Po „Wybór broni”, pierwszą część trylogii Johna Birminghama zatytułowaną „Oś czasu”, sięgałem z niepewnością. Motyw przewodni tej grubej powieści nieznanego mi autora – podróż w czasie – jest dość oklepany i zastanawiałem się, jak ten australijski pisarz wybrnie z tego ślepego, moim zdaniem, zaułka. Nieoczekiwanie okazało się, że wybrnął, i nieźle zalazł mi za skórę.
„Wybór broni” opowiada o podróży w czasie. Jest początek drugiej dekady XXI wieku i skomplikowana sytuacja polityczna na świecie sprawia, że w rejon Filipin zostaje wysłana międzynarodowa grupa okrętów z żołnierzami na pokładzie. Wśród nich jest tajemniczy statek badawczy. Nieudany eksperyment przeprowadzany na jego pokładzie sprawia, że okręty z przyszłości trafiają pod Midway w 1942 roku. Do przewodniego motywu w powieści podchodziłem sceptycznie – raz, że jako pasjonat okresu, o którym mowa w powieści wiedziałem co w trawie piszczy i bałem się, że autor może zwyczajnie skopać wątki historyczne, a dwa – to nie jest pomysł nowy. Zastosowano go jako motor napędowy nawet kilku pomniejszych produkcji filmowych klasy B. Zagłębiając się powoli w powieść mile się rozczarowałem.
Przede wszystkim dlatego, że choć powieść Birminghama jest nastawiona na akcję, to autor nie waha się kreować skomplikowanych relacji między bohaterami. Jest to jedna z głównych zalet powieści; Australijczyk stara się maksymalnie – choć brzmi to niemal jak oksymoron – uwiarygodnić podróż w czasie. Reakcje bohaterów, zarówno tych z naszej przyszłości, jak i przeszłości, są dość dobrze przedstawione, poczynając od ataku zszokowanych, zmierzających pod Midway okrętów US Navy na statek japoński, który nagle teleportował się w sam środek floty, po zabawne – a często także rasistowskie – reakcje na widok czarnych oficerów służących na jednostkach przyszłości.
Żonglując historią, a tego będziemy świadkami, trzeba ją znać – nie tylko suche fakty, ale także sposób myślenia ludzi żyjących w okresie, o którym mowa. I widać, że autor odrobił pracę domową. Próbuje dość wiernie przedstawić nie tylko Amerykanów, ale także Japończyków i Niemców, których mentalność jest przecież inna, a którzy pojawiają się scenie. Mniej więcej w połowie powieść zaczyna nabierać epickiego rozmachu. Nagle okazuje się, że na dobrą sprawę pojawienie się jednego oddziału z przyszłości, wyposażonego nie tyle w technologię, co wiedzę o przebiegu wydarzeń, zmienia całą przeszłość. Ciekaw jestem, jak dalej potoczą się losy historii, która w powieści Birminghama jest główną bohaterką. Ostatecznie rok 1942 był naprawdę rokiem przełomowym.
Czytając można odnieść wrażenie, że ogląda się dobrze skonstruowany film sensacyjny w stylu Toma Clancy’ego. I nic dziwnego – autorowi właśnie o to chodziło. Akcja powieści toczy się szybko, jest pełna fajerwerków i interesujących pomysłów; autor dość sprawnie porusza się po historii, która nagle, pod wpływem podróży w czasie, zmienia swój przebieg. Interesująco przedstawione zostały sceny samego lądowania i pojedynków okrętów, których czas produkcji oddzielają przecież dziesięciolecia. Nagle okazuje się, że nie tylko technika ma wpływ na działania wojenne, a przede wszystkim doświadczenie dowódców i szybkość reakcji.
„Wybór broni” to ciekawa, interesująca i nieźle napisana pozycja, którą załatwiła niestety redakcja. Przeoczone zostały błędy, które nigdy nie powinny się znaleźć. Nie jest ich dużo, ale literówek – a i takie się znalazły – być nie może. W ostatecznym rozrachunku „Wybór broni” nieźle się broni; jest to powieść żywa, intrygująca, która choć może nie pretenduje do miana powieści roku ani nie zgarnie Hugo i Nebuli, to jednak czyta się ją z przyjemnością. Nie jest to nic nadzwyczajnego, ale jeśli ktoś chce poczytać coś wciągającego i ciekawego – „Wybór broni” będzie dobrym wyborem.
Ocena: 7/10
Autor:
Żerań
Dodano: 2006-09-06 19:07:00