NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Robinson, Kim Stanley - "Czerwony Mars" (Wymiary)

McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

Ukazały się

Nayler, Ray - "Góra pod morzem" (czarna)


 Nayler, Ray - "Góra pod morzem" (niebieska)

 Kingfisher, T. - "Cierń"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Lloyd Banwo, Ayanna - "Kiedy byłyśmy ptakami"

 Jadowska, Aneta - "Tajemnica domu Uklejów"

 Sablik, Tomasz - "Mój dom"

 Pilipiuk, Andrzej - "Czasy, które nadejdą"

Linki

Reynolds, Alastair - "Arka odkupienia. Zdrada"
Wydawnictwo: Mag
Cykl: Przestrzeń objawienia
Tytuł oryginału: Redemption Arch
Tłumaczenie: Grażyna Grygiel i Piotr Staniewski
Data wydania: Styczeń 2007
Wydanie: I
ISBN: 83-89004-70-4
Oprawa: miękka
Format: 115 x 185 mm
Liczba stron: 380
Cena: 27,00 zł
Rok wydania oryginału: 2002
Wydawca oryginału: Gollancz
Tom cyklu: 3, część 1



Reynolds, Alastair - "Arka odkupienia", tom 1 #2

Fragment 2

Sześciany przylepiły się do statku Galiany, zaczęły się rozmnażać, absorbując i przetwarzając jego powłokę. W tym sensie zachowywały się jak zaraza. Ale parchowa zaraza była mikroskopijna, gołym okiem nikt nigdy nie widział jej pojedynczego spora. Ta choroba, w sposobie replikacji, miała cechy bardziej brutalne i mechanistyczne, niemal faszystowskie. Zaraza przynajmniej przesycała stransformowną materię czymś z jej wcześniejszych cech, produkując chimeryczne fantazmy maszynowo-cielesne.
Nie, powiedziała sobie Skade, na pewno nie mamy tu do czynienia z parchową zarazą, co w obecnej sytuacji byłoby pociechą.
Sześciany wgryzły się do statku i sformowały oddziały żołnierzy-napastników, którzy mordowali, sunąc powoli od miejsc infekcji. Sądząc po ich szczątkach, mieli budowę guzowatą i asymetryczną, bardziej przypominali gęste roje szerszeni niż indywidualne jednostki. Potrafili chyba przecisnąć się przez najmniejszą dziurkę, a potem zrekombinować po drugiej stronie. Bitwa zajęła im jednak wiele czasu. Skade oceniała, że mogło upłynąć wiele dni, a nawet tygodni, nim cały statek uległ.
Ta wizja przejęła ją dreszczem.
Dzień po wkroczeniu na statek serwitory Skade znalazły kilka prawie nienaruszonych ludzkich korpusów, choć głowy tkwiły w czarnych hełmach stworzonych z sześcianów. Obce maszyny wydawały się bezwładne. Serwitory usunęły część hełmów i zobaczyły, że wypustki maszynowego odrostu sięgają w głąb czaszek przez oczodoły, otwory uszne i nosowe. Dalsze badania wykazały, że wypustki wielokrotnie się rozdwajały, aż osiągnęły skalę mikroskopową. Dotarły w głąb mózgów i stworzyły połączenia z pierwotnymi implantami Hybrydowców.
Teraz zarówno maszyny, jak i ciała-gospodarze, były martwe.
Skade usiłowała zrozumieć, co się stało. Zapisy statku zostały starannie zniszczone. Wydawało się jasne, że Galiana spotkała istoty wrogie, ale dlaczego nie unicestwiły statku jednym atakiem? Sześciany wnikały w niego powoli, skrupulatnie, co miałoby sens jedynie wówczas, gdyby zamierzały jak najdłużej zachować statek w stanie nienaruszonym.
Był przecież jeszcze inny statek – przecież kontynowały wyprawę dwa – i co się z nim stało?
[Masz jakiś pomysł, Skade?]
Tak, ale to nic wesołego.
[Myślisz, że sześciany chciały zebrać jak najwięcej informacji?]
Tylko takie wyjaśnienie przychodzi mi do głowy. Założyły podsłuch w ich mózgach, odczytywały ich maszynerię neuralną. Sześciany to wywiadowcy.
[Tak, zgadzamy się. Te sześciamy na pewno wiele się o nas dowiedziały. Musimy je uważać za zagrożenie, choć nie wiemy, gdzie znajdowała się Galiana, gdy ją odnalazły. Sądzisz, że jest iskierka nadziei?]
Skade nie dostrzegała tej iskierki. Ludzkość od wieków poszukiwała obcej jednoznacznej inteligencji i dotychczas znalazła tylko zwodnicze przykłady: Żonglerów Wzorców, Całunników, archeologiczne szczątki ośmiu czy dziewięciu wymarłych cywilizacji. Nigdy nie napotkano inteligencji używającej maszyn, porównywalnej z ludźmi.
Aż do tej pory.
I co zrobiła ta umaszynowiona inteligencja? Podkradła się, przeniknęła i urządziła rzeź, a potem dokonała inwazji czaszek.
To nie jest najbardziej owocne bliskie spotkanie pierwszego stopnia, doszła do wniosku Skade.
Nadzieja? Mówicie poważnie?
[Tak, Skade. Nie jesteśmy pewni, czy sześciany zdołały przesłać informacje tam, gdzie miały je przesłać. Przecież statek Galiany dotarł do domu, musiała go tu przyprowadzić, a nie zrobiłaby tego, gdyby uznała za niebezpieczne wskazywanie wrogom drogi. Clavain byłby na pewno dumny. Cały czas myślała o nas, o Matczynym Gnieździe.]
Ale zaryzykowała...
Głos Rady Nocnej gwałtownie przerwał jej rozmyślania.
[Statek to ostrzeżenie. Galiana to miała na myśli i w ten sposób musimy to rozumieć.]
Ostrzeżenie?
[Że musimy się przygotować. Oni nadal tam są i w końcu ich spotkamy.]
Brzmi to tak, jakbyście oczekiwali ich przybycia.
Ale Rada Nocna na to nie odpowiedziała.

Galianę znaleźli dopiero po tygodniu, gdyż statek był przepastny i wnętrze uległo wielu zmianom, utrudniającym poszukiwania. Skade weszła do środka osobiście w towarzystwie zespołu. Wszyscy mieli na skafandrach próżniowych ciężkie ceramiczne zbroje, impregnowane pancerze, ograniczające swobodę ruchów, chyba że uprzednio ruchy te starannie przemyślano. Skade sporo czasu stracila na zmagania ze skafandrem - kilka razy utknęła w pozycji, z której mogło ją wydostać tylko mozolne powtarzanie wstecz sekwencji ruchów. Potem napisała naprędce łatę programową dla poruszającego się ciała w zbroi i zapuściła ją na grupie bezczynnych obwodów neuronalnych. Trochę jej to ułatwiło życie, choć miała nieprzyjemne wrażenie, że jest sterowana przez swą własną widmową kopię. Skade zapamiętała, żeby później zmodyfikować skrypt, tak by procedury ruchu mogła odczuwać jako całkowicie podległe jej woli, bez względu na to, jak iluzoryczne byłoby to wrażenie.
Do tego czasu serwitory zrobiły wszystko, co potrafiły. Zabezpieczyły znaczne obszary statku, pokrywając szczątki obcych maszyn masą epoksydową z włóknami diamentowymi, oraz pobrały próbki DNA z większości ciał w zbadanych rejonach. Wyniki analizy materiału genetycznego porównano z listą załogi w Gnieździe, zachowaną od wylotu statku; w spisie pozostało jednak wiele nazwisk, do których DNA nadal trzeba będzie dopasować.
Dla pewnych osób Skade nigdy nie znajdzie odpowiedników. Gdy do domu powrócił pierwszy statek – ten z Clavainem na pokładzie – Matczyne Gniazdo dowiedziało się, że w kosmosie, kilkadziesiąt lat świetlnych stąd, podjęto decyzję o rozdzieleniu ekspedycji: niektórzy ludzie chcieli wracać, usłyszawszy pogłoski o wojnie z Demarchistami; uznali również, że należy już przekazać dane, których zebrano zbyt wiele, by można je było przesłać do domu drogą radiową.
Podział odbył się bez goryczy. Z żalem i smutkiem, lecz bez poczucia prawdziwego rozdarcia. Po normalnym okresie dyskusji, typowej u Hybrydowców we wszystkich procesach podejmowania decyzji, uznano rozdzielenie za rzecz najbardziej logiczną w danej sytuacji. Ekspedycja mogła kontynuować misję, a równocześnie dotychczas zdobyte informacje miały bezpiecznie trafić do domu. Skade wiedziała wprawdzie, kto postanowił zostać w kosmosie, ale zupełnie nie wiedziała, co wydarzyło się później, domyślała się tylko na podstawie komunikatów wymienianych między pozostałymi dwoma statkami. Tym akurat statkiem dowodziła Galiana, ale przecież Galiana nie musiała nim lecieć, więc Skade przygotowała się na ewentualne rozczarowanie.
Gorzej – byłoby to rozczarowanie dla całego Matczynego Gniazda. To przecież Galiana, ich symboliczny przywódca, stworzyła Hybrydowców czterysta lat temu, jedenaście lat świetlnych stąd, w grupie laboratoriów pod powierzchnią Marsa. Opuściła Gniazdo prawie dwa wieki temu. W tym czasie jej postać nabrała cech mitycznych. Gdy Galiana przebywała w Gnieździe, zawsze się temu sprzeciwiała. A teraz wróciła – o ile rzeczywiście leciała tym statkiem – gdy Skade pełniła wachtę. I nie miało to znaczenia, że prawdopodobnie nie żyła, jak pozostali załoganci. Skade wystarczyłoby to, że mogła sprowadzić do domu jej szczątki.
Znalazła nie tylko szczątki.
Miejsce spoczynku Galiany – jeśli tak można to nazwać – znajdowało się daleko od centralnej części statku. Zabezpieczyła się opancerzoną barykadą, z dala od reszty załogi. Dokładne badania kryminalistyczne wykazały, że łącza danych między Galianą a pozostałą częścią statku zostały celowo uszkodzone od wewnątrz – kobieta usiłowała się odizolować, odcinając swój umysł od umysłów innych Hybrydowców na statku.
Czy to samopoświęcenie czy samoobrona? – zastanawiała się Skade.
Galiana przebywała w zimnym śnie, oziębiona do temperatury, w której ustają wszystkie procesy metaboliczne. Mimo to czarne maszyny ją dopadły. Przedarły się przez pancerną powłokę kasety snu i wtłoczone w przestrzeń między ciałem Galiany a wewnętrznymi ściankami kasety, utworzyły wokół kobiety idealnie czarną skorupę niby-mumii. Nie było wątpliwości, że to Galiana: skanowanie przez kokon ujawniło strukturę szkieletu idealnie pasującą do jej układu kostnego; w ciele nie wykryto żadnych uszkodzeń czy zepsucia, które mogłyby powstać podczas lotu, a czujniki przechwyciły wątłe sygnały z sieci implantów Galiany – sygnały zbyt słabe na ustanowienie łącza między dwoma mózgami, ale w kokonie wyraźnie tkwiło coś, co było zdolne do myślenia i starało się coś przekazać na zewnątrz.
Teraz badania skoncentrowały się na samym kokonie. Analiza chemiczna sześcianów niczego nie wykazała – nie były zrobione z czegoś „konkretnego”, nie posiadały też żadnej atomowej struktury. Ściany sześcianów były płaszczyznami czystej siły, przezroczyste dla niektórych rodzajów promieniowania; bryły bardzo zimne, a jednak aktywne, jak żadne inne dotychczas spotkane maszyny. Poszczególne sześciany dawały się oddzielić od większgo skupiska, ale wtedy błyskawicznie się kurczyły do rozmiarów mikroskopijnych. Ratownicy z zespołu Skade próbowali skoncentrować skanowanie na samych sześcianach, usiłowali zobaczyć, co kryje się pod ich ścianami, ale zawsze się spóźniali: w miejscu, gdzie przed chwilą znajdował się sześcian, wykrywali parę mikrogramów dymiących popiołów. Najprawdopodobniej w sześciany wbudowano mechanizm samodestrukcji, uruchamiany w pewnych sytuacjach.
Gdy ratownicy usunęli warstwę zarazy, przenieśli Galianę do specjalnego pomieszczenia zagnieżdżonego w ścianie hangaru. Pracowali w wielkim zimnie, by nie pogłębiać już istniejących szkód. Cierpliwie, z największą ostrożnością zdejmowali ostatnią warstwę maszyn.
Teraz, gdy zmniejszono powłokę obcej destrukcyjnej materii, wyraźniej rysował się obraz tego, co się stało z Galianą. Czarne maszyny rzeczywiście przedarły się do jej głowy, ale inwazja okazała się łagodniejsza niż u pozostałych członków załogi. Impanty Galiany zostały częściowo rozmontowane przez agresorów, by utorować drogę maszynom, nie było jednak oznak poważnych uszkodzeń podstawowych struktur mózgu. Skade doszła do wniosku, że sześciany ćwiczyły inwazję czaszek na innych załogantach i dotarłszy do Galiany, wiedziały już, jak to robić bez zabijania gospodarza.
Skade doznała przypływu optymizmu. Czarne struktury były skoncentrowane i bezwładne. Wykorzystując odpowiednie medmaszyny da się – to nawet banalne – rozmontować sześcian po sześcianie.
Zdołamy przywrócić Galianie jej poprzednią postać.
[Ostrożnie, Skade. Nie mów hop.]
Rada Nocna, jak się okazało, słusznie zachowywała ostrożność. Zespół Skade zdejmował ostatnią warstwę sześcianów, zaczynając od stóp Galiany. Z radością stwierdzili, że skóra pod spodem nie jest w zasadzie uszkodzona. Kontynuowali pracę w górę ciała, aż do karku. Doszli do wniosku, że zdołają ją ogrzać do normalnej temperatury ciała, choć może się to okazać trudniejsze od zwykłego ożywienia z zimnego snu. Gdy jednak odsłonili twarz Galiany przekonali się, że to nie koniec pracy.
Sześciany niespodziewanie się przesunęły. Ślizgały się i przeskakiwały przez siebie, kurczyły gwałtownie i ostatnia część kokonu wniknęła w ciało Galiany jak żywa plama oleju. Czarna fala wniknęła w jej usta, nos, uszy i oczodoły, rozpłynęła wokół gałek ocznych.
Skade ujrzała Galianę właśnie taką, jaką miała nadzieję zobaczyć: promienną królową wracającą do domu; nawet jej długie czarne włosy pozostały nietknięte, teraz wprawdzie zamrożone i kruche, ale dokładnie takie, jakie Galiana miała, wyruszając w podróż. Ale czarne maszyny usadowiły się w jej głowie, dołączając do wcześniej rozlokowanych tam formacji. Skanowanie nadal nie stwierdzało poważniejszych naruszeń oryginalnej tkanki mózgowej, choć dalsze elementy jej implantowanego mechanizmu zostały rozebrane, by utorować drogę inwazji. Czarne pasożyty wyglądały jak kraby rozciągające czepliwe odnóża do rozmaitych obszarów jej mózgu.
Powoli, przez wiele dni przywracano Galianie temperaturę ciała nieco poniżej normalnej. Równocześnie zespół Skade monitorował agresora, ale ten nie wykazywał zmian, nawet gdy pozostawione jeszcze implanty Galiany zaczęły się rozgrzewać i podjęły współpracę z tającą tkanką mózgową.
Może jednak zwyciężymy? – myślała Skade z nadzieją.
Jak się okazało, prawie się nie myliła.


Dodano: 2006-06-24 18:00:10
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Hoyle, Fred - "Czarna chmura"


 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

 Simmons, Dan - "Czarne Góry"

Fragmenty

 Mara, Sunya - "Burza"

 Mrozińska, Marta - "Jeleni sztylet"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Rothfuss, Patrick - "Wąska droga między pragnieniami"

 Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

 Sablik, Tomasz - "Próba sił"

 Kagawa, Julie - "Żelazna córka"

 Pratchett, Terry - "Pociągnięcie pióra. Zaginione opowieści"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS