NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Bordage, Pierre - "Paryż. Lewy brzeg"

Heinlein, Robert A. - "Luna to surowa pani" (Artefakty)

Ukazały się

King, Stephen - "Billy Summers"


 Larson, B.V. - "Świat Lodu"

 Brown, Pierce - "Czerwony świt" (wyd. 2024)

 Kade, Kel - "Los pokonanych"

 Scott, Cavan - "Wielka Republika. Nawałnica"

 Masterton, Graham - "Drapieżcy" (2024)

 He, Joan - "Uderz w struny"

 Rowling, Joanne K. - "Harry Potter i Zakon Feniksa" (2024, Gryffindor)

Linki

Diakow, Andriej - "Za horyzont"
Wydawnictwo: Insignis
Cykl: Diakow, Andriej - "Do światła"
Kolekcja: Uniwersum Metro 2033
Tytuł oryginału: За горизонт
Tłumaczenie: Paweł Podmiotko
Data wydania: Październik 2013
ISBN: 978-83-63944-22-3
Oprawa: miękka
Format: 140 x 210 mm
Liczba stron: 328
Cena: 33,99 zł



Diakow, Andriej - "Za horyzont"

W dwóch pierwszych tomach trylogii bohaterowie, wypełzłszy z petersburskiego metra, szwendali się po rejonie Zatoki Fińskiej. W trzecim autor stawia przed nimi cel o wiele odleglejszy – Władywostok, stanowiący jeden z synonimów końca świata nawet dziś, a co dopiero po faktycznym końcu świata, kiedy współczesna globalna wioska na powrót staje się nieprzebytym bezkresem wypełnionym niebezpieczeństwami.

Taran, Gleb, Aurora i grupa kilku ich towarzyszy wyruszy tam dzięki wyrzutni rakiet balistycznych. Nie zostaną jednak wystrzeleni w kierunku Dalekiego Wschodu (choć można dyskutować, czy nie oszczędziłoby to czytelnikom nieco trudu), ale wyruszą w podróż na pokładzie szesnastokołowej samobieżnej wyrzutni rakiet Topol-M, nieźle opancerzonej, a nawet oferującej niekiepskie (jak na postapokaliptyczne standardy) warunki mieszkaniowe. Z rozmachem planowanej trasy i rozmiarami pojazdu równać się może chyba tylko ambitny cel wędrówki – poszukiwanie projektu Alfejos, nadziei na odrodzenie świata, czegoś wyglądającego na plagiat G.E.C.K. (Garden of Eden Creation Kit), tj. artefaktu, którego szukaliśmy w drugiej części kapitalnego Fallouta.

Jak nietrudno przewidzieć, pomysł na powieść sprowadza się do bombardowania wyżej wymienionej wyprawy rozlicznymi przeciwnościami losu tudzież nieprzychylnie nastawionymi postaciami (względnie: istotami). Po zawiązaniu akcji wszystko staje się oczywiste i trudno spodziewać się większych zaskoczeń. A nawet jeśli ktoś bardzo chciałby poczuć się zaskoczony, skutecznie uniemożliwi to spoilerująca mapka wydrukowana na ostatniej stronie okładki (po jednym rzucie oka wiemy już dokąd i którędy dotrą bohaterowie; zagadką pozostaje co najwyżej skład osobowy wyprawy u jej kresu) oraz irytująco przewidywalna narracja, która samym tonem opisów rozwiewa wąpliwości, że ex-pilot tęskniący za niebem jeszcze sobie polata, nagromadzone w jednym miejscu materiały wybuchowe – najpewniej eksplodują, a altruistycznemu i targanemu poczuciem niespełnienia bohaterowi – dane będzie ofiarować swe życie na rzecz sukcesu misji.

Przewidywalność to nie jedyna wada tej powieści. W prozie Andrieja Diakowa najbardziej rozczarowuje i dokucza brak klimatu niepokoju i grozy, na którym winien zasadzać się przecież cały projekt „Uniwersum Metro 2033”. Same ramy fabularne powieści tworzą całkiem korzystne warunki, do budowy emocjonującej opowieści – kilkuosobowa grupa w post-nuklearnym świecie, przemierzanym w stalowej puszce samobieżnej wyrzutni rakiet. Aż się prosi, żeby zagrać na przemian na klaustrofobii i agorafobii, przykręcić nieco kurek z zasobami, wykazać się odrobiną survivalowego zacięcia, rozegrać może parę konfliktów wewnątrz załogi.

Zamiast niespodzianek mamy jednak dość przewidywalną gonitwę przez świat, która nawet w momentach w zamierzeniu dramatycznych prezentuje się rozczarowująco blado. Być może to schematyzm i przewidywalność tej prozy pierze ją z wszelkich walorów emocjonalnych. A może to płaskie postaci, przypominające w swoich zachowaniach aktorów klasy B? Tak czy inaczej, lekturze towarzyszy ten rodzaj zainteresowania, który znamy z oglądania sztampowego filmu sensacyjnego – pewne sceny mogą się podobać, niektóre może nawet bardzo, ale obserwowane wydarzenia nie sprawiają raczej, że zamieramy z ręką wyciągniętą w pół drogi do popcornu. Diakow oferuje, niestety, ten rodzaj dramaturgii, która nie przeszkadza myć zębów podczas seansu i nie skłania do pauzowania filmu, gdy idziemy je wypłukać.

Po lekturze recenzji pierwszego i drugiego tomu uznałem limit złośliwości za wyczerpany i uparłem się, żeby tym razem poszukać pozytywów. I sądziłem nawet, że ten plan uda się zrealizować, bo powieść trzyma niezgorszy poziom spójności i oferuje naprawdę sporo lekkiej i przyjemnej lektury. Cóż jednak po moich postanowieniach, kiedy na scenę wtaczają się mutanty „wyrzucające z bezdennego wnętrza obłok zielonkawej mgiełki” (sic!).

Można tę trylogię uznać za wartą przeczytania. Może się ona nawet podobać komuś, kto szuka prostego, niesilącego się na oryginalność remixu co naiwniejszych motywów post-apo. Obawiam się jednak, że większości odbiorców – pomijając może jakichś młodych chłopców, dla których będzie to pierwszy kontakt z książką – nie uda się czytać tej historii z pełną powagą. Wbrew zamierzeniom autora, w ostatecznym rozrachuku co lepsze wrażenia z lektury zagłusza rechot nad niezamierzoną naiwnością lub groteską.


Autor: Krzysztof Pochmara
Dodano: 2014-04-09 19:15:00
Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

Przemas - 13:32 15-04-2014
"Postapokaliptyczne" klimaty pociągały mnie od czasu, gdy w młodości obejrzałem "Mad Maxa". Później zagrywałem się w pierwsze dwie części "Fallout". Z ciekawością więc zapoznałem się z "Metro 2033" i tu nastąpiło wielkie rozczarowanie. Nuda fabularna i prostactwo wręcz językowe i warsztatowe autora były dla mnie nie do przyjęcia. Liczyłem, że inni autorzy piszący w ramach tego uniwersum podniosą poprzeczkę ale już pierwszego Diakowa cisnąłem w kąt nie doczytawszy nawet do końca z tego samego powodu co podstawowe "Metro". Nigdy więcej nie chwycę za cokolwiek sygnowane uniwersum Metra. Szkoda czasu. Pisanina w ramach "Metro 2033" przypomina jakby akcję pt. "pisać każdy może", może i owszem, tylko po co.

Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fonstad, Karen Wynn - "Atlas śródziemia


 Fosse, Jon - "Białość"

 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

Fragmenty

 Grimwood, Ken - "Powtórka"

 Lewandowski, Maciej - "Grzechòt"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS