Patronat
Nayler, Ray - "Góra pod morzem" (czarna)
Kres, Feliks W. - "Szerń i Szerer. Zima przed burzą"
Ukazały się
Kingfisher, T. - "Cierń"
Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"
Lloyd Banwo, Ayanna - "Kiedy byłyśmy ptakami"
Jadowska, Aneta - "Tajemnica domu Uklejów"
Sablik, Tomasz - "Mój dom"
Pilipiuk, Andrzej - "Czasy, które nadejdą"
Szmidt, Robert J. - "Szczury Wrocławia. Dzielnica"
Bordage, Pierre - "Paryż. Lewy brzeg"
Linki
|
|
|
Wydawnictwo: Znak Data wydania: Październik 2010 Wydanie: I ISBN: 978-83-240-1433-0 Oprawa: miękka Format: 140 x 205 mm Liczba stron: 251 Cena: 32,90 zł
|
Jakub Żulczyk nie jest na razie pisarzem o bogatym dorobku, ale za sprawą dwóch wcześniejszych książkowych publikacji – przede wszystkim powieści „Radio Armagedon” – zyskał już niejaką sławę i popularność. Tym razem swych sił próbuje w jednym z najpopularniejszych gatunków literackich – horrorze. Czy za sprawą „Instytutu” zostanie obwołany kolejnym „polskim Kingiem”? Być może, bo chociaż trzecia powieść Żulczyka nie jest dziełem idealnym, to posiada elementy warte docenienia i uwagi.
Fabularnie najnowsza powieść Żulczyka nie zaskakuje... a wręcz przeciwnie, rozczarowuje. Pisarz wykorzystuje jeden z najpopularniejszych i najbardziej oklepanych (ale także najbardziej nośnych) motywów fabularnych typowych dla horroru: bierze grupę postaci, a następnie zamyka ich na niewielkiej powierzchni, odcinając im kontakt ze światem. Dodaje do tego nieznane, zewnętrzne zagrożenie... a następnie pozwala postaciom zająć się resztą. Teoretycznie nic prostszego, widzieliśmy to już setki razy w filmach i książkach. Rozwój akcji również jest przewidywalny: najpierw faza niedowierzania, potem frustracji i desperacji. Z biegiem czasu sytuacja się zaostrza, pojawiają się groźby, leje się pierwsza krew. I tak dalej, aż do wielkiego finału, również jakby wyjętego z przeciętnego scenariusza filmu grozy.
Czy warto sobie zawracać głowę powieścią Żulczyka? Znajdzie coś w niej osoba, która wymaga od lektury więcej niż tylko prostych chwytów fabularnych? O dziwo tak. Powiem więcej, w „Instytucie” wszystko, oprócz samego podłoża fabularnego, jest godne uwagi. Przede wszystkim autorowi udało się świetnie wykreować postać głównej bohaterki. Jej życie nie jest zawieszone w próżni – zamknięta w pułapce wspomina wcześniejsze etapy życia, co pozwala czytelnikowi mieć wgląd w jej losy i psychikę oraz wyjaśnia, dlaczego matka pozbawiona praw do opieki, grubo po trzydziestce mieszka z grupą znacznie młodszych i nieznanych bliżej osób w innym mieście niż jej córka. Świetnie zostały pokazane relacje na linii matka-córka, również postaci drugoplanowe są ciekawie i wiarygodnie skonstruowane. Nawet jeśli nie mają do odegrania znaczącej roli, wykonują ją bez zastrzeżeń.
Podobnie jak w horrorach pisanych przez Łukasza Orbitowskiego (w prozie i pisarstwie Żulczyka odnajduję wiele podobieństw), tak i w „Instytucie” najbardziej przerażająca nie jest sytuacja, w jakiej znaleźli się bohaterowie, czy też inne elementy mające za zadanie budować napięcie i grozę, a pokazanie jak na dłoni do czego są zdolni ludzie; skupienie się na małych, prywatnych tragediach rozgrywających się w sercu i duszy. W związku z powyższym nie mogę oprzeć się wrażeniu, że elementy zaczerpnięte z horroru tej książce jedynie szkodzą, odciągając czytelnika od ekspresyjnej opowieści obyczajowej.
Akcja dzieje się tu i teraz; w świecie, który nas otacza. Sceną wydarzeń jest Kraków i nawet dla osoby słabo znającej to miasto wydaje się ono żywe, zaś dla mieszkańców dawnej stolicy naszego kraju „Instytut” jest wzbogacony o dodatkowe smaczki. Obranie takiej scenerii powoduje, iż wydarzenia zdają się być bardziej realne; bardziej rzeczywisty jest odbiór i możliwość wczucia się w losy bohaterów. Opisana sytuacja nie jest więc wyrwana z kontekstu, jak ma to czasami miejsce z powieściami grozy nieumiejscawiającymi fabuły w warunkach możliwych do odniesienia. Poniekąd warunkuje to też przesłanie powieści, podobne zresztą do tego obecnego w filmowym „Cube”. Żulczyk z jednej strony zdaje się krytykować mechanizmy rządzące dużymi organizacjami, korporacjami, wskazując, że w pewnym momencie działają one same dla siebie, bez uwzględnienia celów jednostek czy też powodów, dla których powstały. Może się wręcz zdawać, iż w opinii autora niektóre z mechanizmów rządzących światem są niezrozumiałe, a nawet bezcelowe.
„Instytut” nie do końca sprawdza się w konwencji horroru (określenia horror i powieść grozy zwykle stosuje się wymiennie, ale w przypadku tej książki znacznie trafniejszym wydaje się to drugie określenie; w „Instytucie” brak jest elementów fantastycznych lub nadprzyrodzonych) – chociaż podczas lektury odczuwa się bliżej nieokreślony niepokój – rekompensuje tę wadę kreacja postaci i umiejętne rozegranie relacji między nimi. Gdy dodać do tego całkiem niezły styl Żulczyka, umiejętność łączenia języka literackiego z popkulturowymi naleciałościami, otrzymujemy książkę może nie wybitną, ale na pewno wartą uwagi.
Autor: Tymoteusz „Shadowmage” Wronka
Dodano: 2011-02-11 20:32:42
-Jeszcze nie ma komentarzy-
|
|
|
Artykuły
Plaża skamielin
Zimny odczyt
Wywiad z Anthonym Ryanem
Pasje mojej miłości
Ekshumacja aniołka
Recenzje
Hoyle, Fred - "Czarna chmura"
Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"
Brzezińska, Anna - "Mgła"
Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"
Lindgren, Torgny - "Legendy"
Miles, Terry - "Rabbits"
McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"
Simmons, Dan - "Czarne Góry"
Fragmenty
Mara, Sunya - "Burza"
Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"
Brzezińska, Anna - "Mgła"
Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"
Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"
Sablik, Tomasz - "Próba sił"
Kagawa, Julie - "Żelazna córka"
Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"
|