NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

LaValle, Victor - "Samotne kobiety"

McDonald, Ian - "Hopelandia"

Ukazały się

Kingfisher, T. - "Cierń"


 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Lloyd Banwo, Ayanna - "Kiedy byłyśmy ptakami"

 Jadowska, Aneta - "Tajemnica domu Uklejów"

 Sablik, Tomasz - "Mój dom"

 Pilipiuk, Andrzej - "Czasy, które nadejdą"

 Szmidt, Robert J. - "Szczury Wrocławia. Dzielnica"

 Bordage, Pierre - "Paryż. Lewy brzeg"

Linki

Vinge, Joan D. - "Królowa Zimy"
Wydawnictwo: Solaris
Cykl: Vinge, Joan D. - "Królowa Zimy" (cykl)
Tytuł oryginału: The Snow Queen
Tłumaczenie: Janusz Pultyn
Data wydania: Listopad 2008
Oprawa: twarda
Liczba stron: 586
Cena: 49,90
Rok wydania oryginału: 1980
Tom cyklu: 1



Vinge, Joan D. - "Królowa Zimy"

Twarze barwniejsze od masek


W 1844 r. duński pisarz Hans Christian Andersen stworzył baśń, która do dziś, jak wiele innych jego historii, znajduje prostą drogę do wyobraźni wszystkich ludzi, którzy jako dzieci zwykli zasypiać w towarzystwie bliskich osób snujących wspaniałe opowieści. Historie o czarach, walce dobra ze złem i wartościach, które warto w sobie pielęgnować. Wspomniana baśń to „Królowa śniegu”, opowiadająca o losach dwójki młodych przyjaciół, Gerdy i Kaja, rozdzielonych podstępem i zmuszonych do stawienia czoła wielu przeciwnościom, by móc znów być razem, z dala od złej królowej i zimna, jakie rządziło jej krainą. To opowieść o sile charakteru, determinacji i wartości, jaką jest przyjaźń.
Przytaczam tę historię nie bez powodu, bowiem „Królowa Zimy” amerykańskiej pisarki Joan D. Vinge stanowi w istocie reinterpretację dziewiętnastowiecznej baśni, historię rozrośniętą w liczącą cztery tomy całość, osadzoną w zupełnie innych realiach, pełną nowych bohaterów i problemów, jakie nie były udziałem dzieci z baśni Andersena. Zamiast prostego świata baśni mamy fantastykę naukową pełną gębą. Okolice wzorowane na Heidelbergu przeobraziły się w planetę Tiamat podzieloną na dwie pory roku, trwające po 150 lat lato i zimę. Zjawiska astronomiczne i geografia planety mają wielki wpływ na życie mieszkańców, politykę, rozwój naukowy i kulturalny. Specyficzne bogactwo naturalne – woda życia, czynią ją przedmiotem zainteresowania obcych potęg. Jak w społeczeństwach pierwotnych, cykl przyrody wyznacza rytm życia w stopniu znacznie większym, niż odczuwamy to współcześnie.
Jednak wciąż jest to opowieść wspólna z tamtą, starszą o ponad stulecie. Wspólni są protagoniści, przyczyny drogi, na którą wstępują, jak i ona sama, towarzyszące jej przeszkody i okoliczności. Może czas, by rodzice opowiedzieli swoim starszym dzieciom „prawdziwą”, dorosłą historię Gerdy i Kaja? Zaczynając od tego, że dzieci nazywały się inaczej, a pałac królowej pełen był nie lodu, lecz technologii wykradzionej dawnemu imperium Hegi. Mieszkała zaś w nim królowa, która nie była jednoznacznie zła i nie zwykła rezygnować ze swoich planów, nawet, gdy pozornie nie miała już na nie wpływu...

Na pierwszy rzut oka książka nie wyróżnia się niczym szczególnym. Wiele jej elementów składowych jest po prostu przyzwoitych, a zdarzają się także rozwiązania nieco irytujące, a nawet poniżej przeciętnej wobec oczekiwań względem klasyki gatunku. Podkreślam jednak – tylko prima facie.
Kreacja świata – zarysowana powyżej – ma ogromny potencjał, także w wymiarze symboliki, subtelnie skłaniającej do refleksji. Potencjał, który w pierwszym tomie nie został wykorzystany, co ma jednak logiczne uzasadnienie w fabule. Podobnie jest z opowiedzianą na kartach książki historią, której, recenzując „Królową Zimy” można niestety sporo zarzucić – by zmienić zdanie, jak przypuszczam, po lekturze tomów kolejnych. Będąc jednak na etapie ocenianego tytułu trzeba przyznać, że fabuła nie porywa, a akcja wlecze się niemiłosiernie, w dodatku uprzedzając poczynania bohaterów, które będą miały miejsce kilkadziesiąt stron dalej i tym samym skutecznie chroniąc czytelnika przed zaskakującym zwrotem akcji, który mógłby uczynić czytaną historię atrakcyjniejszą. Po części można to usprawiedliwić tym, że książka opiera się na baśni, którą wszyscy znamy, ale efekt jest niezadowalający. Także pod koniec, gdy akcja niespodziewanie przyspiesza tak gwałtownie, że gubi niektóre wątki bez poświęcenia im należytej uwagi. Dalej, zdarzają się nieprawdopodobne bądź uproszczone rozwiązania fabularne – i tak jak poprzednio, źródło inspiracji łagodzi nieco zasadność krytyki. Język powieści jest prosty, miejscami toporny, a brak zwyczajowych gwiazdek w miejscu przeniesienia akcji potrafi zirytować.
Kiedy czytelnik dostrzeże już powyższe potknięcia i trochę pomarudzi, zaczyna zastanawiać się nad tym, czemu właściwie książkę czyta i dlaczego nie ma ochoty na to, by lekturę przerwać, zarzucić. Wtedy dociera do niego to, co w powieści Vinge najważniejsze. Siła tych samych elementów, które decydują o uniwersalności i szczególnym znaczeniu, jakie przypisujemy baśniom.

„Królowa Zimy” zawiera w sobie „dwie powieści” – pierwszą, widoczną od razu, po przeczytaniu blurba i kilkudziesięciu stron, będącą niczym maska, ukazująca kolory fabuły i ogólny nastrój książki. Oraz drugą – mistrzowską powieść ukrytą między wierszami, pełną sensów, idei i symboli skłaniających do refleksji długo po odłożeniu książki na półkę. Ta druga powieść to właściwa twarz dzieła pisarki, barwniejsza od tej pierwszej, a ukryta pod nią. I choć maski bywają podobne, tak jak schematyczne mogą być fabuły, to sedno utworu zwykle jest wyjątkowe. Bądź nie ma go wcale. W przypadku książki Vinge zdecydowanie istnieje i ma się dobrze, prowokując do myślenia współczesnego czytelnika, choć książka ma już 30 lat i oparta jest na prostej przecież baśni. Może właśnie to zdecydowało o przyznaniu jej nagród Hugo i Locusa, a może coś, co ja, jako recenzent zbagatelizowałem. Dobra literatura trafia wszak do każdego nieco inaczej, zachowując jednak swoją wartość.
Oszałamiająca jest wizja roli, jaką odgrywa postęp technologiczny oraz polityki, kultury i religii, obrośniętych jego wpływem ze wszystkich stron. Porywają tragedie i namiętności bohaterów dalszego planu (bowiem relacje głównych postaci są oparte na kliszach i nie robią równie wielkiego wrażenia), mieszkańców Tiamat koegzystujących ze sobą w imię symbolu minionej potęgi, jej bolesnych tajemnic i surowego okrucieństwa, które musi istnieć na niestabilnym, wynurzającym się i tonącym na zmianę świecie.
We współczesnej interpretacji „Królowej śniegu” znajdziemy motywy nieśmiertelności, relatywnego upływu czasu, prawa do życia, klonowania, różnic międzykulturowych, sieci informacyjnych, ludzkiego wymiaru technologii... czego tu nie ma? Wszystko podane bez podkreśleń, swobodnie, wtopione w opowieść o ludziach, którzy nie są jednoznacznie dobrzy albo źli. Sam świat jest tylko tłem dla tych najważniejszych myśli, które można wychwycić w trakcie lektury.
Poruszona w książce tematyka, sposób jej eksponowania, jak i zainteresowania autorki przywodzą na myśl „Wydziedziczonych” Le Guin. Obie panie mają wiele wspólnego z antropologią, obie koncentrują się na głębokich przemyśleniach i bohaterach, piszą zaangażowaną fantastykę naukową. Ostatnio podobne tematy, choć w zupełnie różnym stylu, poruszali między innymi Adrian Tchaikovsky w cyklu fantasy „Cienie Pojętnych” i Michał Lebioda w opowiadaniu „Historia Marsjasza”1).

Podsumowując, Vinge wykorzystała motyw baśni i podporządkowała mu bardzo wiele, począwszy od pewnych cech nadanych fabule, przez język i relacje głównych bohaterów. Takie fundamenty sprawiły, że wzniesiona na nich konstrukcja odziedziczyła typowe dla nich walory i potknięcia. Otrzymaliśmy powieść niepozbawioną wad, nawet dość znacznych, objawiających się głównie w warstwie fabularnej i tempie akcji. Jednak razem z nimi można znaleźć bogactwo motywów, które nie zestarzały się mimo upływu lat i które wciąż wzbudzają zatrzęsienie myśli, prowokują do refleksji przedłużających żywotność książki na wiele miesięcy po skończonej lekturze. Tego chyba oczekuje się od dobrej literatury, od klasyki, by coś zostawało w głowie. Jeżeli nie na stałe, to chociaż na dłużej. Po „Królowej Zimy” zostaje, a wykreowany na jej potrzeby świat zachwyca oryginalnymi pomysłami, które choć nieliczne, zapowiadają owoce wyobraźni autorki, jakie kryją się zapewne w kolejnych częściach cyklu.
W tym miejscu warto zwrócić uwagę na coś jeszcze. Tytuły kolejnych tomów sugerują złożoną opowieść o Hegemonii, dalsze poważne zmagania i rozważania, jakimi karmić nas będzie autorka. Historia znana z baśni właściwie skończyła się, została wyeksploatowana wraz z końcem recenzowanego tomu. Dlatego kolejne części będą zapewne pozbawione wspomnianych powyżej wad, a zakończenie całego cyklu może być dalekie od szczęśliwego zakończenia znanego z baśni Andersena. Choć książka została napisana dawno temu poczekam na kolejne polskie wznowienia, by się przekonać. Apetyt jest, pozostaje spokojnie oczekiwać na podejście do stołu kelnera. Ciekawe jak długo?


1) [w:] Nowa Fantastyka, nr 7/2009



Autor: Krzysztof Kozłowski


Dodano: 2010-05-06 22:07:43
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"


 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

 Simmons, Dan - "Czarne Góry"

Fragmenty

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

 Sablik, Tomasz - "Próba sił"

 Kagawa, Julie - "Żelazna córka"

 Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS