NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Weeks, Brent - "Na krawędzi cienia" (wyd. 2024)

Jordan, Robert; Sanderson , Brandon - "Pomruki burzy"

Ukazały się

King, Stephen - "Billy Summers"


 Larson, B.V. - "Świat Lodu"

 Brown, Pierce - "Czerwony świt" (wyd. 2024)

 Kade, Kel - "Los pokonanych"

 Scott, Cavan - "Wielka Republika. Nawałnica"

 Masterton, Graham - "Drapieżcy" (2024)

 He, Joan - "Uderz w struny"

 Rowling, Joanne K. - "Harry Potter i Zakon Feniksa" (2024, Gryffindor)

Linki

Egan, Greg - "Miasto permutacji"
Wydawnictwo: Solaris
Tłumaczenie: Konrad Kozłowski
Data wydania: Marzec 2007
ISBN: 83-89951-46-0
Liczba stron: 420
Cena: 37,90 zł



Egan, Greg - "Miasto permutacji"

„Miasto permutacji” to pogoń za odpowiedziami na odwieczne pytania. Niedobory literackiego kunsztu rekompensuje z nawiązką siła wyobraźni, odwaga literackiej wizji i finalne owoce intelektualnego eksperymentu.

Paul Durham budzi się po drugiej stronie jako część wirtualnej rzeczywistości. Jest Kopią – elektronicznym klonem żyjącego człowieka. W pierwszym (paradoksalnie, do bólu ludzkim) odruchu, postanawia się skasować, odebrać sobie sztuczne życie. I dowiaduje się, że przed skopiowaniem osobiście wyłączył tę opcję, rozmyślnie uniemożliwił samemu sobie ucieczkę.
Problem, początkowo, przypomina jeden z najlepszych literackich pomysłów 2006 roku – opublikowaną w „Nowej Fantastyce” „Kopię bezpieczeństwa”. Tyle tylko, że Mariusz Kaszyński w swoim opowiadaniu dramatyczniej nakreślił dylematy. U Grega Egana więcej jest naukowej spekulacji, a wyraźnie brakuje dramaturgii i głębszej psychologii. Fabuła „Miasta permutacji” jest raczej pretekstem do przeprowadzenia myślowego eksperymentu – ciekawego, ale pozbawionego cech porywającej opowieści.
Kopia Durhama zbyt łatwo przeszła z fazy buntu do akceptacji swojego położenia. Sprawiło to, że już po kilkudziesięciu stronach opadło napięcie, ale z drugiej strony – uchroniło książkę przed wpadnięciem w koleiny sztampowej opowieści o buntowniku walczącym z systemem i pozwoliło Eganowi wybrać inną, ambitniejszą ścieżkę literackiej wędrówki.

Ja, czyli my?
„Miasto permutacji” pełne jest wydarzeń o głębszym, filozoficznym sensie. Już wraz z pierwszą sceną pojawia się refleksja o ludzkiej wolności – czy mamy prawo podjąć wolną decyzję o zniewoleniu samego siebie? Na ile możemy ograniczać swój wybór w przyszłości, na ile dzisiejszy Durham może decydować za Durhama jutrzejszego?
Na kartach powieści ludzkie życie jawi się jako arbitralnie związane etapy, tworzące schizofreniczną plątaninę. I choć wystrój science fiction doprowadza życiowe paradoksy do bolesnej, jaskrawej skrajności, to przecież w jakimś sensie wszystkie te pytania odnoszą się także do nas, żyjących dziś, w realnym świecie. Na ile jesteśmy zakładnikami swoich przeszłych decyzji? Na ile możemy być sobą, a na ile ogranicza nas nasze jutrzejsze zaplanowane ja?
Wraz z wirtualną elastycznością pojawia się problem tożsamości w świecie, w którym można z łatwością amputować sobie ciąg zer i jedynek odpowiedzialnych za niepożądane myśli, gdzie można przypisać sobie cechy, talenty i pragnienia, które chcielibyśmy mieć. Gdzie są granice modyfikowania siebie? Gdzie zaczyna się już ktoś inny? Przewrotnie – najistotniejszym składnikiem nas samych stają się nasze wady i ograniczenia. Są jak obrzeża figury, stanowią kontur naszego ja. Gdy, korzystając z nieograniczonych możliwości wirtualnej kreacji, odrzucamy swoje słabości i wymazujemy minione błędy – zacierają się granice tożsamości, rozpuszczamy się w nieśmiertelności, tracąc ludzki pierwiastek. Wszak to, co nas spotkało, określa nas i ukierunkowuje. Nawet tragedia, która jątrzy się w głębi duszy, nawet popełniona przez nas zbrodnia.

Od zupki do nieskończoności
W dalekiej przyszłości, wśród budowniczych wirtualnych światów, pojawiają się dwie różne koncepcje ich struktury – czy symulować miriady wirtualnych atomów, których zachowania napędzają większe obiekty i cały świat? czy też może skonstruować mechanikę dużych obiektów, w interakcjach których atomy będą tylko pionkami, nieistotnymi detalami?
Ten i podobne intelektualne smaczki zaawansowanej virtual reality zwracają nas ku starożytnym rozważaniom o strukturze świata, jego fundamentalnych prawach, przywołują na myśl antyczne poszukiwania arche, budulca i przyczyny wszystkiego. Zaglądanie pod klapę wszechświata, wścibskie próby dogrzebania się mechaniki tego, co nas otacza, intrygują dziś równie mocno, jak intrygowały Greków sprzed paru tysiącleci.
Siada potem czytelnik nieszczęsny nad chińską zupką i rozpuszcza nieobecne spojrzenie w gąszczu makaronu. Z pozoru bezmyślny – w rzeczywistości zaś zadumany nad recepturą, wedle której przygotowano świat, jego i ową zupkę. Jego wzrok odbiera ledwie wycinek widma, jego słuch rejestruje tylko pewien zakres częstotliwości, jego węch jest śmiesznie ubogi wobec, choćby, węchu kota, a nieszczęsny czytelnik, świadom tego wszystkiego, przestaje wiedzieć, czym jest ta zupka. Jaki ułamek jej istoty jest w stanie uchwycić swoimi niedoskonałymi zmysłami?
Innym razem, gdy bohaterowie książki zaczynają eksperymentować, pojawia się dziwne, niepokojące pytanie o naturę czasu. Jest ciągły, czy też stanowi może animację odtwarzaną tak szybko, że nie jesteśmy w stanie wychwycić luk między klatkami? Jeśli są luki, to co je wypełnia? I czy są w ogóle klatki?
W intelektualnym dryfie Greg Egan sięga problemów nieskończoności, raju (względnie piekła) made in Earth, problemu prawdy i kryteriów prawdziwości w świecie, w którym wszystko jest fikcją. W końcu Egan wzbija się i sięga pułapu, na którym nieuchronnie ściera się z problemami Boga, kreacji świata...

Very science fiction
Trzeba uczciwie przyznać, że ciekawe przemyślenia i paradoksy nie dość zręcznie wpleciono w fabułę. By czytać Egana ze smakiem, trzeba lubić lektury popularnonaukowe i umieć przymknąć oko na zwolnione czasem tempo, nie dość plastyczne postaci, nie dość szalone zakręty akcji.
Po „Mieście permutacji” nikt nie biega, nie strzela, nie wrzeszczy. Z drugiej strony – dzieją się tam rzeczy, o jakich nie śniło się filozofom.


PS. Cała książka cierpi, niestety, na interpunkcyjną chorobę, polegającą na notorycznym pojawianiu się kropek tam, gdzie być ich nie powinno, tudzież na niedoborze kropek tam, gdzie powinno być ich więcej – np. w wielokropkach. Rzecz to doprawdy zagadkowa, bo ogólny poziom redakcji jest ze wszech miar zadowalający, a tylko te nieszczęsne, rozrzucone tu i ówdzie kropki wyglądają, jakby drukarski chochlik kichnął i – wydmuchując je z wielokropków – rozsypał po całym tekście.
Za to potknięcie Wydawnictwo Solaris solennie przepraszało i planowało nawet wycofanie całości nakładu. Szlachetny gest, acz byłbym skłonny bronić tezy, że kropkowa wysypka nie przeszkadza w odbiorze powieści.


Ocena: 8/10
Autor: Krzysztof Pochmara


Dodano: 2007-04-06 11:50:41
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fonstad, Karen Wynn - "Atlas śródziemia


 Fosse, Jon - "Białość"

 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

Fragmenty

 Grimwood, Ken - "Powtórka"

 Lewandowski, Maciej - "Grzechòt"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS