NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Nayler, Ray - "Góra pod morzem" (czarna)

McGuire, Seanan - "Pod cukrowym niebem / W nieobecnym śnie"

Ukazały się

Nayler, Ray - "Góra pod morzem" (czarna)


 Nayler, Ray - "Góra pod morzem" (niebieska)

 Kingfisher, T. - "Cierń"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Maas, Sarah J. - "Dom płomienia i cienia"

 Lloyd Banwo, Ayanna - "Kiedy byłyśmy ptakami"

 Jadowska, Aneta - "Tajemnica domu Uklejów"

 Sablik, Tomasz - "Mój dom"

Linki

Kress, Nancy - "Przestrzeń prawdopodobieństwa"
Wydawnictwo: Almaz
Cykl: Kress, Nancy - "Prawdopodobieństwo"
Tytuł oryginału: Probability Space
Tłumaczenie: Robert J. Szmidt
Data wydania: Kwiecień 2013
Oprawa: miękka
Format: 145 x 204 mm
Liczba stron: 295
Cena: 25,99 zł
Rok wydania oryginału: 2002
Wydawca oryginału: Tor
Tom cyklu: 3



Kress, Nancy - "Przestrzeń prawdopodobieństwa" #1

PROLOG

Mars,
lipiec 2168 roku
Bellington Wace Arnold reprezentujący spółkę Arnold Interplanetary przybył do swego wystawnego biura dość późno. Słońce zdążyło się już wznieść nad marsjański horyzont widoczny za oknem ostatniego piętra i piezoelektryczną kopułą Lowell City. Tego dnia widoku nie przesłaniały tumany kurzu. Niebo było tylko lekko różowawe, a Arnold bez trudu sięgał wzrokiem aż do kanciastego konglomeratu budynków kosmoportu.
– Uaktywnić system. Podać wiadomości.
Dzień dobry, panie Arnold. Ma pan pięć wiadomości.
Oznaczało to pięć „przeznaczonych wyłącznie dla pańskich uszu” transmisji; pozostałymi zajął się personel. Ekran ścienny rozjaśnił się i nabrał cech wideo. Słuchając, Arnold zasiadł za biurkiem i zabrał się do przeglądania wydruków, które sekretarka pozostawiła mu do wglądu. Krzesło – wystarczająco obszerne, aby pomieścić jego zwaliste ciało – zostało wykonane z ziemskiej skóry pochodzącej z cieląt genetycznie zmodyfikowanych tak, aby po wyprawieniu ich skóra nabierała jego ulubionego szaroniebieskiego odcienia.
Pierwsze cztery wiadomości nie wymagały niepodzielnej uwagi Arnolda, aczkolwiek dwie z nich dotyczyły transakcji liczonych w miliardach kredytów. W czasie wojny łatwo było zbić majątek, pod warunkiem że człowiek znał się na rzeczy. Im dłużej trwała wojna z Fallerami, tym majętniejsza stawała się spółka Arnold Interplanetary.
Jednakże ostatnia wiadomość sprawiła, że Arnold podniósł spojrzenie. Niestety przekaz był wyłącznie głosowy, w całości pozbawiony obrazu.
Nagranie z kokpitu prywatnego statku kurierskiego o numerze rejestracyjnym jeden-cztery-trzy-osiem-siedem, czas nagrania trzeci lipca dwa tysiące sto sześćdziesiątego ósmego roku. – Czyli wczoraj.
Po zapowiedzi rozległ się głos syna Arnolda, Laszla Damroschera.
– Tee-ego nie pwinno tu bycz.
Powoli – i niepotrzebnie – Arnold podniósł się z kosztownego krzesła. Wszystkie linie jego ciała się napięły.
Stateczek był prezentem urodzinowym z okazji osiemnastki Laszla. Arnold zdawał sobie sprawę, że go nie kocha. Słabego, płaczliwego i łatwo ulegającego wpływom chłopaka ciężko było kochać. Aż dziw, że taki się urodził Bellingtonowi Wace’owi Arnoldowi, na którego obronę należy jednak powiedzieć to, że Laszlo nie był wyłącznie jego synem. Do czegoś takiego trzeba dwojga.
Arnold na szczęście miał innych synów, lepszych, prawowitych. Mimo to zawsze łożył na Laszla, choć na myśl, że ten kiedykolwiek będzie potrzebował pieniędzy, chciało mu się śmiać. Laszlo bowiem był jedynym spadkobiercą swojej matki.
Tak czy owak dobrym pomysłem wydawało się sprawdzenie, dokąd Laszlo poleci stateczkiem i co będzie robił po drodze. Mogło to zapobiec kłopotom, wstydowi, a może nawet pozwom sądowym. W tym celu stateczek został bez wiedzy Laszla wyposażony w automatyczny system nagrywająco-nadający. Sprytny programik wybierał i transmitował wyłącznie te nagrania, które mieściły się w określonych kryteriach. Przedział kryteriów był dosyć szeroki i nie wróżył niczego dobrego.
– Tee-ego nie pwinno tu bycz. – Głos Laszla bardzo pijanego.
– Czszego nie powinno bycz gdzieee? – Jakiś inny młody mężczyzna, tylko nieznacznie mniej pijany. – To zwykła asssteroida.
– Nie pwinno jej tu bycz – upierał się Laszlo. – Nalej mi jeszcze bąbelków.
– Wyszły. Wychlałeś do ossstaniej kropelki, ty świniooo!
– Nie ma bą... hep!... belków? No to wracajmy do domu!
– To zwykła asss... Nie, to dwie asssteroidy.
– Dwie! – ucieszył się nie wiadomo z czego Laszlo.
– Ssskąd one się wzięły? Nie powinno ich bycz. Nie tu, na komputerze.
– Ża... hep!... żaden problem. Grawitacja. To ona miesza. No wiesz... Joo-owisz.
– Zestrzelmy je!
– Ta jest! – podniecił się Laszlo i znowu czknął.
– Jaką masz tu broń? Pewnie żadnej, ccco? To tylko zabawka bogatego chłoptasia, a nie żaden tam ssstatek kurierski...
– Właś... właśnie że mam broń. Tato o niii-iczym nie wie. Przemyciłem.
– Z ciebie to jest numer, Laszlo!
– A jak! Hep! I mama też nie wie. O tej broni, znaczy.
– Na pewno? Twoja sssłynna mamuśka wie niemało. Albo mało. Boże, to jej ciało... Widziałem ją w jednym ssstarym...
– Przymknij się, Conner! – odezwał się Laszlo dziko i nagle zaczął mówić wyraźniej. – Komputer, aktywować... no, jak to było?
– System uzbrojenia, głąbie. Chryste, Laszlo, ty to musisz powiedzieć. No wiesz, aktywacja głosowa.
– Aktywować system uzbrojenia!
– Hej, właśnie dostaliśmy wiadomość z asteroidy – ożywił się Conner, również odzyskując zdolność zrozumiałego mówienia. – Ludzie! Może to jakieś dziewczyny?
Zbliżacie się do strefy zamkniętej – rozległ się mechaniczny głos. – Zawróćcie i natychmiast się oddalcie.
– Nie chcą nas tam! – poskarżył się Conner. – Strzelaj!
– Czekaj... może...
Zbliżacie się do strefy zamkniętej. Zawróćcie i natychmiast się oddalcie.
– Pierdolone żmije! – wykrzyknął Conner. – No już, strzelaj!
– Ale ja...
– Pierdolony tchórz!
Ostatnie ostrzeżenie! Wdarliście się do strefy zamkniętej i wysokiego zagrożenia. Zawróćcie i natychmiast się oddalcie albo wasza jednostka zostanie ostrzelana.
Wtem dało się słyszeć czwarty głos; ktoś wyrzucał z siebie gorączkowo:
– Do niezidentyfikowanej jednostki... SOS... Pomocy! Jestem tu więziony! Mówi Tom Capelo...
Po czym nastąpił krótki świdrujący dźwięk.
Koniec nagrania – obwieścił system Arnolda. – Transmisja zakończona.
Arnold stał pośrodku ucichłego nagle biura. Próbował rozważyć to na zimno, bez pośpiechu.
Impuls elektromagnetyczny, który niósł ten ostatni przekaz ze statku kurierskiego, mknął z prędkością światła w stronę jednego z tysięcy satelitów krążących na orbicie Marsa. Następnie wiadomość została rozkodowana i przekazana na satelity bliższe powierzchni Marsa. Minionej nocy, gdy Arnold spał, wiadomość dotarła tu w zaledwie parę minut. Zajęło jej to mniej czasu niż fali uderzeniowej. Krótki świdrujący dźwięk na końcu transmisji świadczył o użyciu broni protonowej.
Laszlo Damroscher zginął.
Arnold nie winił tego, kto zestrzelił jego syna. Laszlo znalazł się tam, gdzie nie powinien był się znaleźć, został należycie ostrzeżony, był w takim wieku, że zrozumiał ostrzeżenie, a mimo to go nie usłuchał. Laszlo, Conner i chłopiec z tego drugiego statku, Tom, zabawili się w wojnę, podczas gdy na świecie toczyła się prawdziwa wojna, udawali kogoś sławnego, aby podbudować swoje żałosne ego... co za nieodpowiedzialność. W wykonaniu całej trójki. Wszystko jedno: korporacja czy rząd, każdy ma prawo chronić swoją własność. To się rozumie samo przez się. Ta strefa zamknięta najprawdopodobniej obejmowała rządowe instalacje wojskowe, przez co okoliczności śmierci Laszla nie zostaną nawet zbadane w trakcie procesu. Było nie było, trwała wojna.
Nieodpowiedzialność, która doprowadziła do tego, że Laszlo zginął, z całą pewnością nie wzięła się z materiału genetycznego przekazanego chłopakowi przez Arnolda. Arnold popełnił w życiu tylko jeden błąd, którego skutkiem były narodziny Laszla. Może i należało go winić o jeszcze parę rzeczy, ale na pewno nie o śmierć syna. Za to winę ponosił ktoś zupełnie inny.
Tylko że...
Ku własnemu zdziwieniu Arnold utracił raptem swój wyważony obiektywizm. Zalała go fala wspomnień: przyjście na świat Laszla, śliczne niemowlę w ramionach olśniewającej matki. Laszlo raczkujący na podłodze tego gabinetu, wyciągający krótkie rączki, żeby go podnieść. Laszlo prowadzący czerwony samochodzik, uśmiechnięty i roześmiany. Laszlo po raz pierwszy drukujący swoje nazwisko, mimo że nie do końca było to jego nazwisko: LASZLO D. ARNOLD...
Łzy nieoczekiwanie zapiekły Arnolda pod powiekami. Zataczając się wrócił za biurko. Zrozumiał, że chyba jednak kochał swego utraconego właśnie syna. Aczkolwiek nie tak mocno jak matka, która rozpieszczała chłopaka, psuła go na wszystkie sposoby i ostatecznie przyczyniła się do jego zguby.
Na myśl o Magdalenie łzy obeschły Arnoldowi. Będzie musiał się z nią skontaktować, zawiadomić ją... Przesłać jej nagranie. Arnold przez długie lata za wszelką cenę starał się unikać kontaktów z tą suką. Cóż, teraz też ograniczy się do zdawkowej informacji, wykorzystując nagraną wiadomość. Reakcja Magdaleny na wieść o śmierci syna bez wątpienia będzie gwałtowna, pozbawiona znamion racjonalności, mściwa. Groźna.
Przynajmniej może sobie ją darować.



Dodano: 2013-04-18 12:24:54
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"


 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

 Simmons, Dan - "Czarne Góry"

Fragmenty

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

 Sablik, Tomasz - "Próba sił"

 Kagawa, Julie - "Żelazna córka"

 Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS