„Drewniana twierdza” to już trzecia odsłona nowego cyklu powieściowego Andrzeja Pilipiuka. Pod względem fabularnym zmienia się niewiele. Tak jak w poprzednich tomach wraz z trójką podróżników w czasie: Markiem, Staszkiem i Helą wędrujemy po niegościnnych ziemiach dawnej Norwegii w poszukiwaniu tajemniczego Oka Jelenia. Dostajemy niby tę samą książkę, a jednak czyta się ją dużo przyjemniej od poprzednich części.
Głównym atutem najnowszej powieści Pilipiuka jest wartko poprowadzona fabuła. Akcja może nie toczy się tak szybko jak w opowiadaniach o Jakubie Wędrowyczu czy „Operacji Dzień Wskrzeszenia”, niemniej widać znaczny postęp. Już pierwsze strony „Drewnianej twierdzy” dają przedsmak tego, co będzie działo się w dalszej części utworu – ginie jeden z głównych bohaterów, a reszta wpada w kolejne tarapaty. Dodatkowo autor wprowadza do rozgrywki nowych przeciwników, którzy niczym nie ustępują naszym podróżnikom w czasie, a wręcz przewyższają ich pod względem wiedzy, umiejętności oraz wykorzystywanych środków technicznych. Na szczęście, niejako dla równowagi, Marek i jego towarzysze zyskują cennego sojusznika – Kozaka Maksyma Omelajnowicza, którego szabla nie raz i nie dwa pozwoli im wyjść z opresji.
Na plus powieści zaliczyłbym również zredukowanie do niezbędnego minimum wątku dotyczącego tworzenia przez bohaterów „starych-nowych” wynalazków. Na szczęście porzucają oni ostatecznie mrzonki o produkcji penicyliny czy drewnianych kalkulatorów, chociaż sny o marketach jeszcze im się zdarzają. Dociera do nich w końcu, że pomimo posiadania podstaw naukowych nie są w stanie wykorzystać swojej wiedzy w realiach średniowiecznej Europy. Na przeszkodzie stoi brak odpowiednich środków (narzędzi), technologii produkcyjnej i umiejętności.
Niestety kolejna odsłona „Oka Jelenia”, pomimo wymienionych wyżej zalet, powiela równocześnie błędy i niedociągnięcia poprzednich tomów. Bohaterzy są wciąż bezbarwni i przewidywalni – brakuje w nich błysku indywidualności, który spowodowałby, że czytelnik przejąłby się ich losami. Nawet Hela, która wydawała się mieć w sobie najwięcej energii, nie dostaje zbyt wielu szans na wykazanie się. Na dobrą sprawę jedynie wspomniany wyżej Kozak Maksym wprowadza nieco kolorytu do książki.
W dalszym ciągu drażni wszechwiedza postaci. Szczególnie jest to widoczne u Marka, który zna zarówno skład chemiczny prochu, jak i rozmieszczenie rud żelaza w Islandii. Męczący staje się również pietyzm w odtwarzaniu realiów dawnej Skandynawii. Podziwiam wiedzę autora, ale kolejne opisy kupieckich zwyczajów (sauna, uczty, zasady funkcjonowania Hanzy) bardziej irytują niż ciekawią.
Nie zrezygnował też Pilipiuk z prezentowania swoich prywatnych poglądów – tym razem dostaje się naszym wschodnim i zachodnim sąsiadom. Markowi nie w smak jest porządek panujący wśród Niemców, a w pewnym momencie chce nawet na XVI-wiecznych kupcach mścić się za Oświęcim. Z kolei Hela, mając w pamięci klęskę powstania styczniowego, nie potrafi zaufać Rosjanom.
„Drewniana twierdza” to moim zdaniem najciekawsza z dotychczas wydanych części cyklu. Sprawnie i szybko poprowadzona fabuła, kilka zaskakujących zwrotów akcji, sympatyczna postać kozackiego zawadiaki – to największe atuty powieści. Jeśli komuś spodobała się „Droga do Nidaros” oraz „Srebrna Łania z Visby”, nie odejdzie rozczarowany. Bardziej wybrednym czytelnikom zalecałbym lekturę innych książek.
Ocena: 6/10
Autor:
Adam "Tigana" Szymonowicz
Dodano: 2008-10-17 16:50:12
Sortuj: od najstarszego | od najnowszego
Tigana - 21:29 17-10-2008
Recenzja numer 101 - ale ten czas leci.