NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Heinlein, Robert A. - "Luna to surowa pani" (Artefakty)

Sullivan, Michael J. - "Epoka legendy"

Ukazały się

Brown, Pierce - "Czerwony świt" (wyd. 2024)


 Kade, Kel - "Los pokonanych"

 Scott, Cavan - "Wielka Republika. Nawałnica"

 Masterton, Graham - "Drapieżcy" (2024)

 He, Joan - "Uderz w struny"

 Rowling, Joanne K. - "Harry Potter i Zakon Feniksa" (2024, Gryffindor)

 Rowling, Joanne K. - "Harry Potter i Zakon Feniksa" (2024, Hufflepuff)

 Rowling, Joanne K. - "Harry Potter i Zakon Feniksa" (2024, Ravenclaw)

Linki

Donaldson, Stephen R. - "Skok w szaleństwo"
Wydawnictwo: Mag
Cykl: Skoki
Tytuł oryginału: The Gap into Madness: Chaos and Order
Tłumaczenie: Grzegorz Komerski
Data wydania: Grudzień 2012
ISBN: 978-83-7480-283-3
Oprawa: miękka
Format: 135 x 202 mm
Liczba stron: 780
Cena: 49,00 zł
Rok wydania oryginału: 1994
Tom cyklu: 4



Donaldson, Stephen R. - "Skok w szaleństwo"

Mam mały problem z tym tomem „Skoków...”. I nie mogę mu zarzucić z pewnością tego, że jest nudny. Autor w dalszym ciągu trzyma wysoki poziom fabularny i żelazną ręką i z żelazną konsekwencją prowadzi bohaterów poprzez kolejne meandry fabuły. Sam miód – chciałoby się napisać. Na dodatek potrafi jeszcze przy tym tu i ówdzie zaskoczyć czytelnika, co przy takim poplątaniu i namnożeniu w poprzednich tomach niespodzianek i twistów musi budzić uznanie. Zwłaszcza jeśli te zaskoczenia nie wiążą się z wprowadzaniem na „pole walki” nowych bohaterów i wątków, tylko wypływają z interakcji między już poznanymi i – wydawałoby się – odartymi z tajemnic w poprzednich tomach.

Fabuła znowu przenosi nas w nowe miejsce, jeśli chodzi o głównych bohaterów, tj. Angusa, Mornę, Nicka i Daviesa. Jest to oczywista konsekwencja tego, do czego doprowadziły wydarzenia z tomu poprzedniego. Powstrzymam się od spoilerów większych, niż można przeczytać na okładce książki i napiszę tylko tyle, że zostali oni stłoczeni na jednym statku i – jak się można spodziewać – nadal mają pod górkę. Fabularna rzeczywistość ich nie oszczędza. I tu, chyba, mogę postawić pierwszy minusik. Z tomu na tom, bohaterowie czegokolwiek by nie zrobili, nawet chcąc zrobić dobrze – kończą nieciekawie, tj. w równie wielkich tarapatach. Przyznam, że jest to nieco nużące i było dobre np. w serialu „24”, ale w powieści, w czasie lektury kolejnego tomu, zadawałem sobie pytania, jak długo jeszcze i kiedy w końcu nastąpi czas wzajemnych rozliczeń między nimi. Wreszcie doszedłem do wniosku, że wcale, ale to wcale nie jest pewne, czy w ogóle coś takiego nastąpi. Donaldson w dalszym ciągu zmusza bohaterów do kooperacji. Ta wymaga choćby minimalnego, ograniczonego zaufania, wejścia w sojusz, interakcję. Nagle życie jednego z bohaterów zależy od działań innego, z którym się śmiertelnie nienawidzą. Zdani na siebie, nie mają wyjścia i muszą sobie nieco „odpuścić”. Ale takie „odpuszczenie” sobie – i tu muszę Donaldsona pochwalić – w konsekwencji prowadzi do ewolucji uczuć, jakimi darzą się bohaterowie. Nagle wróg śmiertelny nie wydaje się taki straszny i znienawidzony, szczególnie wobec większego i groźniejszego drapieżnika. Diabeł, którego się zna, staje się bardziej oswojony niż ten, którego się nie zna, i przez to: nie taki straszny. Oczywiście, nie oznacza to, że Donaldson w końcu ich wszystkich ze sobą pogodzi lub wyswata. Już w tym tomie nadejdzie koniec jednego z nich i to koniec nieodwracalny. A na pewno będę zawiedziony ogromnie, jeśli jednak okaże się odwracalny. Zatem ten mój minusik jest bardzo relatywnym minusikiem i wszystko zależy, jak zwykle, od czytelniczego widzimisię.

Tak samo jest z wydarzeniami, w których powyżsi bohaterowie nie biorą bezpośredniego udziału, mianowicie dotyczącymi w gruncie rzeczy walki o władzę dwóch silnych przeciwników, w której inni poboczni bohaterowie (Hashi czy Min) próbują się rozeznać i zająć jakieś korzystne miejsce. Ale i tu nie do końca, bo kiedy rozszyfrować ich motywacje, okazują się oni kimś innym niż w tomie pierwszym (gdzie są wspominani), a nawet drugim (gdzie już się pojawiają).

Problem z nimi wszystkimi jest taki, że droga do ich jednostkowych finałów wiedzie poprzez gąszcz spisków lub bezpośrednich fizycznych niebezpieczeństw i autor nie oszczędza czytelnikom tej wędrówki, która przypomina trochę prowadzenie ślepca przez gęstwinę. I znowu: dlaczego to ma być problem? Właśnie dlatego, że jest to droga tak zawiła i pokręcona, że po pewnym czasie każdy plan fabuły zaczynał mnie nużyć i zniechęcać do tego stopnia, że przerywałem lekturę. A powieść jest opasła (800 stron z lekkim okładem). Nie spodziewałem się, że może do tego dojść. Może Stephen Donaldson stworzył space operę totalną? Może to po prostu ultimate space opera? Spóźniony wzorzec całego gatunku? Zbyt esencjonalny, aby przyswoić go sobie w wersji czystej, nierozcieńczonej fabularnym „laniem wody”?

O tym przyjdzie się przekonać dopiero w tomie ostatnim. Daty wydania nie znam i obawiam się, że będzie to termin odległy. A autor porzucił bohaterów w sytuacji dosyć rozpaczliwej, ale jednak z pewnym światełkiem w tunelu, które – jak zwykle – pozwoli im się wymknąć z kłopotów. I wpadną zapewne w równie wielkie, jak przedtem. Taki schemat, moim zdaniem, da się przewidzieć. Nie da się natomiast przewidzieć finału. Choć, osobiście, nie wierzę już w jakieś decydujące rozstrzygnięcie na zasadniczej linii fabularnej. Nie piszę której, aby nie spoilerować, bo nie udałoby się pominąć wspomnienia o losie jednego z głównych bohaterów. Może bezceremonialność, z jaką autor zakończył jego wątek, jest symptomatyczna dla przewidzenia finału pozostałych postaci? Trudno jednak być pewnym. Należałoby się spodziewać, że autor doprowadzi bohaterów do miejsca, w którym rozstrzygnie się nie tylko ich los, choć znowu trudno to sobie wyobrazić. Tak jak po lekturze pierwszych części zamkniętych w jednym tomie, można czuć się zagubionym, zaintrygowanym i – jak dotychczas – wciąż czuć także niespełnienie. Autora czeka moim zdaniem, nomen omen, skok przez naprawdę wysoką poprzeczkę. A czytelników czeka nieuchronne zaskoczenie, że nie jest to poprzeczka taka, jaką sobie wyobrażaliśmy.


Autor: Roman Ochocki
Dodano: 2013-01-22 11:00:00
Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

ASX76 - 15:55 22-01-2013
Odnoszę wrażenie, że jojczysz, bo cykl przerósł twoje najśmielsze oczekiwania pod względem jakościowym. Zamiast paść na kolana i oddać pokorny hołd należny Donaldsonowi, za bardzo "wydziwiasz" np. brakuje Ci wodolejstwa. :lol:

romulus - 18:46 22-01-2013
Nie jojczę, tylko się zastanawiam, czy Donaldson "doskoczy". Przy takim skondensowaniu akcji jednak przeszkadza mi także, że bohaterowie wciąż wpadają z deszczu pod rynnę.

ASX76 - 19:25 22-01-2013
Czyż sam sobie nie przeczysz? ;) Niby tylko się zastanawiasz i nie jojczysz, choć, jak sam przyznajesz, wymienione wcześniej aspekty Ci przeszkadzają. :P
Tak wyrażone "zastanawianie się" brzmi jak krytyka. ;)

Z deszczu pod rynnę, powiadasz... Gdybyś lepiej znał twórczość Donaldsona, wiedziałbyś, iż kto jak kto, ale on nie cacka się z bohaterami i wielokrotnie przepuszcza ich przez fizyczno-psychiczne wyżymaczki. O ile Martin wykazuje skłonność do w miarę "kulturalnego mordowania wykreowanych przez siebie postaci, o tyle autor m. in. "Gap" i "Kronik Thomasa Covenanta", przed wykończeniem fizycznym, srodze ryje im psyche, pastwi się. :P

romulus - 20:51 23-01-2013
A cóż złego w krytyce? :) Donaldson nie jest święty. Przy takim zagęszczeniu fabuły, jeśli się zastanowić, to te wszystkie zmieniające się "sojusze", stają się zbyt obliczone, zbyt mechaniczne. A przez to mało prawdopodobne. Ale zobaczymy po ostatnim tomie, jeśli kiedyś zostanie wydany, albo kupię na czytnik i przeczytam wiosną.

Falcon64 - 19:22 29-01-2013
Czy "Skoki" nasuwają skojarzenia z jakimś innym cyklem? Pytam, bo ostrzę sobie zęby, ale kolejka na półce dłuuuuga...

romulus - 20:18 30-01-2013
Nic godnego polecenia - to jest bezpośrednio kojarzącego mi się ze "Skokami..." - nie przychodzi mi do głowy. Bo przychodzą inne, nie kojarzące się ;)

Lett - 12:04 28-02-2013
Czy i ew. na kiedy MAG zapowiada wydanie tomu 5?

romulus - 13:10 28-02-2013
Ponoć pod koniec tego roku.

Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fonstad, Karen Wynn - "Atlas śródziemia


 Fosse, Jon - "Białość"

 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

Fragmenty

 Grimwood, Ken - "Powtórka"

 Lewandowski, Maciej - "Grzechòt"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS