Mimo surowych warunków klimatycznych, na planecie Gethen zwanej też Zimą żyją ludzie. Ale nie ma tam mężczyzn ani kobiet – mieszkańcy Zimy przez większość swojego życia są bezpłciowi, a biologicznie są hemafrodytami, zdolnymi w odpowiednich warunkach przybrać dowolną płeć. Dlaczego zatem określać ich mianem ludzi?
Tu kilka słów wprowadzenia dla nieobeznanych z książkami Le Guin. „Lewa ręka ciemności”, jak większość jej twórczości s-f, dzieje się w świecie Hain, prastarej cywilizacji, protoplasty wszelkiego rozumnego życia w (poznanym) kosmosie. W zamierzchłych czasach Haińczycy dokonywali swoistej panspermii, osiedlając się na nadających się do życia planetach. Jednak działania tego nie można nazwać kolonizacją, raczej eksperymentem – grupki osadników były niewielkie, a mający zamieszkiwać daną planetę ludzie byli poddawani większym lub mniejszym genetycznym zmianom. Przyczyny takiego postępowania zginęly w mrokach dziejów...
Trzeba przyznać, że Le Guin bardzo elegancko rozwiązała problem Obcych. Nie zawracając sobie głowy wymyślaniem innych ścieżek ewolucji (łatwo popaść w śmieszność opisując inteligentne pająki czy rozumne galaretowate niewiadomoco), nie narażając się też na zarzut antropocentryzmu i braku wyobraźni, zachowała możliwość zróżnicowania żyjących na oddalonych planetach istot i tworzonych przez nie kultur.
Ale wróćmy do „Lewej ręki ciemności”. Akcja książki dzieje się w czasach, gdy wiele spośród haińskich światów tworzy związek zwany Ekumeną, który w momencie odkrycia nowego zamieszkałego świata i początkowym zbadaniu, czy dana cywilizacja przeżyje szok stwierdzenia „nie jesteśmy sami we Wszechświecie”, wysyła nań swojego przedstawiciela, mającego nawiązać kontakt z zamieszkującymi go ludźmi. Taką osobą na Gethen jest Ziemianin Genly Ai.
Genly, wysłany na Zimę ze skromnymi dowodami mającymi poświadczyć jego obce pochodzenie, staje przed zadaniem przekonania getheńskich rządów o potrzebie nawiązania kontaktów z Ekumeną. Ale dyplomacja nie jest rzeczą prostą... Na tej planecie prym wiodą dwa państwa, jedno z władzą królewską, konserwatywnym systemem społecznym i zachowujące tradycje przodków, drugie odrzucające dawne zwyczaje - sytuacja niosąca odległe, choć czasem mylące skojarzenia z Ziemią współczesną czasowi powstawania powieści. A w dodatku równowaga na Zimie zaczyna się chwiać, a Genly zostaje wplątany w sieć politycznych intryg.
Stworzony przez Le Guin świat jest spójny i logiczny. Dostajemy, jak to zwykle u tej pisarki bywa, znakomicie opisaną kulturę, wynikającą z naturalnych przyrodniczych warunków – kulturę widzianą oczyma obcego, Ziemianina, naszymi oczyma.
Gethen jest, jak już wspomniałam, społeczeństwem bez płci. Nie jest to zbiorowość eunuchów, seks, miłość i związki odgrywają w niej ważną rolę, ale żaden Getheńczyk nie musi ustawiać się w określonej społecznej roli córki czy syna, męża czy żony, matki czy ojca, nie musi szukać potwierdzenia swojej męskości lub kobiecości. Jest po prostu osobą. Zakłócony zostaje tak obecny w naszej kulturze (i kulturze innych ludów Ekumeny) dualizm.
Genly’emu, mimo wiedzy i najlepszych chęci, trudno zrozumieć i zaakceptować tę odmienność. Nie pojmuje motywów działania mieszkańców Zimy, niezrozumiały jest dla niego ich system wartości. Ale głęboki obustronny szacunek i chęć porozumienia pozwalają w końcu nawiązać międzykulturowy dialog. Niemałe znaczenie będzie tu miała osobista przyjaźń – ośmieliłabym się nawet nazwać ją miłością – która połączy Genly’ego z jednym z Getheńczyków. Jakże istotne jest to tchnienie optymizmu w naszym podzielonym świecie! Czy naprawdę wystarczy przełamać w sobie barierę obawy przed innością?
Uderza też ukazana w książce przestrzeń – zarówno ta namacalna, przestrzeń lodowych pustkowi z rzadka rozrzuconymi ludzkimi osadami, jak i mentalna przestrzeń ludzkiego umysłu. Opowieść snuta przez Genly’ego pozwala nam zajrzeć w głąb jego duszy.
Na koniec chciałabym zaproponować mały eksperyment. Po przeczytaniu całości spróbujcie choćby w niektórych fragmentach zmienić stosowany w odniesieniu do Getheńczyków rodzaj męski na żeński – zabieg całkowicie uprawniony, użyty zresztą przez Le Guin w jednym z opowiadań dziejących się w świecie Zimy. Wpływa to na nasze postrzeganie, nieprawdaż? Jakbyśmy czytali nieco inną książkę...
Ocena: 10/10
Autor:
Gytha
Dodano: 2006-03-15 11:31:50