NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

LaValle, Victor - "Samotne kobiety"

Moorcock, Michael - "Elryk z Melniboné"

Ukazały się

Esslemont, Ian Cameron - "Kamienny wojownik"


 Kagawa, Julie - "Dusza miecza"

 Pupin, Andrzej - "Szepty ciemności"

 Ferek, Michał - "Pakt milczenia"

 Markowski, Adrian - "Słomianie"

 Sullivan, Michael J. - "Epoka legendy"

 Stewart, Andrea - "Cesarzowa kości"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku"

Linki

Pielewin, Wiktor - "Hełm grozy"
Wydawnictwo: Znak
Tytuł oryginału: Szlem Uzhasa
Tłumaczenie: Małgorzata Buchalik
Data wydania: 2006
ISBN: 83-240-0638-9
Oprawa: miękka
Format: 192 x 202 mm
Liczba stron: 240
Seria: Mity



Pielewin, Wiktor - "Hełm grozy"

Nie wiadomo, czy historii dobrze robi opowiadanie jej wciąż na nowo. Jednak ciężko ignorować fakt, że ludzie w ogóle, a pisarze w szczególe, czynią to – opowiadają już opowiedziane – dość chętnie. Wielu wskazuje, ot, Borges chociażby, że poza ciągłą utylizacją nie ma wielkiego pola manewru. Albo powtarzanie jednego ze skończonej liczby fabularnych schematów, z których już każdy wykorzystano, albo milczenie; ewentualnie: ucieczka od beletrystyki. Zresztą – czy aby w ogóle jest się czym przejmować? Mam potrzebę, to tworzę. To znaczy przerabiam. Czyli kopiuję. (Gdzieś w tej dżungli mignie oryginalny pomysł, aby potem i tak rozczarować za sprawą lektury innej, wcześniej datowanej książki). A czytelnik, jeśli ma ochotę, to czyta. Z autopsji: najcięższe przypadki, kiedy przyjemności z lektury nie ma żadnej, zdarzają się niezwykle rzadko. Zatem chyba brak istotnych powodów do obaw. Tym bardziej, że ludzi tak zalanych literaturą, iż wszędzie widzą tylko powtórkę z rozrywki, jest promil, a generalnie czytelnik niejeden, w ramach popierania piśmiennictwa kraju, każdy kicz literacki czytać ma w zwyczaju – i gniot. Ciekawe również, że patyna wieków dodaje niekiedy uroku nawet miernym utworom. (Kto jest w stanie – ba, kto jest chętny – z przekonaniem zaprzeczyć, że nie jest nim na przykład któryś z popularniejszych mitów?)
Z tych i pewnie wielu innych przyczyn niemal każda opowieść ma nie tylko wiele interpretacji, ale i wiele różnych wersji samej siebie. Recycling, pardon, retelling dotyczy zarówno mitów, legend, podań, bajek, jak również mniej lub bardziej kanonicznych dzieł literackich. A także samych retellingów, to jasne. Literatura ma duszę samotnego kanibala – żywi się sobą. I przez ten prymitywny autarkizm, a może raczej dzięki niemu, przypomina perpetuum mobile.
Książkę Wiktora Pielewina „Hełm grozy” wydał Znak w Mitach – międzynarodowej serii (będącej czymś w rodzaju rewindykacji), w której publikowane są lub będą powieści-retellingi autorów o uznanej renomie (m.in. Rushdie, Coetzee, Garcia Marquez, Byatt, a od nas: Tokarczuk, Dukaj, Huelle), reinterpretujące i reintegrujące z czytelnikiem reinkarnowane w nowej postaci historie o bogach, demonach i legendarnych bohaterach, retransmitowane z pokolenia na pokolenie, będące refleksem wyobrażeń ludzi o powstaniu świata i człowieka i ich wierzeń religijnych. Historie, nie ukrywajmy, nienowe, cosik zaśniedziałe – oczyszczane są z pokaźnej warstwy antykomunikacyjnego osadu, recesywnej literackiej formy, aby – na drodze rewitalizacji, jak również czasoprzestrzennej relokacji, umieszczania w bliższym teraźniejszości miejscu i chwili – tak uwspółcześnione na nowo współczesnego człowieka mogły olśnić. W ten sposób reaktywowany, reedytowany i readaptowany mit ulega rewalidacji. Przesądza o tym oczywiście sama liczba wyrazów z członem re- na przedzie.
Tak otrzymujemy mit XXI-wieczny. W wypadku „Hełmu grozy” to wersja 2.0 greckiej opowieści o strasznej Krecie, labiryncie i człowieku z głową byka.
Lub jak chciał Dante – byka z głową człowieka.

jacek_dukaj: mam glebokie przekonanie, ze umysl ludzki nie da sie opisac w prostych, mechanicznych zaleznosciach
~GienSek: jak to? umysl to ponoc chemia, troche fizyki...
jacek_dukaj: masz na mysli mózg
~GienSek: wez mi mozg, nie bedzie mnie
jacek_dukaj: to jest jeden z punktów widzenia: ortodoksyjny materializm1)

Był sobie czat. Started by Ariadna at xxx pm xxx BC GMT (tak, „BC”). W moderowanej intranetowej sieci Ariadna – nick nadany odgórnie – zakłada nowy wątek, w którym notuje zdanie: „Zbuduję labirynt, żeby zgubić się z tym, kto zechce mnie znaleźć – kto to powiedział i o czym? :-)”. No i zaczyna się. Osiem osób budzi się w obcym miejscu, każdy w osobnej celi/pokoju (pierwsze skojarzenie: „The Cube”). U wszystkich ten sam wystrój, ten sam stół, ta sama na amen przyklejona klawiatura i wpuszczony w ścianę panel LCD odseparowany od użytkownika grubą szybą. I drzwi na zewnątrz, za którymi na każdego z pensjonariuszy czeka jego własny labirynt. Standardowy zestaw pytań: kto, jak i dlaczego? otwarty; odpowiedzi nieznane.
Jest Pielewin autorem rosyjskim, ale po „Hełmie grozy” trudno się tego domyślić. W notce biograficznej czytamy: „współpracownik „The New York Times Magazine” i „Granty”; „The New Yorker” umieścił go na liście najwybitniejszych młodych pisarzy europejskich” – to nie komso-, lecz kosmo-Rosjanin. A to, co napisał, to już nie jest powieść. Ta podszyta głęboką nieufnością wobec rzeczywistości zabawa literacka, to jedna nieprzerwana dyskusja-śledztwo, czat, w którym nie zaznaczono nawet, kiedy rozmowa wygasła, a kiedy na nowo ją podjęto. Ale bez obaw, wychwycić to nietrudno, czyta się „Hełm...” płynnie i migiem, szybciej niż większość średniej długości opowiadań.
W tym czasie jednak trudno nie zwrócić uwagi, że Pielewin robi nam niezłe kiełbie we łbie. Nie wiadomo bowiem, czy to, o czym czytamy, to rzeczywistość wyższa, zwierzchnia, asembler wszechświata, w której pierwszym algorytmem jest podobny Minotaurowi gość w tytułowym hełmie, czy tylko wirtualne uniwersum – nałożone na nasze. Jak by nie było: towarzyszy odbiorcy podejrzenie graniczące z pewnością, że ma do czynienia z jakimś rodzajem mniej lub bardziej wysublimowanego oszustwa.
Zaś nie mniej nieufni bohaterowie, którym po pewnym czasie ukazuje/objawia/przyśniewa się Minotaur – pan, zdaje się, zastanego świata – próbują świat i jego pana rozgryźć, za dwa rogi złapać. Jak myśli i o czym? Czy jego umysł jest funkcją ciała, czy też zewnętrzna postać jest tylko obrazem w jego umyśle? Czy to Tezeusz jest w środku Labiryntu? Czy może Labirynt istnieje w Tezeuszu? Może oba te twierdzenia są prawdziwe? A może oba fałszywe? Prócz tego mają oczywiście kłopot z samym moderowanym czatem. Raz sądzą, że któryś z rozmówców jest zakamuflowanym, sprowadzającym ich na manowce administratorem; raz węszą ciągłe deformowanie przepływającej między nimi informacji, z czego wynikać ma niemożność porozumienia, drastyczna odmienność posiadanych obrazów rzeczywistości; kiedy indziej: usiłują przyjąć jako punkt wyjścia swoje ja, rozpatrywane wyłącznie w jego funkcji uznawania tego wszystkiego, co ma dlań moc obowiązującą, i poddają to czysto teoretycznej obserwacji (co w tak zwariowanej sytuacji bynajmniej łatwe nie jest). Właściwie jednak trudno mówić o jakichkolwiek prawdziwie wspólnych przedsięwzięciach, poza jednym: wszyscy chcą po prostu z tej upiornej sieci, tego labiryntu się wydostać. Toteż wespół w zespół usiłują być Tezeuszem, kłębkiem nitki i Ariadną jednocześnie.
Oczywiście na pierwszy rzut oka z tego, co zostało powiedziane, wynika, że rzecz jest kłopotliwie wtórna. Chyba tylko ekscentryk jakiś, który przespał czas Matriksów w kinach, a Dicka – w ogóle literaturę spod znaku SF – zna jedynie ze słyszenia, nie będzie podczas czytania tej recenzji myślał o „Hełmie...” z ironicznym uśmiechem na ustach. Wszak to kolejna zgrana wersja solipsystycznego paradoksu nieodróżnialności złudzenia od prawdy i na tymże czarnoziemie wyhodowanej paranoi. Otóż nie. To znaczy tak, ale nie do końca.
Po pierwsze primo: mamy do czynienia z syntezą, z panoramą najczęstszych i najciekawszych dla opisanej sytuacji zachowań. Przedstawionych przekonująco i na ile to możliwe świeżo. Po drugie primo: Pielewin właściwie skoncentrował się na czym innym. Na wziętym do generalnego remontu na warsztat micie. Jego wciąż aktualnych aspektach. W istocie, mało jest dziś tak nośnych symboli jak labirynt. To, co napisał, okazuje się labiryntem. Skomplikowanym rebusem, w którym znaleźć można mniej lub bardziej wyraźne wskazówki, tropy i który ma nie tylko jedno rozwiązanie. Po trzecie: autor trafnie zmetaforyzował sposób działania ludzkiego umysłu i celnie oddał niezmienny charakter ludzkiej natury. To książka-zwierciadło mająca olśnić odbiorcę wiedzą i natchnąć trzeźwością owej chwili, kiedy człowiek widzi się cały jak w lustrze, świadomy swoich granic, kształtu, siły i niedoskonałości. Przede wszystkim niedoskonałości. W tym lustrze oglądamy swą błazeńską twarz i wiemy, że nie ma i nie było lepszych – w pewnym sensie wszyscy są, byli i będą tacy sami.
Poza tym, zwyczajnie-niezwyczajnie: „Hełm grozy” wykuto bardzo dobrze. Z oddaniem internautom mile znajomej atmosfery czatu, z wyczuciem wszelkiego rodzaju absurdów, otrzeźwiająco prześmiewczym do nich podejściem i takim biglem, który powoduje, że z lektury czerpie się wydestylowaną frajdę. Ten spirytus dodaje nam ducha. Pielewin obraca wszystko w żart, ale nie robi tego jedynie po to, by bawić czytelnika. Pokazuje raczej, jak wiele rzeczy, które traktujemy śmiertelnie poważnie, na powagę nie zasługuje.
Rozwiązanie zagadki okazuje się bardziej jajcarskie niż refleksyjne, a także irytująco oczywiste i uczciwe jednocześnie. Zgrywa i szczerość wygrywają z powagą i zadęciem. Lecz czy zakończenie rzeczywiście jest takim, jak się po wierzchu wydaje? Nie do końca. Wypada stwierdzić, że ostateczna przyczyna i cel świata oraz jego bohaterów pozostają nieznane2) (mimo że całkiem sporo się wyjaśnia). To oczywiście poniekąd też jest odpowiedź. Być może kogoś ona rozczaruje. Lub wyleczy ze złudzeń.

Przepadła nić, przepadł też labirynt. Teraz nie wiemy nawet, czy otacza nas zewsząd labirynt, pełen tajemnic kosmos, czy gmatwanina przypadków. Naszym pięknym zadaniem jest wyobrazić sobie, że istnieje labirynt i nić. Nigdy nie odnajdziemy nici; może tylko natkniemy się na nią, po to, by ją zgubić, w jakimś akcie wiary, w jakiejś kadencji, w jakimś śnie, w jakichś słowach, które nazywają się filozofią, lub po prostu w chwili szczęścia.3)

Dlaczego albo jest idealizm, albo jest materializm, albo nie ma k... nic śmiesznego?! – pytanie Wiesława Dymnego się przypomina. Pielewin tym pytaniem wypełnia „Hełm grozy”.
I stwierdza przy innej okazji, w przedmowie do książki: „Każda odpowiedź kieruje nas w inny korytarz. Było już wielu, którzy twierdzili, że poznali prawdę. Ale jak dotąd nikt jeszcze nie wrócił z Labiryntu. Miłej podróży. A jeśli przypadkiem spotkacie Minotaura, nigdy nie róbcie MUUUUU. Uchodzi to za wysoce obraźliwe”.




Przypisy:
1) Zapis czatu z Jackiem Dukajem (czas czatu: 12 marca 2004, godz.: 13:00 - 14:00) na Oficjalnym Portalu Miasta Tarnowa
2) Anegdota. Zarzucał powieści Krytyk: „Przyczyna i cel tego świata oraz jego bohatera pozostają nieznane”. Lecz trafiono go kontrą: „A może autor recenzji zna cel i przyczynę naszego świata. Skoro tak, winien to nam czym prędzej wyjaśnić”.
3) „Nić fabuły”, Jorge Luis Borges


Autor: Mateusz Wodyk
Dodano: 2007-07-20 16:05:57
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fosse, Jon - "Białość"


 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

Fragmenty

 Lewandowski, Maciej - "Grzechòt"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

 Mara, Sunya - "Burza"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS