NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Swan, Richard - "Tyrania Wiary"

Iglesias, Gabino - "Diabeł zabierze was do domu"

Ukazały się

Grimwood, Ken - "Powtórka" (wyd. 2024)


 Psuty, Danuta - "Ludzie bez dusz"

 Jordan, Robert; Sanderson , Brandon - "Pomruki burzy"

 Martin, George R. R. - "Gra o tron" (wyd. 2024)

 Wyrzykowski, Adam - "Klątwa Czarnoboga"

 Esslemont, Ian Cameron - "Kamienny wojownik"

 Kagawa, Julie - "Dusza miecza"

 Pupin, Andrzej - "Szepty ciemności"

Linki

Campbell, Jack - "Zaginiona flota. Nieulękły"
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Cykl: Zaginiona flota
Kolekcja: Zaginiona flota
Tytuł oryginału: Dauntless
Data wydania: Kwiecień 2008
ISBN: 978-83-60505-99-1
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
Liczba stron: 416
Cena: 33,90
Rok wydania oryginału: 2006
Seria: Obca Krew
Tom cyklu: 1



Campbell, Jack - "Zaginiona flota. Nieulękły" #2

Oczywiście!

Zaczęło się. Geary zaklął pod nosem i spojrzał na wyświetlacz. Syndycy nie zmienili formacji, nadlatywali zwartym szykiem. Stawiali na siłę ognia, ale gdy obserwował ich ruchy poprzez sensory dalekiego zasięgu, widział wektory kolejnych jednostek wskazujące niedwuznacznie, że wrogowie kierują się prosto na jego flotę. Jak każdy dowódca okrętu wojennego, którego kiedykolwiek znał, Geary marzył o systemie wczesnego ostrzegania opartym na odbieraniu impulsów szybszych od światła. Niestety, podobnie jak komunikacja, także wszelkie nasłuchy działały jedynie w prędkościach nieprzekraczających tej granicy.
To znaczy, że ruszyli trzy minuty temu. Są gotowi, by nas rozszarpać na strzępy, pomyślał.
-Utrzymują szyk. Najwolniejsze jednostki wyznaczają tempo.
-Jeszcze nie odkryli pańskiego planu - powiedziała Desjani, zachowując kamienną twarz.
Mój plan. Mam nadzieję, że zadziała, próbował dodać sobie otuchy.
-Jak mogę się skontaktować z flotą? - zapytał.
Nacisnęła kilka klawiszy.
-Jest pan na wizji.
Odetchnął głęboko.
- Do wszystkich jednostek. Tutaj głównodowodzący floty komodor John Geary. Przystąpić do wykonania planu „Uwertura” natychmiast po odebraniu przekazu. Powtarzam. Przystąpić do wykonania planu „Uwertura” natychmiast po odebraniu przekazu.
Nie mieli dość czasu na staranne planowanie manewrów i koordynację ruchów z wyprzedzeniem. Nadał rozkaz do wszystkich okrętów, aby móc rozpocząć działania na własną rękę. Na szczęście flota nie była zbytnio rozproszona. Dowódcy powinni odebrać komunikat najpóźniej za minutę.
Obserwował wyświetlacz. Nazwy kolejnych jednostek, które potwierdzały przyjęcie rozkazu, zmieniały kolor na zielony. Niebawem wszystkie okręty, począwszy od stacjonujących w pobliżu flagowca Sojuszu, aż do tych najbardziej oddalonych, ruszyły w kierunku punktu skoku. Szybsze jednostki zwalniały, by eskortować powolne i uszkodzone. Silniki „Nieulękłego” kierowały go w sam środek formacji. Geary kątem oka sprawdzał, czy przednia straż Syndykatu reaguje na wykonywane manewry. Czy wróg już się zorientował, że przegrupowanie w głąb systemu stanowi przygotowanie do wejścia w nadprzestrzeń.
- „Tytan” wciąż ma opóźnienie - poinformowała Desjani.
Skinął głową. Poczuł skurcz w żołądku, gdy dostrzegł na wyświetlaczu symbol okrętu pomocniczego niemal stojący w miejscu.
- Szkoda, że nie zdołał dotrzeć bliżej punktu...
- Biorąc pod uwagę, jakie odniósł uszkodzenia, nie miał szans na rozwinięcie większej prędkości.
Zacisnął zęby. Nie ze złości na Desjani, robiła dokładnie to, co do niej należało - przekazywała informacje, nieważne, czy dobre czy złe. To on był winny, bo to on zatwierdził plan Cresidy. Już wcześniej poznał pozycję i stan techniczny „Tytana”, ale nie zorientował się, że ten okręt będzie piętą achillesową floty. Że nie jest w stanie poruszać się wystarczająco szybko. Że ma za mało czasu, by dotrzeć do punktu skoku. Wszyscy doskonale o tym wiedzieli, ale to on, komodor Geary, wydał rozkaz. I nie zdołał powstrzymać Syndyków na tyle długo, przez co „Tytan” znalazł się w niebezpieczeństwie.
Zapomniał o tym jednak już po chwili. Obserwując wirtualną mapę, zorientował się, że Syndycy rozgryźli jego plan. Opóźniony o całe minuty obraz nie pozostawiał wątpliwości. Najszybsze z jednostek wroga zaczynały łamać szyk, pozostawiając w tyle główne siły.
Potrzebowali trzech minut, pomyślał Geary, żeby zaobserwować nasze manewry na monitorach. Potem kilku następnych, żeby zrozumieć, co planujemy. A po kolejnych trzech my widzimy ich reakcję. Są coraz bliżej, a zatem informacje będą napływały szybciej, ale to w gruncie rzeczy zła wiadomość. Oznacza bowiem, że najwolniejsze jednostki wkrótce mogą być zagrożone. Geary wzbraniał się przed nazywaniem ich ariergardą, bo to konieczność sprawiła, że znalazły się na tyłach formacji.
Gdybym miał w zanadrzu ukryte eskadry, żeby uderzyć na Syndyków z zaskoczenia, myślał. Ale nie mam. Co gorsza, każda jednostka, którą wyślę do odparcia pościgu, zostanie zniszczona. Nie zdąży wykonać skoku, zanim dopadną ją główne siły nieprzyjaciela.
Obserwował w skupieniu przesuwające się po ekranie symbole i wektory ruchu. Nie musiał korzystać ze skomplikowanych wyliczeń, żeby przewidzieć rozwój wypadków. Doświadczenie pozwalało mu z kilkuminutowym wyprzedzeniem wyobrazić sobie sytuację na polu bitwy.
-Myśliwce przechwytujące wroga nadlatują zbyt szybko. Znajdą się w zasięgu strzału, zanim „Tytan” dotrze do punktu skoku - powiedział.
- Potwierdzam - Desjani przytaknęła.
- Czy eskorta „Tytana” zdoła odeprzeć atak? Analizowała przez chwilę dane na wyświetlaczu, a gdy skończyła, pokręciła głową.
- Nie za pomocą rufowych systemów uzbrojenia. Muszą zawrócić i nawiązać walkę.
- Stracimy ich.
Kolejne potwierdzenie ze strony Desjani.
Powinienem wydać ten rozkaz, pomyślał Geary. Nie chcę skazywać na śmierć załóg okrętów eskorty, ale nie mam wyboru. „Tytan” umożliwi flocie powrót do domu. Potrzebuję go.
- Możemy wydać załodze rozkaz ewakuacji - zaproponowała.
- Ten okręt jest dla nas niezbędny.
Desjani zawahała się, ale przytaknęła po raz trzeci.
- Tak, sir.
- Zatem nie możemy go porzucić.
Na twarzy kapitan malowało się zakłopotanie.
Pewnie zadajesz sobie teraz pytanie, jak legendarny „Black Jack” zdoła wybrnąć z tej sytuacji, pomyślał. Jeśli na to wpadniesz, koniecznie daj mi znać. Jak mam zyskać potrzebny „Tytanowi” czas?
Przerzucał wzrok z ekranu na ekran, szukając rozwiązania. Jakkolwiek by jednak podchodził do problemu, wniosek był zawsze ten sam. Nie mógł uniknąć strat.
Wymiana, okręt za okręt. Albo eskadra mniejszych statków, albo jeden na tyle duży, żeby samotnie powstrzymać myśliwce Syndykatu.
„Nieulękły” odpada, doszedł do wniosku. Szkoda. Może kolejna samobójcza misja przyniosłaby upragnione wybawienie? Ostatnia linia obrony, tym razem naprawdę zwieńczona śmiercią. Koniec z ciężarem dowodzenia. Koniec z mierzeniem się z kultem „Black Jacka”. Koniec z dźwiganiem na barkach losu całego Sojuszu. Ale nie mogę tego zrobić. Mam na pokładzie klucz, obiecałem go chronić. Zresztą nawet gdyby go tu nie było, nie zostawiłbym tych wszystkich ludzi na pastwę losu. Który okręt wybrać? Kogo posłać na pewną śmierć? Nadszedł czas, by dokonać jednego z tych wyborów, których lepiej po prostu nie mieć.
Przeglądając nerwowo listę jednostek, zauważył jednak coś dziwnego.
- Co robi „Obrońca”? Dlaczego zostaje z tyłu?
- Otrzymaliśmy właśnie wiadomość z jego pokładu. Dowódca melduje, że zamierza opuścić szyk. Chce działać na własną rękę - zakomunikował wachtowy.
- Łączcie mnie z nim natychmiast! „Obrońca” znajdował się o trzydzieści sekund świetlnych od „Nieulękłego”, w związku z czym pełny obieg informacji nie powinien trwać dłużej niż minutę. Po chwili na monitorze pojawiła się twarz Michaela.
- Co wy wyprawiacie?! - ryknął Geary, nie zaprzątając sobie głowy służbowymi uprzejmościami. -Jeśli natychmiast nie przyspieszycie, dopadną was myśliwce Syndykatu. Natychmiast wracajcie na wyznaczoną pozycję!
Minutę później komandor Michael J. Geary, szczerząc zęby w uśmiechu, odpowiedział:
- Spieprzyłeś sprawę, stryjeczny dziadku. Wiesz o tym, prawda, panie „Black Jack”? Cresidato dobry oficer, ale nie aż tak dobry, za jakiego sama się uważa. Jest w gorącej wodzie kąpana, zawsze wyrywa się przed szereg. Powinieneś uważniej przestudiować jej plan. „Tytan” ma przesrane. Nawet ja nie zorientowałem się od razu, że to kupa złomu, która nie potraf latać. A to oznacza, że istnieje tylko jeden sposób na ocalenie tej krypy.
Geary usiłował rozmasować pulsujące bólem skronie.
- Wiem, że „Tytan” jest zagrożony. Zdaję sobie sprawę, że musimy coś zrobić. Ale istnieją inne rozwiązania.
Minęła kolejna długa minuta. Pościg Syndyków był coraz bliżej. Zbyt blisko. Geary przełknął ślinę. Nawet nie sądził, że współczesne okręty są w stanie rozwijać tak ogromne prędkości.Dowódca „Obrońcy” pokręcił głową.
- Wszelkie kalkulacje prowadzą do tych samych wniosków. Doskonale wiesz jakich. Uczynię ci wielką przysługę, stryjeczny dziadku. Zaoszczędzę „Black Jackowi” wyboru, kto ma umierać. „Obrońca” znajduje się najbliżej pościgu. Ma najdogodniejszą pozycję do podjęcia takiej akcji i posiada odpowiednią siłę ognia. Co więcej, nasze silniki zostały uszkodzone w takim stopniu, że nawet wyciskając z nich maksimum mocy, nie będziemy w stanie dotrzymać kroku reszcie floty. Zadowolony?
Geary znów poczuł ukłucie zimna wewnątrz ciała. Do głowy przychodziła mu tylko jedna odpowiedź:
-Nie.
Michael uśmiechnął się jeszcze szerzej, nadając twarzy groteskowy wyraz.
- Dzięki twojemu błędowi zdołam wreszcie sprostać legendzie „Black Jacka”! Powstrzymam flotę Syndykatu, moi przodkowie... nasi przodkowie będą ze mnie dumni. Jak sądzisz, stryjeczny dziadku, ile czasu zdoła przetrwać mój okręt?
Geary z trudem utrzymywał nerwy na wodzy. To przez niego „Obrońca” zostanie zniszczony. A jeśli Michael nie powstrzyma pogoni Syndykatu wystarczająco długo, dopadną również „Tytana”. Desygnowanie większej liczby okrętów do jego ochrony mijało się z celem.
Odetchnął głęboko. Nie chciał okazywać gniewu. Nie w takiej sytuacji i nie w obliczu człowieka, który był jedynym łącznikiem z dawno zmarłym bratem.
- Powstrzymuj ich tak długo, jak tylko zdołasz. Pamiętaj jednak, że przynajmniej kilka jednostek może próbować ominąć twoją pozycję.
- Nie dadzą rady. Mam czyste pole ostrzału na wszystkie wektory obejścia. - Denerwujący uśmiech wreszcie zniknął z twarzy Michaela. - To nie będzie łatwe zadanie, prawda? Powoli zaczyna to do mnie docierać. Uwierz mi, nie chciałem działać w ten sposób. Rób, co do ciebie należy, i nie oglądaj się na mnie. Przodkowie zadecydują, jaki będzie rezultat tej bitwy. Musisz po prostu... Wiem, że nie możesz zwolnić na tyle, aby móc przechwycić członków załogi „Obrońcy”, którzy przeżyją to starcie. Z pewnością trafią do niewoli. Obiecaj mi, że któregoś dnia wrócisz, żeby ich uwolnić. Nie zapomnij o moich ludziach.
Kolejna prośba. W dodatku tym razem ze strony kogoś, kto wiedział, że kieruje ją do zwykłego człowieka, i mimo to wierzył w jej spełnienie.
- Daję ci słowo, że o nich nie zapomnę i uczynię wszystko, co w mojej mocy, aby któregoś dnia wrócili do domów.
- Będę o tym pamiętał. Nasi przodkowie także. -Michael zaśmiał się nerwowo i spojrzał w bok, poza ekran. - Lada chwila zrobi się tutaj gorąco. Czas na mnie. Zabierz stąd tę flotę, cholerny dziadu... - zamilkł na moment. - Mam siostrę. Służy na „Pancernym” gdzieś w przestrzeni Sojuszu. Powiedz jej, że przestałem cię nienawidzić. - Połączenie zostało przerwane. Obraz zamigotał i zniknął, ale Geary wciąż miał przed oczami wspomnienie twarzy krewniaka.
W końcu zerknął na Desjani i zorientował się, że cały czas go obserwowała. Pewnie próbowała odgadnąć, na ile rozmowa z dowódcą „Obrońcy” miała prywatny charakter.
- „Obrońca” spróbuje powstrzymać szpicę sił Syndykatu wystarczająco długo, aby umożliwić „Tytanowi” dotarcie do punktu skoku - powiedział na tyle chłodno, na ile tylko potrafił.
Kapitan wyglądała na zmieszaną.
- Powinien pan wiedzieć, że oficerem dowodzącym „Obrońcą” jest...
- Wiem, kim on jest - burknął. Dotarło do niego, że przesadził, i zaczął się zastanawiać, jak odebrali tę reakcję przebywający na mostku oficerowie. Chociaż w tym momencie było mu wszystko jedno.
Desjani patrzyła na niego jeszcze przez chwilę, wyraźnie zaskoczona, a potem odwróciła głowę.
Kolejne minuty, które dla niego zdawały się trwać wiecznie, poświęcił na obserwację wyświetlacza. „Tytan” wciąż niemrawo zmierzał do celu, a okręty wroga z każdą chwilą zwiększały prędkość, jakby wyczuły ofiarę. Niektóre osiągnęły już 0,1 świetlnej i wciąż przyspieszały.
- Do jasnej cholery, czy naprawdę nie istnieje żaden pieprzony sposób, żeby „Tytan” poruszał się szybciej?!
Wszyscy oficerowie spojrzeli na przełożonego, ale nikt nie odpowiedział. Geary skupił uwagę na „Obrońcy”, mimo że obiecywał sobie nie tracić z oczu całościowego obrazu sytuacji. Wiedział, że od losu tej jednostki zależy powodzenie planu. Pozostałe okręty wciąż przyspieszały, ograniczając jednak tempo, aby nie pozostawić z tyłu tych najmocniej uszkodzonych. Mimo to przepaść między „Obrońcą” a głównym zgrupowaniem powiększała się w zastraszającym tempie. Krążownik mocno zwalniał, wyłamując się z szyku, jakby został całkowicie pozbawiony napędu. W tej chwili od „Nieulękłego” dzieliło go już czterdzieści pięć sekund świetlnych. Geary dokonał w pamięci szybkich obliczeń. Jeśli się nie mylił, „Obrońca” wejdzie w kontakt z wrogiem, gdy ten dystans zwiększy się do minuty.
Flota nieprzyjaciela zmieniła formację ze zwartej ściany w poszarpany stożek, którego podstawę stanowiły najcięższe okręty. Lżejsze i szybsze wyrwały do przodu, jakby rywalizując o to, który pierwszy dopadnie „Tytana”. Geary nagle pojął, że tak wielkie rozproszenie sił wroga stwarzało okazję do wykonania skutecznego kontrataku. Okazję, której „Black Jack”, bohater Sojuszu, nie powinien przepuścić.
Muszę jednak pamiętać, myślał, że gdy już rozgromię przednią straż floty Syndykatu, wpadnę wprost na cięższe jednostki. A nie jestem tym „Black Jackiem”, za którego wszyscy mnie uważają. Nie jestem cudotwórcą.
Na jego oczach wszystkie jednostki Syndykatu zaczęły wykonywać synchroniczny zwrot w kierunku osamotnionego „Tytana”. Jak tancerze zbiegający się ku sobie tuż przed finałową sceną baletu, pomyślał Geary. Do akcji włączył się jednak „Obrońca”. Trzej Łowcy-Zabójcy lecący na czele pościgu usiłowali ominąć krążownik Sojuszu przy prędkości znacznie przekraczającej 0,1 świetlnej. Interesował ich tylko „Tytan” i jego eskorta. Geary miał świadomość, że obserwuje przekaz spóźniony o ponad minutę. Widział, jak „Obrońca” wolno wykonuje obrót w stronę przeciwnika. Zbyt wolno. Najwidoczniej uszkodzenia silników były tak duże, że okręt utracił zdolność swobodnego manewrowania.
Ostatnie raporty nie mówiły jednak o tak poważnej niesprawności. Dlaczego więc „Obrońca” rusza się jak mucha w smole? - zadał sobie pytanie Geary. Zrozumiał to, gdy zobaczył, że ŁZ-ety kierują się wprost na krążownik. Jego dowódca symulował uszkodzenie jednostki, by piloci Syndykatu zignorowali zagrożenie. To był jedyny as w rękawie Michaela i rozegrał go naprawdę znakomicie. Szkoda, że nie miałem okazji bliżej poznać tego człowieka, pomyślał Geary.
„Obrońca” powoli dokonał zwrotu wokół własnej osi, jednocześnie unosząc dziób. W ostatniej chwili wystrzelił wiązki kinetyczne kartaczy na przewidywane wektory przejścia wrogich myśliwców. Szybkość, z jaką poruszały się ŁZ-ety, była tak wielka, że efekt relatywistyczny utrudniał ich pilotom obserwację przestrzeni. Jeśli dodać do tego opóźnienia czasowe, związane z odległościami, z którymi mieli do czynienia, potrzebowali naprawdę sporo czasu na wykrycie i uniknięcie zagrożenia.
Albo kompletnie je zlekceważyli, albo w ogóle nie zdążyli zareagować i weszli wprost na strumienie kartaczy. Tarcze czołowe myśliwców zaiskrzyły, absorbując energię uderzeniową stalowych kul. Mimo to wszystkie jednostki przetrwały i kontynuowały lot w stronę „Tytana”.
- Brak trafień bezpośrednich - mruknął Geary. Desjani pokręciła głową.
- Nie było zbyt dużej szansy na choćby jedno, ale tyle trafień z pewnością znacznie osłabiło ich osłony, zwłaszcza przy takiej prędkości zderzenia. Będą musieli zredukować energię tarcz burtowych i rufowych, żeby odbudować dziobowe.
- Widzę - powiedział Geary, choć tak naprawdę śledził wydarzenia, które należały już do przeszłości. ŁZ-ety minęły „Obrońcę”, nie obawiając się kolejnych ataków, ale zanim wyszły z jego zasięgu, krążownik dokonał niezwykle ciasnego i szybkiego zwrotu, kierując ogień najcięższych baterii na tor ich lotu. Syndycy prawdopodobnie nie zauważyli tego manewru, kontynuowali lot w kierunku „Tytana” po linii prostej. To pozwoliło kanonierom „Obrońcy” na oddanie precyzyjnego strzału.
Wiązka piekielnych lanc uderzyła w pierwszego ŁZ-eta. Okręt Sojuszu skorygował położenie i odpalił kolejną salwę w stronę drugiego punktu przechwycenia. I ta salwa dotarła do celu. Na tak krótkim dystansie zmasowane ładunki energetyczne bez trudu przebijały osłabione tarcze i cienkie pancerze, wdzierając się do wnętrza myśliwców, rozrywając ich kadłuby na strzępy dosłownie w okamgnieniu.
Oba ŁZ-ety wciąż leciały z prędkością ponad 0,1 świetlnej, ale przestały przyspieszać - zamienione w bryły złomu nie stanowiły najmniejszego zagrożenia. Geary zdążył jednak o nich zapomnieć. Obserwował teraz trzecią jednostkę w takim napięciu, jak gdyby oglądał starcie dziejące się w czasie rzeczywistym, a nie retransmisję z wydarzeń zakończonych przeszło sześćdziesiąt sekund temu. Na wyświetlaczu pojawiła się ogromna kula, która mknęła od „Obrońcy” w stronę wrogiego myśliwca. Na moment zwolniła, gdy zetknęła się z jego osłonami, a potem wniknęła w kadłub. W tym samym momencie ŁZ przestał istnieć. Jedna trzecia okrętu po prostu wyparowała, a resztę szczątków rozrywały na strzępy wtórne eksplozje.
- Co to... co to było, do cholery? - wybełkotał Geary.
- Pole zerowe. - Twarz Desjani zdobił szeroki uśmiech. - Zasada działania pokrywa się mniej więcej z nazwą. Czasowo wyzerowuje łączenia pomiędzy atomami.
- Żartuje pani...
- Nie. - Wskazała na szczątki ŁZ-eta. - Atomy w polu rażenia rozpadają się, a materia przestaje istnieć.
Geary spojrzał najpierw na nią, a potem na ekran. Materia. Z materii składają się okręty, z niej zbudowani są ludzie. A rozpad oznacza całkowite zniszczenie. Nie śmierć, ale odejście w niebyt.
- Czy wszystkie jednostki są wyposażone w generatory pola zerowego?
- Nie. Tylko największe, a i to nie wszystkie. -Uśmiech zniknął z ust Desjani. - To stosunkowo nowa broń. Ma niewielki zasięg i wymaga długiego czasu ładowania. „Obrońca” zdecydował się na jej użycie, ponieważ tylko w ten sposób mógł powstrzymać ostatnią jednostkę. Prawdopodobnie nie będzie miał okazji do kolejnego strzału, nie sądzę, by którykolwiek z okrętów Syndykatu odważył się teraz podejść dość blisko.
- Czy tarcze mogą zatrzymać takie pole?
- Tak. Pod warunkiem, że są mocne. Piekielnie mocne - zamilkła na moment, a po chwili kontynuowała ze strapioną miną: - Pola zerowego nie można ładować w pobliżu silnego źródła grawitacji, a sam ładunek musi zostać wystrzelony zaraz po osiągnięciu pełnej mocy. Ze względu na to dotychczas nie udało nam się wykorzystać tej broni przeciw celom planetarnym.
- Przeciw planetom. Chodzi pani o zamieszkane planety.
Desjani wyglądała na zniecierpliwioną.
- Oczywiście.
Oczywiście. Uderzenie na zamieszkaną planetę bronią, która zamieni ją w masę wolnych elektronów, skwitowała zwykłym „oczywiście”.


Dodano: 2008-04-18 17:49:14
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fonstad, Karen Wynn - "Atlas śródziemia


 Fosse, Jon - "Białość"

 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

Fragmenty

 Grimwood, Ken - "Powtórka"

 Lewandowski, Maciej - "Grzechòt"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS