NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Nayler, Ray - "Góra pod morzem" (niebieska)

Weeks, Brent - "Droga cienia" (wyd. 2024)

Ukazały się

Kingfisher, T. - "Cierń"


 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Lloyd Banwo, Ayanna - "Kiedy byłyśmy ptakami"

 Jadowska, Aneta - "Tajemnica domu Uklejów"

 Sablik, Tomasz - "Mój dom"

 Pilipiuk, Andrzej - "Czasy, które nadejdą"

 Szmidt, Robert J. - "Szczury Wrocławia. Dzielnica"

 Bordage, Pierre - "Paryż. Lewy brzeg"

Linki

Swann, S.A. - "Wilczy miot"
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Cykl: Swann, S.A. - "Wilczy miot"
Tytuł oryginału: Wolfbreed
Tłumaczenie: Marek Pawelec
Data wydania: Listopad 2010
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Rok wydania oryginału: 2009
Seria Nowej Fantastyki
Tom cyklu: 1



Swann, S.A. - "Wilczy miot"

Między Prusami, Krzyżakami i wilkołakami


O ile w zachodniej literaturze science fiction znajdziemy bez trudu mniej lub bardziej obszerne wzmianki o naszym kraju (vide cykl o Enderze), to już w fantasy nie jest tak łatwo. Oczywiście jest na to proste usprawiedliwienie – większość książek spod znaku magii i miecza dzieje się w wymyślonym Nibylandzie, gdzie nie może być mowy o kraju nad Wisłą. Z drugiej strony część państw europejskich ma swoje odpowiedniki w świecie Warhammera czy w cyklu o „Zwiadowcach” Johna Flanagana. Pomimo przekopania się przez dziesiątki pozycji, natknąłem się jedynie na ogólne wzmianki w „1632” Erica Flinta i bodajże jeszcze w „Żołdaku i złu świata” Michaela Moorcocka. Aha, jeszcze w „Księdze cmentarnej” Neila Gaimana napotykamy kilka słów o smoku wawelskim. A tak – cicho wszędzie, głucho wszędzie. Aż tu niespodziewanie objawił się S. A. Swann i jego „Wilczy miot”.
Żeby jednak nie było zbyt pięknie, trzeba uściślić dwie sprawy. Wprawdzie akcja powieści rozgrywa się na Warmii i Mazurach, ale w okresie gdy ziemie te należały pospołu do państwa krzyżackiego i Prusów. Stąd też wzmianki o Polsce w książce nie uświadczymy. Na pociechę zostaje nam jedynie fakt, iż opowiadana historia pośrednio dotyczy dziejów naszej ojczyzny. Nie jest też prostą sprawą określenie przynależność gatunkowej „Wilczego miotu” – niby mamy do czynienia z fantasy, ale do głosu dochodzą tu także elementy horroru, powieści historycznej i romansu.
Sama fabuła nie jest zbyt skomplikowana – młody Prus, Uldolf, spotyka w środku puszczy młodą kobietę. Nie wie jednak o tym, że jest ona wilkołakiem zbiegłym z krzyżackiej służby. Tak, to nie pomyłka; świątobliwi braciszkowie w celu złamania pogańskich Prusów wpadli na iście szatański plan – wyhodowali sobie oddział zmiennokształtnych, który po odpowiednim treningu stał się ich tajną bronią. Łatwo się zatem domyślić, że właściciele szybko upomną się o zgubę, a na przeszkodzie ich zamiarom stanie miłość dwojga młodych ludzi.
Dla części czytelników bodźcem do kupna może być wprowadzenie do fabuły elementów paranormal romance, ale ostrzegam, pomimo rozbudowanego wątku, nazwijmy go, romantycznego, nie jest to pozycja à la „Zmierzch”. Swann wolał poprowadzić fabułę w odmienny sposób, by w rezultacie osiągnąć ciekawy i dość kontrastowy efekt. „Wilczy miot” to raz sielanka traktująca o budzących się uczuciach, a chwilę później krwisty opis walki wilkołaka z Krzyżakami. Najpierw mamy czułą scenę całowania kochanków, a za chwilę jesteśmy świadkami wyrywania kończyn i rozpruwania żołądków. Na dokładkę dochodzą liczne opisy mordów popełnianych przez Krzyżaków na rodzimej ludności.
Prawdopodobnie pewnym urozmaiceniem fabuły miała być zagadka związana z przeszłością bohaterów. Jednakże pojawiające się od czasu do czasu przebłyski wspomnień są bardzo łatwe do rozszyfrowania, przez co odkrycie „wielkiej tajemnicy” nie sprawi każdemu średnio oczytanemu czytelnikowi żadnej trudności. Kuleje również nieco tempo fabuły, która po spektakularnym początku mocno zwalnia i dopiero pod koniec książki zaczyna nabierać tempa. Podejrzewam, że nieśpieszne tempo akcji miało w zamyśle autora posłużyć lepszemu przedstawieniu bohaterów, ale sztuczka nie do końca się powiodła.
Rola głównego męskiego bohatera Uldolfa nie wykracza poza stereotyp zakochanego młodzika gotowego dla ukochanej wskoczyć w ogień. Co prawda autor stara się przekonać, że jest inaczej, ale robi to mało przekonująco. Stąd czytelnik nie wierzy ani w moralne dylematy postaci, ani próby zerwania z ukochaną. Mało ciekawie wypada również Lilia; nawet jej podwójna natura człowieka i wilka nie jest w stanie tchnąć w nią chociaż trochę energii. Owszem, niby się waha, czasami wydaje się rozdarta pomiędzy miłością a lękiem o ukochanego, ale te rozterki przywodzą na myśl raczej kiepskie romansidło niż dobry melodramat. Z całej książki najciekawiej prezentuje się chyba zakonnik Erhard von Stendal, u którego można dostrzec bardziej złożoną osobowość: sumiennie wypełniającego każdy rozkaz krzyżaka, ale i osobę posiadającą własny system wartości, a nawet i sumienie.
Wszystko to osadzono w realiach XIII-wiecznych Prus. W tym miejscu należą się Swannowi słowa uznania. Widać, ze autor dobrze przygotował się do pisania i oparł swoją prozę na solidnej podstawie naukowej. Opisy w książce wiernie oddają złożoną strukturę Zakonu Krzyżackiego, podstawę jego potęgi czy życie codzienne zakonników. Dla kontrastu przedstawiono także życie Prusów – ludu typowo rolniczego, który pod pozorami chrześcijaństwa nadal czci starych bogów. I chociaż Swann stara się obiektywnie przedstawić obie egzystujące obok siebie społeczności, nie uległa wątpliwości, iż zdecydowanie większą sympatią darzy Prusów. O ile przewijający się na stronach powieści zakonnicy to ludzie ograniczeni, często okrutni i zdolni do największych bezeceństw, o tyle „tubylcy” przypominają pędzone na rzeź baranki, marzące jedynie o tym, żeby przeżyć kolejny dzień.
Powieść S.A. Swanna wchodzi w skład nowej serii sygnowanej jako „najlepsze książki na świecie – prawdopodobnie”. Niestety „Wilczy miot” trudno zaliczyć do kategorii „The Best of”. Jest to przede wszystkim solidnie napisane czytadło, które broni się głównie dzięki dobremu przygotowaniu historycznemu autora i osadzeniu fabuły w mało eksploatowanym przez literaturę miejscu i czasie. Przeczytać można, ale na fajerwerki nie ma co liczyć.


Autor: Adam "Tigana" Szymonowicz


Dodano: 2011-04-20 23:44:57
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"


 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

 Simmons, Dan - "Czarne Góry"

Fragmenty

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

 Sablik, Tomasz - "Próba sił"

 Kagawa, Julie - "Żelazna córka"

 Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS