NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Weeks, Brent - "Nocny anioł. Nemezis"

Nayler, Ray - "Góra pod morzem" (niebieska)

Ukazały się

Kingfisher, T. - "Cierń"


 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Lloyd Banwo, Ayanna - "Kiedy byłyśmy ptakami"

 Jadowska, Aneta - "Tajemnica domu Uklejów"

 Sablik, Tomasz - "Mój dom"

 Pilipiuk, Andrzej - "Czasy, które nadejdą"

 Szmidt, Robert J. - "Szczury Wrocławia. Dzielnica"

 Bordage, Pierre - "Paryż. Lewy brzeg"

Linki

Heinlein, Robert A. - "Władcy marionetek"
Wydawnictwo: Solaris
Tłumaczenie: Anita Zuchora
Data wydania: Listopad 2007
ISBN: 978-83-89951-78-6
Oprawa: twarda
Liczba stron: 320
Cena: 41.90 zł
seria: Klasyka SF



Heinlein, Robert A. - "Władcy marionetek"

Ciężko jest recenzować klasykę. Jeśli książka przez ponad pół wieku znajduje się nieustannie u szczytu literackiego Olimpu, zajmując honorowe miejsca pośród innych dzieł, to znaczy tylko jedno – że przetrwała najważniejszą dla książki próbę, próbę czasu, i stosowanie do niej zwykłej miary w praktyce mija się z celem. Bo, powiedzmy sobie szczerze, jeśli coś jest klasyką, to czy wypada wypominać potknięcia warsztatowe?

Jeśli powieść, uznawana jest za arcydzieło gatunku, całkiem zresztą zasłużenie, to czy można powiedzieć: „A tutaj jest błąd logiczny! Nie trzeba było utworu X wypuszczać na rynek”? Czy można, czy trzeba, powiedzieć: „tu i tu jest moim zdaniem błąd”? Krytyczna uczciwość każe odpowiedzieć „tak” i ja to zrobiłem w przypadku „Władców marionetek” Heinleina, ale ani moja recenzja, ani – jestem tego pewien – inne, które powstaną, nie zmienią zasłużonego statusu klasyki; i słusznie, bo „Władcy marionetek”, mimo wszystkich błędów, jakie znajdują się w powieści, mniej lub bardziej znaczących, to klasyka fantastyki naukowej i chociaż Heinlein napisał lepsze dzieła, jak „Obcy w obcym kraju” czy „Kawaleria kosmosu”, nie można przez wytykanie niedoróbek zdewaluować wartości niniejszej powieści.

Mogę zatem kręcić nosem na nieco archaiczne ujęcie świata przyszłości, niekoniecznie zgodne z prawidłami logiki. I trudno mi uwierzyć w supertajną organizację, zwaną Sekcją, która to organizacja jest czymś w rodzaju super-CIA. Istnienie Sekcji ma zapewne swoje uzasadnienie w psychozie spisku ze wczesnych lat 50., gdy powstawali „Władcy marionetek” – ten właśnie okres bowiem zapisał się w historii Stanów Zjednoczonych jako „polowanie na czarownice”, kiedy pewien senator wszędzie szukał komunistycznych agentów – ale istnienie zbiurokratyzowanego molocha do zadań specjalnych jest moim zdaniem wysoce nieprawdopodobne.

Pal licho budżet kraju, wymagający do założenia Sekcji tajnych nakładów liczonych w dziesiątkach miliardów dolarów, ale już same problemy logistyczne wydają się niemożliwe do pokonania. Zwłaszcza po trzeciej wojnie światowej, kiedy to toczy się akcja powieści; przedstawiona rzeczywistość więc trzeszczy momentami w szwach i zastanawiam się, czy Heinlein w ogóle myślał o tym, chcąc przekazać pod płaszczem literatury ostrzeżenie przed zgubną siłą komunizmu. Pragnąc skupić się na czynniku, CO autor ma powiedzieć, być może zapomniał, JAK napisać to, co chce powiedzieć.

Zżymać się powinienem, jako recenzent, na kolejne logiczne potknięcia Heinleina: w początkach inwazji tytułowych władców marionetek, Starzec, szef owego super-CIA, któremu bezgranicznie ufa Prezydent, zdobywa obcego. Od razu wykorzystuje stwora do badań, chcąc poznać przeciwnika – i zgoda, tu wszystko trzyma się kupy. Ale potem się rozpada, gdy przechodzimy do spotkania w Białym Domu – Prezydent nie chce uwierzyć Starcowi, przyjacielowi i „geniuszowi” odpowiedzialnemu za bezpieczeństwo świata, że inwazja obcych ma w ogóle miejsce.

Pomijam już fakt, że to nie jest logiczne (skoro przychodzi do ciebie szef super-CIA, to lepiej uwierz, że ma powód, a nie przyszedł pograć w karty), ale czemu Starzec nie przyniósł zdobytego obcego? Albo w ogóle, czemu nie poprosił prezydenta do stawienia się w biurze Sekcji? Rozumiem, że politycy czasem zachowują się irracjonalnie, widać to zwłaszcza w polskim parlamencie, ale późniejsze wydarzenia w Kongresie są po prostu nierealne, nieprawdopodobne.

Jedźmy dalej: skoro po trzeciej wojnie światowej pojazdy mogą latać, są statki kosmiczne to czy nie rozwinęła się też medycyna i biologia? Albo chemia? Czy nie można było, po uzyskaniu potwierdzenia Inwazji – na podstawie danych uzyskanych ze zbadanego obcego – wyprodukować na przykład gazu dostosowanego wyłącznie do likwidacji obcych? Ale to tylko „gdybanie”.

Na szczęście, kiedy chodzi o czynnik CO, powieść bardzo zyskuje. Pomijam prawdziwych, ludzkich bohaterów, wyposażonych w emocje i uczucia, ludzi – po prostu – zwyczajnych; pomijam też dobry język. Istotne jest, co autor chciał powiedzieć.

Heinlein, który sam był przed wojną zaangażowany w lewicowe, komunistyczne organizacje i ruchy, w czasie zimnej wojny zmienił front i został antykomunistą. Widzimy to w tej powieści o zniewoleniu dzięki bardzo mądrze przedstawionym obcym. Mądrze ze względu na biologiczną odmienność, inne cele, do których dążą, jak również samą istotę społeczności obcych będącą alegorią komunistycznego, zniewolonego społeczeństwa. Obcy Heinleina to uosobienie najgorszych lęków Amerykanów związanych z atakiem ZSRR na Stany Zjednoczone. Na „Władcach marionetek” odcisnął piętno Zeitgeist, duch czasu – takie powieści mogą powstawać jedynie w określonych momentach Historii, bo wtedy i tylko wtedy, wsparte doświadczeniami autorów i ich osobistymi obserwacjami, tylko wtedy są prawdziwe.

To dzisiaj niekoniecznie musi się podobać. Ktoś przecież może powiedzieć: „A mnie nie przypadła do gustu ta tak zwana klasyka! To brednie o komunistycznych świrach! Po co to czytać?!”. Zgoda, ale to klasyka – i zasłużenie klasyką nazwana. Warto znać tekst, którego autor jest do dzisiaj uważany za jednego z największych pisarzy SF w historii. Powieść właśnie dlatego przetrwała próbę czasu nie nadgryziona zbytnio zębem przyszłości, ponieważ opowiada o problemach ponadczasowych – problemach stworzenia państwa totalitarnego.



Autor: Żerań


Dodano: 2008-01-21 20:48:29
Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

MadMill - 00:01 22-01-2008
Może polecieć spoilerami trochę. ;)





Właśnie kończę "Władców marionetek" i że klasyka się zgadzam, ale z tymi logicznymi wpadkami nie wszystkimi. Mianowicie Sekcja - organizacja pozarządowa, w jakimś stopniu militarna, posiadająca własnych agentów, ale do prezydenta to ona nic nie ma. Prezydent nie ma nad nią kontroli jako takiej, ma za to kontrolę na państwem i innymi służbami - w tym wojskiem. W dodatku Prezydent jak i Starzec byli kumplami z tego wynikało, prezydent mógł uważać, że jego kumplowi coś odbija i dlatego nie uznał zagrożenia za realne, a tego obcego Starzec nie miał więc pokazać mu nie mógł.

Następnie watek miłosny, no po prostu straszne. Pomijając Mary, bo to inna sprawa, ale Sam to zachowuje się jak podlotek, a przecież jest wielkim maczo. No to było trochę zabawne, a wielu pewnie wydało się aż żenujące. ;)

Co do alegorii to ona jest. Prawdę mówiąc jest parę momentów gdzie jest to wprost w książce powiedziane, że obcy bardzo przypominają komunistów, że np. "nie rozpoznałbym czy rosyjski oficer/jakiś kapo(na zapomniałem ;P) jest pod wpływem obcego czy też nie, bo on na trzeźwo wygląda tak samo". Czy też zwrócenie uwagi, że Rosja mogła być opanowana od 30 lat itd.

Jako całość, czy warto znać? Jak kto woli, klasyka rządzi się swoimi prawami, książka trochę traci myszką, niektórzy tego nie lubią - ja za to bardzo lubię :P - jak nie przeczytają ich strata. Chociaż nie jest to jakieś arcydzieło to świetnie się czyta i mnie się podobało. ;)

Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"


 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

 Simmons, Dan - "Czarne Góry"

Fragmenty

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

 Sablik, Tomasz - "Próba sił"

 Kagawa, Julie - "Żelazna córka"

 Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS