Bierzesz do ręki „Pudełko w kształcie serca”. Podekscytowany zaglądasz do środka. A tam: plansza obejmująca solidny kawał Stanów Zjednoczonych, dwa żetony ciekawie ustylizowanych bohaterów i duch związany ze starym garniturem. Celem gry jest – zależnie od wylosowanej postaci – zemsta lub przeżycie.
Pomysł jest intrygujący – Jude Coyne, emerytowana gwiazda heavy metalu, hulajdusza i bezbożnik o nieco cynicznym usposobieniu, nabywa na internetowej aukcji najprawdziwszego ducha. Wraz z nadejściem przesyłki niewiara Jude’a zderza się z przerażającą rzeczywistością – do garnituru nieboszczyka, ani chybi, załączony jest byt nadnaturalny. Wygrana aukcja okazuje się symbolicznym otwarciem drzwi, zgodą na nawiedzenie przez gościa infernalnej proweniencji. Rozmiłowany w mrocznych gadżetach muzyk i zakochana w nim fanka, Georgia, ruszą w długą drogę, będącą po trosze ucieczką, a po trosze podróżą we własną przeszłość kryjącą tajemnice, będące kluczem do rozwiązania zagadki.
Jude Coyne (nota bene – ciekawa gra słów), jako podstarzały, stereotypowy metalowiec, kotojad i szarpidrut, po długich latach ukręcania kurzych łebków, otrzymuje nagle, wraz z tytułowym pudełkiem, rachunek od życia. Zło i nienawiść, traktowane z niefrasobliwym pobłażaniem, okazują się realniejsze niż w najmroczniejszych koszmarach. Jude i jego Georgia, nigdy nietraktujący zła do końca serio, stają nagle naprzeciw najprawdziwszego, kipiącego od nienawiści ducha, którego przybycie jest tylko odpowiedzią na wielokrotnie przecież ponawiane zaproszenia.
Joe Hill zamyślił sobie napisać horror, ale użył narzędzi właściwych dla sensacji – huczne otwarcie, dynamiczna akcja, wyraziste postacie i liczne fabularne wiraże nienajlepiej sprawdzają się w konwencji grozy. Autor zbyt szybko odsłonił wszystkie karty i zbyt pospiesznie opowiedział główny wątek. Zabrakło chwili oddechu, zręcznego suspensu, dłużej skrywanej tajemnicy. Zabrakło odrobiny niedomówień, psychologicznej głębi, napięcia i atmosfery grozy. A szkoda, bo Hillowi z pewnością wystarczyłoby do tego wyobraźni. W niektórych fragmentach udowadnia, że potrafi kreować i intrygujące postaci, i inteligentnie żartować, i budować klimat autentycznego horroru.
Miast horroru, powstał jednak oszukany thriller. Gdyby ducha podmienić na psychopatycznego mordercę, ścigającego nieszczęsną parę przez Stany – powieść zyskałaby pewnie na spójności. Grozę upchnięto do pudełka nieco na siłę, nie wystarczyło już miejsca, by wśród fabularnego szaleństwa nakreślić nieco scen budujących atmosferę strachu.
„Pudełko...” zawiera całkiem interesującą opowieść. Tyle tylko, że jest to niekoniecznie ta opowieść, którą spodziewacie się w nim znaleźć.
Autor:
Krzysztof Pochmara
Dodano: 2008-01-25 19:07:17