NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

Moorcock, Michael - "Elryk z Melniboné"

Ukazały się

Ferek, Michał - "Pakt milczenia"


 Markowski, Adrian - "Słomianie"

 Sullivan, Michael J. - "Epoka legendy"

 Stewart, Andrea - "Cesarzowa kości"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Kukiełka, Jarosław - "Kroczący wśród cieni"

 Gray, Claudia - "Leia. Księżniczka Alderaana"

Linki

Zappa, Ahmet Emuukha Rodan - "Makabryczne Memuary Mocarnej McMężnej"
Wydawnictwo: RedHorse
Data wydania: Listopad 2007
ISBN: 987-83-60504-15-4
Oprawa: twarda
Format: 125 x 195 mm
Liczba stron: 320
Cena: 34,99



Zappa, Ahmet Emuukha Rodan - "Makabryczne..." #1

Obudź się McMężna

Może obudził mnie smród cuchnącego oddechu Charkacza, ziejącego z jego zgniłego, zatęchłego, nafaszerowanego ostrymi zębiskami pyska, albo straszne, donośne zgrzyt!, trzask!, łup! wydobywające się z jego oślizgłej paszczy? Tak, to pewnie ten dźwięk. Jaskinię wypełniał hałas, jakby dwanaście ludzkich czaszek klekotało w toczącej się po skalistym zboczu beczce.
Tak czy inaczej, nie ma nic gorszego niż grubaśny, chrapiący Charkozaur. Gadzi, żółtawy, plamisty bandzioch unosi się i opada z każdym smrodliwym oddechem. Ble. Przypomina trujący suflet, zrobiony z najobrzydliwszych składników na świecie.
Kiedy moje oczy przywykły do ciemności, zobaczyłam jeszcze jedną, znacznie straszniejszą od Charkozaura rzecz: w ogromnej, żelaznej klatce, wiszącej nad otchłanią wypełnioną ognistą lawą, leżało posiniaczone, zakrwawione ciało mojego ojca.
To było zdecydowanie gorsze.
Czy wspominałam, że ja oraz mój młodszy brat, Maks, byliśmy uwięzieni w podobnej klatce? Pomimo że jestem McMężna, przyznam, że się bałam. Musiałam znaleźć jakiś sposób, żeby nas stąd wydostać, zanim będzie za późno. Los mojej rodziny – i prawdopodobnie całego świata – wisiał na włosku.
Uspokój się. Weź głęboki oddech. Musisz się zrelaksować. Wdech, wydech. Uda ci się, powiedziałam sobie.
Nazywam się Minerwa McMężna. Mieszkam przy ulicy Bujanego Konika w Piszczyświstkach. Mam jedenaście lat i potrafię:
1. Czytać i pisać w makabryckim, co jest niesamowitą sprawą, gdyż makabrycki to tajemny język, którym porozumiewają się potwory. Przy okazji, to także najstarszy język na planecie. Niestety, nie mówię w nim za dobrze. W moim wykonaniu brzmi to tak, jakby kaszląca foka płukała gardło, plując do wielkiego cynowego wiadra.
2. Umiem zrobić gwiazdę na jednej ręce z przejściem do salta i zwykle udaje mi się to już za pierwszym razem.
3. Nie chwaląc się, jestem też bystrą dziewczynką. I znam świetnie geografię. Potrafię wymienić alfabetycznie wszystkie miasta w promieniu pięciuset kilometrów od Piszczyświstek, poczynając od Agrestii, z jej malowniczymi pałacami, aż do leżącego na stokach upiornych gór Złozarmowa. Dokładnie jest tych miast dwieście osiem. I jeśli zechcę, mogę wyliczyć je także w odwrotnym porządku. Mój tata zwykł powtarzać, że jestem aż nadto bystra i dlatego właśnie ciągle pakuję się w kłopoty.
Natomiast mój dziewięcioletni brat, Maksym McMężny, jest najbardziej denerwującym bratem na świecie. I mam istotne powody, aby tak mówić. Oto kilka z nich:
1. Lubi mnie ciągnąć za włosy.
2. Mlaska przy jedzeniu, a okruchy zawsze wypadają mu z buzi. To takie niekulturalne.
3. Wiecznie kopie doły na naszym podwórku i zagrzebuje w nich moje maskotki – oczywiście czyni to wbrew ich woli. Właściwie przekształcił nasze podwórko w makabryczny cmentarz. W deszczowe dni widać jak z błotnistych mogił wystają pluszowe łapki zabawek. Zawsze, kiedy wychodzę przed dom, wyobrażam sobie, że wołają mnie słodkimi, choć upiornymi głosami: Czemuś nas nie ocaliła, Minerwo? Jak mogłaś na to Maksowi pozwolić? Nigdy ci tego nie wybaczymy. Nigdy.
Niestety, mój piekielny braciszek wmieszał w ziemię końskie łajno, więc wydobycie moich przytulanek jest absolutnie wykluczone. Tata co prawda powiedział, że każe je Maksowi wykopać i uprać, ale nie zgodziłam się – za bardzo boję się zarazków z końskich kupek. Gryzą mnie przez to okropne wyrzuty sumienia. I w efekcie naprawdę mam ochotę dać Maksowi w nos. Ale, mimo że Maks bardzo mi to utrudnia, i tak go kocham, bo, na dobre czy na złe, jest moim małym braciszkiem i nic tego nie zmieni.
Aczkolwiek uważam, że moim obowiązkiem, jako starszej siostry, jest kochać go i dręczyć w równej mierze, co też staram się robić regularnie.
W tym momencie Maks był tuż obok. Leżał twarzą na brudnej, zardzewiałej podłodze naszej klatki, z nosem tuż przy szczątkach niestrawionych fragmentów kości i innych niedojedzonych odrażających, krwawych ochłapów, jakie walały się po naszym wiszącym miejscu kaźni.
Wyraźnie widziałam guza, którego Charkacz nabił mu ogonem na potylicy. Opuchlizna na mojej własnej głowie pulsowała boleśnie. Jeśli czaszka Maksa znajdowała się choć w połowie w takim stanie jak moja, brat będzie wściekły, kiedy go obudzę.
Za pomocą mocnego uszczypnięcia.
Bardzo, naprawdę bardzo mocnego uszczypnięcia.
Tak, wiem co sobie myślicie. Jak ona może być tak okrutna? A co, jeśli Maks krzyknie z bólu i ściągnie na nas uwagę Charkacza? Cóż, prawda jest taka... Charkozaury znane są z tego, że niedosłyszą, a była już najwyższa pora, żeby obudzić Maksa.
No, a poza tym wykorzystam każdą sposobność, żeby się trochę zemścić.
– Maks, wstawaj – szepnęłam łagodnie, jednocześnie mocno szczypiąc go pod pachą.
– Au! Czemu to zrobiłaś? – pisnął.
– Pluszaki – przypomniałam mu w odpowiedzi.
– Argh, moja głowa! – jęknął, rozcierając sobie guza. Spojrzał na mnie zaczerwienionymi oczyma. – Jak mogłaś mnie uszczypnąć?! Zwariowałaś?
– Przecież musiałam cię jakoś obudzić, no nie?
Maks nachmurzył się, ale najwyraźniej w jego przestępczym umyśle pojawiła się zaraz inna myśl.
– Phi, to wcale nie bolało, Mini – oświadczył drwiąco.
– A właśnie, że bolało, kłamczuchu – odparłam, rozeźlona.
– A wcale że nie, Mini – upierał się.
– Nie nazywaj mnie tak! – Wie, że nie cierpię, jak mówi do mnie „Mini”. Jestem rok i dwa miesiące starsza od Maksa, ale on jest pięć centymetrów wyższy. To okropne, że choć mam nad nim przewagę wieku, on ma nade mną przewagę wzrostu!
Życie jest okrutne. Może powinnam uszczypnąć go jeszcze raz...?
– Minerwa? Maks?! To wy? – Słaby głos ojca natychmiast przykuł naszą uwagę. – Myślałem, że już nigdy was nie zobaczę.
– Tatusiu! Jak się czujesz? – zawołałam.
– Jestem trochę poobijany i posiniaczony, ale jakoś przeżyję.
– Nie martw się, wydostaniemy cię stąd – zapewnił go Maks, po czym szepnął do mnie: – Bo wydostaniemy, prawda, Minerwo?
– Nie! – zdenerwował się tata. – Zabraniam wam robić cokolwiek! To zbyt niebezpieczne. Siedźcie spokojnie i czekajcie. Znajdę jakiś sposób, żeby nas stąd wyciągnąć.
– Ale tato, damy radę. Jesteśmy twardzi, mamy wprawę – powiedziałam z olbrzymią determinacją.
– Tak, dotarliśmy tu bez niczyjej pomocy – pochwalił się Maks, nieco zasmucony tatowym brakiem wiary w nasze siły.
– I nawet walczyliśmy z potworami – dodałam butnie.
– Słuchajcie, dzieci. Tylko wam się wydaje, że wiecie co robić. Ale wierzcie mi, nie macie zielonego pojęcia, co nam tu grozi. To istota inna niż wszystkie, najnikczemniejsza z najnikczemniejszych, najstraszliwsza z najstraszliwszych, makabrycznie mordercze monstrum, najgroźniejsze ze wszystkich.
– Mówisz o... – wykrztusiłam.
– Tak – rzekł ojciec. – Zarmaglorg, władca wszelkiego zła. A znajdujemy się w piekielnych otchłaniach Śmierdzy Trupibąk, miejscu, z którego nigdy nie uciekł żaden śmiertelnik.
– O, nie! – wykrzyknęliśmy z Maksem.
– O, tak. To niestety prawda. Ten potwór torturował mnie bez przerwy, odkąd tu jestem. Pożąda złej mocy, zaklętej w Diamencie Monidemu. – Nagle uświadomiłam sobie, że mój ojciec, niezrównany Manfred McMężny, najMcMężniejszy człowiek na świecie, zwyczajnie się boi.
Nie jest dobrze, pomyślałam.
– Mini, tato, patrzcie tam – wybełkotał Maks. Wystawił głowę przez pręty, wskazując na ognistą rozpadlinę poniżej.
Milisekundę później w czeluści nastąpiła gwałtowna eksplozja o ogromnej sile. Podmuch szarpnął klatkami, które obiły się o siebie, rzucając mnie oraz Maksa na żelazne szczeble wiszącego więzienia. Przewracaliśmy się jak dwa małe kociaki w worku, bezlitośnie strąconym z urwiska. Uderzyłam o przerdzewiały zamek klatki z taką siłą, że straciłam na chwilę oddech, a Maks grzmotnął się w szczękę tak mocno, że niechybnie musiał sobie wybić wszystkie zęby. Kakofonia zgrzytów odbiła się echem od wiszących u sklepienia groty stalaktytów. Czarne roje przestraszonych nietoperzy wypadły ze swych przytulnych kryjówek i latały wokół nas, oszalałe ze strachu.
Z przepaści wystrzeliło jeszcze trzynaście wielkich kul skłębionego ognia. Płomienie, które lizały wściekle ściany jaskini, sięgnęły naszej klatki, opalając mojemu bratu włosy. Zapach siarki, palonych włosów i skwierczących nietoperzy – to zbyt wiele, nawet jak na McMężną.
Potem wstrząsy i wybuchy ustały tak szybko, jak się zaczęły. Na razie został nam oszczędzony okropny los upieczenia żywcem. Gdy tylko dym się rozproszył, ustaliłam trzy następujące fakty:
1. Nadal oddychaliśmy. (Dobrze).
2. Zamek naszej klatki był zniszczony. (Bardzo dobrze).
3. Charkacz ocknął się z drzemki. (Niezbyt dobrze).



Dodano: 2007-10-05 09:16:58
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fosse, Jon - "Białość"


 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

Fragmenty

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS