NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Weeks, Brent - "Nocny anioł. Nemezis"

Le Guin, Ursula K. - "Lawinia" (wyd. 2023)

Ukazały się

Kingfisher, T. - "Cierń"


 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Lloyd Banwo, Ayanna - "Kiedy byłyśmy ptakami"

 Jadowska, Aneta - "Tajemnica domu Uklejów"

 Sablik, Tomasz - "Mój dom"

 Pilipiuk, Andrzej - "Czasy, które nadejdą"

 Szmidt, Robert J. - "Szczury Wrocławia. Dzielnica"

 Bordage, Pierre - "Paryż. Lewy brzeg"

Linki

Białołęcka, Ewa - "Naznaczeni błękitem", część 2
Wydawnictwo: Agencja Wydawnicza Runa
Cykl: Kroniki Drugiego Kręgu
Data wydania: Grudzień 2005
ISBN: 83-89595-24-9
Format: 125×185 mm
Liczba stron: 352
Ilustracja na okładce: Stephanie Pui-Mun Law
Miejsce wydania: Warszawa
Tom cyklu: 1 (wersja poszerzona)



Białołęcka, Ewa - "Naznaczeni błękitem", część 2

Jagoda pamiętała dokładnie moment, w którym odkryła samą siebie, choć od tamtego dnia minęły całe lata. Był to jednocześnie dzień, kiedy dowiedziała się, że ma matkę. Spojrzała znowu na miniaturę. To dziwne, niedobre wspomnienie tkwiło w jej pamięci jak perła w ciele małża — obrośnięte tkanką czasu, już niebolesne, ale wciąż obecne.
Zapewne miała wtedy nie więcej niż trzy lata, gdyż wszystko wydawało się takie duże. Klamki, do których nie umiała dosięgnąć, stopnie tak wysokie, że musiała wspinać się po nich jak pies, na czworakach, gdyż inaczej traciła równowagę. Krzesła, fotele, ławy — wszystko tak duże, wysokie, straszące swymi nienaturalnymi rozmiarami, jakby znajdowała się w kraju zamieszkałym przez olbrzymy. Mała Jagoda niezmiennie zadawała sobie pytania: „co to?” oraz „co tam jest?” Niewątpliwie ktoś się nią wtedy opiekował. Z pewnością miała niańkę, choć nie pamiętała tego. I musiała być to niańka niedbała, skoro pozostawiała dziewczynce tyle swobody, by mała mogła bez przeszkód krążyć po domu.
Raz zwabił ją duży, lśniący przedmiot. Kusił jaskrawym migotaniem, kiedy głaskały go promienie słońca. Jagoda w niepohamowanej ciekawości wdrapała się wpierw na miękki taboret, a z niego na marmurowy blat, rozgarniając bezceremonialnie kolanami dziesiątki naczynek, puzderek i rozmaitych przyborów. Błyszcząca rzecz okazała się oknem. Oknem, za którym siedziało inne dziecko. Miało białą skórę, białe włosy, otaczające głowę miękką, nastroszoną aureolą, i oczy różowoczerwone jak wnętrze rozkrojonego melona. Jagoda spojrzała na swoje ręce — były tak samo jasne. Dziewczynka w oknie nosiła też taką samą niebieską sukienkę. Ludzie mieli ciemne włosy, ciemne oczy, a ich skóra zwykle była jasnobrązowa. Wyglądali zwyczajnie, podobnie do siebie i nudno... Jagoda czuła podekscytowanie, że znalazła kogoś, kto miał powierzchowność bardziej interesującą. Wyciągnęła ręce (tamta dziewczynka zrobiła to samo) — dwie pary małych dłoni zetknęły się. Twarda powierzchnia, chłód szkła.
— Chodź tu — zażądała Jagoda. — Chodź tu do mnie!
Białowłose dziecko poruszyło ustami, ale dziewczynka nie słyszała go. Jagoda bez namysłu oburącz podniosła ciężki flakon i uderzyła nim w dzielącą je szybę. Pękła z trzaskiem, a obce dziecko rozmnożyło się nagle w całą gromadę dziewczynek. Nim Jagoda zdążyła zastanowić się nad tym przedziwnym zjawiskiem, w rozbitym „oknie” pojawiła się twarz kobiety — równie zwielokrotniona, z ustami otwartymi w drapieżnym krzyku. Ktoś szarpnął dziewczynkę za włosy, aż upadła do tyłu. Wrzasnęła ze strachu i bólu, staczając się z wysokiego mebla na miękki puf, a z niego na podłogę. Kobieta ciągnęła ją wciąż za włosy, z furią wykrzykując coś, z czego dziewczynka rozumiała tylko tyle, że zrobiła coś złego i będzie ukarana.
Potem znów krzyki, kłótnia. Kobieta puściła ją, a Jagoda zwinęła się w kłębek, zasłaniając oczy rękami. Męski głos wykrzykiwał złe, gniewne słowa, których wtedy tylko się bała i nie rozumiała ich. Długi czas potem miały do niej wracać jak echo, całymi latami: „Suka jest lepszą matką niż ty!”.
Już nigdy potem nie widywała „pani”, nawet z daleka. Dzień, w którym trzyletnia Jagoda zobaczyła samą siebie i rozbiła lustro, był jednocześnie ostatnim dniem pobytu Pięknej z rodu Samin'e w domu jej męża — Słonego Tihiro-ena. Dziwne, że ojciec przechowywał ten portret. Tylko po co? Jagoda wiedziała, że zaaranżowane małżeństwo jej ojca uchodziło za jedną wielką katastrofę. Połączeni dla chwały swych rodów, Słony i Piękna, darzyli się serdeczną nienawiścią ludzi zniewolonych. Z przypadkowych wiadomości, zbieranych całymi latami (ojciec nie był zbyt skłonny do zwierzeń) poskładała w miarę jasny obraz przeszłości. Jagoda zdobyła pewność, że jej narodziny tylko zaostrzyły konflikt. Nie była chłopcem — godnym dziedzicem nazwiska i majątku, ani ładną dziewczynką, zdatną do korzystnego mariażu z innym wysokim rodem. Nestor rodu Tihiro-ena przemyśliwał nad powtórnym ożenkiem pierworodnego, podczas gdy Słony, korzystając z ochrony praw Kręgu, wyślizgiwał się, jak mógł, z twardej garści swego ojca. Jednak zanim ten wykonał jakiś znaczący ruch, jego następca i dziedzic, podczas podróży na wybrzeże Morza Syren, zakochał się w zwykłej, niepiśmiennej rybaczce i pojął ją za żonę w świątyni Morskiego Pana. Jagodzie nie zbywało na inteligencji i na podstawie lektury paru książek ze zbioru ojca wywnioskowała, że posiadanie kochanki dla pana możnego rodu nie byłoby żadną ujmą, natomiast wzięcie za żonę kobiety z gminu stało się niesłychanym skandalem. Słony utracił tytuł i prawa do majątku na rzecz młodszego brata, ale w jakim stopniu była to wina jego lekkomyślności, a w jakim wina spłodzenia „złego” dziecka, Jagoda nie miała żadnej pewności.
„Nie chcę cię pamiętać” — pomyślała, patrząc na portret matki. Piękna spoglądała z niego z uroczym, a jednocześnie drwiącym uśmiechem, kokieteryjnie przechylając głowę. Do tej pory była dla Jagody jedynie plamą kolorowej sukni lub twarzą potwora szczerzącego zęby z potrzaskanego zwierciadła. Teraz zyskała nową twarz, ale równie nieprawdziwą jak poprzednia.
„Kłamstwo, wszystko kłamstwo...” — pomyślała Jagoda. Jeżeli kogokolwiek mogła nazywać matką, to chyba tylko Księżycowy Kwiat, która traktowała ją jak własne dziecko.


Dodano: 2006-06-28 13:07:58
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"


 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

 Simmons, Dan - "Czarne Góry"

Fragmenty

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

 Sablik, Tomasz - "Próba sił"

 Kagawa, Julie - "Żelazna córka"

 Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS