NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Nayler, Ray - "Góra pod morzem" (czarna)

Iglesias, Gabino - "Diabeł zabierze was do domu"

Ukazały się

Esslemont, Ian Cameron - "Kamienny wojownik"


 Kagawa, Julie - "Dusza miecza"

 Pupin, Andrzej - "Szepty ciemności"

 Ferek, Michał - "Pakt milczenia"

 Markowski, Adrian - "Słomianie"

 Sullivan, Michael J. - "Epoka legendy"

 Stewart, Andrea - "Cesarzowa kości"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku"

Linki

Piekara, Jacek - "Przenajświętsza Rzeczpospolita" (RedHorse)
Wydawnictwo: Red Horse
Data wydania: Maj 2006
ISBN: 978-83-60504-02-4
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
Liczba stron: 440
Cena: 29,99 PLN



Piekara, Jacek - "Przenajświętsza Rzeczpospolita"

Obudził się porażony potwornym bólem. Końcówki czuciowe nerwów były tak bezlitośnie atakowane, że wydał z siebie tylko zwierzęcy, niekontrolowany skowyt.
— Morda w kubeł, gnoju. — Usłyszał głos.
Nie nienawistny i wrogi, ale jakby nieco znużony, zmęczony bezustannym powtarzaniem. Głos człowieka, który usiłuje wykonać, co do niego należy. I, być może, do niego właśnie należy ciągłe powtarzanie: „morda w kubeł, gnoju”.
Pisarz Atlas Symbol ostrożnie uchylił powieki i rozejrzał się wokół, starając się jak najwolniej poruszać ciężką niczym butla rtęci głową. Tonął w szarówce, gdzie pomarańczowo migał tylko rozjarzony punkcik papierosa. Nozdrzy doszedł smrodliwy zapach taniego tytoniu. Pisarz Atlas Symbol wyciągnął dłoń i nagle poczuł pod palcami sprężysty opór. Teraz, kiedy oczy przyzwyczaiły się już do mroku, zobaczył, że to siatka z cienkich, mocnych drutów. Spojrzał w górę, a potem wokół siebie i serce skoczyło mu do gardła. Był zamknięty w klatce. Tak małej, że nie mógłby się położyć na betonowej posadzce z wyprostowanymi nogami. I tak niskiej, iż mógł w niej stanąć, jedynie, bardzo mocno przygarbiając plecy.
— Gdzie ja jestem? — Pisarz Atlas Symbol w nagłym, instynktownie dziecięcym ruchu uniósł dłoń do ust i zaczął gryźć kciuk. — Boże mój, proszę pana — zawołał pokornie w stronę pomarańczowego ognika. — Co się dzieje?
Usłyszał kroki i ujrzał szarą postać, która powoli wyłoniła się z mroku, zbliżyła i przykleiła do siatki. Ten stary mężczyzna o zniszczonej, zapuchniętej twarzy i policzkach pokrytych siwą szczeciną wydawał się przez moment Atlasowi Symbolowi wysłańcem Opatrzności, a może wręcz Zbawicielem.
— Proszę, proszę... Co się dzieje? — Pisarz Atlas Symbol wiedział, jak wygląda areszt, izba wytrzeźwień, dom wariatów, i wiedział również, że miejsce, w którym przebywa, jest czymś zupełnie innym.
Stary wzruszył ramionami i przecisnął przez małe oczka siatki wypalonego do trzech czwartych papierosa.
— Sztachnij się, biedaku — chrypnął przyjacielskim tonem.
Pisarz Atlas Symbol posłusznie, parząc palce i usta, wciągnął dym.
— Szkoda cię, człowieku. — Pokiwał głową z ubolewaniem stary. — Zresztą, co tu gadać, każdego szkoda...
Pisarz Atlas Symbol chwycił z całych sił siatkę.
— Dlaczego? Co tu się dzieje?
— Ja tam nic nie wiem. — Stary wzruszył ramionami, a jego twarz nabrała wyrazu chytrej ostrożności. — Ja tu tylko sprzątam — dodał i zaniósł się rzężącym, zakończonym pokasływaniem i spluwaniem śmiechem.
— Błagam... — Atlas Symbol gorączkowo zastanawiał się, jak przekonać tego człowieka, aby zechciał mówić. — Ja jestem bogaty, naprawdę, niech pan tylko powie...
— Bogaty? — przerwał mu ironicznie stary. — Ciebie nie ma, człowiek, rozumiesz? Zniknąłeś, ot tak psssyt... — Strzelił palcami w powietrzu. — Nekrologi, pogrążona w boleści rodzina i takie tam, jasne?
Pisarz zacisnął palce tak mocno na siatce, że druty wpiły się głęboko w ciało.
— To jakiś żart — wybełkotał. — Kurwa mać, kurwa, to jakiś żart, prawda?! — Rozpaczliwie szukał potwierdzenia na twarzy starego, czekał na śmiech, szczęk kluczy w zamku, rubaszne słowa „co, mało się nie posrałeś w pory, nie?”, a potem pójdą na wódkę, a potem się upiją i obaj będą się śmiać z jego strachu i niepewności, wśród poklepywania i pełnych szklanic.
Ale zamiast tego nagły błysk wypełnił pomieszczenie. Rozdygotane jarzeniówki ukazały wnętrze. Pisarz Atlas Symbol zamrugał porażonymi oczami, lecz mimo to zobaczył wreszcie, gdzie się znalazł. Ujrzał długie rzędy identycznych klatek, połączonych ze sobą bocznymi ścianami. W czterech czy pięciu z nich dostrzegł leżących na podłodze ludzi, skulonych, embrionalnie zwiniętych. Porzucone, szmaciane kukiełki. Stary odskoczył od siatki. Do środka weszło dwoje ludzi w białych kitlach. Mężczyzna o lwiej grzywie siwych włosów i kobieta w drucianych okularach, z twarzą jak ostrze siekiery.
— Awantury? — spytał siwy i zwrócił uważne spojrzenie szarych oczu na starego dozorcę.
— A skąd, panie dochtorze. Przecknął się tylko.
— Gdzie ja, kurwa jestem?! — Światło dodało odwagi Atlasowi Symbolowi. Obecność istot z krwi, kości i ciała wyzwoliła jego energię.
— Jest pan, przede wszystkim, w towarzystwie kobiety, młody człowieku. — Piorunujący atak szarych oczu. — Proszę się zachowywać przyzwoicie, bo będę musiał pana ukarać.
— Słuchaj, skurwysynu! Otwieraj tę klatkę i wypuść mnie. Nie wiesz, kim jestem, wale?! Co to za szopka? Nowy dom wariatów czy co?
Lekarz poczerwieniał i już chciał coś odpowiedzieć, ale kobieta uspokajającym gestem położyła wąską dłoń na jego ramieniu.
— Jest pan w klinice — wyjaśniła ciepłym głosem, tak nie pasującym do drapieżnej twarzy. — Proszę się nie niepokoić. Będzie pan miał okazję wziąć udział w eksperymentach naszego zespołu badawczego i w ten sposób przyczynić się do rozwoju nauki.
— Oszalała pani, czy co? Jakie eksperymenty?! Kurwa żesz, otwierajcie tę klatkę, bo zapakuję was do pudła na całe życie. Wy nie wiecie chyba, kim ja jestem?! — Pisarz Atlas Symbol był tak wściekły, iż ta wściekłość zabijała nawet przerażenie.
Doktor i kobieta wymienili rozbawione spojrzenia.
— Szczerze mówiąc, nie interesuje to nas — wyjaśnił pogodnie siwowłosy lew. — Interesuje nas pan wyłącznie jako tak zwana istota ludzka, potencjalny podmiot i przedmiot prac naukowych. Interesuje nas pan wyłącznie z medycznego punktu widzenia, natomiast pana status społeczny, pana zasady moralne, przekonania religijne czy poglądy polityczne nie zajmują nas i nie będą zajmowały w najmniejszym stopniu. To możemy panu obiecać.
Pisarz Atlas Symbol zamilkł. Poczuł, że wdepnął w nieliche kłopoty.


Dodano: 2006-05-17 10:36:36
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fosse, Jon - "Białość"


 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

 McCammon, Robert - "Królowa Bedlam"

Fragmenty

 Lewandowski, Maciej - "Grzechòt"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

 Mara, Sunya - "Burza"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS