od biegu. Szybkim krokiem przemierzył korytarze pałacu, aż dotarł do sypialni Alyssy. Gdy tylko zamknął za sobą drzwi, wyciągnął z kieszeni telefon i wybrał jej numer. Momentalnie został przekierowany na pocztę głosową.

***

Szkolenie rekrutów dobiegło końca i tylko dwa dni dzieliły ich od ostatecznego sprawdzianu. Zamiast kontynuować trening na własną rękę lub cieszyć się być może ostatnimi chwilami życia, jak robili to inni, Oliwier snuł się po mieszkaniu, które bez Alyssy było dziwnie puste.
Zabójczyni już od dawna się z nim nie kontaktowała. Była jego mentorką, więc powinna przygotować go do egzaminu, tymczasem nie wiedział nawet, w jakim kraju aktualnie przebywa. Od powrotu z Seulu brała zlecenie za zleceniem i nawet gdy była w domu, jedynie plątała się z kąta w kąt z nieobecnym wyrazem twarzy.
Dźwięk domofonu był tak nieoczekiwany, że Oliwier w pierwszej chwili sądził, że pochodzi z włączonego telewizora. Dopiero po kolejnym sygnale chłopak poderwał się z sofy i włączył podgląd z zewnętrznej kamery. Na ekranie dostrzegł człowieka, którego nie spodziewał się nigdy więcej zobaczyć. Po chwili usłyszał również jego głos:
– Wiem, że tam jesteś. Otwórz.
Ręka Oliwiera poszybowała w stronę przycisku, by równie nagle zawisnąć w bezruchu. To nie jego nieproszony gość chciał zobaczyć, lecz osobę, której od dawna tu nie było.
– Alysso, proszę… Musimy porozmawiać. – Głos rozbrzmiał ponownie, a zmarszczone brwi i zaciekły wyraz twarzy Jaydena wyraźnie sugerowały, że nie zamierza zrezygnować.
Oliwier opuścił dłoń, włożył ją do kieszeni bluzy i dalej wpatrywał się w ekran, zastanawiając się, jak powinien zareagować. Skoro Jayden przyleciał aż do Krakowa, by spotkać się z Alyssą, to gdyby dostał się do środka, mógłby nie chcieć wyjść z apartamentu do czasu, aż dziewczyna się pojawi. Oliwier nie chciał zostać zasypany pytaniami, na które nie mógł lub nie potrafił odpowiedzieć. Po lekkim wahaniu wyłączył dźwięk domofonu i wrócił przed telewizor.

***

Jayden przestał liczyć kolejne naciśnięcia przycisku domofonu, gdy palce skostniały mu z zimna. Od czasu do czasu mieszkańcy kamienicy mijali go, rzucając podejrzliwe spojrzenia. Nieliczni próbowali się dowiedzieć, dlaczego od kilku godzin stoi pod bramą, lecz mimo szczerych chęci przez barierę językową nie potrafił im tego wyjaśnić. Podejrzewał, że już dawno ktoś by go przepędził, gdyby apartament dziewczyny nie znajdował się w ścisłym centrum miasta, które nawet nocami tętniło życiem wypełnionym radosnymi krzykami pijanych imprezowiczów.
– Będę tu stał, dopóki mnie nie wpuścisz – powiedział do głuchego domofonu, podejmując kolejną bezskuteczną próbę.
Mimo ciepłej kurtki i naciągniętej na głowę czapki trząsł się z zimna. Po tym, jak jego buty poległy w starciu ze śnieżnymi zaspami, obiecał sobie, że jutro z samego rana kupi nieprzemakalne.
– Kiedy do ciebie dotrze, że jej tam nie ma? – usłyszał za sobą zirytowany głos przyjaciela.
Gdy się odwrócił, Moon stał tuż za nim, kręcąc głową, tym samym wywołując u Jaydena grymas. Miał dość jego nastawienia. Nie był pewien, w którym momencie zrozumiał, że Moon znów coś przed nim ukrywa – czy zaczęło się to po zniknięciu dziewczyny, czy znacznie wcześniej? Jak na kogoś, kto przez pół roku zdawał się pozostawać z Alyssą w bardzo bliskich, wręcz przyjacielskich stosunkach, jakoś dziwnie nie przejmował się, co się z nią działo, odkąd wyjechała bez pożegnania, ani dlaczego od tamtej pory się z nimi nie skontaktowała. Jayden uważał, że musiało się stać coś złego, w przeciwnym razie by go nie zostawiła. Nie w takich okolicznościach, tuż po porwaniu przez szalonego fana.
Po zastanowieniu doszedł do wniosku, że Moon od samego początku wiedział więcej, niż mówił.
– Mieszka tu, więc w końcu będzie musiała się pojawić – odparł, szczękając zębami z zimna, po czym ponownie zaatakował przycisk.
Moon otworzył usta i równie szybko je zamknął. Nudziło go bezowocne powtarzanie Jaydenowi, by dał sobie z nią spokój.
– Uparłeś się, żeby tu przylecieć, więc jesteśmy. Co więcej chcesz zrobić? Nie możesz odmrażać tu tyłka przez całą noc. Wracajmy – nalegał, a gdy nie doczekał się żadnej reakcji, postanowił zmienić taktykę: – Cały nasz harmonogram się posypie, jeśli zachorujesz. Przestań być taki samolubny.
Jaydena niewiele obchodziły harmonogram i marudzenie Moona. Czuł jedynie złość i ostatkiem sił panował nad tym, by nie rozładować jej na przyjacielu, który w ostatnich tygodniach też nie miał lekko. Nie dość, że cały zespół musiał stawić czoła aferze związanej z porwaniem, składaniem zeznań na policji, która i tak nadal nie znalazła sprawcy, to w dodatku Moon zmagał się z żałobą po nagłej śmierci wuja. Nie sposób było nie dostrzec, jak bardzo go to zmieniło.
W rzeczywistości Jayden był zły głównie na siebie. To on nie potrafił jej znaleźć. Nie zainteresował się własną dziewczyną na tyle, by poznać jej życie i przyjaciół, od których mógłby się teraz dowiedzieć, gdzie jest i co się z nią dzieje. Wierzył, że miał na to czas.
Z westchnieniem rezygnacji ruszył z przyjacielem w kierunku hotelu, a w krok za nimi podążyło dwóch niewiele od nich starszych mężczyzn, którzy od czasu ucieczki z rąk porywacza stali się jego cieniami. Powinien czuć się przy nich bezpieczniej, ale zamiast tego stali się dla niego cichym przypomnieniem przerażających chwil. Mógłby ich zignorować, gdyby nie sposób, w jaki nieustannie mu się przyglądali – jakby był egzotycznym zwierzątkiem, którego zachowanie mieli udokumentować dla potomnych. Czasami słyszał, jak szepczą między sobą niezrozumiałe rzeczy, jak choćby po dotarciu pod apartament Alyssy, gdy jeden z nich wymamrotał coś o siedzibie księżniczki.




Dodano: 2022-04-02 10:02:39
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fosse, Jon - "Białość"


 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

Fragmenty

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS