NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Iglesias, Gabino - "Diabeł zabierze was do domu"

LaValle, Victor - "Samotne kobiety"

Ukazały się

Esslemont, Ian Cameron - "Kamienny wojownik"


 Kagawa, Julie - "Dusza miecza"

 Pupin, Andrzej - "Szepty ciemności"

 Ferek, Michał - "Pakt milczenia"

 Markowski, Adrian - "Słomianie"

 Sullivan, Michael J. - "Epoka legendy"

 Stewart, Andrea - "Cesarzowa kości"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku"

Linki

Pilipiuk, Andrzej - "Wieszać każdy może"
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Cykl: Jakub Wędrowycz
Data wydania: Listopad 2006
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
Liczba stron: 328
Cena: 29,99 zł
Tom cyklu: 5



Pilipiuk, Andrzej - "Wieszać każdy może" #3

Nad Starym Majdanem powoli zapadał ciepły, letni zmierzch. Półmrok litościwie ogarnął chylące się ku ziemi szopy, krzywe płoty i rachityczne drzewka w sadach.
– Hy! – Jakub obrócił telefon komórkowy w ręce. – Czego to nie wymyślą? A gdzie to ma kabel? Zresztą i gniazdka nie mam, że o prądzie nie wspomnę...
– Nie trzeba, to działa w sieci. A baterię możesz u Semena naładować – wyjaśnił jego prawnuk Piotruś.
Egzorcysta poskrobał się po głowie.
– Sieć radiowa! – Wreszcie w jego ślepiach błysnęło zrozumienie. – I na akumulator chodzi.
– No i dzięki temu, jak ci się będzie nudziło, zawsze możesz gdzieś zadzwonić – dodał chłopiec. – Na przykład do mnie.
– Ekstra – westchnął Wędrowycz.
Wprawdzie nie pamiętał, żeby mu się kiedykolwiek nudziło, wciąż miał coś do roboty albo do wypicia, ale dobrze wiedzieć, że nawet przed tak mało prawdopodobnym zagrożeniem można się zabezpieczyć dzięki nowoczesnej technice.
– A jak ja bym potrzebował pomocy, to mogę zadzwonić do ciebie.
– No pewnie, jak tylko ci dokuczą w szkole, to telefonuj, spalę tę budę i tyle – uśmiechnął się pradziadek.
– Ale ja się lubię uczyć... – zaprotestował Piotruś.
Jakub westchnął znowu. Ech, to miasto, jak ono wypacza charaktery! Miał rację, że się nie przeprowadził. Wpuścił telefon w cholewę gumofilca. Z zadowoleniem stwierdził, iż komórka ułożyła się wygodnie w warstwach onucy, akurat między bagnetem od kałasznikowa a puszką z sardynkami.
– No to jeszcze tylko bajka i spać. – Władczym gestem wskazał prawnukowi barłóg wypełniony świeżą słomą. – Chyba że sam zaśniesz?
– O nie, bajka musi być – mały był stanowczy.
– No, to o czarownicy – zadecydował Jakub. – A więc w lesie stoi piernikowy domek na kurzej łapce. A w środku mieszka ciotka Agnieszka – zrymował.
– Chyba Baba Jaga?
– No, w zasadzie tak, Jaga to zdrobnienie od Agnieszka. – Jakub sięgnął po flaszkę. – A więc ciotka Agnieszka miała takie hobby: łapała i zjadała dzieci.
– I co się z nią stało? Jaś i Małgosia spalili ją w piecu?
– Nie Jaś, tylko ja, i nie spaliłem, bo cholera kominem zwiała – mruknął Wędrowycz. – Nie dopilnowałem. Ale siedem lat raptem miałem, tyle co ty teraz, a rozumu się z wiekiem nabiera... Jeszcze się odgrażała, stara prukwa, że kiedyś wyrówna porachunki. – W jego oczach nieoczekiwanie odmalował się niepokój.
– A co to jest prukwa?
– Idź już spać, i uważaj, jak będziesz chodził po lesie...
* * *
Piotruś szedł przez las niespiesznym krokiem doświadczonego turysty. Nieoczekiwanie wyszedł na skraj polany. Na rozłożonym kocyku opalała się jakaś ruda naturystka. Kępka włosów na złączeniu ud wyglądała jak wronie gniazdo. Obfity biust sterczał, celując w niebo różowymi sutkami.
– Hej, chłopaczku – przywitała Piotrusia. – Pewnie żeś jeszcze w życiu nie widział gołej kobiety?
– A po co? – zdziwił się.
– No wiesz... – Wstała i przeciągnęła się kusząco. – Ładna jestem. No nie?
– Ja tam się nie znam – odparł dyplomatycznie. – Mam dopiero siedem lat, gdzie mi tam seks w głowie...
– A może chcesz spróbować świeżutkiego piernika? – Uśmiechnęła się słodko.
„Za słodko” – ocenił.
– Upał taki, nie ma człowiek ochoty na pierniczki – bąknął. – Ale dziękuję za zaproszenie.
– Hm, to może wolisz lody?
Podeszła zupełnie blisko.
– Nie, w lodach jest salmonella – powiedział i rzucił się do ucieczki.
Niestety, za późno. Uczynił najwyżej trzy kroki i nagle przed oczyma zrobiło mu się zupełnie ciemno.
* * *
Doszedł do siebie zamknięty w czymś ciasnym. Było mu przyjemnie ciepło, choć trochę duszno. Rozejrzał się. Został wtłoczony do sporego piekarnika, jak w piecu chlebowym. Piekarnik zaopatrzono w stalowe drzwiczki. Piotruś szarpnął, sprawdzając ich wytrzymałość. O kurka wodna! Solidne i zabezpieczone potężnym ryglem. Spojrzał przez szparę między nimi. Czarownica krzątała się po izbie. Poznał ją od razu, choć się ubrała, a do tego wyraźnie przybyło jej lat. Wyglądała teraz na mniej więcej sto trzydzieści.
– Wypuść mnie! – Załomotał w blachę.
– Cicho – warknęła. – Co to za maniery, żeby obiad wrzeszczał? Choć z drugiej strony zawsze wrzeszczycie. Zwłaszcza jak się zaczyna ostre grzanie.
– Jesteś Baba Jaga?
– Czegoście się tak czepili wszyscy tego przezwiska? – syknęła ze złością. – Mów mi ciocia Agnieszka.
Piotruś się uszczypnął. Zabolało, a zatem to nie był sen.
– Chcesz mnie upiec!? – Teraz dopiero zrozumiał, że miłe ciepło staje się z minuty na minutę coraz bardziej intensywne.
Musiała zdrowo dołożyć do pieca. Pociągnął nosem: bukowe drewno.
– Nie wściekaj się i nie obrażaj. To nic osobistego. Coś przecież muszę jeść. A sam wiesz, że emerytury teraz niskie, mięska za to nie kupię. Wybacz, że nie będę przy tobie w chwili, gdy zaczniesz się ładnie przypiekać, ale nerwy i tak mam bardzo zszargane, więc zazwyczaj sobie na te dwie godzinki idę pospacerować... Bywaj, mały.
I faktycznie wyszła.
– Ty... – tu Piotruś użył wyrazów, których w podobnej sytuacji nie powstydziłby się jego pradziadek.
A potem wyjął z kieszeni komórkę i zadzwonił. W blasku wyświetlacza zobaczył jeszcze inicjały poprzednich ofiar wydrapane na ściankach pieca...
* * *
Dwadzieścia minut później Jakub otworzył drzwiczki i wyciągnął prawnuka z piekarnika.
– Żyjesz?
– Żyję – wysapał. – O, do licha, ależ tam było gorąco. Mało brakowało...
– Ciesz się, że nie wpadła na pomysł, żeby cię uwędzić. No i wróciła stara małpa w nasze strony. – Egzorcysta w zadumie pokiwał głową. – Ale tym razem miarka się przebrała. Nikt nie zadarł z Wędrowyczami dwa razy! A już zwłaszcza z czterema pokoleniami naszego rodu.
– A Bardaki?
– Bardaki to taki wyjątek, który potwierdza regułę – burknął. – Za szybko się bydlaki rozmnażają, a ja już jestem stary i nie nadążam wymyślać pretekstów do kolejnych likwidacji. A z ciocią Agnieszką sobie zaraz potańcujemy.
– Zaczaimy się tu na nią i damy jej w łeb? – ucieszył się prawnuk.
Stary wytrzeszczył na niego oczy.
– Po co sobie ręce brudzić? Zapamiętaj, że siłą człowieka jest jego technika.
– Wsadzimy jej antenkę telefonu przez ucho aż do mózgu? – Piotruś bezradnie popatrzył na swoją komórkę.
– Miałem na myśli technikę radziecką – sprecyzował Jakub. – Zresztą sam zobaczysz... – Zaczął wypakowywać jakieś graty z plecaka. – Potrzymaj ten sznureczek, a teraz przekręć dekiel o pół obrotu.


Dodano: 2006-11-03 19:53:08
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fosse, Jon - "Białość"


 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

Fragmenty

 Lewandowski, Maciej - "Grzechòt"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

 Mara, Sunya - "Burza"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS