NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Swan, Richard - "Tyrania Wiary"

Gong, Chloe - "Nieśmiertelne pragnienia" (zielona)

Ukazały się

Ferek, Michał - "Pakt milczenia"


 Markowski, Adrian - "Słomianie"

 Sullivan, Michael J. - "Epoka legendy"

 Stewart, Andrea - "Cesarzowa kości"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Kukiełka, Jarosław - "Kroczący wśród cieni"

 Gray, Claudia - "Leia. Księżniczka Alderaana"

Linki

Brunner, John - "Wszyscy na Zanzibarze"
Wydawnictwo: Mag
Kolekcja: Artefakty
Tytuł oryginału: Stand on Zanzibar
Tłumaczenie: Wojciech Szypuła
Data wydania: Kwiecień 2015
ISBN: 978-83-7480-539-1
Oprawa: twarda
Format: 135x215
Liczba stron: 624
Cena: 49,00 zł
Rok wydania oryginału: 1968



Brunner, John - "Wszyscy na Zanzibarze"

Taka była przyszłość


Oczekiwania rozbudzone przez zapowiedzianą w zeszłym roku przez Maga serię Artefakty były bardzo duże. Artefakty z jednej strony można traktować jako przedsięwzięcie inspirowane imponującą brytyjską serią SF Masterworks, z drugiej zaś po prostu jako doskonałą okazję, by wiele klasycznych, wpływowych tekstów fantastycznych trafiło do polskiego czytelnika po raz pierwszy. Wybór listy utworów, które miały otworzyć serię, z pewnością nie należał do łatwych. To, że trafiła na nią wydana w 1968 roku słynna powieść brytyjskiego pisarza Johna Brunnera, „Wszyscy na Zanzibarze” (w oryginale „Stand on Zanzibar”), skądinąd jedna z pierwszych pozycji SF Masterworks, nie powinno budzić żadnych wątpliwości. Książka Brunnera, wielokrotnie nagradzana, odważna konstrukcyjnie, interesująca fabularnie i przedstawiająca bogatą, kalejdoskopową panoramę futurystycznego świata nie straciła na atrakcyjności, choć niewątpliwie współcześnie odczytujemy ją inaczej niż robili to czytelnicy pół wieku temu. W końcu odległa przyszłość pokazywana przez Brunnera to rok... 2010.
Już pierwsze strony „Wszyscy na Zanzibarze”, a nawet spis treści, dają jasno do zrozumienia, że nie będziemy tu mieli do czynienia z klasyczną, liniową narracją. Motto powieści to obszerny fragment „Galaktyki Gutenberga” Marshalla McLuhana, prezentujący metodę ekspresji Innisa, polegającą na rezygnacji z punktów widzenia i analizy obserwowanych danych na rzecz przedstawienia jak najpełniejszej mozaiki konfiguracji występujących w badanym świecie. Wyjątek z książki McLuhana jednocześnie poddaje w wątpliwość sens i możliwość zastosowania takiej metody w prozie literackiej. Oczywiście cała nie-powieść Brunnera (jak nazywa sam autor swój tekst w epilogu) stanowi inspirowaną trylogią „USA” Johna Dos Passosa próbę zaprzeczenia tym wątpliwościom.
Kolejne, niedługie rozdziały są podzielone na cztery powiązane ze sobą cykle: Kontekst, zawierający fragmenty tekstów źródłowych, ogłoszeń czy reklam, Świat tu-i-teraz, składający się z rwanych, króciutkich opisów czy narracji oddających patchworkową naturę opisywanego świata, Na zbliżeniu, czyli prezentację drugorzędnych bohaterów, którzy do głównego nurtu akcji trafiają późno bądź wcale, oraz Ciągłość, rozdziały posuwające do przodu zasadniczą intrygę powieści. Ta ostatnia, chwilami opowiadana w tempie, którego nie powstydziłby się autor współczesnej prozy sensacyjnej, dotyczy fundamentalnych dla losu świata wydarzeń, w które wplątują się dwaj mieszkający na przykrytym Kopułą Fullera Manhattanie współlokatorzy – Norman House, aframski (czyli czarnoskóry) wiceprezes korporacji General Technics zabierającej się właśnie za uruchomienie wielkiego projektu inwestycji w Beninii, niewielkim państwie afrykańskim, i Donald Hogan, student, „syntetyk”, a przy tym ukryty szpieg, któremu zostaje powierzona misja w Yatakangu, fikcyjnym, wrogo nastawionym do USA kraju w Azji.
Przyszłość przewidziana przez Brunnera w wielu aspektach uderzająco przypomina naszą rzeczywistość. Korporacje potężniejsze od administracji państwowych i po kryjomu przejmujące ich role, poprawność polityczna i programy pozytywnej dyskryminacji, celebrytyzacja życia kulturalnego i społecznego, wojskowe techniki prania mózgów. Stosunkowo najbardziej naiwnie wypada aspekt technologiczny świata przedstawionego: superkomputer, którym dysponuje General Technics objawia potencjalne przebłyski świadomości, ale nadal wydaje się być zasadniczo dużą maszyną liczącą, rozmowy odbywają się za pomocą wideofonów, ale wciąż wymagają udania się do budki, mieszkania czy biura, gdzie taki wideofon zainstalowano. Takie rozłożenie akcentów wydaje się nieprzypadkowe: to socjologia stanowi tu fundament futurystycznych przewidywań, a obficie cytowane fragmenty książek Chada C.Mulligana, czyli powieściowego alter ego McLuhana, dostarczają ironicznych i często trafiających w sedno komentarzy. Ten oparty na naukach humanistycznych punkt widzenia nie zmienia naukowości Brunnerowskiej fantastyki – wszystkie „tajemnicze siły”, w tym i ta czyniąca z Beninii raj względnej łagodności i dobrobytu, uzyskują w końcu racjonalne wyjaśnienia.
Socjologiczny w naturze jest też fundamentalny temat powieści, czyli trwały wzrost populacji i wynikające z tego napięcia i konflikty społeczne. Tytułowy Zanzibar to wyspa, której powierzchnię zajęliby ustawieni obok siebie wszyscy mieszkańcy Ziemi – jak dowiadujemy się w pierwszym rozdziale:

„Na zakończenie wieści z Wydziału Małych Pocieszanek. Całkiem niedawno jakiś mącigłowa wykombinował, że gdyby każdemu ziomowi, każdej lasce i każdej źrenicyokamego przydzielić kawałek gruntu o wymiarach trzydzieści na sześćdziesiąt centymetrów, to wszyscy moglibyśmy stanąć na liczącej tysiąc sześćset sześćdziesiąt kilometrów kwadratowych powierzchni wyspy Zanzibar. Jak ten czas LECI: maja dzień TRZECI, dwa tysiące dziesiątEGO, usłyszymy się, kolEGO.” (s. 22)

Kwestia wzrostu zaludnienia dotyka wszystkich bohaterów: w większości świata „zachodniego” obowiązują brutalne prawa eugeniczne, ograniczające liczbę i determinujące jakość potomstwa, a i misja Hogana do Yatakangu dotyczy prowadzonego tam programu ulepszania gatunku. Przyszłość to w końcu nic innego jak rzeczywistość kolejnych pokoleń, zarówno na płaszczyźnie osobistej, jak i społecznej. Tak samo w roku 1968, jak i w roku 2015.
Z niełatwego zadania przełożenia gęstej, urozmaiconej, a jednocześnie wartkiej prozy Brunnera na polski obronną ręką wyszedł Wojciech Szypuła.


Autor: Adam Skalski
Dodano: 2015-04-27 12:14:42
Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

kurp - 23:25 27-04-2015
A tak szczerze - da się to w ogóle czytać? :)

Plejbek - 12:58 28-04-2015
Szczerze? Da się. Kończę z wypiekami na twarzy :)

Plejbek - 13:02 28-04-2015
Ani forma, ani styl ani fabuła nie sprawiają naprawdę żadnego kłopotu. A jeśli tak to wynika to chyba tylko z lenistwa i niepotrzebnego uprzedzenia.

Janusz S. - 19:29 28-04-2015
Świetna książka. A i tłumacz bardzo dobry - na ile mogę to ocenić.

Shadowmage - 19:39 28-04-2015
Odpowiadając Kurpiowi - po angielsku początek wchodził nieźle, zarzuciłem lekturę z powodów niezależnych.

kurp - 21:32 28-04-2015
Przecież tylko pytam. Mam dwójkę małych dzieci i dość trudne warunki czytelnicze, więc na tego typu lektury muszę schodzić nocą do garażu. Pytam po prostu, czy warto, bo noce ciągle są zimne a czasy takie, że za formalnym eksperymentem zieje czasem pustka...

Obrazek

Shadowmage - 09:45 29-04-2015
Albo też ktoś czegoś nie dostrzega. Sztuka to taka zabawna rzecz, że dopuszcza możliwość gustów i własnych interpretacji :)

kurp - 19:09 29-04-2015
Shadowmage pisze:Albo też ktoś czegoś nie dostrzega. Sztuka to taka zabawna rzecz, że dopuszcza możliwość gustów i własnych interpretacji :)

Naturalnie. Nie neguję tego, jest mnóstwo lektur, których geniusz mogę zaledwie przeczuwać, a w najlepszym razie - delektować się jakimś ułamkiem. Jest też jednak spory rynek literatury, w której pop***ona forma ma na celu ukryć lub zastąpić to, co w środku. Przyznasz? :)

Shadowmage - 19:30 29-04-2015
Staram się ich unikać i zwykle mi się to udaje :)

Shadowmage - 21:27 17-07-2015
Przeczytałem, więc mogę się już ustosunkować do powyższego. Forma zupełnie nie przeszkadza. Są rozdziały fabularne i "informacyjne", podające kontekst wykorzystywany w tych pierwszych.

A ocena samej książki? Z jednej strony rozumiem wagę w momencie powstania, z drugiej zabiegi formalne czy fabularne od lat 60-tych ubiegłego wieku zdecydowanie spowszedniały: stąd też Kurpiu nie powinieneś mieć obaw odnośnie możliwości przyswojenia treści.
Futurologia Brunnerowi się udała, mimo upływów lat nadal "prawie" można uwierzyć w taki rozwój ludzkości i technologii.

W odróżnieniu od recenzenta jednak dla mnie powieść ma wydźwięk pesymistyczny (Mulligan jest jeden), a - jak przypuszczam - to, co brane jest za optymizm, ja odbieram jednak jako pewną naiwność.

Czy warto sięgnąć? Tak, to dobra powieść, gęsta i satysfakcjonująca w lekturze. Ale nie należy się po niej spodziewać jakiś cudów. Niemniej widać jej wpływ na wielu późniejszych twórców.

Rat - 16:22 02-01-2016
Lektura nie do końca taka łatwa i przyjemna - początkowo ciężko uchwycić sam trzon opowieści (szereg cynicznych komentarzy, dygresji i chór drugoplanowych postaci powoduje lekki zamęt). Sytuacja się zmienia, gdy pozna się w końcu strukturę tej "nie-powieści" i jej głównych bohaterów, wtedy łatwiej zanurzyć się w kalejdoskopową opowieść.

Ale coś innego frapuje mnie bardziej, coś, co dotyczy samego przekazu, (głębszej) pointy... Pech chce, że piszę ten komentarz dość długi czas po lekturze, ale spróbuję to możliwie jasno nakreślić, a przy tym, hm, nie zdradzając zbyt wiele z zakończenia.

Po lekturze daje się odczuć pewną beznadziejność, rozczarowanie sytuacją ludzkości (jak przystało na antyutopię - to nie sekret). Bardziej mnie jednak zaniepokoiły oczekiwania i idee ukryte za emocjami bohaterów. Osobiście negatywnie postrzegam eugeniczne eksperymenty na człowieku mające uczynić go "doskonalszym" (kto zna trochę dzieje II wojny światowej, m.in. idee supremacji jednych nad innymi, ten się może domyśla dlaczego), za to bohaterowie, na czele z Mulliganem, dostrzegają w niej ostatnią deskę ratunku dla przeludnionej planety. Rozumiem desperackie próby zmniejszania populacji, ale posunięcie się do zmian - powiedzmy trochę enigmatycznie - jakościowych, są już wątpliwe etycznie. Czy więc nie ma innych, bardziej humanistycznych, sposobów by zmienić człowieka? (Nawet jeśli doświadczenia Donalda wskazywałby raczej na negatywną odpowiedz.)

Mam pewne istotne wątpliwości co do takiego przekazu (a właściwie do jego, opisanego tutaj, aspektu). Jednak nie upatruję na siłę u Brunnera wątpliwych przekonań, stwierdzam tylko, że zakończenie jest niejednoznaczne i dające do myślenie.

Zachęcam do przeczytania i refleksji. :)

Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fosse, Jon - "Białość"


 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

Fragmenty

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS