NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Miela, Agnieszka - "Krew Wilka"

Weeks, Brent - "Poza cieniem" (wyd. 2024)

Ukazały się

Kingfisher, T. - "Cierń"


 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Lloyd Banwo, Ayanna - "Kiedy byłyśmy ptakami"

 Jadowska, Aneta - "Tajemnica domu Uklejów"

 Sablik, Tomasz - "Mój dom"

 Pilipiuk, Andrzej - "Czasy, które nadejdą"

 Szmidt, Robert J. - "Szczury Wrocławia. Dzielnica"

 Bordage, Pierre - "Paryż. Lewy brzeg"

Linki


Literackie zgadywanki 04/2010

Poniżej znajdziecie subiektywne oczekiwania redaktorów Katedry wobec wybranych zapowiedzi wydawniczych na ten miesiąc. Nazwa dość dobrze oddaje charakter prezentowanych krótkich opinii, będących swego rodzaju przewidywaniami, zabawą w typowanie czy zaklinaniem rzeczywistości. Należy podkreślić, że prezentowane tytuły nie pretendują do rangi jakiegokolwiek zestawienia, w szczególności nie są to „jedyne warte uwagi” pozycje, mające ukazać się na rynku.

Polecamy Wam również lekturę weryfikacji naszych zgadywanek. Warto się przekonać jak prawdziwe były szumne zapowiedzi wydawców i jak wiele udało się uchwycić w przewidywaniach naszych redaktorów.




„Krew nie woda” to czwarta odsłona kryminalno-fantasycznej serii o Feliksie Castorze. Forma, a także pod pewnymi względami treść, jest już dobrze znana czytelnikom. Nie należy spodziewać się jakiegoś przełomu czy rewelacji w kwestii ogólnej formy powieści; nadal będzie to kryminał noir z silnie zaznaczonymi akcentami paranormalnymi. Ta formuła się sprawdza, więc Carey nie odejdzie od powyższych rozwiązań. Gdybać można jedynie o szczegółach, meandrach fabuły, elementach pojawiających się jednorazowo.
W wywiadzie dla Katedry Mike Carey pokrótce zarysowuje treść „Krwi nie wody”. Ponoć w powieści większego znaczenia nabiera przeszłość głównego bohatera, jego relacje z bliskimi. Na rolę związków rodzinnych może wskazywać też sam tytuł, w jednej z możliwych interpretacji być może nawiązujący do wagi więzów krwi. Z wypowiedzi autora wynika, że przynajmniej częściowo tworzył ten wątek na bazie własnych doświadczeń, spodziewać się więc można, że zawarł w nim spory ładunek emocjonalny... a przynajmniej wątek wydawać się będzie znacznie bardziej realny niż poprzednie przygody Castora.
Spodziewam się również, że w powieści autor odsłoni kolejne kulisy związane z nadprzyrodzonymi wydarzeniami na Ziemi. To dopiero czwarty z zaplanowanych jak na razie sześciu tomów, więc nie należy się spodziewać odkrycia wszystkich tajemnic, niemniej jednak mam nadzieję przynajmniej na garść poszlak, dzięki którym powoli będzie można zacząć wypełniać tę układankę.
Ostatnia zastanawiająca mnie kwestia dotyczy proporcji między kameralnymi wątkami detektywistycznymi a akcją poprowadzoną z rozmachem. „Mój własny diabeł” był zdecydowanie ukierunkowany na te pierwsze, ale już w „Błędnym kręgu” szale przechyliły się w drugą stronę. Osobiście mam nadzieję, że tym razem zostaną one odpowiednio wyważone; Carey znajdzie pomiędzy nimi złoty środek. Tylko jedno nie ulega wątpliwości: po raz kolejny Castor wpadnie w nieliche kłopoty. W końcu czego innego można się spodziewać, jeśli na miejscu zbrodni zostanie znalezione wypisane krwią jego nazwisko?

Tymoteusz "Shadowmage" Wronka





Stało się coś, co wydawałoby się nieprawdopodobne jeszcze kilka lat temu: polska edycja „Świata Dysku” w kwietniu zrówna się z oryginalną. Fani Terry’ego Pratchetta nie będą mieli na co wyczekiwać; chyba tylko na napisanie przez brytyjskiego autora kolejnej powieści. Choć z tym, z racji choroby autora, może być krucho – w zapowiedziach znajduje się tylko „I Shall Wear Midnight” – piąta powieść z młodzieżowego cyklu dziejącego się na Świecie Dysku.
Czego można spodziewać się po ostatniej (jak na razie, miejmy nadzieję) powieści Pratchetta? Bez wątpienia dużej dawki humoru – przecież jest on obecny nawet w późniejszych, znacznie poważniejszych powieściach autora. Wydaje się to tym bardziej prawdopodobne, gdy weźmiemy pod uwagę frywolną na pierwszy rzut oka fabułę – przecież nie można traktować poważnie historii o magach z Niewidocznego Uniwersytetu grających w piłkę nożną. Z drugiej strony Pratchett nieraz zaskakiwał czytelników nietypowym podejściem do ogranych tematów… Tak czy inaczej, wizja podtatusiałych, okrąglutkich magów ganiających za „skórzanym obiektem pożądania dwudziestu dwóch mężczyzn” momentalnie powoduje pojawienie się szerokiego uśmiechu na twarzy.
Pratchett nie byłby jednak sobą, gdyby w powieści nie zawarł satyry na jakiś element współczesnej cywilizacji lub natury ludzkiej. Co to będzie, można tylko gdybać. Tematyka futbolowa może sugerować, że będzie coś o rozrywce dla mas, może trochę o fanatyzmie lub zachowaniu się tłumu. Z drugiej strony – może być o czymś zupełnie innym i abstrakcyjnym. Próby odgadnięcia pomysłów Pratchetta bez najmniejszych poszlak czy podpowiedzi są z góry skazane na niepowodzenie. Oby tylko nie zabrakło błysku, co miało miejsce na przykład w „Świecie finansjery”. Mam nadzieję, że brytyjski autor pokaże jeszcze klasę i okaże się, że po raz kolejny czytelnik ma styczność z kąśliwą, inteligentną książką.

Tymoteusz "Shadowmage" Wronka




Miroslav Żamboch, „Łowcy”

Chociaż Miroslav Žamboch, wbrew pobożnym życzeniom polskiego wydawcy, nie stał się drugim Andrzejem Sapkowskim, to zyskał w naszym kraju spore grono wielbicieli. Wydaje się, że siła jego prozy tkwi w prostocie i schematyzmie. Ot, niezniszczalny bohater, zimny drań o gołębim sercu, rozprawia się z finezją godną czołgu z kolejną bandą przeciwników. I tak przez całą książkę. Pomimo tego, a może właśnie dlatego książki Žambocha czyta się znakomicie. I nie sądzę, żeby „Łowcy” zmienili coś pod tym względem.
Tym razem autor zabiera nas w podróż w czasie: grupa bohaterów trafia do epoki dinozaurów, ale czy to taka duża różnica? Po prostu przeciwnik będzie nieco większy, a walki efektowniejsze. Oczyma wyobraźni widzę już głównego bohatera, super twardego myśliwego/ochroniarza, który za pomocą bardzo dużej strzelby naucza „dinki”, że nie warto zadzierać z ludźmi. Zapewne nie zabraknie pięknej kobiety, która stanie się obiektem westchnień głównego bohatera, a jednocześnie wdzięcznym celem porwania.
Smaczku dodaje fakt, że lektura blurbu pozwala przypuszczać, iż na naszych podróżników w czasie czeka coś znacznie gorszego niż same dinozaury. Czyżby tytułowi „Łowcy” mieli okazać się zapomnianą rasą inteligentnych gadów? Kosmitami? A może chodzi o innych podróżników w czasie? Kto wie, komu przypadnie rola myśliwego, a komu ofiary.

Adam "Tigana" Szymonowicz




Marcus Sedgwick, „Pocałunek śmierci”

Pierwsza część cyklu brytyjskiego pisarza urzekła mnie powrotem do korzeni wampirzego mitu. Wampiry przedstawione w „Królowej Cieni” pokazane zostały nie jako tajemnicze, pociągające swoim zwierzęcym magnetyzmem istoty, ale jako potwory przeciwne naturze, przed którymi trzeba się strzec i z którymi należy walczyć. Kontynuacji tego wątku spodziewam się w „Pocałunku Śmierci”. Liczę też, że autor zdradzi więcej informacji o samej Królowej Cieni, która w pierwszej powieści pojawiała się tylko w słowach mieszkańców wioski Chust. Być może teraz objawi się ona we własnej postaci. W „Królowej Cieni” czytelnik mógł dowiedzieć się wielu ciekawostek związanych z przesądami panującymi w krajach słowiańskich. Ciekawa więc jestem, czy autor przytoczy co najmniej tyleż samo interesujących historii dotyczących wampirów i śmierci w siedemnastowiecznej Wenecji.

Anna "Eruana" Zasadzka





W pierwszej wersji zgadywanki, opublikowanej kilka miesięcy temu, znajdował się akapit, w którym komentowałam kolejne opóźnienie w wydaniu drugiej części trzeciego tomu przygód Torkila Aymore, części, która powstała na skutek sztucznego (w znaczeniu: nieplanowanego przez autora) podziału powieści. Co tu dużo mówić, w tamtym tekście dawałam upust swojej niecierpliwości – w końcu, jako czytelnik, zostałam porzucona w połowie opowieści. Ale to było niemal rok temu... a teraz, szczerze mówiąc, zdołałam się z tym porzuceniem pogodzić, straciłam zapał do narzekania, a niecierpliwość zamieniła się w rezygnację – na szczęście oczekiwania wobec książki pozostały.
A przyznam, że wobec tej książki mam oczekiwania – i to wcale niemałe. Dotychczasowe opowieści o dokonaniach Toriego1) coraz bardziej wciągały mnie w świat wykreowany przez autora, a każda kolejna co najmniej dorównywała poprzedniej. Od stosunkowo prostych opowiadań – lecz na tyle interesujących, by utrzymać zainteresowanie czytelnika – relacjonujących poszczególne epizody z życia głównego bohatera, aż do opowieści znacznie bardziej rozbudowanej, bogatej w szczegóły (nie tylko techniczne, ale i społeczno-obyczajowe), cechującej się zdecydowanie większym rozmachem w kreacji świata i stopniem komplikacji losów bohaterów. Zatem, czego oczekuję? Najkrócej rzecz ujmując – utrzymanej w dobrym tempie serii przygód, zwieńczonej eleganckim i prostym (czyli zgodnym z zasadą brzytwy Ockhama), a jednocześnie zaskakującym rozwiązaniem. I choć tym razem los wplątał gamedeca w nie lada kabałę, jestem przekonana, że Tori sobie poradzi...

Beata Kajtanowska





Pisząc zgadywankę „Klęski ważki” Adriana Tchaikovskiego prorokowałem, że książka nie zrewolucjonizuje gatunku, nie wniesie powiewu świeżości do epickiego fantasy, lecz będzie porządną kontynuacją. Po lekturze muszę przyznać, że nie tylko powyższe wieszczenia, lecz generalnie wszystko, co o książce napisałem przed paroma miesiącami, okazało się trafione. Inna sprawa, że nie było trudno.
Drugi tom cyklu „Cienie pojętnych” opowiada historię Nizin, rysując na mapie świata kolejne detale poświęcone zamieszkującym go rasom, łączącym je relacjom i wielkiej polityce. Wątki fabularne towarzyszące licznym bohaterom serii nabierają rumieńców, a ich charaktery, ukazane z dużą wprawą, przekonująco tłumaczą takie, a nie inne wybory i związane z nimi rozterki. Właśnie fabuła i bohaterowie stanowią o sukcesie tej pozycji, dla których tłem pozostaje interesujący świat, bogaty w tradycje i przeciwstawne interesy jego mieszkańców. Książkę chce się czytać, śledzić zwroty akcji i kibicować ulubieńcom, z którymi los obchodzi się dość brutalnie. Autorowi udało się też pokazać, że świat nie jest czarno-biały, lecz ma więcej odcieni szarości, niż mogłoby się wydawać po lekturze „Imperium czerni i złota”.
Jeżeli szukacie książki wciągającej, świetnie napisanej i do tego porywającej dość oryginalnym mimo wszystko światem, zaludnionym przez ludzkich potomków owadów – nie zwlekajcie dłużej. „Klęska ważki” to rewelacyjne czytadło z ambicjami na coś więcej. Może to „coś” pojawi się w kolejnych tomach? Zobaczymy.

Krzysztof Kozłowski





Przyznaje się, zbłądziłem. Zaczynając lekturę „Studni wstąpienia” spodziewałem się trywialnej opowiastki o dzielnej sierotce, która raz jeszcze musi stawić czoła Wielkiemu Złu. Prawda okazała się jednak nieco inna. Uspokajam – wielbiciele pojedynków Zrodzonych z Mgły nie będą zawiedzeni. Vin nie raz zmierzy się ze skrytobójcami. Jednak same opisy walk stanowią jedynie niewielką część właściwej fabuły. Sanderson postawił przed sobą ambitne zadanie – jego historia zaczyna się tam, gdzie kończy się większość powieści fantasy. Śmierć tyrana okazuje się nie końcem kłopotów, ale ich początkiem. Szczytne idee nie są w stanie wykarmić głodnych, a słowa nie zastąpią armii. Trzeba zstąpić z piedestału i zanurzyć się w szarej prozie życia. A w tle wielka miłość, epickie starcia i tajemnice przeszłości. Jak na fantasy całkiem nieźle.

Adam "Tigana" Szymonowicz





Czasem okazuje się, że wyobrażenia (lub też oczekiwania) dotyczące danej książki są całkowicie rozbieżne z rzeczywistością; lektura brutalnie je weryfikuje. Z jednej strony miło jest, gdy autor potrafi zaskoczyć czytelnika, z drugiej strony jednak diametralne różnice między wyobrażeniami a faktami powodują pewne zagubienie. Mniej więcej właśnie tego doświadczyłem podczas lektury „Odda i lodowych olbrzymów” – choć spodziewałem się książki przeznaczonej dla młodszych czytelników, nie sądziłem, że będzie chodzić o tych najmłodszych. Stąd też w zasadzie wszystkie moje przypuszczenia zawarte w zeszło miesięcznej zgadywance okazały się błędne. Gaiman – także z racji niewielkiej objętości – bardzo pobieżnie traktuje mitologię nordycką, czerpiąc z niej jedynie kilka archetypów koniecznych dla fabuły. Ta również sprowadza się do najprostszych rozwiązań, wpasowując się poniekąd w formę baśni, z nieodłącznym w takich przypadkach morałem. Biorąc powyższe pod uwagę można stwierdzić, że moje próby umiejscowienia „Odda i lodowych olbrzymów” wśród wcześniejszych książek Gaimana były skazane na niepowodzenie; opowiastka o Oddzie, choć w niektórych rozwiązaniach jest do nich podobna, jednak jako całość nie za bardzo je przypomina.

Tymoteusz "Shadowmage" Wronka


Redaktor prowadzący: Krzysztof Kozłowski


1) - W serii ukazały się: „Gamedec. Granica rzeczywistości” (2004), „Gamedec. Sprzedawcy lokomotyw” (2006), „Gamedec. Zabaweczki. Błyski” (2008)




Autor: Katedra


Dodano: 2010-03-31 23:30:39
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"


 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

 Simmons, Dan - "Czarne Góry"

Fragmenty

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

 Sablik, Tomasz - "Próba sił"

 Kagawa, Julie - "Żelazna córka"

 Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS