NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

Ukazały się

Esslemont, Ian Cameron - "Kamienny wojownik"


 Kagawa, Julie - "Dusza miecza"

 Pupin, Andrzej - "Szepty ciemności"

 Ferek, Michał - "Pakt milczenia"

 Markowski, Adrian - "Słomianie"

 Sullivan, Michael J. - "Epoka legendy"

 Stewart, Andrea - "Cesarzowa kości"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku"

Linki

Bochiński, Tomasz - "Bogowie przeklęci"
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Cykl: Bochiński, Tomasz - "Elizabediath Monck"
Data wydania: Czerwiec 2009
ISBN: 978-83-7574-031-8
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195
Liczba stron: 432
Cena: 29,99
Seria: Asy polskiej fantastyki



Bochiński, Tomasz - "Bogowie przeklęci"

Kaja-Te

Kaja-Te była nieodrodną córką swego rodzica. Lubiła zjeść, bardzo lubiła wypić, kochała poswawolić.
Niestety jednak, tym razem do oberży opodal Clay sprowadzały ją interesy. Morderczo poważne. Bo śliczna, drobna brunetka o wyrazistych, czarnych oczach była najskuteczniejszą zabójczynią w Ocalonej Krainie.
Kaja-Te podejrzliwie pociągnęła nosem. W izbie śmierdziało. Widać od ostatniej bytności dziewczyny gospoda podupadła. I rzeczywiście, mimo wieczornej pory świeciła pustkami. Przy palenisku siedziało kilku wojaków. Sądząc po strojach – najemników. Rej wśród nich wodził stary, mocno pijany kostera. Pod przeciwną ścianą z głową wspartą na blacie spała biednie odziana niewiasta. Zajęła miejsce, które zdawało się najbezpieczniejsze.
Kaja-Te zaklęła w myśli, wybrała ławę wysuniętą nieco ku szynkwasowi. Pustki w gospodzie były jej na rękę. Miała umówione spotkanie w bardzo delikatnej sprawie. Czekając, zamówiła wino. Smakowało ohydnie. Szczęściem piwo pozostało jak niegdyś – wyborne.
Nie dopiła pierwszego kufelka, gdy do izby weszły dwie niewiasty. Zlustrowały wnętrze i zdecydowanym krokiem podeszły do stołu Kai -Te. Ta zerwała się na nogi i odprawiła cały ceremoniał. Uściski, całusy, szczebiotanie i kretyńskie okrzyki. Typowe powitanie serdecznych przyjaciółek. Wreszcie usiadły, a gdy chudy podkuchenny postawił przed nimi kufle i odszedł, postawna białogłowa o siwych włosach rzekła:
– Wszystko w porządku?
– Sprawdziłam – odparła Kaja-Te.
Profesjonalny ton głosu uspokoił przybyłe. W takich sprawach można było mieć zaufanie do najlepiej płatnej mortyr świata. Ona jednak zaufania nie miała do nich za grosz. Nie zamierzała zdradzać im tajemnic. Choćby tego, że dopiero dzisiejszego ranka podjęła decyzję, w której oberży dojdzie do spotkania. Czy też tego, że podkuchenny jest na jej żołdzie. A już zwłaszcza faktu, że tak naprawdę gwarancją bezpieczeństwa narady była rzecz najważniejsza na świecie. Ogromne pieniądze.
– Czy możemy przejść do meritum? – Akcent i manieryzm zdradziłyby hrabinę nawet wtedy, gdyby przebranie miała naprawdę dobre.
– Niestety, nie.
– O, dlaczegóż to?
– Wielki Goerth zaprosił jeszcze jedną damę.
– Kogo? – zapytały równocześnie obie niewiasty.
– Damę, która może zagwarantować sukces naszym zamysłom. W zasadzie tylko ona ma takie możliwości.
Zażywna kupcowa patrzyła z napięciem w twarz zabójczyni.
– Niemożliwe, żeby miała pani na myśli...
Kaja-Te uśmiechnęła się – ta niewiasta nie była głupia.
– Właśnie tak.
– Ale przecież to w nią godzą nasze zamiary!
– O kim mówicie?
– O księżnej.
– Coo?! Ja... – Hrabina skoczyła na nogi gotowa uciekać.
– Spokojnie! – Zimny głos Kai -Te osadził arystokratkę w miejscu. – Interesy księżnej Almaden nie są tożsame z dobrem jej małżonka. Gdyby udało się ją przeciągnąć na naszą stronę... Rozumieją panie?
Kupcowa miała rozjaśnioną twarz, widziała już oczyma wyobraźni sukces ryzykownego przedsięwzięcia, o tak... Uwolnią Gadrin od tego wstrętnego uzurpatora.
Hrabina marszczyła czoło.
– To wstrętna Mattanka i do tego, jak plotki głoszą, chłopka z pochodzenia, nie można jej ufać!
Policzki kupcowej pokraśniały. Kaja -Te wiedziała, dlaczego.
Choć nie było tego widać, pani Ermengarda Sayles miała wśród przodków Mattańczyka. Wojownika.
– Nie wiem, dlaczego Wielki Goerth, szlachcic przecież, wciąga do sprawy taką... – Hrabina plotła, a Kaja-Te udawała, że słuchała, uśmiechając się w duchu. Żaden Wielki Goerth nie istniał. Od paru lat na Mrocznych Podwórcach panował chaos. Dopiero ona, występując bezwzględnie jako rzeczniczka tajemniczego „szefa”, zdołała nieco rzecz uładzić.
– Może Wielki Goerth uważa, że godność księżnej to dość, by z nią rozmawiać? – przerwała wreszcie wynurzenia beznadziejnej kretynki, dopuszczonej do spisku tylko ze względu na nazwisko.
Hrabina umilkła obrażona. Lecz na krótko. Niestety.
– Księżna nie księżna, długo mamy czekać? – podniosła głos.
– A już i nie trzeba. – Pijana obdartuska podniosła głowę, wstała, zręcznie omijając kałużę moczu plamiącą polepę pod stołem. Najemnicy zerwali się, porzucając kości, sprawnie obstawili okna i drzwi.
– Koniec gry, drogie panie.
Hrabina i kupcowa zastygły w przerażeniu, Kaja-Te też wstała, lecz bez nadziei, że ujdzie z życiem z izby. Starannie przygotowywane spotkanie z małżonką władcy Gadrin mimo gwarancji, zakładników i ogromnych sum zastawnych przez nią ofi arowanych, okazało się jednak pułapką. Księżna Almaden widać od początku mamiła spiskowców wizją swego przystąpienia do zmowy. Podkuchenny zaś zapewne nie tylko od mortyr pobierał lafę.
Zabójczyni była wściekła, ale i rozbawiona swoją naiwnością.
Teraz dopiero pojęła, dlaczego Gadrin ostatnimi czasy wygrywało zawsze i wszędzie. Bezwzględność, bezwzględność i jeszcze raz...
Mocno przygarbiony starzec siedzący dotąd wśród najemników uniósł głowę. Przyjrzał się Kai -Te i nagle w izbie zawirowało niewielkie tornado. Pył z paleniska przysłonił wszystko siwą mgłą. Mortyr dojrzała jednak, jak z prawicy starca strzeliła błyskawica. Drzwi rozsypały się pod uderzeniem ognia. Najemnicy strzegący wyjścia, oszołomieni i przerażeni, odskoczyli na boki. Starzec runął ku otworowi, rycząc jak mattański bawół:
– W nogi, córcia, w nogi!!


Dodano: 2009-06-23 18:45:43
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fosse, Jon - "Białość"


 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

Fragmenty

 Lewandowski, Maciej - "Grzechòt"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

 Mara, Sunya - "Burza"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS