NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Crouch, Blake - "Upgrade. Wyższy poziom"

Jordan, Robert; Sanderson , Brandon - "Pomruki burzy"

Ukazały się

Brown, Pierce - "Czerwony świt" (wyd. 2024)


 Kade, Kel - "Los pokonanych"

 Scott, Cavan - "Wielka Republika. Nawałnica"

 Masterton, Graham - "Drapieżcy" (2024)

 He, Joan - "Uderz w struny"

 Rowling, Joanne K. - "Harry Potter i Zakon Feniksa" (2024, Gryffindor)

 Rowling, Joanne K. - "Harry Potter i Zakon Feniksa" (2024, Hufflepuff)

 Rowling, Joanne K. - "Harry Potter i Zakon Feniksa" (2024, Ravenclaw)

Linki

Kres, Feliks, W. - "Grombelardzka legenda", część 1 (nowa edycja)
Wydawnictwo: Mag
Cykl: Księga Całości
Data wydania: Sierpień 2009
ISBN: 978-83-7480-136-2
Format: 135×205mm
Cena: 35,00 zł
Tom cyklu: 3



Kres, Feliks, W. - "Grombelardzka legenda"

Głównym zagadnieniem, wokół którego koncentruje się książka jest zjawisko legendy, zgodnie z sentencją: „Tutaj nic nie ma, zupełnie nic... Oprócz legend. Najwspanialszych legend na świecie. Ten kraj składa się z legend [...]”1). Wszystko zaczyna się od listu kronikarza, który anonsuje następujące po nim opowiadania jako uporządkowane przez siebie informacje na temat legendarnej postaci i związanych z nią, nie mniej legendarnych wydarzeń. Nie chciałbym zdradzać zbyt wiele, ale całość również kończy – nieco inny – list, który również jest przesłanką dla stwierdzenia, że w istocie mamy do czynienia z konstrukcją metaliteracką – czytamy nie książkę, ale książkę w książce. A może nie? Jak to w przypadku legend, trudno rozstrzygnąć jednoznacznie, co jest prawdą.
Oba tomy „Grombelardzkiej legendy”, w szczególności pierwszy, mają postać de facto zbiorku opowiadań. Być może właśnie tak powstają legendy – nie na skutek jednego spektakularnego wydarzenia, ale poprzez kumulowania się serii zdarzeń, spotkań i gawęd – dlatego taka właśnie forma pasuje książce jak ulał. Cześć krótszych opowiadań („Prawo sępów”, „Prawo gór”), samych w sobie – średnio wartościowych, zyskuje sporo w szerszym kontekście całej powieści. „Przełęcz Mgieł” to pełne napięcia górskie podchody, lecz nic ponadto. Dopiero w „Czarnych mieczach” – mamy zarysowaną główną oś fabularną. To opowiadanie nie tylko z tego powodu jest najdłuższym w pierwszym tomie – występuje tu również dość dziwaczny z mojego punktu widzenia równoległy wątek porwania. Nie potrafię zrozumieć po co, na co, w jakim celu autor tak go rozbudował. Bądź bo bądź, koniec tego opowiadania równie dobrze mógłby być zakończeniem całej książki, bo spełnia wszystkie wymogi związania akcji. Ale już w następnej i kończącej pierwszy tom historii („Królowa Grombelardu”), niespodziewanie wracamy w góry. Natomiast drugi tom (a właściwie „Księga II: Wstęgi Aleru”) to już właściwa historia, przy której wcześniejsze opowiadania wydają się tylko i aż przystawkami (choć i tu nie brakuje krótkiej podchodowej sekwencji w postaci prologu). Czy warto czekać na to danie główne tyle czasu? Zdecydowanie polecałbym cierpliwość, ponieważ w połączeniu z poprzednimi wątkami, to właśnie tutaj Kres wspina się na wyżyny swojego rzemiosła, serwując intrygującą, oryginalną, zaskakującą historię. Co ciekawe, sam koncept historii nie jest w fantasy niczym nowatorskim, ale jego przełożenie na konkret, zrealizowanie – szczególnie zakończenie – czegoś takiego jeszcze nie widziałem.
Forma zbiorku powoduje też małą niedogodność – w ciągu całych dwóch tomów notorycznie trafiałem na powtarzające się opisy. To bardzo ciekawe, ale ile razy można czytać, że Kaga to znaczy kotka, bo u kotów się chowała, a pałac Księcia Przedstawiciela w Grombelardzie to kawał zimnej szaroburej skały, cierpiącej na deficyt przestrzeni mieszkalnych. Dołączcie do tego brak spisu treści. Mała rzecz a cieszy. Przekonałem się o tym chociażby pisząc tę recenzję – ze względu na konglomeratową postać „Grombelardzkiej legendy” raz po raz musiałem kartkować oba tomy, żeby znaleźć potrzebne mi tytuły, fragmenty. Lekko irytujące, zwłaszcza że całość to prawie 900 stron.
Poznaje książki Kresa wraz z tym wznowieniem „Księgi Całości”, więc trudno mi ocenić, jak bardzo Kres zmienił część opowiadań, które zostały wydane wcześniej – mam cynk, że zmiany wcale nie były kosmetyczne, ale na dobrą sprawę ważne jest dla mnie, że obcuje z ich ostateczną wersją. Tymczasem, mając za sobą już „Północną Granicę”, „Króla Bezmiarów” oraz oba tomy „Grombelardzkiej legendy”, myślę, że mogę pozwolić sobie na pewne generalizacje na temat stylu fabularnego autora. Zawsze niemal są to podchody grup militarnych i/lub paramilitarnych (piraci, rozbójnicy). W tle wielka polityka, a także siły nadnaturalne, ale eksponowana na tyle, na ile jest to ważne bezpośrednio dla walczących. Czy może lepiej – skradających się, ścigających, próbujących zaskoczyć siebie nawzajem, bo to jest dla Kresa, wydaje się, esencja wojaczki, mająca swoje usprawiedliwienie w konstrukcji świata. Skoro całym znanym ludziom światem (Szererem) włada już Cesarstwo, to zostaje tylko tego typu partyzantka. Jeśli chodzi o postacie, przeważnie występuje silna postać kobieca, która przeżywa wewnętrzne rozterki typu: być bardziej babochłopem czy raczej chłopobabą. Z drugiej strony postać męską, najczęściej związaną przysięgą, bądź opętana własną idee fixe, porywająca się na jakiś spektakularny, choć niekoniecznie racjonalny, czyn.
Słowo o bohaterach – występuje ich cała plejada. Może to i dobrze, bo autor bez wahania zabija część a z niektórymi rozstaje się bez żalu. Chyba intencją było utrzymanie czytelnika w stanie niepewności – kto kiedy się pojawi i czy w ogóle się pojawi, a jeśli już to, w jakiej roli. Góry Grombelardu wymuszają sztukę żonglowania sojuszami. Warto jednak napisać kilka słów o głównych bohaterach. Protagonistką jest Karenira, Łowczyni, której życie rozciąga się na całą długość opowieści. Spełnia ona cechy wyżej opisanej „kobiety Kresowej”. Ci z was, którzy czytali „Króla Bezmiarów” znają już, niejako z drugiej ręki, Basegora-Kragdoba czy L.S.I. Rbita – tutaj przekonacie się, że są to postacie z krwi i kości. W nawiązaniu do tej samej powieści pojawia się również tajemniczy starzec z instrumentem – i tutaj autor uchyla nieco rąbka jego tajemniczości. Poza tym, szczególnie w drugim tomie, daje zauważyć się Kresowa maniera płynnego zmieniania narracyjnego punktu ciężkości – autor posługuje się tym z całą świadomością, dopuszczając do głosu początkowo trzecioplanowych bohaterów, co daje zaskakujące rezultaty – księżna N.R.M. Werena to właściwy przykład tak wyeksponowanej kreacji.
Dosadniej została pokazana kocia natura – w przypadku „Północnej Granicy” była to jedna z niewielu rzeczy, na które narzekałem, ale tutaj byłoby o to trudno ze względu na szereg sytuacji obrazujących i wyjaśniających koci sposób myślenia. Choć z drugiej strony nie jest to coś, co satysfakcjonowałoby mnie zupełnie. Może tu jest kot pogrzebany, że podobnie jak się to tyczy ludzi, poznajemy tylko i wyłącznie wojaków – w „Północnej...” byli to głównie drobni zwiadowcy, w „Grombelardzkiej legendzie” wojownicy, wielkie kocury gadba – żeby mieć pełny obraz, musielibyśmy zobaczyć, jak funkcjonują kocie społeczności w bardziej obyczajowych warunkach. Jednak trudno na to liczyć przy wyżej opisywanym wojskowo-politycznym podejściu autora. Zaś co do sępów – ryzykownie byłoby powtarzać tę samą argumentację, co w przypadku kotów – Kres oddał w najwłaściwszy sposób tajemniczość tej rasy, po prostu nie poświęcając jej dużo miejsca. Wynika to zarówno z mikrej ilości osobników, ich cywilizacyjnej alienacji oraz czystej logistyki – wszędzie, a w szczególności w górach, to istota latająca ma przewagę, wybierając, a raczej nie wybierając miejsca spotkania. Jednocześnie na podstawie tych krótkich momentów, kiedy pojawiają się sępy czy fragmentów rozmów, mamy pojęcie o tym, jak ważna jest ich rola dla świata powieści – one też są jego legendą.
„Grombelardzka legenda” zaskoczyła mnie pozytywnie, ale podkreślę to – zaskoczenie przyszło nie od razu; jednoznacznie przekonany o dużej wartości książki byłem dopiero po przeczytaniu ostatniego zdania powieści. Jakość całości rośnie w ciągu geometrycznym za każdym kolejnym opowiadaniem, które nawiązuje do poprzedniego. Osobiście stawiam „Grombelardzką legendę” nawet ponad wysoko ocenioną „Północną Granicą”, a na pewno dużo wyżej niż „Króla Bezmiarów” – głównie z tego względu, że czuję sedno książki, a nie tylko epicki rozmach i ładną scenografię. Kres za pomocą całej masy środków artystycznych oddał w pełni zjawisko, jakim jest legenda. Nie tylko pośrednio analizuje i wyprowadza syntezę tego fenomenu, ale i daje czytelnikowi odczuć go i ponieść się. Przywykliśmy już, po przeczytaniu zyliona i jednej książki fantasy, że legendarność to taka konwencja, zaczarowany miecz, gadający koń i zły czarnoksiężnik. „Grombelardzka legenda” wyciąga na wierzch istotę fantasy i pokazuje, że to coś więcej. Dużo więcej.


1) „Grombelardzka legenda”, tom II, str. 241.



Autor: Adam Ł Rotter


Dodano: 2009-11-08 21:01:51
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fonstad, Karen Wynn - "Atlas śródziemia


 Fosse, Jon - "Białość"

 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

Fragmenty

 Grimwood, Ken - "Powtórka"

 Lewandowski, Maciej - "Grzechòt"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS