NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

Ukazały się

Ferek, Michał - "Pakt milczenia"


 Markowski, Adrian - "Słomianie"

 Sullivan, Michael J. - "Epoka legendy"

 Stewart, Andrea - "Cesarzowa kości"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Kukiełka, Jarosław - "Kroczący wśród cieni"

 Gray, Claudia - "Leia. Księżniczka Alderaana"

Linki

Swann, Andrew S. - "Spekulant"
Wydawnictwo: Almaz
Cykl: Swann, S. Andrew - "Wrogie przejęcie"
Tytuł oryginału: Profiteer
Data wydania: Październik 2012
Cena: 25,99 zł
Rok wydania oryginału: 1995
Tom cyklu: 1



Swann, Andrew S. - "Spekulant" #2

ROZDZIAŁ DRUGI

BOJOWNICY O WOLNOŚĆ

„Wojna jest najbardziej szczerą formą dyplomacji”.

Księga mądrości cynika


„Idziemy zagarnąć marny kęs ziemi, z którego

krom sławy, żaden nam inny nie przyjdzie pożytek”.

Hamlet, William Shakespeare (1564–1616)


Kapitan Kathy Shane miała złe przeczucia względem operacji Rasputin. I nie chodziło bynajmniej o to, że po raz pierwszy została przydzielona do misji zleconej przez Radę Wykonawczą. Gdyby na tym polegał problem, bez trudu oddaliłaby od siebie wszelkie obawy. Nie przejmowała się też tym, że dwie kompanie, którymi dowodziła, miały operować poza granicami Sojuszu Centauri, choć z tego, co wiedziała, będzie to pierwsza misja komandosów z Occisisa poza oficjalną sferą wpływów tutejszego rządu.
Martwiło ją coś zupełnie innego. Wykonywała misję na zlecenie ZRW, a to oznaczało, że delegaci mogli ją rzucić gdziekolwiek na terytorium Konfederacji.
Gdziekolwiek na terytorium Konfederacji.
Na tym właśnie polegał jej problem.
Planeta Bakunin leżała poza granicami Konfedu. Nigdy nie podpisała Statutu. Nigdy też nie posiadała rządu, który mógłby to uczynić w jej imieniu.
I ten właśnie brak przywództwa spędzał sen z powiek kapitan Shane. Jednym z fundamentów Statutu Konfederacji było bowiem zagwarantowanie pełnej suwerenności każdej z planet. Jądro tej umowy otoczono, jak w przysłowiowej cebuli, wieloma warstwami podobnych swobód. Każdy ze światów miał pilnować porządku na swoim terytorium, siły Konfedu strzegły ładu wewnątrzsystemowego, ZRW zaś dbała o zachowanie równowagi w skali międzygwiezdnej. A operację o takim zasięgu można było przeprowadzić tylko w dwóch przypadkach.
W razie konieczności obrony planety przed agresorem z zewnątrz albo jej legalnie wybranego rządu przed zagrożeniami wewnętrznymi.
Operacja Rasputin nie należała do żadnej z powyższych kategorii.
Shane leżała na koi, rozmyślając o czekającym ją zadaniu. Jej kajuta była maleńka, wciśnięto ją w najdalszy kąt przedziału osobowego Krwawego Przypływu. Mimo to Shane miała luksusowe warunki jak na tę sytuację. Dowodziła tymi oddziałami, więc jako jedyna otrzymała do dyspozycji prywatne pomieszczenie.
Na pokładach okrętów transportowych klasy Barakuda większość oficerów mogła zazwyczaj liczyć na przydział własnej kajuty, lecz tym razem postąpiono inaczej. Komandosi z Occisisa stanowili zaledwie dwie trzecie stanu osobowego. Reszta zespołu składała się z ludzi ZRW.
Z cywili i... jednego pułkownika.
Krwawy Przypływ opuścił Occisisa z niepełną obsadą. Na pokładzie znalazły się tylko dwie kompanie komandosów, choć miejsca wystarczyłoby spokojnie dla trzeciej. Dopiero na orbicie Słońca dokooptowano personel z Rady Wykonawczej, czyli dowództwo tej misji.
To także wydawało się Shane niewłaściwe. Nie sam fakt współpracy z ZRW, tylko narzucenie im na dowódcę agenta Rady, niejakiego pułkownika Klausa Dachama.
Shane spojrzała na zegar umieszczony na grodzi.
Godzina dwudziesta czwarta czasu bakunińskiego. Przeszli na trzydziestodwugodzinną dobę pokładową, zanim znaleźli się w Układzie Słonecznym, co miało miejsce już ponad tydzień temu.
Za pół godziny Krwawy Przypływ ponownie włączy napęd tachionowy.
W tym momencie ożył komunikator pokładowy.
– Kapitanie Shane.
Wyjęła niewielkie urządzenie z płytkiej wnęki w ścianie, która miała służyć jej za pulpit i stół zarazem.
– Melduje się Shane.
– Mówi pułkownik Dacham. Chciałbym, aby w chwili odlotu wszyscy oficerowie i podoficerowie dowodzący oddziałami byli obecni na sali odpraw.
– Tak jest – odparła tuż przed tym, jak komunikator zamilkł.

***

O godzinie dwudziestej czwartej piętnaście w sali odpraw zebrał się cały pion dowodzenia jednostek zaokrętowanych na Krwawym Przypływie.
Była tam Shane, dowódcy sześciu plutonów oraz pół tuzina cywili. Podział ten bardzo rzucał się w oczy nawet teraz, gdy wszyscy pozbyli się mundurów. Komandosi z Occisisa byli masywnie zbudowani, przysadziści, słabo opaleni. Siedzieli zawsze sztywno, jakby połknęli kije. Natomiast cywile stanowili mieszaninę wielu ras, kilku z nich miało też ponad dwa metry wzrostu – górowali więc nad każdym z zaokrętowanych żołnierzy.
Pułkownik Dacham lokował się gdzieś pomiędzy tymi frakcjami. Miał bardziej oliwkową cerę, a jego niemal czarne włosy zostały przycięte bardzo krótko, na wojskową modłę. Nie był też wcale wyższy od ludzi z Occisisa – co zawdzięczał raczej genom niż życiu w podwyższonej grawitacji – i poruszał się sprężyście, jak przystało na prawdziwego żołnierza. Sądząc po mowie ciała, przywykł do dowodzenia, a w każdym razie do częstego wydawania rozkazów.
Nosił prosty mundur, czarny, pasujący do uniformów sił specjalnych z Occisisa. Nie było na nim żadnych insygniów.
Pułkownik Dacham stanął na mównicy przed gigantycznym holoprojektorem, na którym zebrani mogli zobaczyć obraz przestrzeni przed dziobem Krwawego Przypływu. Ekran wypełniała głównie czerń bezbrzeżnej pustki, niemniej Shane zauważyła miniaturowy dysk Saturna dryfujący nad prawym ramieniem dowódcy.
– Za niecałą godzinę – powiedział pułkownik – Krwawy Przypływ znajdzie się w przestrzeni powietrznej Bakunina. – „Dla nas będzie to godzina, dla reszty wszechświata znikniemy na niemal miesiąc”, poprawiła go w myślach Shane. – Piętnaście minut później – ciągnął pułkownik, przemawiając do zgromadzonych komandosów – przeprowadzicie chirurgiczne uderzenie na Godwin Arms & Armaments. Atak z zaskoczenia jest jedyną szansą na uchwycenie przyczółka na powierzchni tej planety. Zdobycie i opanowanie tak małego celu może wam się wydać prostym zadaniem, takim, do którego nie trzeba aż dwóch kompanii wojsk specjalnych. Nie dajcie się jednak zwieść pozorom i nie podchodźcie do tej operacji z lekceważeniem. To pierwsza faza operacji Rasputin, ale kto wie, czy nie najtrudniejsza. – Saturn zniknął poza krawędzią ekranu. – Waszym głównym celem, prócz opanowania siedziby Godwin Arms & Armaments, co chciałbym wyraźnie podkreślić, będzie schwytanie szefa tej korporacji, Dominica Magnusa.
Shane skinęła bezwiednie głową, nie wgłębiając się w treść tych słów. Pułkownik nie powiedział niczego, o czym już by nie wiedziała.
Wszyscy przeszli tygodniowe intensywne szkolenie związane z tą misją, nie wyłączając kilku pozorowanych szturmów przeprowadzonych na powierzchni Marsa. Większość jej podwładnych mogłaby wykonać powierzone im zadania z zawiązanymi oczami.
Szczerze mówiąc, Krwawy Przypływ zapewniał im tak ogromną przewagę ogniową, że nikt na jego pokładzie nie wątpił w szybkie zajęcie siedziby korporacji przez oddziały ZRW. Mimo że korporacje na Bakuninie, ze względu na panującą tam sytuację, dysponowały bardzo rozbudowanymi systemami obrony.
Shane nie potrafiła się powstrzymać od myśli, że gdyby operacja ta miała miejsce gdziekolwiek na terytorium Konfederacji, oznaczałaby wypowiedzenie wojny, której skutkiem byłby rozpad kruchego sojuszu wielu światów. Brutalne przejęcie GA&A – mimo że była to zwykła firma, nie agencja rządowa – naruszało w sposób istotny ducha, a nawet literę Statutu.
Najgorsze było jednak to, że operację Rasputin otaczała taka sama aura tajemniczości jak w przypadku większość działań podejmowanych przez ZRW. Shane na przykład nie miała bladego pojęcia, co się wydarzy po zakończeniu fazy pierwszej. To była wiedza zastrzeżona, niedostępna zwykłym żołnierzom.
Podczas przemowy pułkownika z głośników rozległ się krótki sygnał alarmowy. Dacham zamilkł i obrócił się, aby spojrzeć na wielkie holo.
Moment później obraz na wyświetlaczu uległ radykalnej zmianie. Widoczne w tle gwiazdy pozostały mniej więcej na swoich miejscach, ale przed dziobem okrętu pojawiło się miniaturowe czerwone słońce, a niemal czwartą część przestrzeni wypełnił dysk planety zwanej Bakunin.
Jej powierzchnia była zupełnie biała, tylko w okolicach równika przecinał ją szeroki pas oceanu. Jedyny kontynent znajdował się teraz po przeciwnej stronie globu i nie dało się go zobaczyć z pokładu Krwawego Przypływu.
Gdy napęd tachionowy został wyłączony i jednostka przeszła płynnie w dryf, pułkownik Dacham wydał ostatni rozkaz.
– Przygotować się do ataku.


Dodano: 2012-10-29 17:23:36
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fosse, Jon - "Białość"


 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

Fragmenty

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS