NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

Brown, Pierce - "Czerwony świt" (wyd. 2024)

Ukazały się

Esslemont, Ian Cameron - "Kamienny wojownik"


 Kagawa, Julie - "Dusza miecza"

 Pupin, Andrzej - "Szepty ciemności"

 Ferek, Michał - "Pakt milczenia"

 Markowski, Adrian - "Słomianie"

 Sullivan, Michael J. - "Epoka legendy"

 Stewart, Andrea - "Cesarzowa kości"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku"

Linki

Sarwa, Greg M. - "Bydło"
Wydawnictwo: Redhorse
Data wydania: Wrzesień 2006
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
Liczba stron: 184
isbn-10: 83-60504-08-3
isbn-13: 978-83-60504-08-6



Sarwa, Greg M. - "Bydło"

Jacob wcale się nie spieszył. Wiedział, że się spóźni, choćby nie wiadomo co. Chicago, jak większość dużych miast, potrzebowało albo szerszych ulic, albo ograniczenia liczby pojazdów. W przeciwnym razie pewnego dnia kompletnie się zakorkuje. Kilka lat temu o pewnych porach dnia, częściej w nocy, ulice bywały puste. Już nie. Teraz są zapchane dwadzieścia cztery godziny na dobę i zwykle szybciej można dojść niż dojechać do celu, pomyślał Jacob. Trochę przesadzał. Późną nocą i wczesnym rankiem ulice pustoszały.

Nie cierpię jeździć po Chicago! Dzięki Bogu, nie pada, ale i tak mamy kupę zabawy.

Miał do pokonania około piętnastu mil i wyliczył, że zabierze mu to mniej więcej czterdzieści pięć minut. W drodze ku północno-zachodnim przedmieściom mógłby skorzystać z autostrady, jednak nawet o tym nie pomyślał. Był koniec weekendu i na drodze panował koszmarny tłok — znał swoje szanse.

Pierwsze skrzyżowanie. Dziesięć minut! Rekord świata. Ciekawe, ile czasu zajmie mi dotarcie do celu. Mam nadzieję, że Ron się nie spije, czekając na mnie.

Jadąc na północ Milwaukee Avenue, Jacob zerkał przez boczną szybę volvo i wypatrywał znajomych obiektów. Powoli zapadający zmierzch często służył jako tło dla przyciągających oko kolorowych, neonowych znaków, teraz oślepiały go reflektory samochodów nadjeżdżających z naprzeciwka. Za oknem przesuwały się nowe domy zbudowane pomiędzy starszymi, dystyngowanymi gmachami, i takie widoki towarzyszyły mu w trakcie jazdy. Niewiele widział; próbował skupić się na drodze, ale jechał tak wolno, że myśli same zaczęły błądzić. Zawsze interesował się życiem innych ludzi, jak zachowują się prywatnie, o czym mówią, jak się traktują. Oczywiście, był dziennikarzem i jego praca polegała na spotykaniu się i rozmawianiu z ludźmi. Zawsze próbował dowiedzieć się o nich jak najwięcej, lecz to nie było to. Czasami marzył — i potem śmiał się w duchu — że ma czapkę-niewidkę, wchodzi do cudzych domów i patrzy, jak żyją mieszkańcy. Miał trzydzieści sześć lat i wiedział, że w tym wieku to dziwne marzenie, ale nie mógł nic na to poradzić. Po prostu lubił te dziecinne mrzonki.
Nagle, tuż przed sobą zobaczył czerwone światła stopu niebieskiej toyoty. Starsza kobieta powoli przechodziła przez ulicę, nie bacząc na jadące samochody. Na szczęście Jacob miał dobry refleks; zatrzymał wóz, prawie dotykając tylnego zderzaka toyoty.
Ta jazda mnie wykończy, pomyślał.
Gdy minął skrzyżowanie z Touhy Avenue, nagle wszystkie samochody zniknęły. Nie mógł zrozumieć, jak to się dzieje: w jednej chwili panuje tłok, a w następnej droga jest wolna, jakby nigdy nie było problemu. Nawet nie próbował tego rozgryźć.
Wciąż jadąc na północny zachód, zbliżał się do stojącego tuż za rozwidleniem pubu Over Time. Po paru minutach zaparkował na wielkim parkingu.
Po wejściu do pubu nie musiał wypatrywać Rona. Ten podszedł w chwili, gdy Reed stanął w drzwiach.
— Czy ktoś cię śledził? — Ron wytknął głowę na zewnątrz.
— Co się dzieje? — zapytał Jacob. — Skąd to tajemnicze zachowanie?
— Zaraz ci wszystko wyjaśnię. Usiądźmy tak, żeby mieć oko na drzwi, dobrze?
Próbowali znaleźć miejsca z widokiem na wejście, jednak wszystkie stoliki w pobliżu drzwi były zajęte. Chodzili po sali, przeciskając się pomiędzy ludźmi tańczącymi na parkiecie i stojącymi wokół baru.
— Co oni wszyscy robią tu w niedzielę wieczorem? — zapytał Jacob, próbując przekrzyczeć stary przebój Usher i gwar niezliczonych rozmów. — Nie muszą jutro iść do pracy?
Ron nie zareagował. Z determinacją zmierzał w głąb lokalu. Jacob pochylił się w jego stronę, żeby ponowić pytanie, i usłyszał, jak Ron powtarza:
— Niedobrze, nie widzę wejścia, niedobrze.
Interesujące. Ciekawe, co się dzieje, pomyślał Jacob.
Wreszcie znaleźli stolik w kącie, blisko toalet. Były to jedyne wolne miejsca, więc nie mieli wyboru. Przynajmniej w tej części sali nie musieli krzyczeć, żeby wzajemnie siebie słyszeć.
— Już jesteś wstawiony? — zapytał Jacob.
— Jeszcze nie, ale zaraz będę. Najpierw muszę ci coś powiedzieć, potem się urżnę.
Podeszła do nich kelnerka i przyjęła zamówienie.
— Co się z tobą dzisiaj dzieje? Najpierw dzwonisz, teraz zachowujesz się — wybacz, że to mówię — trochę dziwnie.
— Nic mi nie jest. Gdy powiem ci, czego sam się dowiedziałem, pewnie zaczniesz zachowywać się tak samo.
— O co chodzi?
— Szczerze mówiąc, z początku nie byłem pewien, czy ci powiedzieć.
Jacob nie krył zaciekawienia.
— Sprawa musi być poważna, skoro kazałeś mi przejechać taki szmat drogi. Powiesz w końcu, o co chodzi?
— Właściwie nie wiem, co się stało, ale coś jest nie w porządku.
— Dobrze. Zacząłeś. Co jest nie w porządku?
— Wszystko! Mam ze sobą coś, czego chyba nie powinienem mieć.
— Świetnie. Co takiego?
— Kasetę video z lotniska.
— I co w tym złego?
— Nie rozumiesz.
— Masz rację, nie rozumiem. Może zrozumiem, gdy w końcu powiesz mi, o co chodzi.
— To nie jest zwyczajna kaseta. To nagranie z kamery ochrony na lotnisku.
— Interesujące. Skąd ją masz? Ukradłeś?
— Nie. Wiesz, pracuję w mieście. Dostałem ją od Jamesa.
— Jakiego Jamesa?
— Jamesa... — Ron zaczekał, aż kelnerka postawi szklanki z piwem i odejdzie. — Mojego przyjaciela, Jamesa Godarta, który też jest gliną. Pracuje w ochronie lotniska... To znaczy, pracował.
— Pracował? Zwolnili go?
— Nie. Umarł.
— Ron, niczego nie kapuję. Najpierw mówisz, że dał ci kasetę, teraz mówisz, że nie żyje. Co jest co?
— Zmarł kilka godzin temu. Spotkaliśmy się wcześniej. Umówiliśmy się na bilard po pracy, ale James się spóźniał. Kiedy wreszcie przyszedł, powiedział, że nie czuje się dobrze. Zachowywał się bardzo dziwnie.
— Rozumiem. To dzień dziwactw.
— Pociągnął mnie na bok i opowiedział, co dzisiaj po południu wydarzyło się na lotnisku.
— Co się wydarzyło?
— Nie wszystko zrozumiałem, bo mówił niewyraźnie. Wiem tylko, że tuż przed końcem służby Jamesa zdarzył się wypadek w miejscu o ograniczonym dostępie. Ktoś umarł.
— No i co z tego? Wypadki chodzą po ludziach...
— Czekaj! To nie wszystko.
— Przepraszam.
— Próbował tam dotrzeć, ale go nie wpuścili. To mu dało do myślenia.
— Kto go nie wpuścił? Przecież jest... był policjantem.
— Powiedział, że agenci federalni przejęli sprawę i kazali mu spływać.
— FBI? Z agencji do walki z narkotykami? Imigracyjni?
— Nie wiem. — Ron napił się piwa. — Potem powiedział mi, skąd wziął kasetę, i znowu nie wszystko zrozumiałem. Bełkotał jak pijany i nie wyglądał za dobrze, więc zapytałem, czy wezwać lekarza. Odparł, że pojedzie do domu, dał mi tę taśmę i wyszedł.
— Sam nie wyglądasz zbyt dobrze. Powiedział, co na niej jest?
— Mówił coś o martwym facecie, który zrobił coś dziwnego, ale nie mogłem załapać, to nie miało sensu.
— Dlaczego przyszedłeś z tym do mnie? Nie powinieneś pokazać tego swojemu porucznikowi? I dlaczego przez cały czas się rozglądasz? Chciałem zapytać cię o to wcześniej.
— Jeszcze nie skończyłem. Gdyby to było wszystko, poszedłbym do szefa.
— Tak byłoby lepiej dla wszystkich.
— Posłuchaj, co było potem. Zaraz zrozumiesz moją sytuację. James wyszedł. Siedziałem w środku z kilkoma facetami, kiedy usłyszeliśmy wielki huk. Wszyscy wybiegliśmy na zewnątrz, ciekawi, co się stało, i zobaczyliśmy, że jakiś samochód wpadł na słup latarni po drugiej stronie parkingu. Z daleka nie byłem pewien, ale wyglądało to na wóz Jamesa. Parę osób już tam było. Wszyscy z pubu zaczęli biec w tamtą stronę. Ja trochę zwolniłem, bo coś mi tu śmierdziało. Najpierw rozpoznałem samochód. Należał do Jamesa. Potem zobaczyłem leżącego człowieka. Wtedy zrozumiałem. Wokół stali ludzie, a nikt nawet nie próbował mu pomóc. Nikt się nim nie interesował. Wierz mi albo nie, zamiast tego przeszukiwali samochód! Kufer i drzwi były otwarte, wszystko zostało wyrzucone na zewnątrz, a James leżał na ziemi i nikt nie zwracał na niego uwagi. Na miejscu zdarzenia byli umundurowani gliniarze. Otoczyli samochód i kazali wszystkim wrócić do pubu.
— Wiesz, kto przeszukiwał wóz?
— Paru facetów w garniturach. Nie mogłem podejść bliżej. Gliniarze nikogo nie przepuszczali. Błysnąłem odznaką, ale i tak kazali mi trzymać się z daleka.
— To już coś! Nagranie video z O’Hare z facetem robiącym coś dziwnego? Drugi trup, którym nikt się nie interesuje? — Jacob obrócił kasetę w rękach. — Muszę pomyśleć, gdzie możemy obejrzeć to nagranie. Zaczekaj tutaj. Zaraz wrócę.
Położył kasetę na stole i poszedł w kierunku męskiej toalety.


Dodano: 2006-07-12 10:44:16
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fosse, Jon - "Białość"


 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

Fragmenty

 Lewandowski, Maciej - "Grzechòt"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

 Mara, Sunya - "Burza"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS